Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bólesława Prus
‹Świnki doświadczalne też cierpią›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorBólesława Prus
TytułŚwinki doświadczalne też cierpią
OpisZa kilka miesięcy ukaże się nowa książka wydana przez Wydawnictwo „Katharsis” pt. „Świnki doświadczalne też cierpią”, a także płyta tej samej autorki. Bólesława Prus opisuje świat, który istnieje tuż obok nas, o którym się głośno nie mówi, a często nawet cicho nie czyta, gdyż lepiej o takim świecie nie wiedzieć. W przygotowaniu kolejne publikacje – wydawnictwo skupia osoby, które często właśnie z takich cichych powodów nie mogły głośniej zaistnieć. Dziękujemy prywatnym sponsorom, którzy pomagają nam finansować to przedsięwzięcie. Wszelkie informacje dotyczące sprzedaży książek oraz promocji płyty uzyskasz przesyłając swoje dane na adres internetowy: katharsisss@poczta.onet.pl.
Gatunekdramat

Świnki doświadczalne też cierpią – fragment

« 1 2 3 4 5 »

Bólesława Prus

Świnki doświadczalne też cierpią – fragment

287
W nocy usypiam nareszcie płytkim snem. Co chwilę się budzę, w końcu usypiam na dobre. Budzę się dopiero nad ranem i czuję, że muszę pędzić do ubikacji. Próbuję się podnieść, jednak zesztywniałe mięśnie nie chcą mnie słuchać. Udaje mi się podnieść jedną nogę, w końcu wyczerpana daję sobie spokój i robię pod siebie. Mam tylko jedną piżamę. W dyżurce twierdzą, że histeryzuję i z łaską wciskają mi nową pościel, którą oczywiście z trudem sama zmieniam.
288
Pierwszą sensowną rzeczą, jaka zrobili na F-5, była zmiana leków. Paraliż mięśni utrzymywał się jeszcze kilka dni. Najcenniejsze były wtedy dla mnie chwile, które spędzałam z siostrą i Platfuserm. Przychodzili prawie codziennie i robili mi masaże. Powoli kończyny zaczynały się mnie słuchać
289
Przerażała mnie perspektywa kolejnych dni spędzanych na oddziale. Czułam, że potrafię już sobie sama poradzić. Chciałam się schować we własnych czterech ścianach i dokokosić bez tego całego brudu, hałasu i niewoli ziejącej z każdego kąta.
Któregoś dnia siedząc w palarni zauważyłam, że jakiś robotnik przechodzi na F-9. Drzwi pomiędzy oddziałami zatrzaskują się automatycznie. Zaciskam pięści i siłą woli przytrzymuję je przed zatrzaśnięciem. Udaje się! Słyszę w głowie głos: „tylko cichutko”. Przemykam się więc, przechodzę przez cały F-9, biegnę do wyjścia. Odwracam się – wydaje się, że nikt mnie nie goni. Przebiegam przez lasek, przechodzę przez płot i już jestem na ulicy. Rany, gdzie tu się schować? Biegnę, byle dalej. Zatrzymuję się dopiero na przystanku. Jeden autobus i już będę daleko. Nagle zza drzew wybiega doktor Sławek. Jest tuż, tuż…
296
Nie chciałam już wracać do szkoły. Nie byłam w stanie po raz kolejny podnieść się i wdrapywać na kolejną górę pełną nauki, gam, egzaminów i nowych ludzi. A potem jak Syzyf, tuż przed szczytem znów spadnę. Wiedziałam, co w moim życiu jest najważniejsze. Postanowiłam każdy dzień, każdą wolną chwile poświęcić pracy nad moimi nagraniami. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, aby coś, nad czym ciężko pracowałam, nie przyniosło mi spodziewanych rezultatów. Wydam kasetę, będę miała więcej koncertów, zarobię, zrealizuję się i jednocześnie rozwiążę swoje problemy finansowo – mieszkaniowe. Tymczasem rodzice codziennie powtarzali mi, że wymyśliłam sobie te całe nagrania, że to są tylko moje urojenia i że z moim wyciem i brzęczeniem nigdy nic nie osiągnę. Gdy zaczynałam ćwiczyć lub rozmawiać na ten temat, od razu mnie podsumowywali:
