Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4

« 1 4 5 6 7 8 17 »
– Facet zrobił błyskotliwą karierę. Za życia ojca. Zauważyłaś? Wtedy szło mu fantastycznie, a potem… Jakoś tak przyhamował, delikatnie mówiąc.
Beyre zawahała się.
– To nie w stylu gubernatora, Boba – stwierdziła w końcu kategorycznie. – On nie protegował syna. Raczej odwrotnie, myślę, że wolałby, żeby Willi miał nawet trudniej niż ktoś zupełnie obcy.
Fett zdjął z nadgarstka komunikator i zaczął się nim machinalnie bawić. Beyre już dawno zauważyła, że robi tak, kiedy się nad czymś zastanawia. Zapina i rozpina bransoletę. Dłonie łowcy były duże, kościste, kwadratowe. Idealnie pasujące do karabinu EE-3.
– Nie twierdzę, że to ojciec mu ułatwiał awans – powiedział, nie podnosząc wzroku znad zapięcia bransolety. – Czasem wystarczy nazwisko…
Beyre rzuciła mu bystre spojrzenie i parsknęła. Obruszył się lekko.
– Ja musiałem przeżyć. To chyba trochę inna kategoria, nie?
– Przecież nic nie mówię – zastrzegła, nadal rozbawiona.
– A na tym szczeblu… To raczej ty mi powinnaś opowiedzieć, jak to naprawdę wyglądało… Tu chyba czasem w grę wchodziło, co kto komu powiedział na imperatorskim dworze, prawda? Sam fakt, że młody Tarkin pochodził z tej samej, dobrej rodziny… No a gdyby tak przy okazji towarzyskich rozmów Willi składał na przykład jakieś obietnice, no wiesz, bez pokrycia, skoro gubernator nigdy by go sam z siebie nie chciał popierać?
– Daj spokój! – Beyre aż się żachnęła. – Tarkin, jakby się dowiedział, dostałby furii. Nie mam pojęcia, co by zrobił z Willim, gdyby…
– Spoliczkował? – rzucił Fett, odwracając się do niej.
– O szlag… Myślisz? Nie chce mi się wierzyć, żeby o to chodziło…
– Gubernator ci nie powiedział, o co?
– Nie. Mógł nie chcieć Willego spalić w moich oczach, mimo wszystko. To był jego jedynak, a Tarkin wiedział, że ja bym… Cholera, myślisz, że to takie trywialne? – skrzywiła się.
– Luźna koncepcja, nie znam gościa.
Boba obniżył oparcie fotela i usadowił się jeszcze wygodniej, przymykając lekko oczy.
– Nie twierdzę oczywiście, że nie jest po prostu świetnym fachowcem. No cóż, fakt posiadania sławnego ojca nie wyklucza własnych osiągnięć – uśmiechnął się bezczelnie i przeciągnął, splatając palce i rozciągając, aż trzasnęły.
Beyre, przestań się na niego gapić, zrugała się w myślach i uciekła wzrokiem.
– W końcu – ciągnął łowca, siadając normalnie – młody Tarkin ma kilka bezdyskusyjnych osiągnięć, o których wiem nawet ja, a nie interesowałem się nim jakoś specjalnie. Na przykład wyprowadził „Mściciela” z bitwy nad Ord Mantell.
Bo od tego zależało jego życie, pozycja, wszystko. Bez tego okrętu byłby nikim, pomyślała Beyre.
– „Mściciel” był nietknięty, całkowicie sprawny – powiedziała zamiast tego.
– Hmm? – Boba ewidentnie stracił wątek.
– Tarkin przebił się przez blokadę całkowicie sprawnym okrętem, jednym z trzech najpotężniejszych imperialnych niszczycieli. To w sumie nie był wielki wyczyn. Co innego „The Shadow”, on się po prostu sypał… – nagle uświadomiła sobie, że to brzmi, jakby się tłumaczyła. I to przed łowcą nagród.
Jak już się musiałam wygłupić i przespać z podwładnym, to mogłam chociaż wybrać sobie jakiegoś oficera.
– W końcu go rozwalili, prawda? – spytał Fett, pozornie niedbale, ale dobrze wiedziała, że rozmowa zdryfowała na interesujący go temat.
Ord Mantell, niech to szlag.
– Wielka kula ognia, łowco. I to by było tyle w kwestii okrętu flagowego. Mieli przewagę, pod każdym względem. To była bitwa nie do wygrania.
– Wszyscy myśleli, że byłaś na „The Shadow”, kiedy eksplodował…
– Zdążyłam dostać się na prom. Mieliśmy lecieć na „Ciemną Stronę”, to był mniejszy niszczyciel, klasy Imperial. O dotarciu na „Mściciela” nie było mowy, za daleko, za dużo rebeliantów po drodze. Ściągnęliby nas. Kiedy byliśmy w hangarze, zaczął się abordaż. Oni dobrze wiedzieli, które lądowisko atakują i kogo tam mogą spotkać. Zginęli wszyscy moi gwardziści, ja oberwałam ogłuszaniem, kilka razy, ścięło mnie. Piett zawlókł mnie na prom, ale on też dostał. Już odzyskiwałam przytomność, widziałam to jak przez mgłę, ale pamiętam. Zginął na miejscu, tuż przed trapem.
