W przypadku większości gier znaczną część pudełka zajmuje powietrze, ale „Polski w budowie” ten mankament zupełnie nie dotyczy. Bogactwo jej elementów wprawdzie nie do końca przekłada się tutaj na atrakcyjność rozgrywki, ale mimo to może być to całkiem dobra propozycja na miłe spędzenie czasu w rodzinnym gronie.
Mała Esensja: Polskie drogi
[„Polska w budowie” - recenzja]
W przypadku większości gier znaczną część pudełka zajmuje powietrze, ale „Polski w budowie” ten mankament zupełnie nie dotyczy. Bogactwo jej elementów wprawdzie nie do końca przekłada się tutaj na atrakcyjność rozgrywki, ale mimo to może być to całkiem dobra propozycja na miłe spędzenie czasu w rodzinnym gronie.
Dziękujemy wydawnictwu Trefl za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji.
Twórcom „Polski w budowie” należy się uznanie przede wszystkim za doskonałe osadzenie gry w realiach naszego kraju. Nie chodzi tylko o wykorzystanie jako tytułu hasła z kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej, lecz o postawiony przed graczami cel. Naszym zadaniem jest bowiem ukończenie inwestycji drogowych w ramach przyznanych nam kontraktów – a przecież o ślimaczym tempie realizacji inwestycji, które miały być gotowe na EURO 2012, media donoszą niemal bez przerwy.
Nie da się ukryć, że przygotowanie do pierwszej rozgrywki może być sporym wyzwaniem. Na początek trzeba bowiem złożyć planszę przedstawiającą nasz kraj. Składa się ona z szesnastu elementów, które są zbliżone kształtem do województw, więc wykonanie tej czynności może mieć z pewnością walory edukacyjne dla młodszych graczy. Zaskakujące są natomiast wymiary planszy, które wymagają albo naprawdę dużego stołu, albo przeniesienia rozgrywki na podłogę (szczególnie że potrzebne jest jeszcze miejsce na pozostałe elementy gry.
Każdy z graczy otrzymuje na początku również planszetkę korporacji budowlanej, którą ma zarządzać. Akurat są one według mnie takim gadżetem, który tak naprawdę nic nie wnosi do rozgrywki. Mimo wymyślnego kształtu zawierają jedynie nie do końca czytelne podpowiedzi na temat możliwych do wykonania akcji przy użyciu kart podstawowych i specjalnych, a także otwory na karty województw, w których dokonano „Odbioru Zewnętrznego”. Szkopuł w tym, że wkładanie tych ostatnich w otwory planszetki jest mało wygodne, a równie dobrze mogłyby być one po prostu odkładane na bok.
Między graczy rozdzielone zostają wszystkie karty województw, na których przedstawiono inwestycje do zrealizowania. Oczywiście podział kart województw jest uzależniony od liczby graczy biorących w rozgrywce (może w niej uczestniczyć od trzech do pięciu osób). Na każdej z tych kart kładzie się następnie odpowiednie żetony infrastruktury, które później będą przenoszone na planszę (są na niej „wyszarzone” odpowiedniki żetonów).
Jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę i wielkość elementów gry, to reguły rozgrywki mogą być sporym zaskoczeniem, gdyż w istocie rzeczy mogłaby to być po prostu karcianka bez dodatkowej otoczki. W stosie, z którego zawsze odkrywa się pięć kart, znajdują ich dwa rodzaje – podstawowe i specjalne. Te pierwsze są używane do tworzenia elementów infrastruktury – na przykład dwie zużyte karty autostrady pozwalają na przeniesienie odpowiedniego żetonu z karty województwa na planszę. Natomiast te drugie mogą ułatwiać gromadzenie zasobów albo budowanie infrastruktury bądź pozwalają na interakcję miedzy graczami.
Pudełko wraz z zawartością.
