Gdy kostka jest bronią [Aureliano Buonfino, Lorenzo Silva, Lorenzo Tucci Sorrentino „Wojownicy Podziemi” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Czy gra o wojownikach musi być epicka? „Wojownicy Podziemi” udowadniają, że niekoniecznie. Tutaj bohaterowie są raczej… żałośni.
Gdy kostka jest bronią [Aureliano Buonfino, Lorenzo Silva, Lorenzo Tucci Sorrentino „Wojownicy Podziemi” - recenzja]Czy gra o wojownikach musi być epicka? „Wojownicy Podziemi” udowadniają, że niekoniecznie. Tutaj bohaterowie są raczej… żałośni.
Dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games za udostępnienie egzemplarza gry na potrzeby recenzji. Aureliano Buonfino, Lorenzo Silva, Lorenzo Tucci Sorrentino ‹Wojownicy Podziemi› Dziś prawdziwych herosów już nie ma. Z tego założenia wyszedł władca pewnej krainy i postanowił przywrócić godność tej zacnej profesji. Wpierw odszukał najbardziej przerażające lochy, pełne niewysłowionej grozy. Potem kazał się stawić wszystkim tym, którzy swoją postawą śmieli zhańbić bohaterski ród, czyli pijakom, narkomanom i tym podobnym szumowinom. Następnie zaczął ich sukcesywnie strącać do podziemi, licząc na to, że przetrwają tylko najlepsi. I tu na arenę wydarzeń wkraczają gracze. Na środku stołu należy rozłożyć tarczę walki, do której celować będą uczestnicy. Leży ona płasko, bo zamiast strzałek używane będą kości. Następnie gracze wybierają po jednej z dziewięciu zwariowanych postaci, nawiązujących do tych znanych z filmów czy książek. Znajdziemy wśród nich m.in. Legolansa, Randalfa czy Wojowniczą Ksenię. Do przygotowania są także trzy poziomy podziemi oraz talia potworów, z którymi drużyna będzie się po kolei mierzyć. Pierwszą decyzją w rundzie jest ta, którą drogę obrać. Tam, gdzie jest krócej, czekają przeważnie większe przeciwności, jak komnaty – pułapki. Wybierając dłuższą trasę będzie z pewnością więcej walki, napotkać można tam jednak lokacje ze skarbami czy fontanną życia. Po wejściu do komnaty należy odkryć wierzchnią kartę z talii potworów i sprawdzić, z czym będziemy mieli do czynienia. Przeciwnicy mają określoną wartość życia, liczbę obrażeń, które zadają, czasem także zdolność specjalną, do której należy się dostosować. W tym momencie zaczyna się najciekawsza cześć partii, czyli rzucanie kośćmi. Inaczej niż zwykle, mniejsze znaczenie ma to, co na nich wypadnie, liczy się przede wszystkim, jak blisko środka tarczy uda nam się je umieścić i ile obrażeń uda się dzięki temu zadać. Najważniejsza zasada to ta, że kostka musi odbić się od stołu co najmniej raz, zanim trafi na planszę. Utrudnia to znacznie całą sprawę. Trzy podstawowe kostki występują w kolorach czerwonym, zielonym i niebieskim. To, którą z nich wybierzemy, by oddać rzut, jest ważne o tyle, że każda postać ma specjalne moce odpowiadające tym barwom. Dajmy na to, jeśli Lady Szarlotta rzuci kostką niebieską i wypadnie na niej symbol aktywacji (a ten znajduje się na połowie ścianek), to wszyscy bohaterowie odzyskają po jednym punkcie życia. Rzuty nietrafione skutkują otrzymaniem ran. Jeśli graczom wyczerpią się kolorowe sześciany, mają dwie opcje: albo mogą je odzyskać, w zamian otrzymując kolejne rany albo próbować szczęścia ze zdobytymi wcześniej kostkami białymi, te jednak są jednorazowego użytku. Po pokonaniu wroga gracze zyskują przeważnie monety i ruszają dalej. Zabawa zaczyna się wtedy od nowa, a na końcu lochów czeka wielki boss. Rozgrywka nie byłaby tak fascynująca, gdyby nie ciosy specjalne, zdolności potworów i właściwości przedmiotów, które można zakupić. Wymagają one graczy oddawania rzutów na różne, zaskakujące sposoby. Czasem będzie to strzał tyłem, z zamkniętymi oczyma, spod nogi, a nawet przy użyciu ręki kolegi. Pomysł bardzo prosty, a sprawdza się znakomicie. „Wojownicy Podziemi” to jedna z najlepszych gier imprezowych, z jakimi zdarzyło mi się zetknąć. Sprawdza się w każdym towarzystwie, zapewniając masę radości. Jej atutem jest to, że działa dobrze przy każdej liczbie uczestników. Można dozować sobie poziom trudności, możliwe jest także podliczanie punktów, ale jakoś zawsze się o tym zapomina. Wykonanie jest na wysokim poziomie, uważać trzeba tylko przy wyciskaniu żetonów, bo potrafią się naderwać. Dodatkowym bajerem jest tekturowa wieża, służąca jako magazyn kart, nie wnosi ona jednak nic do rozgrywki i równie dobrze mogłoby jej nie być. Jeśli ktoś ma odłożone trochę grosza na grę imprezową i chce je mądrze wydać, to „Wojownicy Podziemi” będą idealnym wyborem. W pełni zasługują na najwyższą ocenę.
|