Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael J. Sullivan
‹Królewska krew. Wieża elfów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKrólewska krew. Wieża elfów
Tytuł oryginalnyThe Crown Conspiracy. Avempartha
Data wydania18 października 2011
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-7648-951-3
Format736s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Królewska krew. Wieża elfów

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael J. Sullivan
« 1 2 3 4 »

Michael J. Sullivan

Królewska krew. Wieża elfów

Archibald uniósł rękę, nie pozwalając markizowi na dokończenie groźby.
– Zapewniam cię, Wiktorze, że jest powód. Przejdźmy jednak najpierw do zacisza mojego gabinetu, gdzie ci go przedstawię.
Wiktor spojrzał na niego ponuro, ale skinął głową na znak zgody.
Przemierzyli hol i dużą salę przyjęć, a następnie przeszli do części mieszkalnej zamku, gdzie wystrój wnętrz radykalnie się zmienił. W sali recepcyjnej ściany upiększone były misternymi gobelinami i ozdobną kamieniarką, a podłogi wyłożone marmurem. Poza nią jednak nie było widać przepychu; dominowały gołe mury z kamienia.
Zamek Ballentyne’ów był pospolity pod każdym względem. Żaden wielki król czy bohater nie nazwał go nigdy domem, nie wiązała się też z nim żadna legenda, opowieść o duchach czy bitwa. Był to doskonały przykład przeciętności i prozaiczności.
Po kilku minutach wędrówki korytarzami hrabia zatrzymał się przed masywnymi żeliwnymi drzwiami, których zawiasy przykręcono imponująco wielkimi śrubami. Nie było widać zasuwy ani klamki. Po obu stronach wejścia stało dwóch dużych ciężkozbrojnych strażników z halabardami. Gdy hrabia się zbliżył, jeden z nich zastukał trzy razy w drzwi. Otworzyło się okienko i po chwili na korytarzu rozległy się szczęk odsuwanego rygla i przeraźliwe zaskrzypienie metalowych zawiasów.
Wiktor zasłonił rękami uszy.
– Na Mara! Każ służącemu się tym zająć!
– Przenigdy – odparł Archibald. – To wejście do Szarej Wieży, mojego prywatnego gabinetu. To moja, że tak powiem, bezpieczna przystań. Chcę słyszeć odgłos otwierania tych drzwi z każdego miejsca w zamku.
Stojący po drugiej stronie Bruce powitał obu mężczyzn głębokim ukłonem. Trzymając przed sobą latarnię, poprowadził ich w górę szerokimi spiralnymi schodami.
W połowie wysokości wieży Wiktor zwolnił kroku i wydawało się, że z trudem oddycha. Archibald z grzeczności się zatrzymał.
– Muszę przeprosić cię za tę wyczerpującą wspinaczkę. Ja sam już tego nie zauważam, bo wchodziłem tymi schodami z tysiąc razy. Gdy mój ojciec piastował godność hrabiego, tylko tutaj mogłem być przez chwilę sam. Nikomu nie chciało się tracić czasu ani sił na wdrapywanie się po tych schodach na górę. Choć wieża ta nie jest tak majestatyczna jak Koronna w Ervanonie, jest najwyższa w moim zamku.
– Czy niektórzy nie przychodzą tu tylko po to, żeby podziwiać widok ze szczytu? – zastanawiał się głośno Wiktor.
Hrabia się zaśmiał.
– Można by tak pomyśleć, ale nie ma tu okien, dzięki czemu to doskonałe miejsce na prywatny gabinet. Kazałem wstawić dodatkowe pary drzwi, aby zabezpieczyć drogie mi rzeczy.
Po dotarciu na szczyt schodów napotkali jedne z nich. Archibald wyjął z kieszeni duży klucz, otworzył drzwi i gestem zaprosił markiza do środka. Bruce pozostał na zewnątrz.
