Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4

« 1 6 7 8 9 10 17 »
– Dwa piwa – zażyczył sobie. – Albo nie. Piwo i sok z roogla.
Był to chyba najdroższy sok z roogla, jaki kupił w życiu. Najwyraźniej transportowanie tu zdrowej żywności było kompletnie nieopłacalne wobec jej znikomego spożycia. Czemu się doprawdy trudno dziwić, zważywszy, że personel stacji stanowili głównie mechanicy serwisujący tankowce.
Boba wziął od automatu obie puszki i resztę. Przyjrzał się drobnym monetom, bo do tej pory widział jedynie ich wzorce w holo. Na szczęście nominały poniżej dwóch kredytów nie zasłużyły sobie na wizerunek żadnego wybitnego męża stanu Starej Republiki.
Fett, nadal nieśpiesznie, podszedł do Beyre, usiadł obok niej i postawił sok na skrzyni. Jego dłoń przeniknęła przez hologram i na chwilę rozmazała wyświetlany obraz, ale Beyre to zignorowała. Sądząc z delikatnych gestów, które wykonywała nad czujnikiem ruchu komunikatora, przewijała właśnie kolejne ekrany z informacjami, które nie wymagały zbyt uważnego czytania.
Łowca otworzył puszkę i pociągnął łyk piwa. Wyglądało na to, że zadanie polegające na ponownym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z szefową jednak go nie ominie. I wcale nie chodziło o nadajnik.
W sumie dostał, na co zasłużył. Beyre była tylko głupio złośliwa, a to on drążył z uporem temat, którego lepiej było nie poruszać.
– Podobno Calrissian jest na stacji – stwierdził.
– Wolałabym, żebyś mnie znów nie wciągnął w swoje prywatne interesy – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od hologramu.
– Nie mam zamiaru mu się narzucać.
– On może chcieć narzucić się tobie. A mnie się śpieszy.
– Wątpię, żeby Calrissian interesował się każdym lądującym tu statkiem. Zresztą to teraz szanowany biznesmen – Boba uśmiechnął się z przekąsem. – Gdyby uważał, że nasza znajomość powinna być kontynuowana, wynająłby w tym celu któregoś z moich kolegów. On jest z tych, co nieprzesadnie lubią strzelać.
– Taak? – Beyre rzuciła łowcy przelotne spojrzenie znad komunikatora. – A ja słyszałam, że radzi sobie z tym całkiem nieźle. Podobno brał udział w ataku na pałac Xizora, nie mówiąc już oczywiście o Morzu…
– Nie powiedziałem, że nie umie strzelać – wszedł jej w słowo, próbując nie dać się sprowokować. – Tylko, że nie lubi. Zwłaszcza teraz, kiedy ma tyle do stracenia. To nie ten typ, Beyre. Miałby ganiać za mną z miotaczem po własnej stacji, narażać jej piękne ściany na osmalenie, a jej cenny ładunek na wyciek w przestrzeń, tylko dlatego, że kiedyś miałem zlecenie na jego kumpla? I to na kumpla, którego on sam osobiście oddał Vaderowi, a potem zmienił front tylko dlatego, że Imperium przejęło jego miasteczko, a rebelianci we wszystkich odezwach trąbili głośno, że nigdy przenigdy nie podniosą ręki na własność prywatną. Oczywiście, jeżeli nie będzie tego wymagała racja stanu, ale tego już nie dodali.
– Nie lubisz Calrissiana – podsumowała Beyre, otwierając klapkę dotykowego ekranu komunikatora i wyjmując z kieszeni piórko. – Wybitnie go nie lubisz.
– Bo to śliski gnojek bez honoru. Zresztą, to nie moja sprawa. Ale jak tak słuchałem jego układów z Vaderem, to mi się flaki zaczęły w pewnym momencie wywracać. Szturmowcy mrocznego lorda robią z Solo krwawą miazgę, Wookiee świruje od tortury hałasem, a Calrissian skacze wokół Vadera, że „to nie tak miało być”. A co on sobie wyobrażał? Że siądą razem przy obiedzie i pogadają o cenie tibanny na giełdzie w Phelar? Powiedziałem Vaderowi, żeby jego ludzie przystopowali.
– No proszę… I co on na to? – Beyre po prostu parsknęła, po raz pierwszy tracąc zainteresowanie pracą.
Fett pojął, że nieco się zagalopował, ale ciągnął bez zająknięcia:
– Że nie uszkodzi kapitana Solo ostatecznie. W końcu o to mi chodziło.
– Dobry z ciebie kumpel, Fett – Beyre machnęła dłonią, błękitny hologram zgasł, a ona przypięła na przegubie ciężki komunikator. Zdecydowanie nie była to damska zabawka. Fett stwierdził, że Beyre albo ma mięśnie przedramion ze stali, albo bardzo lubi efektowny sprzęt. Z tego co pamiętał, ręce miała raczej dość delikatne.
– Prawdziwy kumpel – głos szczerze rozbawionej Beyre sprowadził go na ziemię.
