Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 11 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jenna Burtenshaw
‹Wintercraft›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWintercraft
Tytuł oryginalnyWintercraft
Data wydania8 lutego 2011
Autor
PrzekładAgnieszka Sylwanowicz
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklWintercraft
ISBN978-83-7648-624-6
Format304s. 130×195mm
Cena29,90
Gatunekdla dzieci i młodzieży, fantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wintercraft

Esensja.pl
Esensja.pl
Jenna Burtenshaw
« 1 2 3 »

Jenna Burtenshaw

Wintercraft

To był dzień targowy – ostatni przed Nocą Dusz, i w księgarni można się było spodziewać o wiele więcej klientów niż zwykle. Noc Dusz była największym świętem w Albionie. Wszyscy wtedy pięknie się ubierali, wspominano zmarłych i wyprawiano na ulicach przyjęcia na cześć przodków. Od kilku tygodni na plac targowy przybywały skrzynie sztucznych ogni, przeznaczonych do wystrzelenia o północy, kiedy na ulice wyjdą duchy zmarłych i przemówią do żyjących. Tak naprawdę Kate w to nie wierzyła.
Dla większości ludzi Noc Dusz oznaczała tylko ładne ubranie się, planowanie przyjęć i wymianę prezentów. Był to czas świętowania, ucztowania i picia. Toast na cześć zmarłych stanowił tylko jeden z dawnych zwyczajów ukryty wśród nowych. O wiele ważniejsze było dawanie prezentów. W ten najgorętszy okres roku księgarnię trzeba otworzyć wcześnie, by jak najlepiej go wykorzystać.
Kate splotła ciemne włosy w warkocz i spojrzała na swoje odbicie. Miała duże kocie oczy, mały nos i bladą cerę – codziennie spędzała w księgarni wiele godzin. Artemis twierdził, że jest podobna do matki. Kate uważała, że bardziej jest podobna do chudego kota. Uniosła dłoń do szyi, do srebrnego łańcuszka. Wisiał na nim owalny kamień szlachetny, idealnie pasujący do jej lśniących błękitnych oczu, ujęty w delikatną oprawę z drogocennego kruszcu. Kiedyś matka Kate nosiła ten naszyjnik i prócz księgarni stanowił on jedyną po niej pamiątkę.
Kate przymknęła zaspane oczy, chcąc powstrzymać łzy. Minęło już dziesięć lat, ale Noc Dusz zawsze sprowadzała złe wspomnienia. Kate pozwoliła im zagościć w myślach, a potem potarła kciukiem kamień, który zalśnił nieco jaśniej.
– Kate? – ponownie rozległ się z korytarza głos Artemisa.
– Idę.
– Ubierz się. Szybko.
Kate odwróciła się od lustra. Wciągnęła na siebie ubranie, wygrzebała buty z bałaganu pod łóżkiem i powłócząc sennie nogami, poszła do kuchni, prowadzona węchem.
– Dowiedziałem się czegoś nowego – rzekł Artemis, nalewając do kubka bratanicy parujące mleko z garnka.
Miał zmarszczone czoło; na stole leżał otwarty list z czarną woskową pieczęcią, jaką Kate widywała już wiele razy.
Opadła na swoje krzesło i usiłowała się obudzić.
– Jak wiesz, od pewnego czasu strażnicy nie zabrali nikogo z północnych okręgów – rzekł Artemis. – Skontaktowałem się z kilkoma znajomymi na południu i okazuje się, że w całym Albionie panuje taki sam spokój.
– To dobrze, prawda? – zapytała Kate, z rezygnacją podejmując kolejną poranną rozmowę o strażnikach.
– Nie wiem. Wedle moich ostatnich wiadomości żołnierze z kontynentu usiłowali wylądować na południowym wybrzeżu i wojska Albionu spaliły ognistymi strzałami wszystkie ich statki, zanim jeszcze dotarły do brzegu. Możliwe, że choć raz wojna przybrała korzystny obrót. Albo strażnicy otrzymali nowe rozkazy.
– Nie sądzę, by na długo zostawili ludzi w spokoju – odrzekła Kate z pełnymi ustami. – Co jeszcze powiedzieli twoi znajomi?
– Kazali nam zachować ostrożność – odparł Artemis. – Skoro strażnicy nie mają żadnego schematu działania, nikt nie wie, dokąd się udadzą następnym razem. Morvane dobrze się wiedzie. Jest tu więcej mieszkańców niż w pobliskich miasteczkach. W oczach Wysokiej Rady moglibyśmy pozwolić sobie na stratę kilkuset osób. Całkiem możliwe, że ludzkie żniwa powinny były się tu odbyć już dawno temu.
– Uważasz, że wrócą – powiedziała Kate z powagą.
– Uważam, że powinniśmy być gotowi. – Artemis odsunął swoją miskę i wstał. – Dziś nie otworzymy księgarni. Posłałem Edgarowi wiadomość, by nie przychodził do pracy. Spakuj rzeczy na kilka dni.
– Wyjeżdżamy z Morvane?
– Na krótko.
– Ale jeśli przybywają strażnicy, musimy ostrzec ludzi. Musimy im powiedzieć! Nie możemy tak po prostu wyjechać!
– Owszem, możemy – rzekł Artemis. – Nam dwojgu może się udać niepostrzeżenie wydostać się za bramy miasta. Większa liczba osób z pewnością zostanie zatrzymana.
