WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Anna ‘Cranberry’ Nieznaj |
Tytuł | Wróg publiczny |
Opis | Anna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011. |
Gatunek | space opera |
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5Anna ‘Cranberry’ NieznajGwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5– No to mamy problem z głowy – powiedziała Beyre, patrząc na Fetta, który klnąc pod nosem spychał do morza ciało Trandoshanina. Nagle lady Sith poczuła na plecach czyjeś spojrzenie. Odwróciła się błyskawicznie i zanurkowała między wielkie kontenery. Słyszała za sobą ciężkie kroki biegnącego Boby. Rozumiejąc, że go dostrzeżono, obserwator skulił się w przerażeniu. Tak, choć nie widziała go jeszcze, była tego pewna – skulił się jak zwierzę, które próbuje udawać, że przestało istnieć. Prowadzona przez ten jego strach, jednym susem dopadła starego, zardzewiałego kontenera, który teraz służył najwyraźniej za schronienie jakiemuś bezdomnemu. Wciąż jeszcze w biegu wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń i ledwo trzymająca się w zawiasach odrapana klapa wejściowa poleciała aż na przeciwległą ścianę pomieszczenia. Beyre już miała wpaść do środka, ale gwałtownie zatrzymała się na progu. Nora bezdomnego, choć w zasadzie ani przesadnie śmierdząca, ani bardzo brudna, wydała jej się nagle tak obrzydliwa, że lady Sith nie miała najmniejszej ochoty tam wchodzić. A już zwłaszcza w zupełnej ciemności, która panowała w pozbawionym okien kontenerze. Czuła obecność właściciela, wciśniętego w najdalszy kąt. Przerażone do granic obłędu żałosne stworzenie, nawet trzeźwe, ku zdziwieniu Beyre. Płynący od niego lepki, paraliżujący strach sprawił, że żołądek podjechał jej pod gardło. Co jest, Beyre? Przecież normalnie by ci się to podobało? Nieprawda, nie podobałoby jej się. To jest zupełnie co innego, łamać hardych, zadufanych głupców, a co innego… Tak nisko jeszcze nie upadłam. Fett stanął przy niej i omiótł pomieszczenie światłem miniaturowej latarki. Prawie natychmiast zlokalizował ukrytego pod stosem szmat bezdomnego. – Wyłaź stamtąd! – rozkazał. – Powoli. Też najwyraźniej nie chciało mu się wchodzić do kontenera, który wyglądał jak skrzyżowanie meliny ze śmietnikiem. Co jednak zwróciło uwagę Beyre, nie była to bynajmniej prawdziwa melina. Właściciel chyba próbował stworzyć w swojej kryjówce pozory normalnego domu, tylko nie starczało mu sił. Dlaczego – to stało się dla Beyre jasne, kiedy wygrzebał się wreszcie z ukrycia. Był stary. Okazał się Bothańczykiem i nawet w słabym świetle latarki rzucały się w oczy jego zupełnie posiwiałe bokobrody. Trwał skulony na podłodze, mamrocząc coś z tak silnym powarkującym akcentem, że Beyre nie zrozumiała ani słowa. Ale treść była dla niej absolutnie jasna, po prostu czuła całą sobą to rozdygotanie, trzęsące się ręce, szczękające zęby. Fett stał bez ruchu, kierując światło na postać na podłodze. – Wyłaź – powtórzył mniej ostro. Bothańczyk najwyraźniej nie mógł zrobić choćby kroku, może nawet był zbyt spanikowany, żeby dotarł do niego sens polecenia. Beyre złapała się na tym, że po prostu nie wie, co teraz. Działo się z nią coś ewidentnie złego, nienormalnego. Rozmowa z Fettem na statku, wizje – nie przypuszczała, że są ją w stanie do tego stopnia rozkojarzyć, pozbawić woli. Nie, takie rzeczy naprawdę jej się nie zdarzały. Żeby tak stała i nie potrafiła podjąć decyzji w trywialnej sprawie. Bezdomny zaskomlał po zwierzęcemu. – Szlag… – szepnęła Beyre i niechętnie sięgnęła po miotacz. – Pani?… – powiedział Fett. Uświadomiła sobie, że już od dłuższego czasu bardzo uważnie jej się przyglądał. Odwróciła się do niego, a on spytał: – A nie lepiej…? – i zrobił nieznaczny gest ręką. Zawahała się, ale równocześnie z trudem zapanowała nad sobą, żeby nie odetchnąć z ulgą. Beyre, co się z tobą dzieje?! Jeżeli natychmiast nie weźmiesz się w garść, zginiesz! Jesteś na wojnie, słabi giną, zanim zdążą w ogóle zauważyć niebezpieczeństwo! – Spójrz na mnie – powiedziała bardzo powoli i wyraźnie do Bothańczyka, starając się, żeby zabrzmiało to łagodnie. – O, tak. A teraz zapomnisz, że w ogóle tu byliśmy. – Zapomnę, że… – I położysz się z powrotem spać. Warknął cicho w odpowiedzi, wstał z trudem i kuśtykając dowlókł do legowiska. – Śpij. Wycofali się prawie bezgłośnie. Kiedy odeszli wystarczająco daleko od kontenera, Fett powiedział: – Zawsze o jednego trupa do topienia mniej. Nie zgrywaj twardziela, łowco. Nawet ciebie da się trochę czytać. – Zwłaszcza, że wcale by mi się nie chciało go z tej nory wyciągać – mówił dalej Boba. – Na pewno był zapchlony. Beyre aż się skrzywiła. Schyliła się i zaczęła otrzepywać nogawki spodni. Fett nagle coś sobie uświadomił: – Beyre! Ty nie kaszlesz! – Co z tego? Wolałbyś, żebym kasłała? – syknęła nieprzyjemnie, ale zamarła w połowie czyszczenia ubrania z wyimaginowanej sierści. |
Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.
więcej »Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.
więcej »Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Druga szansa
— Magdalena Stawniak
Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski
Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
Chciałem sobie toto poczytać, ale drugie zdanie:
"Guri spędziła ostatnie godziny, wraz z Falleen gorączkowo szykując do odlotu statki stanowiące sporą część bojowej floty lorda Xista."
Skutecznie mnie zniechęciło.
Naprawdę, Esensjo...