Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gry

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks DriveThruRPG.com Skapiec.pl

Nowości

growe

  • Vow of Absolution
    Calum Collins, Christopher Colston, Chris Edwards, Christopher Handley, Jordan Goldfarb, Pádraig Murphy
więcej »

Zapowiedzi

growe (wybrane)

więcej »

‹Games Convention 2006›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Targi Lipskie
CyklGames Convention
Od24 sierpnia 2006
Do27 sierpnia 2006
WWW

Lipsk z muzyki słynący

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Piotr ‘cct’ Bielatowicz

Lipsk z muzyki słynący

Wciąż mało? To co powiecie na to, iż jedną z kompozycji z Castlevani wykonywała sama kompozytorka, Michiru Yamane, grająca solowo na klawesynie? Żeby było zabawniej, jeśli idzie o instrumenty strunowe i solowe wykonania skradła serca publiczności inna wykonawczyni – Daniela Kosinova, pianistka-solistka z praskiej filharmonii. Jej solowe wykonanie suity z „Turricana 3” zapierało dech w piersiach. Nie w przenośni bynajmniej – calutka sala wstrzymała oddech, gdy przez niemal 5 minut pani Daniela wykonywała bezbłędnie, w dość odważnej aranżacji ten (przynajmniej mi) słabo znany utwór. Siedząc w pierwszym rzędzie dało się usłyszeć szelest kartek z nutami, przewracanych przez siedzącą obok wykonawczyni specjalnie w tym celu pomocnicę. Magiczny moment. Ta sama wykonawczyni grała zresztą na organach (innowacja w serii koncertów) i zebrała po koncercie największe brawa.
Jedna z trybun składająca owacje na stojąco po zakończonym koncercie powitalnym
Jedna z trybun składająca owacje na stojąco po zakończonym koncercie powitalnym
Jeśli chodzi o pozostałe utwory, to naprawdę – ciężko je opisać. Część była świetna. Dla reszty brak słów uznania. Cały geniusz tego typu koncertów tkwi w połączeniu dwóch światów – pięknych brzmień i genialnego, nadspodziewanie bezbłędnego (pamiętajcie, to premiery tych utworów i zarazem jedyne ich publiczne wykonania!) wykonania symfonicznego z kompozycjami ze świata gier, nastawionego na wpadające w ucho melodie i lekkie, popularne brzmienia. Co najciekawsze, najlepiej wypadają utwory w oryginale jak najdalsze od symfonicznych aranżacji, potraktowane najluźniej. Finałowe „One-Winged Angel” z „Final Fantasy 7” było od razu pisane pod orkiestrę i chóry (tak, były w tym roku też chóry), przez co z tym – nota bene genialnym – utworem już się wszyscy zdążyli osłuchać, podobnie chociażby z Zeldą. Za to taki Sonic, w lekkim, ale pełnym energii i gracji wykonaniu, ujawnia swoją nieznaną twarz. W ogóle bogactwo brzmienia niekiedy objawiało się dość dziwnie – podczas jednego z kawałków nagle przyuważyłem lekko grające skrzypki. Po chwili skupienia wyłapałem je również uchem, ledwie dosłyszalne i ginące wśród innych instrumentów, ale wciąż charakterystyczne. To jest coś, czego nawet najlepsze kino domowe z blue-rayem nie zastąpi. W ogóle, akustyka sali jest tam fenomenalna.
Teraz dla odmiany wypadałoby trochę pomarudzić. W tym roku zabrakło utworów robiących podobne wrażenie co wspomniana już Turrican, było ich więcej podczas ubiegłorocznej edycji. Kto był wtedy i pamięta narastające uniesienia w trakcie włączania się kolejnych instrumentów podczas theme z „Battlefielda”, które po skompletowaniu całej orkiestry wyciszało się, aby ustąpić pola genialnym bębnom (zeszłoroczny solista, kubańczyk Ronny Barrak) i po chwili znów zalać słuchacza bogactwem dźwięków, kto pamięta lekką, zaskakującą aranżację Donkey Kongi, czy rozpisany na całą orkiestrę + dwie gitary kawałek „Theme of Laura” z „Silent Hill 2”, z lekko swingującym podkładem i „solówkami” gitary prowadzącej oraz inne zapadające w pamięć utwory, może się czuć leciutko rozczarowany tegoroczną edycją. Nie było bynajmniej gorzej – było po prostu inaczej. Nie zmienia to faktu, że dla samych tylko tych koncertów warto do Lipska co roku jeździć.
Lipskie sukiennice w około godzinę po zakończeniu koncertu. Grupki fanów wciąż czekają po swoje autografy i molestują kompozytorów
Lipskie sukiennice w około godzinę po zakończeniu koncertu. Grupki fanów wciąż czekają po swoje autografy i molestują kompozytorów
Koncert obfitował też w większą niż rok temu liczbę przeszkadzajek, zwanych również mowami powitalnymi. Niektóre z nich, jak przemówienie jakiejś rządowej szychy do spraw Kultury i Mediów, były po prostu nudne – po kwadransie ludzie zdejmowali słuchawki do tłumaczenia symultanicznego, wyjmowali komórki (sic!), zaczynali szeptać. Bito trzykrotnie brawa licząc na koniec, za każdym razem z rozczarowaniem. Pożegnanie tego pana odbyło się za to już z żartem i przy ogólnym aplauzie, co uratowało atmosferę. Mam nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski.
Najjaśniejszym pozamuzycznym punktem była prezentacja Willa Wrighta o stanie gier video i ich postrzeganiu w dzisiejszych mediach. Sprawnie przeprowadzona, ilustrowana zabawnymi rysunkami na specjalnie na ten cel przygotowanym projektorze, poprowadzona od razu po angielsku, przykuła uwagę wszystkich na sali nie tylko formą, ale i ważną treścią. Była w niej mowa o memetyce (mem to najmniejsza komórka komunikacji w społeczeństwie, tak w skrócie tłumacząc), roli gier w edukowaniu młodszego społeczeństwa, czy prawdziwym obliczu gier jako symulatorów naszych zachowań w różnych sytuacjach. Ogółem, naprawdę inspirujący punkt wyjścia do rozmyślań nad kierunkiem, w jakim powinno się postrzeganie elektronicznej rozrywki rozwijać, aby zaczęło przynosić młodszej generacji korzyści.
Powoli zbliżamy się do końca. Reszta zdarzeń, obejmująca spotkania trzeciego stopnia z niemieckimi graczami w hostelu, nocne wędrówki krajoznawcze ze znajomym po Lipsku, dręczenie ludzi o czwartej w nocy w innych pokojach, masę spotkań i prezentacji następnego dnia, czy późniejsze wielogodzinne kłótnie nad przyszłym wyścigiem konsol, trwające aż do przekroczenia granic Krakowa nad ranem po około 80-ciu godzinach niemalże bez snu, stanowią oczywiście nieodłączną i ciekawą część wyjazdów na targi, ale raczej już poza sferami zainteresowań czytelników. Nie pozostaje więc nic innego, niż napisać:
To już jest koniec i bomba! A kto tam nie był – ten trąba.
koniec
« 1 2
23 października 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Promocja: Dostawca wody do firm - transport Gratis na terenie Polski

