Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michael J. Sullivan
‹Pradawna stolica›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPradawna stolica
Tytuł oryginalnyPercepliquis
Data wydania25 lipca 2013
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-783-9560-7
Format672s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Las w podziemiach, w lesie lisz
[Michael J. Sullivan „Pradawna stolica” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
O ile Michael J. Sullivan radził sobie jeszcze z opisem kolejnych wypraw i akcji duetu złodziei, nie podołał wyzwaniu w chwili, kiedy wydarzenia nabrały rangi globalnej. „Pradawna stolica” – ostatni tom cyklu o duecie Riyria sprawia wrażenie zlepka nieprzemyślanych elementów okraszonego „natchnionym” stylem.

Beatrycze Nowicka

Las w podziemiach, w lesie lisz
[Michael J. Sullivan „Pradawna stolica” - recenzja]

O ile Michael J. Sullivan radził sobie jeszcze z opisem kolejnych wypraw i akcji duetu złodziei, nie podołał wyzwaniu w chwili, kiedy wydarzenia nabrały rangi globalnej. „Pradawna stolica” – ostatni tom cyklu o duecie Riyria sprawia wrażenie zlepka nieprzemyślanych elementów okraszonego „natchnionym” stylem.

Michael J. Sullivan
‹Pradawna stolica›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPradawna stolica
Tytuł oryginalnyPercepliquis
Data wydania25 lipca 2013
Autor
PrzekładEdward Szmigiel
Wydawca Prószyński i S-ka
CyklOdkrycia Riyrii
ISBN978-83-783-9560-7
Format672s. 125×195mm
Cena45,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Pozwolę sobie zacząć od wyjaśnienia tytułu, którego część zaczerpnęłam z zasłyszanej kiedyś anegdoty. Pewien mistrz gry, albo początkujący, albo po prostu pozbawiony smykałki do prowadzenia zaczął opisywać drużynie las, do którego właśnie weszli. „Ale przecież przed chwilą mówiłeś nam, że jesteśmy w podziemiach” zauważył jeden z graczy, na co MG po krótkiej chwili namysłu odparł „Bo to jest las w podziemiach”.
U Sullivana w podziemiach nie ma lasu – jest za to morze, nad którym wieje wiatr i po którym pływają liczne statki piratów. Dodajmy, że bohaterowie zeszli w rzeczone podziemia szukając zaginionej od wieków tytułowej pradawnej stolicy, z czego można wnosić, że morski szlak wiodący do tejże nie jest, oględnie mówiąc, zbytnio uczęszczany. Statki, gwoli wyjaśnienia należą do ludożerczej i groźnej rasy chochlików. Tu nadmienić trzeba, że dzielna drużyna w składzie dwóch wojowników, dwóch żeglarzy, złodzieja, arystokraty, kapłana, czarodziejki etc. wybrała się na poszukiwanie magicznego artefaktu, niezbędnego do uratowania świata. Przedmiot ten znajduje się w starożytnym grobowcu, strzeżonym przez smoka (autor wymyślił sobie inną nazwę dla stwora, co nie zmienia faktu, że ów wygląda i zachowuje się jak smok). By do niego dotrzeć należy przewędrować trochę jaskiń, przebyć podziemne morze i poradzić sobie z wyżej wzmiankowanymi chochlikami, rojącymi się setkami wśród ruin – wiadomo – bębny, horda stworów: „stukot setek ośmiocentymetrowych pazurów przybierał na sile i pojawiło się ognistoczerwone światło, które stale się powiększało (…) zobaczyli przygarbioną, ognistą postać, która kroczyła korytarzem w ich kierunku (…) Nie, nie przejdziesz! – zawołała Arista (…) białe światło pomknęło do drzwi” (w końcu chyba każdy grający magiem chciałby móc wziąć udział w scenie „na Gandalfa”). Po drodze bohaterowie prowadzą natchnione rozmowy, poświęcają się oraz grzebią swoich ginących stopniowo towarzyszy (jak doskonale wiadomo z „Gamersów”, za grzebanie są dodatkowe PD-ki) – to ostatnie do czasu, aż drużynowy mag awansuje na tyle, by opanować wskrzeszanie.
Kiedy wreszcie drużynie udaje się powrócić na powierzchnię, czeka tam już armia najbardziej kiczowato opisanych elfów, na jaką miałam okazję się natknąć w przeczytanych przeze mnie książkach (Sullivan za każdym razem pisze, że poruszają się z niebywałą gracją, towarzyszy im muzyka, oczka świecą się na zielono a wszyscy noszą fikuśne różnokolorowe pelerynki i rzeźbione w głowy zwierząt hełmy).
O ile błędy, nielogiczności i chybione pomysły pojawiające się w „Królewskiej krwi” można było złożyć na karb braku doświadczenia autora, „Pradawna stolica” to już szósty tom cyklu. Tymczasem, zamiast popracować nad spójnością, czy też po prostu pomyśleć, Sullivan poszedł na żywioł. Zawodzą drobiazgi różnego rodzaju, jak jaskółki latające zimą w jaskini, czy arystokraci spacerujący po zamku nocą w szlafrokach, miecz, który ze zdania na zdanie staje się rapierem, czy dialog „Cóż, i tak jesteś niesamowita. Naprawdę jesteś imperatorką godną rządzić wszystkimi ludźmi” (szkoda, że nie „łał, centralnie jesteś słitaśną imperatorką, kawaii!”). Dobrzy bohaterowie są tak szlachetni, że pewien możny szlachcic i mistrz miecza, napadnięty przez zbójców był gotów oddać im wszystko, co miał, by uniknąć rozlewu krwi. O podziemiach już pisałam, przejdę może zatem do rzeczy jeszcze bardziej znaczących. Otóż przez poprzedzający czas akcji tysiąc lat na zamieszkanych przez ludzi ziemiach elfy były niewolone i mordowane, doszło nawet do tego, że eksportowano je… na mięso. Po tym jednak, jak planety ustawiły się w rządku (no, może niezupełnie, ale wiadomo, o co chodzi) zza krańca znanego świata przybyły „dzikie” elfy, przemaszerowały przez kontynent, zrównały z ziemią większość miast i wycięły w pień sporą część ludności. Nie przeszkadza to jednak, by koniec „Pradawnej stolicy” był iście sielankowy – śluby, adopcje elfickich sierot, budujemy nowe miasto, Obama na prezydenta, od teraz będzie już tolerancja, dobrobyt i tanie hamburgery. Doprawdy, podczas lektury brakowało mi dodatkowej pary rąk, by móc nimi się za głowę łapać. Na podobny stek bzdur i nielogiczności nie natknęłam się od czasu liceum, kiedy to przeczytałam powieści na podstawie „Wrót Baldura” a i tam nie było chyba tego aż tak wiele.
Wszystkiemu towarzyszy radosny patos. Pozwolę sobie na kilka cytatów: „najeźdźcami są straszliwe, dzikie i bezlitosne elfy czystej krwi z imperium Erivanu.”, „przybyły bez ostrzeżenia, tysiące tak pięknych, jak i straszliwych (…) Przybyły niepowstrzymane i wciąż przybywają”, „I oto leśni bogowie żerują na człowieku. Ci, których śmierć nie nawiedza i ząb czasu nie nadgryza. Pierworodni bajeczni królowie, niekwestionowani panowie”, „zemsta to słodko-gorzki owoc, po którym pozostaje nieprzyjemny posmak żalu” (ogólnie „cytaty” ze starożytnych ksiąg i pieśni zasługują na osobną kategorię), „toniesz w nicości, a twoje serce pogrąża się w rozpaczy (…) udręka jest nie do zniesienia”, „jestem w niej bardzo zakochany i od jej nienawiści wolałbym, żeby wypruto ze mnie wnętrzności i mnie poćwiartowano.” Śpieszę dodać, że to wszystko wyszło spod pióra pięćdziesięciojednoletniego mężczyzny.
Żeby nie pisać wyłącznie złych rzeczy powiem, że sam zarys pomysłu odnośnie tożsamości starożytnego imperatora nie był zły, potencjalnie ciekawa była też postać Mawyndule, wreszcie nieźle wypadła ostatnia scena. Reszta – przynajmniej dla mnie – okazała się nieporozumieniem.
koniec
8 września 2013