Źródło: Rebel.pl
Zgodnie z regułami na początku swojej tury gracz musi zdecydować czy będzie w Biurze czy na Budowie. Pierwsza lokalizacja co do zasady umożliwia powiększanie zasobów korporacji. W tym celu dobiera się spośród pięciu odkrytych ze stosu kart dokładnie trzy albo zagrywa się „Rekrutera”, który umożliwia podebranie od innego gracza „Inżyniera” bądź dwóch innych kart specjalnych. Oprócz tego w Biurze można dowolną liczbę razy zagrać „Archeologa” (blokuje przeciwnikowi prowadzenie prac w jednym z jego województw), „Dostawcę” (pozwala zmienić zestaw odkrytych kart) lub „Kierownika Budowy” (umożliwia zbudowanie jednego elementu infrastruktury). Istotnym ograniczeniem przy gromadzeniu zasobów jest zasada, że na koniec swojej rundy nie można mieć więcej niż dwanaście kart (nadliczbowe trzeba odrzucić).
Na Budowie przede wszystkim można ukończyć maksymalnie trzy elementy infrastruktury. W tym celu odkładamy z posiadanych zasobów odpowiednią liczbę kart „Infrastruktury”, a żetony umieszczamy na planszy. Możemy również zneutralizować „Archeologa” za pomocą trzech kart „Inżynierów”, a także zagrać karty specjalne „Społeczność Lokalna” lub „Pracownik Miesiąca”, które umożliwiają zamienne wykorzystywanie kart „Infrastruktury” do budowania obiektów (na przykład zamiast dwóch kart „Autostrad” zagrywamy „Autostradę” i „Dwupasmówkę”). Kiedy w danym województwie uda nam się zrealizować wszystkie inwestycje, to w fazie Biuro będziemy mogli przeprowadzić „Odbiór Zewnętrzny” (w dowolnej licznie województw). Jeżeli jako pierwsi dokonamy tego we wszystkich posiadanych województwach , to wygramy.
Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie po grze w „Polsce w budowie” było takie, że prace budowlane chyba zawsze są długotrwałe i niestety dość jednostajne. Gromadzenie zasobów, wznoszenie elementów infrastruktury, gromadzenie zasobów, wznoszenie elementów infrastruktury, gromadzenie zasobów… I tak do końca, jedynie czasem urozmaica rozgrywkę zagranie przez kogoś „Archeologa” lub „Rekrutera”. Nawet przy odpowiednim zmotywowaniu graczy prawdziwe emocje pojawiają się dopiero w końcówce, kiedy każda odkryta karta może umożliwić/uniemożliwić graczowi dokończenie ostatniej inwestycji. Nie da się też ukryć, że dużą rolę odgrywa czynnik losowy. Mimo najlepszej taktyki gospodarowania zasobami nie mamy szansy wygrać, jeżeli do naszych przeciwników trafią wszyscy „Archeolodzy”. Przeciwdziałających im „Inżynierów” jest bowiem w talii na tyle mało, że kiedy jesteśmy zmuszeni do odblokowywania prac w naszych województwach, to tracimy tym samym możliwość wzniesienia zbyt wielu elementów infrastruktury.
Niewątpliwie „Polska w budowie” nie jest tytułem dla planszówkowych wyjadaczy, ale całkiem dobrze się nadaje do rozgrywek w gronie rodzinnym. Uważam jednak, że sugerowany na pudełku wiek minimalny (osiem lat) wydaje się być zaniżony o jakieś dwa lata. To zastrzeżenie wynika nie tyle ze stopnia skomplikowania reguł, lecz z pewniej monotonii i długości rozgrywki. Mimo wszystko trochę rozczarowuje też, że atrakcyjnie wyglądająca ogromna plansza wykorzystywana jest jedynie do umieszczania na niej żetonów infrastruktury. Oczywiście ma to walory edukacyjne, gdyż młodzi gracze mogą zapamiętać nazwy i rozmieszczenie województw, ale taki sam efekt można by osiągnąć ze znacznie mniejszą planszą. Wydaje się też, że po rezygnacji z planszetek i wprowadzeniu małej planszy możliwe byłoby obniżenie ceny „Polski w budowie”, co z kolei mogłoby zachęcić więcej osób do jej zakupu.
Mozna by gre objac patronatem ministra Nowaka i do kazdego pudelka dorzucac zegarek.