Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Łukasz Gryzoń
‹Dziura w ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz Gryzoń
TytułDziura w ziemi
OpisŁukasz Gryzoń to alter ego autora, który pod swym nieliterackim nazwiskiem, opublikował w Internecie i na papierze kilkadziesiąt artykułów dotyczących popkultury, kilka tekstów tzw. „naukowych”, a także jedną płytę muzyczną. Prowadzi zajęcia z warszawskimi studentami i zbyt leniwie rozmyśla nad doktoratem. W młodości dużo pisał, obecnie dużo czyta, choć wie, że odwrotna kolejność (od czytania do pisania) z pewnością przyniosłaby lepszy rezultat. W Esensji już publikował, ale co i gdzie – tego nie zdradzi!
Gatunekrealizm magiczny

Dziura w ziemi

1 2 »
Któregoś dnia byłem u ciebie na kolacji i spytałem, czemu cykady za oknem tak głośno śpiewają? Twoja ciocia odparła, że poprzez cykady dusze martwych ludzi mówią do żywych. Pamiętam to dokładnie, bo bardzo przestraszyłem się tej odpowiedzi. Chciałem coś powiedzieć, ale spojrzała na mnie swoimi przenikliwym wzrokiem, może nie surowym, ale takim, który wyraźnie wskazywał, że nie przywykła do dyskutowania na jakikolwiek temat.

Łukasz Gryzoń

Dziura w ziemi

Któregoś dnia byłem u ciebie na kolacji i spytałem, czemu cykady za oknem tak głośno śpiewają? Twoja ciocia odparła, że poprzez cykady dusze martwych ludzi mówią do żywych. Pamiętam to dokładnie, bo bardzo przestraszyłem się tej odpowiedzi. Chciałem coś powiedzieć, ale spojrzała na mnie swoimi przenikliwym wzrokiem, może nie surowym, ale takim, który wyraźnie wskazywał, że nie przywykła do dyskutowania na jakikolwiek temat.