– A co z Edgarem? Niech pojedzie z nami. Jedna osoba więcej nie…
– Nie. Nie zabierzemy nawet Edgara. Nie możemy podjąć tego ryzyka. Musisz mi zaufać, Kate. Wyjeżdżamy dzisiaj.
Kate nigdy nie widziała Artemisa tak zmartwionego, jak tego ranka. Szybko spakowała torbę i zniosła ją na dół, do księgarni. Wyjrzała przez okno na plac targowy. Nad oszronionymi ulicami Morvane zaczęło się wznosić słońce; kupcy już ustawili stragany i z czerwonymi policzkami, kuląc się z zimna, witali pierwszych klientów. Dwóch chętnych do kupienia książek spróbowało otworzyć drzwi księgarni i Kate schowała się za zasłoną, nie chcąc wyjaśniać, dlaczego nie może ich wpuścić.
– Dobry pomysł – stwierdził Artemis, taszcząc ze schodów torbę podróżną. – Najgorsze, co mogłoby nas spotkać, to usiłujący się wedrzeć do środka klienci. Wymkniemy się z miasta pieszo i ruszymy jedną ze starych dróg wiodących na zachód. Nikt nas tam nie rozpozna. Dojdziemy do następnego miasteczka, znajdziemy jakieś dobre miejsce na nocleg i po kilku dniach… Cóż… Nawet się nie obejrzysz, jak wrócimy.
– To najlepszy w roku dzień do handlowania – powiedziała Kate, która nie pamiętała, by stryj kiedykolwiek wziął sobie wolne, nie mówiąc już o zamknięciu sklepu. – Dlaczego musimy opuścić miasto dzisiaj?
Artemis włożył płaszcz i rękawiczki i wyjął spod kontuaru sztylet.
– Są na tym świecie rzeczy o wiele ważniejsze od pieniędzy – rzekł.
Łup! Coś uderzyło w okno.
Kate się odwróciła.
– Co to było?
– Nieważne – odparł stryj. – Musimy iść.
Kate podniosła swoją torbę, a Artemis otworzył drzwi. Kiedy wyszli na plac, niemal nadepnęła na coś niewielkiego i czarnego, leżącego na bruku.
– To ptak. – Podniosła zwiotczałe ciałko. – Musiał wpaść na okno.
Artemis spojrzał w niebo.
– Myślałam, że kosy już nie zakładają gniazd w Albionie – ciągnęła Kate. – Nigdy przedtem nie widziałam kosa w mieście.
– Wracaj do środka, Kate.
– Co? Dlaczego?
Zanim Artemis zdążył odpowiedzieć, obok jego głowy przeleciał jak strzała drugi ptak, z trzaskiem uderzył w szybę drzwi księgarni. I nie był sam.
Kate podniosła wzrok i ujrzała krążące nad placem olbrzymie stado kosów. Były ich setki, po kilka naraz pikowały w dół. Ludzie zaczęli w popłochu szukać schronienia; znikali w wejściach do domów, a stado zawracało i atakowało. Artemis chwycił Kate za rękę i wciągnął ją z powrotem do sklepu.
– Spóźniliśmy się – powiedział.
Łup, łup!
– Co się dzieje?
– To nalot! Do środka! Nie wpuść ich do księgarni.
– Co to jest… Aaa!
Kate uchyliła się przed kosem. Jego oczy lśniły nienaturalnym blaskiem. Artemis zatrzasnął drzwi i zasunął rygiel, nie zwracając uwagi na krzyk przerażenia Kate, kiedy od szyby odbił się kłębek czarnych piór i spadł na ziemię.
– Zejdź do piwnicy – polecił Artemis, ciskając ich torby w mroczny kąt na tyłach księgarni. – Wszystko będzie dobrze.
Łup, łup!
– Co chcesz zrobić?
– Nie wiem. Zostań na dole.
Stuk, stuk, stuk!
Ktoś załomotał pięścią we frontowe drzwi.
– Nikomu nic się nie stało?
Na dworze stał młody mężczyzna i nie zważając na oszalałe ptaki, przyciskał nos do szyby.
– Edgar! – wrzasnęła Kate. – Tam jest Edgar!
Chłopak pomachał do niej przez drzwi.
– Przeklęte ptaki! – krzyknął głosem stłumionym przez szkło.
– Musimy go wpuścić!
– Nie. Zejdź do piwnicy – powtórzył Artemis.
– Nie możemy go tak zostawić na zewnątrz!
Edgar pisnął, bo jeden z ptaków spadł mu na głowę i zaplątał się pazurkami we włosy. Chłopak chwycił kosa, wyszarpnął go i przycisnął mu skrzydełka do boków, żeby nie uciekł.
– Spokojnie! – powiedział do niego.
Ptak dziobnął swoje odbicie w szybie, wyswobodził jedno skrzydło i zaczął nim energicznie machać. Edgar pośliznął się na oblodzonym bruku, upadł na plecy. Ptak oswobodził drugie skrzydło i uderzył nim chłopaka w twarz.
Kate nie zamierzała bezczynnie patrzeć, jak jej przyjaciel miota się na ziemi. Wsunęła martwego kosa do kieszeni płaszcza, przecisnęła się obok stryja i nie zważając na jego krzyki, otworzyła drzwi.
– Wejdź, Edgarze!
– Uważaj! – zawołał Artemis.
« 1 2 3 »

Komentarze

30 I 2012   10:05:58

bardzo fajna ksiazka strasznie lekko sie czyta i strasznie pochlania serdecznie polecamszkoda tylko ze nikt nie zdecydowal sie na wydanie kolejnej czesci w jezyku polskim:(

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Marzec 2011
— Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek

Wintercraft – fragment 2
— Jenna Burtenshaw

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.