Znaleźli się w dużym kolistym pomieszczeniu z rozległym sufitem. Było w nim niewiele mebli: wielkie zagracone biurko, dwa wyściełane krzesła przy niewielkim kominku i filigranowy stolik między nimi. Za prostą mosiężną siatką osłaniającą palenisko płonął ogień oświetlający większą część gabinetu. Rozmieszczone wzdłuż ścian świece dostarczały światła do pozostałych miejsc i wypełniały komnatę przyjemnym, intensywnym zapachem miodu i salifanu.
Zauważywszy, że Wiktor przygląda się stosowi różnych zwojów i map na biurku, Archibald się uśmiechnął.
– Bez obaw, panie. Wszystkie naprawdę kompromitujące plany zawładnięcia światem ukryłem przed twoim przybyciem. Usiądź, proszę. – Wskazał krzesła przy kominku. – Odpręż się po długiej podróży, a ja przygotuję trunek.
Starszy mężczyzna nachmurzył się i mruknął:
– Dość już tych wybiegów i ceregieli. Wyjaśnij, o co chodzi.
Archibald zignorował ton markiza. Tuż przed triumfem mógł sobie pozwolić na łaskawość. Zaczekał, aż markiz usiądzie.
– Zapewne wiesz, że od jakiegoś czasu interesuję się twoją córką Alendą – stwierdził, podchodząc do biurka, aby nalać dwa kieliszki koniaku.
– Tak, wspominała mi o tym.
– Czy powiedziała, dlaczego odrzuciła moje zaloty?
– Nie lubi cię.
– Słabo mnie zna – skontrował Archibald, unosząc palec wskazujący.
– Archie, czy to jest powód twojego zaproszenia?
– Markizie, byłbym wdzięczny, gdybyś zwracał się do mnie po imieniu. Niestosowne jest używanie przydomka, ponieważ mój ojciec nie żyje i teraz ja noszę tytuł. W każdym razie twoje pytanie ma związek ze sprawą. Jak wiesz, jestem dwunastym hrabią Chadwick. Przyznaję, nie jest to wielki majątek, a Ballentyne’owie nie należą do najbardziej wpływowych rodów, ale moja pozycja nie jest bez znaczenia. Podlega mi pięć wsi i dwanaście przysiółków, a także ważne strategicznie wyżyna Senon. Obecnie mam pod komendą ponad sześćdziesięciu zawodowych zbrojnych i mogę liczyć na lojalność dwudziestu rycerzy – w tym sir Endena i sir Brecktona, być może dwóch najznakomitszych spośród w ogóle żyjących. Eksport wełny i skór z Chadwick stanowi obiekt zazdrości całego Warric. Mówi się o urządzeniu igrzysk letnich na trawniku, przez który przechodziłeś w drodze do mojego zamku.
– Tak, Archie, to znaczy, Archibaldzie, dobrze znam pozycję Chadwick w świecie. Nie musisz mnie w tej kwestii pouczać.
– Czy wiesz również, że bratanek króla Ethelreda niejednokrotnie gościł tu na obiedzie? Lub że książę i księżna Rochelle chcieli zjeść o obiad ze mną na tegorocznych zimonaliach?
– Archibaldzie, to już się robi męczące. O co ci chodzi?
Hrabia zmarszczył czoło, widząc, że jego słowa nie zrobiły na markizie wrażenia. Podał mu kieliszek, usiadł na drugim krześle i wypił mały łyk trunku.
– Zważywszy na moją pozycję, reputację i obiecującą przyszłość… Dlaczego Alenda miałaby mnie odrzucać? Na pewno nie z powodu mojego wyglądu. Jestem młody, przystojny i noszę najwytworniejsze importowane stroje z najdroższych jedwabi. Pozostali zalotnicy są starzy, grubi lub łysi, a niektórzy uosabiają wszystkie te przywary naraz.
– Może zwraca uwagę nie tylko na wygląd i bogactwo – zasugerował Wiktor. – Kobiety nie zawsze myślą o polityce i władzy. Alenda należy do dziewcząt, które idą za głosem serca.
– Ale spełnia też życzenia ojca, prawda?
– Nie rozumiem.
– Gdybyś jej zasugerował, wyszłaby za mnie. Mógłbyś jej to nakazać.