Zamilkła na chwilę.
– Jeden z dwóch oficerów w tej flocie, którzy śmiali się z tego samego co ja – powiedziała w końcu. – To była bitwa nie do wygrania, Boba, nic więcej tam już się nie dało zrobić.
– Nie doleciałaś na „Ciemną Stronę”? Ściągnęli was?
– No co ty. Weszłam w nadprzestrzeń, nie było na co czekać.
– Że jak? – Fett spojrzał na nią z taką miną, jakby go piorun strzelił. – To znaczy ty stamtąd… No niee… Po eksplozji „The Shadow” to była masakra, piekło, twoja flota poszła kompletnie w rozsypkę, rebelianci strzelali do nich jak do mynocków. A ty po prostu…
Urwał, ale w Beyre aż się zagotowało.
– Nic bym im nie pomogła! To już była klęska. Tak naprawdę to była klęska od momentu, kiedy mnie zmusili do przyjęcia bitwy w tym cholernym układzie, w dodatku tak blisko planety. Pieprzona, podręcznikowa klęska – warknęła w przypływie szczerości. – I co, miałam się dać zabić jak gubernator Tarkin? Kto wie, jak potoczyłaby się ta wojna, gdyby Tarkin zgodnie z procedurami ewakuował się z Gwiazdy Śmierci.
Moja ewakuacja znad Ord Mantell nie była przesadnie zgodna z jakąkolwiek procedurą imperialnej floty…
– Ale Beyre… – Fett pokręcił głową, chyba mu zabrakło słów.
– Nie po to cię wynajęłam, żebyś mi robił uwagi, łowco nagród – syknęła lodowato.
Boba przez chwilę w milczeniu udawał, że wskaźniki pokładowych przyrządów pochłaniają go całkowicie. Nagle, tknięty nową myślą, spojrzał znów na Beyre.
– Na tym promie?… Tam była załoga? Zawsze miałaś obstawę: gwardzistów, pilotów…
– Powiedziałam ci, że moi gwardziści zginęli w hangarze – skrzywiła się, nie patrząc na niego.
– A piloci?
– Chyba umiem sama sterować własnym promem, nie?
– Ale nigdy nie sterowałaś, latałaś jako pasażer, wiem przecież. Zawsze miałaś dwóch pilotów.
– Miałam.
– Wtedy nad Ord Mantell też?
– Fett, zajmij się może czymś pożytecznym – wycedziła przez zęby. – Słownik poczytaj, czy coś.
Odwrócił się gwałtownie, zaciskając szczęki.
• • •
Stacja krążyła po stosunkowo niskiej orbicie nad planetą – wielkim gazowym olbrzymem Bespin, którego skłębione chmury mieniły się w świetle odległego słońca wszystkimi chyba odcieniami koloru pomarańczowego. Tibannę, cenny surowiec w postaci bezbarwnego gazu, używany głównie jako składnik paliwa do hipernapędu, pozyskiwano z niższych warstw atmosfery. Zajmowało się tym przedsiębiorstwo należące do Lando Calrissiana i wszystko wskazywało na to, że nikt nie ma szans na złamanie jego monopolu na Bespin. Chyba że dysponowałby siłą militarną zdolną zdobyć Miasto w Chmurach oraz – co znacznie trudniejsze – utrzymać je w swoim posiadaniu, gdy na ratunek praworządnym podatnikom wyruszą wojska Nowej Republiki.
Stacja służyła do przeładunku gazu z bezzałogowych tankowców bliskiego zasięgu na ogromne statki nadprzestrzenne. Tego dnia ruch wokół niej był niewielki. Najwyraźniej nie spodziewano się przybycia żadnego międzyukładowego transportowca, bo w pobliżu orbitowały tylko dwie cysterny.
Fett odmeldował się kontroli lotów nazwą statku, wysłał identyfikację i zamarł w skupieniu. Gdyby nie obecność Beyre obserwującej go czujnie kątem oka, położyłby w tym momencie rękę na mechanizmie uruchamiającym działko fotonowe na dziobie.
Nic jednak nie zapowiadało strzelaniny. Boba wymienił parę zdań z kontrolerem, wskazano mu hangar, w którym miał lądować i obiecano tankowanie oraz przegląd techniczny. Mieli szczęście – trafili na tak spokojny dzień, że mechanicy zjawili się dosłownie w ciągu pół godziny.
Było ich aż trzech, najwyraźniej naprawdę nie mieli nic innego do roboty. Dwóch Falleen i Kalamarianin. Znajomym Fetta był starszy z jaszczurów, Rekken. Podobnie jak koledzy nosił szary roboczy kombinezon, ale jego zadaniem nie było spawanie dysz silników ręka w rękę z droidami, ale bardziej subtelna robota programistyczna przy hipernapędzie.
« 1 4 5 6 7 8 17 »

Komentarze

06 VIII 2012   11:41:36

Świetna powieść z pełnowymiarowymi bohaterami. Czekam niecierpliwie na kolejne części!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.