– O, Bólesława znów zaczyna być chora!
Krótka rozmowa z profesorem i Pan Gitauszko przekonał mnie, że jednak trzeba grzecznie wrócić do szkoły…
297
Profesor cieszył się, że wylądowałam na F-5. „Gdyby było ci lepiej, to byś się tak szybko nie pozbierała do kupy. Tylko bierz leki, koniecznie bierz leki, a wszystko będzie dobrze! Ludzie już są zmęczeni twoimi problemami, w końcu zostaniesz sama i nikt cię nigdzie nie będzie odwiedzać…”
Czy Pan wie, jak trudno po tych lekach dodać trzy do dwóch? Czy Pan wie, jak się czuje młoda kobieta, której nagle przybywa dziesięć kilogramów w ciągu miesiąca? Czy rozstąpiła się Panu skóra, czy zaczęły panu wypadać włosy, czy spał Pan przez pół roku po 20 godzin na dobę? Oczywiście, że mi te leki pomogły! Skoro śpię i ani me, ani be, to nie mam żadnych problemów.
Uczył się pan kiedyś jeździć na nartach. Te leki w moim życiu to tak, jakby Panu zabrać narty po pierwszym upadku. A potem na siłę spuszczać ze szczytu.
Nie chcę być roślinką, Chcę się zmierzyć z własnym życiem, chce odczuć własny ból, piękno i potęgę bez żadnego znieczulenia, Chcę poznać własne zakamarki i nauczyć się sama żyć ze sobą. Jak mam obsługiwać kalkulator nie znając znaczenia i możliwości klawiatury? Nie chcę być automacikiem przebierającym palcami na gryfie i przy każdym drżeniu strun czuć żal za muzyką, której już nie ma w mojej kwadratowej głowie. Nie pozwolę się dobrowolnie uśpić, nawet dla waszego świętego spokoju!
342
Hostel, czyli miejsce dla osób, które nie mają się gdzie podziać… Asia z domu dziecka, Oli spalili mieszkanie w Pruszkowie, Marek nie radzi sobie w lokalu bez ogrzewania i wody. Wszyscy po leczeniu psychiatrycznym. Niby wszyscy dobrowolnie, niby to dla nas duża szansa, niby wolni… W regulaminie tylko dwa drażliwe punkty: nakaz brania leków i zakaz uprawiania seksu. Pewnie, lepiej, żeby czuby nie rozpleniły się w społeczeństwie. A we mnie rodzi się rogata dusza. Właśnie, że będę się kochać gdzie popadnie, na dzikich łąkach i w windach! Urodzę cichcem stadko dzieci i żadnego nie zarejestruję! Nie jesteście w stanie mnie skontrolować!
343
Ola nazywa ich wścieczki. Przyjeżdżają grupkami, jacyś sponsorzy, lekarze, zagraniczne firmy. Wchodzą do naszych pokojów, przyglądają się jak zwierzakom z innej planety… Jedna z takich wścieczek postanowiła mi zasponsorować wydanie płyty. Była to ekipa z firmy farmaceutycznej „Sehering-Plum”. To już 5 lat mojej pracy. Jeden nieudany kontrakt z firmą „Pokar” z Krakowa, mnóstwo godzin spędzonych na żmudnych ćwiczeniach i miliony marzeń świetlnych… Coś mi się nie chce wierzyć w tego sponsora rodem z Ameryki.
352
Michaś leczy się już ponad dwadzieścia lat. Jego ogromne, nalane ciałko zjadło już taką ilość proszków, że pewnie liczby skręciłyby się z przerażenia. A w środku czterdziestoletniej głowy mieszka niezwykle naiwna, delikatna i niewinna dusza dziecka. Powiedzieli mu, że wreszcie jest jakiś nowy lek, przygotowany specjalnie dla niego. Podpisał zgodę na tak zwaną „próbę lekową” i zabrali go na oddział, żeby go „odtruć”. Niestety po dwutygodniowym pobycie w Instytucie okazało się, że ma nadal ślady dawnych leków i nie można podać mu nowego specyfiku…
