East Side Story: Zeus = Zero. Wielki Zero! [Ołeh Sencow, Achtem Seitabłajew „Numery” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Gdy rozpoczęły się prace nad „Numerami”, autor literackiego pierwowzoru i jeden z dwóch reżyserów filmu (obok Achtema Seitabłajewa) siedział jeszcze w rosyjskim więzieniu. Kiedy wreszcie udało się doprowadzić do jego uwolnienia, Ukrainiec Ołeh Sencow dokończył pracę nad filmem, będącym wielkim oskarżeniem systemu totalitarnego i – osobiście – Władimira Putina.
East Side Story: Zeus = Zero. Wielki Zero! [Ołeh Sencow, Achtem Seitabłajew „Numery” - recenzja]Gdy rozpoczęły się prace nad „Numerami”, autor literackiego pierwowzoru i jeden z dwóch reżyserów filmu (obok Achtema Seitabłajewa) siedział jeszcze w rosyjskim więzieniu. Kiedy wreszcie udało się doprowadzić do jego uwolnienia, Ukrainiec Ołeh Sencow dokończył pracę nad filmem, będącym wielkim oskarżeniem systemu totalitarnego i – osobiście – Władimira Putina.
Ołeh Sencow, Achtem Seitabłajew ‹Numery›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Numery | Tytuł oryginalny | Номери | Reżyseria | Ołeh Sencow, Achtem Seitabłajew | Zdjęcia | Adam Sikora | Scenariusz | Ołeh Sencow | Obsada | Wiktor Andrijenko, Ołeksandr Jarema, Iryna Mak, Wiktor Żdanow, Łorena Kołybabczuk, Denys Rodnianśkyj, Ołena Uzliuk, Jewhen Czernikow, Agata Łarionowa, Ołeksandr Biegma, Marija Smoliakowa, Maksym Dewizorow, Jewhen Lebiedin, Ołeh Karpenko, Ołeksandr Łaptyj | Muzyka | Miloš Jelić | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Czechy, Francja, Polska, Ukraina | Czas trwania | 104 min | Gatunek | dramat, psychologiczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
O ukraińskim dramaturgu, scenarzyście i reżyserze Ołehu Sencowie (rocznik 1976) wspominałem szerzej przed paroma miesiącami, omawiając jeden z jego nowszych obrazów, dramat kryminalny „ Nosorożec” (2021). „Numery” to jego wcześniejszy film, który zaczął powstawać jeszcze w czasie, gdy jego twórca znajdował się w niewoli rosyjskiej. Stamtąd przekazywał pierwsze uwagi na temat tego, jak wyobraża sobie pracę na planie, jak należy „prowadzić” aktorów. A kto je wprowadzał w życie? Nie bez powodu w napisach widnieją nazwiska dwóch reżyserów. Tym drugim, będącym nie tylko cieniem, ale również głównym wykonawcą zaleceń Sencowa – był, doskonale już znany czytelnikom „Esensji”, Achtem Seitabłajew (starszy od Ołeha o cztery lata), Tatar z pochodzenia, autor między innymi takich dzieł, jak „ Chajtarma” (2013), „ Cyborgi” (2017) czy „ Zachar Berkut” (2019). Scenariusz filmu powstał na podstawie noszącego ten sam tytuł futurystyczno-antyutopijnego i w dużej mierze groteskowego dramatu Sencowa. Z tego też powodu „Numery” pod wieloma względami przypominają przedstawienie teatru telewizji. Areną działań aktorskich – w niemal dosłownym znaczeniu tego słowa – jest bowiem stara hala sportowa, która zastępuje skompresowany do granic możliwości świat przyszłości. Żyjący w nim ludzie pozbawieni są tożsamości, sprowadzeni do tytułowych numerów, które noszą na piersiach jak uczestnicy biegu długodystansowego. Podzieleni w pary w sposób najprostszy z możliwych: nieparzystemu mężczyźnie (z jedynką, trójką, piątką i tak dalej) przypada następująca bezpośrednio po nim parzysta kobieta (z dwójką, czwórką, szóstką…). Są na siebie skazani, nie mają nic do powiedzenia, bo tego, kto dzielił i przyporządkowywał, wcale nie obchodzi, że Czwórka (w tej roli Łorena Kołybabczuk) zakochana jest w Siódemce (Jewhen Czernikow) i nie czuje żadnego związku emocjonalnego z odgórnie przewidzianą dla niej Trójką (Wiktor Żdanow, znany z dwóch poprzednich obrazów Seitabłajewa). Nad wszystkim natomiast czuwa, przyglądający się z umieszczonego u szczytu hali balkonu, jak Zeus na Olimpie, Wielki Zero (wciela się w niego Wiktor Andrijenko – patrz: „ Iwan Siła” oraz „ Pokój wam!”), który jest demiurgiem