– Nie przeginaj – skrzywił się Boba. – Vader stanął miedzy mną a moją nagrodą. Ganiałem za kapitanem Solo po całej Galaktyce, czekałem, aż wreszcie odważy się wystawić nos z rebelianckiej bazy, i to ja go znalazłem na Bespin. Był mój, a Vaderowi go tylko chwilowo wypożyczyłem, zresztą też nie za darmo.
– Jasne, jasne. Zaraz mi powiesz, że Jabba płacił tylko za żywego Solo.
– No bo tak właśnie było! Chciał go żywego, bo lepiej mieć przemytnika, który czasem wyrzuci trefny towar w przestrzeń, niż nie mieć go w ogóle. Jedyna rzecz, do jakiej ten przeklęty Korelianin ma smykałkę, to kiwanie celników, to mu trzeba przyznać. Ciekawe, czy mu to pomoże w karierze politycznej.
– Vader pewnie wynagrodziłby ci straty, gdyby Solo nie przeżył przesłuchania?
– To nie było przesłuchanie! W tym cały problem, że o nic nie pytali. Tyle się akurat dało przez zamknięte drzwi usłyszeć. Wycie Hana i kompletna cisza poza tym. Popis szajby mrocznego lorda w pełnej krasie, bezsensowne tortury. I ty się dziwisz, że nie wytrzymałem?
– Słabe masz nerwy, łowco.
– Nie lubię bezcelowej działalności.
– Vader rzadko robił coś bezcelowego. Nie wpadłeś na to, że po prostu nie widział powodu, żeby się wam tłumaczyć? Szturmowcy, łowca nagród i jakiś cywil od podejrzanych interesów – oczekiwałeś, że będzie z wami rozmawiał?
– Tu się akurat pomyliłaś – powiedział Fett chłodno. – Ze mną rozmawiał. Powiedział, że odda mi kapitana Solo, kiedy przyleci Skywalker. Nie wiem, co miało jedno do drugiego, ale…
– Fett! Nie wiesz, co miało jedno do drugiego?! – Beyre odwróciła się gwałtownie w jego stronę, przerywając otwieranie puszki z sokiem. – Bezsensowne tortury, mówisz? Wiedział, że Skywalker poczuje cierpienie przyjaciół i przyleci ich ratować!
Ależ ten dzieciak musi być potężnym Jedi, taka precyzyjna, konkretna wizja, pomyślała. Normalnie Moc potrafi być tak zwodnicza…
– Vader, jak widzę, bezbłędnie odrobił lekcję z wykorzystywania przeciwko ludziom ich osobistych powiązań… – ciągnęła, bardziej do siebie niż do Fetta. – Towarzysz broni to co prawda mniej niż ukochana, ale jak widać na młodego Skywalkera podziałało równie skutecznie. Ja, w przeciwieństwie do Vadera, miałam tyle rozumu, żeby nie informować Lorda Sidiousa o szczegółach swojego prywatnego życia.
Skrzywiła się lekko, pod wpływem narzucającej jej się myśli.
Nie było to zbyt trudne, jeżeli moje prywatne życie polegało głównie na tym, że kiedy Tarkin uczył mnie strategii, zjadaliśmy się wzrokiem przez szerokość konferencyjnego stołu z hologramem „Wojny planet”. I oboje byliśmy zbyt ostrożni, żeby pozwolić sobie na cokolwiek więcej. Zbyt smakowita byłaby to informacja dla Lorda Sidiousa, żebym dała jego szpiegom choćby cień powodu do podejrzeń. No, z jednym jedynym wyjątkiem.
– Imperator interesował się waszym prywatnym życiem?
– Jasne – odparła z przekąsem. – Przecież był naszym przyjacielem, mistrzem i wychowawcą. Musiał wiedzieć o nas wszystko. I problem w tym, że zazwyczaj wiedział. Miał już na to swoje sposoby, bardzo różne.
– Jaki on był? Imperator… Lord Sidious – poprawił się.
Beyre wyczuła jego koncentrację i uwagę, zdziwiła się przelotnie.
– Wspaniały – powiedziała całkowicie szczerze i poważnie. – Był najpotężniejszy Mocą ze wszystkich istot, jakie znałam. Zmienił Galaktykę, mistrzowskim posunięciem w ciągu kilku godzin pokonał Jedi i zakończył wojnę, którą wywołali. Ale to był tylko efekt tego, jak panował nad Mocą i potrafił ją nagiąć do swojej woli.
– Skoro był taki potężny, to jakim cudem separatystom udało się go porwać w czasie pierwszej bitwy o Coruscant? Wiesz, ja wtedy byłem gówniarzem, ale wszyscy przecież oglądaliśmy holo. Łowcy nagród rzadko interesują się polityką, ale daj spokój, trudno było udawać, że nic się nie dzieje.
Mówił odrobinę zbyt płynnie i szybko, Beyre znów spojrzała na niego uważniej.
– Separatyści porwali naszego pana, bo dał się im porwać, to chyba oczywiste. To był… test. Dla Vadera. Niestety tylko dla niego – dodała z cieniem żalu.
– Hmm?
– Mnie tam nie było. Domyślasz się chyba, jak się czułam. Leżałam w szpitalu z nogą świeżo poskładaną po otwartym złamaniu i jak cała Galaktyka gapiłam się w holo – prychnęła. – Żałosne, nie?
« 1 6 7 8 9 10 17 »

Komentarze

06 VIII 2012   11:41:36

Świetna powieść z pełnowymiarowymi bohaterami. Czekam niecierpliwie na kolejne części!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.