Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5

« 1 3 4 5 6 7 10 »
– Złe warunki w porcie, mgła, widoczność ograniczona. Bez stanu alarmowego.
– Korwety lądują?
– Tak.
– To nie zawracaj mi głowy, mała. Miej wszystkie czujniki w gotowości. Stawka wzrosła, he, he. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście w nadprzestrzeni, moi mili, bo następnej okazji nie będzie. Daj swojej laleczce buzi na dobranoc, Mandalorianinie.
Bossk rozparł się wygodnie w fotelu, wyszczerzył ostre zęby w pełnym zadowolenia rechocie i zaczął powoli wprowadzać statek na kurs na planetę, cały czas czujnie śledząc monitor skanera.
Był tak skoncentrowany na wypatrywaniu „Slave”, że dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, iż coś jest nie tak z procedurą lądowania.
– Co jest, czemu port się nie odzywa?
– Przełączyłam na tryb cichy. Nadają automatyczny komunikat o oczekiwaniu.
– Jakim oczekiwaniu, co ty pieprzysz?
– Wstrzymano przyjmowanie statków. Nie ma informacji o przyczynie. Właśnie przyszedł komunikat, przełączam na fonię, opóźnienie w stosunku do czasu rzeczywistego…
– Przełączaj!
– „Zderzenie dwóch jednostek nad oceanem, akcja ratunkowa trwa. Prawdopodobna przyczyna: zła widoczność, błąd pilota. Planowane przywrócenie ruchu: pół standardowej godziny.”
– Kurwa mać! Dawaj korwety na fonię i na automat!
– Brak odpowiedzi, brak sygnału naprowadzającego.
Bossk wyrżnął pięścią w tablicę rozdzielczą, bluzgając obrzydliwie.
– Piloci Xista! Dobrze – syknął, opierając się z powrotem o zagłówek fotela. – Dobrze, mój vigo. Ja sobie poradzę. Ja sobie zawsze poradzę. Tylko teraz to się zastanowię, kto mi więcej zapłaci. Zrobię małą licytację, może wygrają Falleen, a może nie.
• • •
Beyre spojrzała z satysfakcją na obraz z zewnętrznych kamer „Slave”. Przedstawiał rozległą płytę lądowiska, pokrytą brudnobiałym śniegiem i oświetloną jaskrawymi antygrawitacyjnymi latarniami. Tym, co tak spodobało się lady Sith, były przelatujące pod mglistym nocnym niebem pojazdy służb ratunkowych. Wszystkie kierowały się na południe – nad ocean.
– Gratulacje – stwierdził z uznaniem Fett. – Szybko, sprawnie, bez zwracania na siebie uwagi.
– Oni tu mają stare systemy, bardziej zgodne z imperialnymi niż aktualnymi normami zabezpieczeń. Twój komputer pokładowy mi pomógł.
Beyre wcale nie miała wcześniej pewności, że podmienienie kilku kluczowych liczb w komunikatach wieży kontrolnej uda jej się tak łatwo, dlatego teraz z przyjemnością kontemplowała holowizyjną relację z akcji ratunkowej. Ciemny, groźny ocean nie miał zamiaru łatwo wypuścić swoich ofiar, choć nadal istniała pewna szansa dla Falleen.
– Są zimnokrwiści, jeżeli tylko się nie potopią, może uda się ich wybudzić z hibernacji w niezłym stanie – podsumował Fett.
– No, wybacz, łowco. Kilku pewnie zginęło przy zderzeniu. A co do reszty, to nie będę przecież likwidować każdego detalicznie. Po prostu sprzątnęłam ich nam z drogi. Co z Bosskiem, ląduje wreszcie?
– Taa… – mruknął Fett, pogrążony w myślach.
Wstał, spojrzał raz jeszcze przez przednią szybę statku i powiedział:
– Na tej półkuli jest właśnie końcówka zimy. Śnieg dopiero topnieje.
– I? Jakaś puenta? – rzuciła Beyre znad monitora.
– Mam dla ciebie ocieplaną kurtkę.
– Że co?
Odwróciła się do niego i skrzywiła z niesmakiem.
– No, jest w zasadzie moja, taka zapasowa. Będzie na ciebie trochę za duża. Ale ją wyprałem.
– O czym ty mówisz? Nie potrzebuję żadnej kurtki, ani twojej, ani niczyjej. Nie przy takich temperaturach.
Wzruszył ramionami. Beyre skończyła podziwiać nieudane próby wciągnięcia na medyczny śmigacz kolejnego rozbitka, wyłączyła projektor i wyszli na korytarz. Fett po drodze zajrzał do kajuty, zabierając dla siebie czarną kurtkę z kołnierzem obszytym futrem wampy.
Przecięli płytę lądowiska i znaleźli się w budynku portu. Bramki odprawy celnej stały puste, nikt nie kontrolował przechodzących. Nie zdziwili się – byli w Terytoriach Zewnętrznych.
Boba zatrzymał się na chwilę przed elektroniczną tablicą z listami gończymi. Chciał to zobaczyć na własne oczy. Nie skomentował, ale skrzywił się wyraźnie. Stojący tuż obok niego, ekscentrycznie ubrany Rodianin spojrzał przez ramię, przyjrzał się uważnie twarzy łowcy, a następnie z błyskiem lodowatego zrozumienia w oczach wbił wzrok w podłogę i zmył się czym prędzej. Nagroda to jedno, instynkt samozachowawczy drugie.
– Nie przeżywaj tak, Fett – zadrwiła Beyre. – To w końcu dla ciebie żadna ujma czy nowość. Zawsze byłeś w gruncie rzeczy przestępcą.
– O, tu się mylisz – odpowiedział bardzo chłodno. – Jestem wykonawcą prawa. Spisanego, zwyczajowego, honorowego. Nie przemycam wróżki jak Solo ani nie jestem zawodowym szulerem jak Calrissian.
– Trafiłam w czuły punkt? – zaśmiała się krótko.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia z hali przylotów. Fett tymczasem sięgnął do komunikatora.
– Idziesz, łowco?
– Idę, idę.
• • •
– Komunikat przychodzący – zasyczała przyjemnie wirtualna Trandoshanka. – Odczytać?
– Dawaj – odpowiedział Bossk.
– Nadawca: identyfikator zastrzeżony. Przedstawia się jako Boba Fett.
Jaszczur prawie podskoczył w fotelu.
– Czytaj treść!
– „Mogę ci sprzedać za pół ceny coś, czego szukasz.”
– He, he, co, Mandalorianinie? Zabaweczka ci się znudziła, za to zaczęła sprawiać kłopoty? A nawet spieniężyć jej sam nie możesz, bo wtedy wylądujesz w pudle albo w kostnicy? Odpisuj, mała: „Port morski, drugi dok za radiolatarnią” – Bossk zawahał się chwilę. – „Przyjdź bez zbroi”.
• • •
Port kosmiczny na Anoat graniczył z morskim, miały wspólne zaplecze. Beyre i Fett szli wąskim przejściem między kolejnymi halami pozamykanych na głucho magazynów. Uliczka była słabo oświetlona i ponura, ale Beyre z przyjemnością wdychała wilgotne powietrze, pachnące mgłą i oceanem.
– Nie zawadzi rzucić okiem na rozwój sytuacji – odezwała się do łowcy. – Może rzeczywiście trzeba będzie kogoś się pozbyć dodatkowo. Falleen nie są głupi.
– Tja… Szczerze mówiąc, wątpię, żeby którykolwiek mógł nam jakoś zaszkodzić w obecnym stanie.
Lady Sith nie zdążyła się odezwać, bo w tym momencie od strony mijanego przez nich ogrodzenia rozległ się nieziemski jazgot kilku dużych drapieżnych ssaków, pokrytych długą, ciemną sierścią.
– Ciiichooo… – syknęła Beyre. – Nie hałasujcie.
Podeszła do ogrodzenia, za którym kłębiły się zwierzęta i spojrzała im po kolei prosto w oczy. Fett zauważył, że wykonała przy tym krótki ruch dłonią, jak ktoś, kto odruchowo kreśli w powietrzu ideogram, usiłując przypomnieć sobie jakieś słowo. Widocznie pomagało jej to w koncentracji.
Drapieżniki ucichły, jeden za drugim odchodząc, jakby zapomniały zupełnie o obecności intruzów.
– Ciekawa umiejętność – skomentował Fett z uznaniem. – Każde zwierzę potrafisz tak uspokoić?
– Mniej więcej. Z vornskrem byłby pewien kłopot.
– Czekaj, ale ty przecież miałaś vornskra, na niszczycielu? Takie wielkie, czarne bydlę, przyszłaś z nim kiedyś na odprawę łowców nagród. Pewnie się domyślasz, że twoi podwładni nie bardzo go kochali?
Beyre parsknęła.
– Deixel był mój, miałam go od małego. Ale vornskry są czułe na Moc. Nie lubią Sithów.
– Wiem, używaliśmy ich do tropienia Jedi po Wojnach Klonów.
– Deixla dostałam od Tarkina. Byłam kiedyś z wizytą w willi gubernatora i wtedy mi go pokazał. Bezpiecznie, zza ogrodzenia. Nie wiedział, jak zwierzak zareaguje na mnie, no i… jak ja na niego. Chyba Tarkinowi trochę zaimponowałam, bo weszłam do tego boksu i stanęło jednak na tym, że to ja rządzę, nie vornskr. Ale Mocy przy nim nie używałam.
W sumie klasyka, pomyślał Fett. Dać kochance w prezencie szczeniaczka. A jaka kochanka, taki szczeniaczek.
« 1 3 4 5 6 7 10 »

Komentarze

18 VIII 2012   11:43:26

Chciałem sobie toto poczytać, ale drugie zdanie:

"Guri spędziła ostatnie godziny, wraz z Falleen gorączkowo szykując do odlotu statki stanowiące sporą część bojowej floty lorda Xista."

Skutecznie mnie zniechęciło.
Naprawdę, Esensjo...

17 IX 2012   08:23:18

A mi się podoba. Świetny, ciekawy, utrzymany w klimacie Gwiezdnych Wojen tekst. 10/10 :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.