tego świata. Podlegli mu ludzie są jak poddawane eksperymentom białe myszki w laboratorium. Tyle że ten eksperyment nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia naukowego. Zero po prostu bawi się ludźmi. To, w jaki sposób ich doświadcza – dniem, nocą, sprzyjającą pogodą, a może deszczem bądź burzą z piorunami (kolejne podobieństwo do Zeusa!) – zależy jedynie od jego widzimisię. Od tego, jaką nogą wstał danego dnia z sofy. Swoje „myszki” poddaje totalnej inwigilacji: podgląda i podsłuchuje. Nic przy tym nie mówiąc. Wszelkie emocje odmalowują się na jego twarzy, co często wygląda bardzo groteskowo. Ale czyż dyktatorzy, którzy stracili kontakt z rzeczywistością, którym zdaje się, że za życia uznani zostali za bogów, nie stają się karykaturalni? To świat bardzo poukładany. Rządzą nim reguły, spisane przed laty w przypominającej Pismo Święte wielkiej księdze, która jest atrybutem ziemskiej władzy Pierwszego (Ołeksandr Jarema). Tam jest napisane, jak i kiedy jeść, jak i kiedy pić oraz co jaki czas może odbyć się… „noc przekazania pałeczki”. W tej rzeczywistości nawet seks jest reglamentowany. Zero, by być pewnym swojej władzy, musi mieć całkowitą kontrolę nad podległą sobie ludzkością. A jednak czasami i jemu coś się wymyka spod kontroli. Efekt domina wywołuje pojawienie się dziecka (Jewhen Lebiedin), które otrzymuje numer Jedenasty. Maluch nadzwyczaj szybko dorasta. Jak to u dzieci i nastolatków (na kolejnym etapie rozwoju wciela się w niego Maksym Dewizorow) bywa, nie chce podporządkowywać się regułom, których nie rozumie i które wydają mu się idiotyczne. Nosi więc w sobie zarodki buntu; wyrasta na proroka, który może doprowadzić dzisiejszych niewolników do jutrzejszej wolności. Tylko czy Zero na to pozwoli? I jak zachowają się w obliczu insurekcji dorośli? Przedłużeniem władzy Wielkiego Zero w podporządkowanym mu świecie są Sędziowie (Ołeh Karpenko i Ołeksandr Łaptyj). Określanie ich jednak w ten sposób to eufemizm. Z wyglądu i zachowania dużo bardziej przypominają strażników w obozach koncentracyjnych. Poza tym ich podstawowym zadaniem nie jest pilnowanie prawa i porządku czy zaprowadzanie sprawiedliwości, ale bezwzględne wykonywanie poleceń swego przełożonego (choć trafniej byłoby napisać: pana i władcy). Gdy ten każe zabijać – zabijają. Nawet jeśli nie dosłownie, to w przenośni. Pisząc „Numery”, Ołeh Sencow bezsprzecznie inspirował się legendarną literacką antyutopią „ My” (1921) Jewgienija Zamiatina, poprzedzającą i „Nowy wspaniały świat” (1932) Aldousa Huxleya, i „Rok 1984” (1949) George’a Orwella. Tyle że pełną rozmachu literacką wizję Rosjanina sprowadził do niewielkiej, zamkniętej przestrzeni; wszechświat Ukraińca przyjmuje postać miniłagru. Ale to wcale nie oznacza, że rządzące nim prawa są mniej okrutne. W „Numerach” Sencow bez wątpienia zawarł swoje przeżycia i emocje z okresu uwięzienia w Rosji. Ale byłoby krzywdzące dla niego stwierdzenie, że dramat i film odnoszą się jedynie do Putinowskiej Rosji. Temat, jaki podjął, jest bowiem na tyle uniwersalny, że można w nim widzieć portret każdej opresyjnej dyktatury i antyutopii. Wielki Zero jest więc w tym samym stopniu Władimirem Putinem, co Alaksandrem Łukaszenką i Kim Dzong Unem – groteskowym, ale zarazem przerażającym paranoikiem, któremu marzy się ręczne sterowanie podległym sobie społeczeństwem, zniewalanie ludzi, by stali się spolegliwi i gotowi na każde wyrzeczenie. Nawet w imię idei, których nie rozumieją i które są im obce. Chciałoby się powiedzieć, że historia mimo wszystko nie pozbawia nas całkiem nadziei. Wszystkie wcześniejsze dyktatury w końcu upadły, niekiedy wraz ze śmiercią swoich twórców i przywódców, niekiedy dopiero wiele lat po nich, ale żadna nie okazała się wieczna. Problem polega jednak na tym, że po jednym dyktatorze może nadejść kolejny, jeszcze okrutniejszy. Przed tym Ołeh Sencow również ostrzega.
|