Łukasz Gryzoń
‹Dziura w ziemi›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz Gryzoń
TytułDziura w ziemi
OpisŁukasz Gryzoń to alter ego autora, który pod swym nieliterackim nazwiskiem, opublikował w Internecie i na papierze kilkadziesiąt artykułów dotyczących popkultury, kilka tekstów tzw. „naukowych”, a także jedną płytę muzyczną. Prowadzi zajęcia z warszawskimi studentami i zbyt leniwie rozmyśla nad doktoratem. W młodości dużo pisał, obecnie dużo czyta, choć wie, że odwrotna kolejność (od czytania do pisania) z pewnością przyniosłaby lepszy rezultat. W Esensji już publikował, ale co i gdzie – tego nie zdradzi!
Gatunekrealizm magiczny
Lipcowy wieczór był duszny jak zwykle o tej porze roku; w parnym powietrzu nie dało się wyczuć nawet najdelikatniejszego wiatru. Tak naprawdę wydawało się, że całą okolicę spowija bezruch. Ale faktycznemu bezruchowi towarzyszyłaby cisza, a nie kakofonia – to schowane w trawie cykady hałasowały tak głośno, że ciężko było mi dosłyszeć, co mówiłaś, chociaż stałaś przecież tuż obok mnie.
– Co powiedziałaś, Nat?
– Powiedziałam, żebyśmy stąd już poszli.
– Masz rację. Nie powinno nas tu być.
Podałaś mi rękę i odeszliśmy.
Świetlisty samolocik
Światło odbijane kawałkiem lustrzanej tafli o specjalnie obrobionym kształcie tworzyło na suficie zarys samolotu. Nie chciałem, byś go zobaczyła, bo dwa lata wcześniej był ten wypadek, w którym zginęli twoi rodzice. Obiecałem ci, że nigdy nie będziemy o tym wspominać, ale nie mogłem przecież nie bawić się w ogóle zabawką, którą dostałem tego roku na urodziny. Podarował mi ją wujek z Foggii – to on wytłumaczył mi, jak używać fragmentu szkła, żeby odbijane światło przybierało na suficie lub ścianie kształt świetlistego samolociku.
Bawiłem się tylko będąc samemu, tak żebyś mnie nie zobaczyła i – oczywiście – nie miałem najmniejszych wątpliwości, że zamiast tej zabawy wolałbym spędzić czas z tobą. Wywołałem cię myślami tego dnia.
– Co tam chowasz? – spytałaś, gdy weszłaś nagle do mojego pokoju.
– Nic – odparłem jak najszybciej.
– To musi być coś, skoro to chowasz! – stwierdziłaś i nim zdążyłem zaprotestować, już trzymałaś mnie za ręce, w których chowałem mój skarb.
Myślałem, że będziesz zła, gdy zobaczysz czym się bawiłem, ale ty tylko spoważniałaś, wzięłaś ode mnie szkiełko i położyłaś się na plecach, na moim łóżku. W milczeniu, wolno operując w rękach samolocikiem zaczęłaś puszczać zajączki na suficie.
Położyłem się obok ciebie i śledziłem wzrokiem słoneczny kształt samolotu. Chciałem ci wytłumaczyć, jak masz odbijać wpadające przez okno światło, ale sama radziłaś sobie wystarczająco dobrze.
Minęła chwila, a ja nie wiedziałem, co ci powiedzieć. W końcu to ty przerwałaś ciszę.
– Dasz mi go?
– Tak – odparłem, nim zdążyłem pomyśleć.
Leżeliśmy tak jeszcze parę chwil.
Cykady
Któregoś dnia byłem u ciebie na kolacji i spytałem, czemu cykady za oknem tak głośno śpiewają? Twoja ciocia odparła, że poprzez cykady dusze martwych ludzi mówią do żywych. Pamiętam to dokładnie, bo bardzo przestraszyłem się tej odpowiedzi. Chciałem coś powiedzieć, ale spojrzała na mnie swoimi przenikliwym wzrokiem, może nie surowym, ale takim, który wyraźnie wskazywał, że nie przywykła do dyskutowania na jakikolwiek temat.
Zaraz jednak jakby nigdy nic spytała mnie, czy chcę dokładkę deseru.
Czasami można było się przestraszyć tego, co mówiła twoja ciocia, ale i tak bardzo ją lubiłem.
Lusterko
– Nie możemy pozwolić, żeby moja ciocia zobaczyła ten samolot, ani też nie możemy przy niej o nim rozmawiać – powiedziałaś poważnie.
– Dobrze. Dlaczego?
– Angelica, moja koleżanka, o której ci mówiłam, ma takie małe pudełko z lusterkiem, na różne rzeczy i kiedy powiedziałam cioci, że też bym takie chciała, to ona powiedziała, żebym unikała luster, bo one zabierają kawałek osoby, która w nie patrzy! Powiedziałam, że to niemożliwe, bo przecież Angelica przeglądała się w tym lusterku i ja też, a nic nam się nigdy nie stało, a na to ciocia powiedziała, że lustra zazwyczaj oddają to co biorą, ale czasem nie, więc mam uważać! Wiesz, że moja ciocia…
