W „Ranchu” odnajdziemy wiele elementów wspólnych z „Superfarmerem” (wymyślonym w 1943 roku i sprzedawanym przez Grannę już przez 15 lat!). Szybko jednak możemy się przekonać, że wprowadzone modyfikacje są na tyle istotne, że mimo rzucających się w oczy podobieństw w istocie mamy do czynienia z zupełnie inną grą – nie tylko bardziej skomplikowaną, ale również ciekawszą.
Mała Esensja: Stary farmer rancho miał
[„Rancho” - recenzja]
W „Ranchu” odnajdziemy wiele elementów wspólnych z „Superfarmerem” (wymyślonym w 1943 roku i sprzedawanym przez Grannę już przez 15 lat!). Szybko jednak możemy się przekonać, że wprowadzone modyfikacje są na tyle istotne, że mimo rzucających się w oczy podobieństw w istocie mamy do czynienia z zupełnie inną grą – nie tylko bardziej skomplikowaną, ale również ciekawszą.
Dziękujemy wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Zarówno w przypadku „Rancha”, jak i „Superfarmera” taki sam jest cel rozgrywki – wygrywa gracz, który zgromadzi przynajmniej po jednym zwierzęciu z każdego hodowanego gatunku. Identyczny jest też sposób „rozmnażania” zwierząt – rzucamy dwiema dwunastościennymi kostkami, a każdy gatunek, który na nich wypadnie, może się rozmnożyć. Gracz otrzymuje wtedy z głównego stada jedno nowe zwierzę za każdą posiadaną parę danego gatunku (wliczając te, które wypadły na kostkach). Tutaj zaczynają się już pierwsze różnice – w „Ranchu” hodujemy tylko konie, krowy, owce i króliki (zniknęły świnie), dlatego zmieniła się częstotliwość występowania ich wizerunków na kostkach, a także są nieco inne przeliczniki wymieniania zwierząt z głównym stadem.
Najważniejszą nowością w „Ranchu” jest jednak plansza z sześciokątnymi polami. Każdy z graczy otrzymuje na niej na początku zagrodę (składającą się z dwóch pól), w której umieszcza owcę i królika, natomiast pozostałe pola (pastwiska) musi później kupować za odpowiednią liczbę królików (4, 2 lub 1). Z kolei zwierzęta są różnych rozmiarów i zajmują więcej lub mniej miejsca (przykładowo na jednym polu mieści się sześć królików, ale na żeton konia potrzebujemy aż trzy sąsiadujące pola). W związku z tym ruch każdego gracza składa się z dwóch faz – rozbudowy rancha oraz rozmnażania zwierząt (omówionego wyżej). W pierwszej można kupować nowe pastwiska (oznaczając je żetonami w swoim kolorze) oraz wymieniać własne zwierzęta na inne z głównego stada. Istotne jest, że – co do zasady – wszystkie pastwiska danego gracza muszą tworzyć jeden wspólny obszar i być połączone z jego zagrodą. Może się również tak zdarzyć, że gracz zostanie zablokowany przez sąsiadów – wtedy może kupić wolne pola na planszy, ale musi zapłacić przeciwnikowi jednorazową opłatę za przejście przez jego pole (oczywiście oprócz zwykłej ceny uiszczanej do głównego stada). Ponadto raz kupione pastwisko nie może być z powrotem wymienione na króliki, dlatego trzeba uważać, żeby nie „przeinwestować” w rozbudowę rancha. Z kolei zbyt mała liczba posiadanych pól zmusza do oddania do stada zwierząt, które nie mieszczą się w zagrodzie i na pastwiskach. W dodatku wybór właściwej strategii rozbudowywania rancha wcale nie jest taki prosty, bo z jednej strony liczba zwierząt dostępnych w głównym stadzie jest ograniczona, a z drugiej sytuacja na planszy zmienia się dynamicznie wraz z wymianami dokonywanymi przez przeciwników oraz kolejnymi rzutami kostkami.
Zagrożeniem dla hodowanych zwierząt są lis i wilk (pierwszy zjada tylko króliki, zaś drugi owce, krowy i konie), przy czym skutki wyrzucenia na dwunastościennej kostce któregoś z drapieżników są nieco odmienne niż w „Superfarmerze”. Przed ich atakiem bezpieczne są zwierzęta, których żetony znajdują się całkowicie w zagrodzie, natomiast dodatkowy rzut sześcienną kostką określa pastwiska, z których zdejmowane są zwierzęta wszystkich (a nie tylko rzucającego kostkami!) graczy. Przed wilkiem i lisem można się jednak uchronić, jeżeli ma się odpowiednio dużego lub małego psa (notabene ich figurki są bardzo sympatyczne), gdyż można je oddać zamiast zwierząt, które powinno się zdjąć z planszy.
Niewątpliwie „Rancho” to atrakcyjna propozycja dla osób, które polubiły grę w „Superfarmera”, ponieważ odnajdą tutaj podobny klimat, ale nie będą mieć wrażenia, że to tylko „powtórka z rozrywki”. Wynika to przede wszystkim z tego, że w „Ranchu” rozgrywka jest jednak bardziej skomplikowana i zazwyczaj nie sprawdzają się tutaj wypróbowane w „starszym bracie” strategie (szczególnie przy większej liczbie graczy). Oczywiście opanowanie reguł gry nie będzie większym problemem także dla osób, które nie zetknęły się z „Superfarmerem”, gdyż instrukcja jest bardzo przejrzysta – dlatego grono zapalonych hodowców planszowych zwierzątek może powiększać się bez żadnych przeszkód. Ponadto w związku z tym, że w „Ranchu” element losowości jest nadal spory, znakomicie nadaje się ono na grę dla całej rodziny, ponieważ nawet siedmiolatek ma spore szanse pokonać swoich rodziców. Solidnie wykonana plansza, estetyczne żetony zwierząt i zabawna grafika sprawiają zaś, że dzieci niemal od pierwszego wejrzenia mogą zakochać się w tej grze, a powinna ona też przetrzymać naprawdę wiele zaciętych partii.
PS. Dla osób spragnionych dodatkowych atrakcji Granna przygotowała bezpłatny dodatek do „Rancha”(sposób zamówienia jest podany na
stronie wydawcy) Zdradzę tylko, że pojawienie się kota w stadzie może wprowadzić naprawdę sporo zamieszania, a przede wszystkim wymusić zmianę strategii odnośnie kupowania psów.