Z filmu wyjęte: Polski hit eksportowyJednym z wyrobów polskiego przemysłu, cieszącym się za czasów PRL-u (i nie tylko) dość dużym powodzeniem, były samoloty PZL-104 Wilga. Można je było zauważyć nie tylko w produkcjach zza wschodniej granicy, ale także w filmach zachodnich.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Polski hit eksportowyJednym z wyrobów polskiego przemysłu, cieszącym się za czasów PRL-u (i nie tylko) dość dużym powodzeniem, były samoloty PZL-104 Wilga. Można je było zauważyć nie tylko w produkcjach zza wschodniej granicy, ale także w filmach zachodnich. Dzisiaj proponuję kadr z samolotem rodzimej produkcji fruwającym na francuskim niebie. No dobrze, jugosłowiańskim niebie udającym francuskie. PZL-104 Wilga był samolotem lekkim, dość prostym w konstrukcji i relatywnie tanim, ale przede wszystkim zdolnym lądować nawet na zwykłych polach i świetnie sprawdzającym się w roli holownika szybowców. W efekcie był chętnie używany nie tylko w aeroklubach demoludów, ale trafiał też do użytkowników USA, Kanady, Belgii, Egiptu, Kuby, Mongolii czy Wenezueli, a nawet był produkowany na licencji w Indonezji. Łącznie powstało około tysiąca maszyn wszystkich typów, przy czym ostatni egzemplarz opuścił fabrykę w roku 2008, ponad 45 lat od oficjalnego uruchomienia produkcji. Powyższy kadr pochodzi z francuskiego filmu „Le prix du danger”, dystrybuowanego u nas swego czasu pod tytułem „A stawką jest śmierć”. Obraz powstał w roku 1983 na podstawie opowiadania Roberta Sheckleya „The Prize of Peril”, czyli „Cena ryzyka” (m.in. w „Pielgrzymce na Ziemię”, „Magazynie nieskończoności” i „Rakietowych szlakach 7”) bądź „Nagroda za ryzyko” (w „Isaac Asimov prezentuje najlepsze opowiadania science fiction”), przy czym część zdjęć kręcono w Jugosławii. Fabuła filmu była w miarę prosta – najpopularniejszą rozrywką świata przyszłości jest realizowany na żywo program telewizyjny, będący rodzajem teleturnieju, w którym chcący zdobyć milion dolarów śmiałek musi dotrzeć w określonym czasie do wyznaczonego miejsca. Żeby jednak nie było za łatwo, próbuje go dopaść i utłuc piątka innych uczestników, których jedynym zadaniem jest niedopuszczenie do osiągnięcia przez bohatera wyznaczonego punktu. Rozrywka jest dynamiczna, a realia wciąż czekające za rogiem, bo w końcu czegóż to ludzie nie zrobią dla pieniędzy, i czegóż to złakniony widz nie będzie oglądał. Sam samolot – a raczej kilka – występuje przez chwilę we wcześniejszej odsłonie programu, w której chętni na stos gotówki są zabierani samolotem na odpowiednią wysokość i… wówczas pilot wyskakuje ze spadochronem, a uczestnik – oczywiście nie posiadający umiejętności obsługi przyrządów – ma bezpiecznie wylądować na ziemi. Film polecam, bo wciąż jeszcze ogląda się przyzwoicie. I tak, jest treściowo podobny do „Uciekiniera” z Arnoldem Schwarzeneggerem, tyle że ten drugi był oparty na powieści Stephena Kinga, wydanej pod pseudonimem Richard Bachman, i w dodatku został nakręcony 4 lata później. Zbieżność była na tyle duża, że reżyser „A stawką jest śmierć” pozwał Twentieth Century Fox za plagiat jego filmu, ale… część dokumentów uległa zniszczeniu podczas kraksy lotniczej w pobliżu Nowego Jorku i – jeśli dobrze rozumiem – sprawa plagiatu rozeszła się po kościach. 26 lutego 2024 |
Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.
więcej »Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz