Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Mervyn Peake
‹Gormenghast›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGormenghast
Tytuł oryginalnyGormenghast
Data wydania1 czerwca 2004
Autor
PrzekładJadwiga Piątkowska
Wydawca Zysk i S-ka
CyklGormenghast
ISBN83-7150-903-0
Format572s. 125×183mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Gormenghast

Esensja.pl
Esensja.pl
Mervyn Peake
« 1 2 3 4 6 »

Mervyn Peake

Gormenghast

Promienie słoneczne osmalające kłąb chmury płoną nieskrępowanym blaskiem w stu oknach południowych murów. Zbyt ostre to światło dla duchów, więc Keda, Sourdust, Flay, Swelter i Sepulchrave rozpływają się w promieniach słonecznych.
*
Oto, w wielkim skrócie, zmarłe postaci. Te, które ze śmiercią zniknęły z centrum zamkowego życia, zanim Tytus skończył trzy lata. Przyszłość zawisła od ich działań. Sam Tytus nie posiada bez nich żadnego znaczenia, gdyż w dzieciństwie żywił się śladami stóp, wzorami, które postaci te zostawiły na wysokich sklepieniach, ich mglistymi zarysami, powolnymi lub szybkimi ruchami, odmiennymi zapachami i głosami.
Wszystko, co się porusza, ma swój oddźwięk, więc może się zdarzyć, że Tytus w wieku męskim usłyszy echa tego, co wówczas szeptano. Tytus nie narodził się bowiem w statycznym zbiorowisku postaci – nie w jakimś szablonie, lecz w ruchomej arabesce, gdzie myśli były czynami, a przynajmniej zwisały niczym nietoperze z krokwi strychu lub szybowały pośród wież na podobnych liściom skrzydłach.

Drugi
A żywi?
Matka, na pół senna, na pół świadoma, świadomością gniewu, nieobecnością odrętwienia. W ciągu siedmiu lat widziała go siedem razy. Potem zapomniała o komnatach, które mu były schronieniem. Ale teraz śledzi go skrycie z okien. Jej miłość ku niemu jest ciężka i bezkształtna jak glina. Wlecze się za nią ciągle chmara białych kotów. W jej czerwonych włosach gnieździ się gil. Jest to hrabina Gertruda, olbrzym ulepiony z gliny.
*
Mniej groźna, lecz równie posępna i równie nieobliczalna jak matka, jest siostra Tytusa. Wrażliwa jak ojciec, choć bez jego intelektu, Fuksja potrząsa czarną flagą włosów, zagryza dziecinną dolną wargę, chmurzy się, śmieje, duma, w ciągu jednego dnia bywa czuła, niepohamowana, podejrzliwa i łatwowierna. Jej szkarłatna suknia rozpala szare korytarze lub migocąc w słońcu przedzierającym się przez gałęzie sprawia, że ciemnozielone cienie osiągają jeszcze ciemniejszą zieleń i zieleńszą ciemność.
*
Któż jest poza tym w prostej linii? Jedynie apatyczne ciotki, Cora i Clarice, identyczne bliźniaczki, siostry Sepulchrave’a. O tak słabych mózgach, że poczęcie jakiejś myśli oznacza dla nich ryzyko krwotoku. O tak słabych ciałach, że ich purpurowe suknie zdają się okrywać nerwy i mięśnie w nie większym stopniu niż wtedy, gdy zwisają na wieszakach.
A inni? Niższego rodu? W kolejności rangi towarzyskiej najpewniej Prunesquallorowie, to znaczy doktor i jego szczelnie spowita w suknie koścista siostra. Doktor o śmiechu hieny, dziwacznym i eleganckim ciele, o celuloidowej twarzy.
Jego główne wady? Nieznośny ton głosu, drażniący śmiech i egzaltowane ruchy. Główna zaleta? Sprawny umysł.
Jego siostra Irma. Próżna jak dziecko; chuda jak bociania noga i mimo czarnych okularów ślepa jak sowa we dnie. Powija jej się noga na drabinie towarzyskiej przynajmniej trzy razy na tydzień, więc zaczyna się wspinać znowu, kręcąc przy tym miednicą. Splata pod brodą martwe, białe dłonie w nadziei zasłonięcia płaskiej piersi.
Kto następny? W sensie towarzyskim nie ma nikogo. To znaczy nie ma nikogo, kto by podczas paru pierwszych lat w życiu Tytusa odegrał rolę znamienną dla przyszłości dziecka; chyba że poeta o klinowatej głowie i niezdarnej postaci, mało znany hierofantom Gormenghast, choć podobno był jedynym człowiekiem, który potrafił zaabsorbować uwagę hrabiego podczas rozmowy. Niemal zapomniana postać w pokoju ponad kamienną przepaścią. Nikt nie czyta jego wierszy, niemniej on sam posiada pewną pozycję – mówi się, że jest szlachetnie urodzony.
Gdy się jednak zostawi na boku błękitną krew, nadpływa chmara nazwisk. Będący osią wszystkiego syn zmarłego Sourdusta, nazwiskiem Barquentine, mistrz ceremonii, jest siedemdziesięcioletnim karłowatym i zrzędliwym pedantem, który poszedł w ślady ojca (a właściwie w jego ślad, Barquentine bowiem jest jednonogi, i grzmi w słabo oświetlonych korytarzach na groźnym, wzbudzającym echa szczudle).
Flay, który już się tu pojawił jako duch, żyje sobie w lesie Gormenghast. Milczący i upiorny, jest tradycjonalistą starej szkoły w nie mniejszym stopniu niż Barquentine. Ale w przeciwieństwie do tamtego jego złość w sytuacji, gdy drwi się z prawa, jest wzlotem oślepiającej go gorliwej lojalności, nie zaś bezlitosną i kamienną nietolerancją kaleki.
*
Wymienienie pani Slagg dopiero teraz wydaje się niesprawiedliwe. Sam fakt, że Tytus, dziedzic Gormenghast, jest jej podopiecznym, podobnie jak Fuksja, gdy była dzieckiem, z pewnością wystarcza, by umieścić ją na czele każdej listy. Jest jednakże tak drobna, tak przerażona, tak stara i tak gderliwa, że ani nie mogłaby, ani nie chciałaby otwierać żadnego pochodu, nawet na papierze. Wykrzykuje zrzędliwie: – Och, moje serduszko! Jak mogli? – po czym spieszy do Fuksji, albo by dać klapsa roztargnionej dziewczynie dla ulżenia sobie, albo by skryć w objęciach Fuksji pomarszczoną śliwkę twarzy. Gdy jest znowu sama w swym pokoiku, kładzie się na łóżku, gryząc kostki malutkich dłoni.
Młody Steerpike nie ma w sobie ani strachu, ani zrzędliwości. Jeśli kiedykolwiek miał sumienie w mocnej, wąskiej piersi, dawno już wyrwał i wyrzucił ten niewygodny przedmiot – wyrzucił tak daleko, że gdyby go kiedyś potrzebował, nie byłby w stanie go znaleźć.
Dzień narodzin Tytusa ujrzał początek jego wspinaczki po dachach Gormenghast oraz koniec służby w kuchni Sweltera – w tym parującym pomieszczeniu, które było zbyt niemiłe i zbyt ciasne dla jego krętych zdolności i rosnących ambicji.
O ramionach tak stromych, że niemal zniekształconych, smukły, o zgrabnych ruchach i postaci, o blisko osadzonych oczach barwy zaschłej krwi, wspina się nadal, choć już nie wzdłuż grzbietu Gormenghast, lecz po spirali schodów swej duszy, zmierzając ku jakiemuś pinaklowi rządzącej nim fantazji – ku jakiemuś dzikiemu, niedostępnemu orlemu gniazdu, znanemu tylko sobie, gdzie może spoglądać na rozpościerający się w dole świat i radośnie strzepnąć zlepione skrzydła.
*
Rottcodd śpi mocno w hamaku na krańcu Sali Kolorowych Rzeźb, owego długiego pomieszczenia na strychu, które mieści najlepsze okazy sztuki mieszkańców lepianek. Siedem lat minęło od chwili, gdy z okna na poddaszu śledził wijącą się daleko w dole procesję powracającą znad jeziora Gormenghast, gdzie Tytusa wprowadzono na urząd hrabiego, lecz nic się nie wydarzyło podczas tych długich lat poza tym, że co roku przybywały nowe prace powiększające ilość barwnych rzeźb w długiej sali.
Jego mała głowa w kształcie kuli spoczywa, śpiąc na ramieniu, hamak zaś kołysze się lekko w takt brzęczenia muszki.