Komentarze

« 1 2
10 IX 2013   12:58:55

Bardziej chodziło mi o to, że się odgrywa na poważnie, a nie co po chwila latają offtopy, anegdotki, dowcipy, ktoś się spóźnia, ktoś odbiera telefon, ktoś z premedytacją robi bydło, sytuację, kiedy drużyna jest zgrana i chce jej się grać a MG co nieco potrafi np. chce mu się rozmaicie odgrywać NPCów, umie kreować klimat, potrafi strzelić ładny opis (i w trakcie tegoż opisu trzy osoby mu się nie wetną z deklaracjami) itp.

Hehe, ja mam blisko 200 stron (w wordzie) korespondencji między graczami oraz zrzuconego offline kampanijnego bloga, do którego chwilami pisaliśmy wręcz opowiadania na temat tego, co działo się na sesji. Aczkolwiek od kilku lat do tego nie zaglądałam.

10 IX 2013   14:43:14

Ta recenzja mnie zabiła :D Siedzę i się śmieję. W swoim czasie czytywałam różne kiepskie fantasy, ale takiego z elfami eksportowanymi na mięso jeszcze nie...

10 IX 2013   16:43:45

Egzorcyzmatora, migiem! Nie dość, że lisz na świat wyłazi, to jeszcze się ze swojom martwotom nie kryje!

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rzuć przez okno sercem, gdy twoje złamane
— Beatrycze Nowicka

Przyczajony Hadrian, ukryty Royce
— Beatrycze Nowicka

Ich dwoje
— Beatrycze Nowicka

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Supernowej nie zaobserwowano
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.