411
Bardzo się spieszyłam. Miałam tylko 10 minut, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Nie chciałam się dzisiaj spóźnić na trening. Wpadłam w butach do kuchni i przygotowałam pierogi. Po pierwsze pierogi były nie dla mnie, a po drugie to z jakiej racji włażę w butach? Zaczęła się awantura. Mamy nie było. Powyrywał mi włosy, rzucił twarzą na ziemie, przygniótł kolanami i zaczął mnie dusić. Gdy już mi zupełnie brakowało powietrza, zaczęłam kwilić błagając o litość. Puścił, wyrwałam się i bosa pobiegłam do sąsiadów na górę.
412
Tak, wiem że to mój ojciec. Wiem, że jest bardzo chory i zupełnie traci panowanie nad sobą. Ale są pewne granice, które nawet pomimo miłości łączącej córki z ojcem, nawet bardzo chorym, nie można przekraczać. Mam już dosyć! Jestem kobietą, mam ponad 20 lat i życzę sobie, aby mnie już nigdy więcej nie uderzył!!! Wezwałam policję.
413
Przyjechało dwóch policjantów. Tata nieco zbaraniał, wyciągnął z szuflady jakieś stare, szpitalne zaświadczenie i zaczął tłumaczyć, że jestem psychicznie chora. Tym razem zbaranieli policjanci. Popatrzyli na moje rozczochrane włosy, na tatę przestępującego z nogi na nogę, coś spisali i poszli.
414
Wróciłam z treningu do domu. Chwilę później weszło trzech pielęgniarzy i zabrało mnie do Tworek. Tata powiedział mamie, że go pobiłam. Mama poszła do swojej koleżanki – psychiatry, pani Balankiewicz i dostała skierowanie do szpitala wypisane na moje nazwisko.
Nie miałam już żadnych szans. Nie chcę już!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie chcę po raz kolejny umierać na nowych lekach i po raz kolejny podnosić się na zwolnionych obrotach poleczonego czuba! A jeśli tym razem już w ogóle się nie podniosę, jeśli zrobią mi coś takiego, że będę już kaleką do końca życia?
415
Moja desperacja, mój strach przed kolejną terapią, to było silniejsze niż chłodna ocena sytuacji. Rozmowa wstępna polegała na przywiązaniu mnie do łóżka. Dość szybko się rozwiązałam. Na oddziale były tylko dwie pielęgniarki. Obezwładniłam je i próbowałam im zabrać klucz. Nie udało się. Zamknęły mnie w dyżurce i wezwały osiłków. Pamiętam tylko fioletowe dłonie od kolejnych pasów przytwierdzających mnie do łóżka. Gdy wyszli, jedna z pielęgniarek zaczęła mnie bić po twarzy. Gdy rozkrwawiła mi nos, druga odciągnęła ją mówiąc, że mi już starczy. A potem jak przez mgłę pamiętam cztery lub pięć osób, które zjawiły się przy moim łóżku z kilkoma strzykawkami, które mogłyby zmieścić 5 litrów krwi. A potem już tylko zastrzyk i ciemność. Szpitalne przepisy zabraniają wszelkich odwiedzin przez pierwsze dwa tygodnie (ze względu na dobro i spokój pacjentów). A w karcie pojawił mi się nowy epitet: „niebezpieczna dla otoczenia"…
416
W pasach leżałam chyba trzy dni. Czasem ktoś mnie karmił, sikałam do kaczki. Kiedyś potrąciłam ją i wszystko się wylało na łóżko. Poprosiłam Balladynę, aby mnie rozwiązała i przynajmniej zmieniła pościel. Siostra uznała jednak, że zrobiłam to specjalnie, żeby mnie rozwiązali i kisiłam się w moim wygodnym łóżku kolejny dzień.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.