– A więc dlatego mnie tu ściągnąłeś? Przykro mi, Archibaldzie, ale zmarnowałeś swój i mój czas. Nie zamierzam jej zmuszać do poślubienia kogokolwiek, a zwłaszcza ciebie. Nienawidziłaby mnie do końca życia. A ja bardziej dbam o uczucia mojej córki niż polityczne implikacje jej małżeństwa. Tak się składa, że hołubię Alendę. Ze wszystkich moich dzieci to ona jest moją największą radością.
Archibald, rozważając słowa Wiktora, upił kolejny łyk koniaku. Postanowił podejść do tematu z innej strony.
– A gdyby to było dla jej dobra? Żeby ocalić ją przed nieszczęściem.
– Przyjechałem tu, bo ostrzegłeś mnie o niebezpieczeństwie. Wyjaśnisz mi w końcu, o co chodzi, czy chciałbyś się przekonać, czy staruszek potrafi jeszcze władać mieczem?
Archibald zignorował groźbę, bo wiedział, że jest bez pokrycia.
– Po kilkakrotnym odrzuceniu moich zalotów domyśliłem się, że coś jest nie w porządku. Jej zachowanie było nieracjonalne. Spójrz na mnie. Jestem bogaty i przystojny. Mam koneksje i moja gwiazda świeci coraz jaśniej. I odkryłem prawdziwy powód odmowy twojej córki: już się związała z kimś innym. Ma romans, potajemny romans.
– Trudno mi w to uwierzyć – oznajmił Wiktor. – O nikim mi nie wspominała. Gdyby ktoś ją zainteresował, powiedziałaby mi o tym.
– Nic dziwnego, że trzyma jego tożsamość w tajemnicy. Wstydzi się. Wie, że ich związek zhańbi twoją rodzinę. Zadaje się z człowiekiem z gminu, w którego żyłach nie płynie ani jedna kropla błękitnej krwi.
– Łżesz!
– Zapewniam cię, że nie. Ale problem jest jeszcze poważniejszy. Ten człowiek nazywa się Degan Gaunt. Słyszałeś o nim, prawda? Jest dość sławny. To przywódca ruchu nacjonalistów z Delgos. Wiesz, że na południu podburzył współziomków. Upajają się pomysłem wyrżnięcia szlachciców i ustanowienia własnych rządów. Gaunt i twoja córka spotykają się nad Windermere nieopodal klasztoru. Umawiają się, kiedy jesteś w podróży i zajmujesz się sprawami wagi państwowej.
– To niedorzeczne. Moja córka nigdy by…
– Czy nie przebywa tam twój syn? – zapytał Archibald. – To znaczy w opactwie. Jest mnichem, prawda?
Wiktor skinął głową.
– Mój trzeci syn Myron.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

22 X 2011   00:50:48

Dziękuję za ten fragment. Dzięki niemu wiem od czego trzymać się z daleka.

26 X 2011   18:35:41

Czytałam i podobało mi się. Na pewno kupię po polsku.

30 XII 2011   19:32:50

Michael J. Sullivan na pierwszy rzut oka nie stworzył niczego oryginalnego. Złodzieje na planie głównym, jako przebojowi bohaterowie, to już powszechny wzór w książkach fantastycznych, a jednak. Wchodząc głębiej w powieść czytelnik może się przekonać, że pozory często mylą, a to, co może się wydawać już przeżytkiem, zawsze przez kogoś o świeżym pomyśle zostanie wybite na wyższy poziom. Royce i Hadrian należą właśnie do takich postaci, które mimo powszechnego fachu są całkowicie oryginalne i mogą dla wielu być wzorem cnót. Dwaj bohaterowie zaskakują na każdym kroku swoją pomysłowością, dowcipem oraz inteligentnymi, przemyślanymi dialogami.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Ich dwoje
— Beatrycze Nowicka

Tegoż twórcy

Las w podziemiach, w lesie lisz
— Beatrycze Nowicka

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane
— Beatrycze Nowicka

Przyczajony Hadrian, ukryty Royce
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.