27 IV 2024

Rzetelny, terminowy dostawca wody do firm to oczekiwanie wielu firm oraz organizacji. Jeśli stoisz przed wyborem dostawcy wody mineralnej butelkowanej do firmy i Twoim celem jest zapewnienie pracownikom i klientom świeżej i zdrowej wody, jesteś we właściwym miejscu!

więcej »

Promocja: Czy zawód programisty to wciąż przyszłościowa profesja?

26 IV 2024

Od kilku lat w branży IT dało się zaobserwować pewien zastój w zapotrzebowaniu na informatyków i programistów. Wśród osób kształcących się w tym właśnie kierunku spowodowało to niemałą panikę. Czy jest się czego obawiać?

więcej »

Promocja: Przebarwienia na twarzy - jak sobie z nimi radzić?

19 IV 2024

Przebarwienia na twarzy mogą mieć naprawdę różne pochodzenie. Mogą być wynikiem zarówno działania słońca, jak i zmian hormonalnych, stanów zapalnych, a także niewłaściwej pielęgnacji skóry. Zobacz jak sobie radzić z przebarwieniami.

więcej »

Polecamy

Wyrzuty sumienia kanciarza

W świecie pdf-ów:

Wyrzuty sumienia kanciarza
— Miłosz Cybowski

Więcej, ciekawiej i za darmo
— Miłosz Cybowski

Starzy Bogowie nie śpią
— Miłosz Cybowski

Typowe miasto
— Miłosz Cybowski

Gnijący las
— Miłosz Cybowski

Roninowie pod zaćmionym słońcem
— Miłosz Cybowski

Księga wiedźmich czarów
— Miłosz Cybowski

Pancerni bez psa
— Miłosz Cybowski

Słudzy Pana Rozkładu
— Miłosz Cybowski

Mali, brzydcy i zieloni
— Miłosz Cybowski

Zobacz też

Tegoż autora

Ciemna Strona Mitu
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz

W cieniu kolosów
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz

Gdzie diabeł zapłakał na dobranoc…
— Piotr ‘cct’ Bielatowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.