– Jest bardzo przesądna, wiem.
Wiedziałem też, że inne dzieci mówiły, że twoja ciocia jest wiedźmą. Opowiadały o niej różne niestworzone historie, że rzuca uroki (a nawet, że jada niemowlęta!), ale ja byłem pewien, że to wszystko bujdy. Znałem ją, przecież często do ciebie przychodziłem. Wiedziałem, że bywała poważna i opowiadała czasem dziwne historie, ale czułem, że była dobra, a czarownica nie mogła być przecież dobra.
Płot
– Moja ciocia powiedziała, że nie można przechodzić przez ten płot.
– Ale dlaczego? Przecież to nie jest niczyja własność.
– Właśnie, że jest. To nasza własność.
– Jesteś pewna?
– Tak. Po wypadku moich rodziców chodzili tu ludzie z urzędu i pokazywali, co należy teraz do mnie, a właściwie do mojej cioci, dopóki nie dorosnę.
– I to jest wasze? – pokazałem teren za płotem.
– Tak.
– I tamto?
– Też. Aż do drogi, za drogą jest ziemia Starego Vincenzo.
– A czyja jest droga? – spytałem przebiegle.
– Nie wiem… Chyba jest w połowie nasza, w połowie Starego Vincenzo?
– Masz pół drogi?
– Odczep się. Ty nie masz w ogóle.
– Właśnie, że mam! Tylko w Neapolu, a ty tam nigdy nie byłaś, więc nie wiesz…
– Bujdy!
– Lepiej powiedz, dlaczego twoja ciocia odgrodziła płotem swój teren, skoro za nim jest jeszcze więcej jej terenu?
– Żebyś nie mógł przejść.
– To zobacz!
– Nie rób tego! Wracaj!
Wysoka trawa
Leżeliśmy razem w wysokiej trawie. Na ziemi rozłożyłem kupiony w zeszłym tygodniu komiks, który czytałem już piąty czy szósty raz. Trzymałem w ustach świeżo zerwane źdźbło udając, że to papieros. Detektyw, główny bohater komiksu, palił papierosy.
Niebo tego dnia wyglądało tak, jak wygląda we wspomnieniach: było idealnie błękitne z paroma białymi obłokami.
Ty bawiłaś się samolotem, który ci dałem. Leżałaś na plecach i zasłaniałaś jedną ręką oczy przed słońcem; drugą, tą z zabawką, miałaś wyciągniętą jak najdalej, czy jak najwyżej w stronę nieba. Nie rozumiałem, czemu tak lubiłaś bawić się samolocikiem, skoro nie było ani ściany, ani sufitu, gdzie mogłabyś skierować odbite przez niego światło. Szklany samolot kreślił w powietrzu ósemki, nurkował i wracał z powrotem na taką wysokość, na jaką mu pozwalałaś.
– Jak myślisz, dokąd idą ludzie po śmierci? – spytałaś.
– Do nieba – odparłem.
Uśmiechnęłaś się, jakbyś chciała, bym właśnie tak odpowiedział.
Obróciłem się na plecy i położyłem obok ciebie.
Samolot krążył nad naszymi głowami.
Nasze miejsce
– Jak myślisz, Nat, jak głęboka jest Dziura?
– Głębsza niż Jezioro Białe – odparłaś.
– Na pewno! Założę się, że gdyby tam wpaść, to koniec. A w Jeziorze Białym mój tato może stanąć i wystaje wtedy nad powierzchnię.
– Pamiętasz, jak byliśmy pierwszy raz nad Dziurą?
Ilustracja: <a href='mailto:ortheza@wp.pl'>Łukasz Matuszek</a>
Ilustracja: Łukasz Matuszek
– Tak, wieczorem tamtego dnia, gdy przeszliśmy przez płot.
– Wtedy się bardzo bałam. Bałam się do niej nawet podejść.
– Ja też… A teraz…
– Teraz to nasze miejsce.
Twoje urodziny
W sierpniu były twoje urodziny. Pamiętam, że chciałem ci dać coś specjalnego, ale powiedziałaś, że prezentem może być szklany samolot, który dostałaś ode mnie miesiąc wcześniej. Ten dzień spędziliśmy więc tak, jakby był każdym innym.
Nie do końca.
– Spotkamy się po kolacji? – spytałem.
– Nie wiem, ciocia mówiła, że dzisiaj czeka mnie jakaś specjalna kolacja.
Wakacje się kończyły, zostało nam coraz mniej dni w tym roku. Coraz mniej dni do mojego wyjazdu. Musiałem zrobić smutną minę, bo zaraz mnie pocieszyłaś.
– Ale jeśli będę miała jeszcze czas, to przyjdę wieczorem.
– Fajnie, może pójdziemy nad Dziurę?
– Do zobaczenia!
Głosy
Czerwone, ginące wśród drzew słońce nadało niebu fioletowo-różowe zabarwienie.
– Nie rób tak!
Siedziałaś nad przepaścią i machałaś beztrosko nogami, jakby metr pod tobą przepływał strumyk. Często zastawałem cię w takiej pozycji, gdy umawialiśmy się na spotkanie w „naszym miejscu”, nad Dziurą. W ogóle już nie bałaś się rozciągającego w dole nieprzejrzanego mroku. Ale ja nie lubiłem, gdy tak siadałaś.
– Dlaczego?
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.