Trzeci
Na wyboistych marginesach życia zamku – marginesach nieregularnych jak linia brzegowa szarpanej nawałnicą wyspy – znajdowały się postaci nieruchome lub poruszające się stopniowo w kierunku centralnego punktu. Wynurzały się z odmętów bezgranicznej negacji – z ponadczasowych, mętnych wód. Kim są ci, którzy postawili stopę na zimnym piasku wybrzeża? Na tak złowieszczej przestrzeni powinni się zapewne wynurzyć co najmniej bogowie, okryci łuskami królowie lub istoty, których rozpostarte skrzydła mogłyby zaciemnić dwa horyzonty. Lub też cętkowany szatan z miedzianym czołem.
Ale nie. Nie było skrzydeł ani łusek.
Było zbyt ciemno, by dostrzec, jak brodzą; jednakże plama cienia, zbyt duża jak na jedną postać, zwiastowała nadejście gromady sędziwych profesorów, w których rękach będzie musiał wić się Tytus przez czas jakiś.
Zasłona półcienia nie okrywała wszakże młodzieńca o stromych ramionach, który wchodził do podobnego do celi pokoiku przylegającego do korytarza z kamieni tak suchych, szarych i szorstkich jak skóra słonia. Gdy odwrócił się przy drzwiach, by rzucić okiem wstecz na korytarz, zimne światło rozbłysło na wysokim, białym guzie czoła.
Wszedłszy, zamknął za sobą drzwi i spuścił zasuwę. Otoczony bielą ścian, poruszając się po pokoju, zdawał się niesamowicie oderwany od otaczającego go światka. Przypominał bardziej cień młodzieńca, cień o stromych ramionach, poruszający się pośród bieli, niż rzeczywiste ciało poruszające się w przestrzeni.
Pośrodku pokoju znajdował się prosty kamienny stół. Na nim, umieszczone mniej więcej pośrodku, znajdowały się: karafka z winem o spiralnej szyjce, sterty papieru, pióro, kilka książek, ćma przyszpilona do korka oraz połówka jabłka.
Przechodząc obok stołu, wziął jabłko, ugryzł je i położył z powrotem, nie zwalniając kroku. Potem nagle nogi zaczęły się pod nim kurczyć od dołu, tak mu się w każdym razie wydawało, lecz to tylko podłoga opadała dziwnie, on zaś schodził pochyłością podłogi zniżającej się do zasłoniętego kotarą otworu w ścianie.
Za chwilę znalazł się poza nią i pochłonęła go zalegająca tam ciemność, zacierając kontury jego kanciastego ciała.
« 1 2 3 4 6 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Szaleństwo na zamku Gormenghast
— Jędrzej Burszta

Krótko o książkach: Czerwiec 2005
— Eryk Remiezowicz

Rozpad
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.