Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stephen Lawhead
‹Graal›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGraal
Tytuł oryginalnyGrail
Data wydania31 sierpnia 2004
Autor
PrzekładAndrzej Polkowski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklPendragon (Lawhead)
ISBN83-7150-828-X
Format372s. 115×183mm
Cena32,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Graal

Esensja.pl
Esensja.pl
Stephen Lawhead
1 2 3 8 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Stephena Lawheada „Graal”. Książka ta, będąca piątym tomem cyklu „Pendragon” ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

Stephen Lawhead

Graal

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Stephena Lawheada „Graal”. Książka ta, będąca piątym tomem cyklu „Pendragon” ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

Stephen Lawhead
‹Graal›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGraal
Tytuł oryginalnyGrail
Data wydania31 sierpnia 2004
Autor
PrzekładAndrzej Polkowski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklPendragon (Lawhead)
ISBN83-7150-828-X
Format372s. 115×183mm
Cena32,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Dla Boba i Loisa

Dziesięć pierścieni i dziewięć torquesów
pradawnym wodzom dano;
Osiem jest cnót, a siedem grzechów,
za które duszę sprzedano;
Szóstka to suma nieba i ziemi,
tego, co łagodne i dumne;
Piątka to liczba okrętów płynących
z Atlantis straconej i zimnej;
Czterech królów Zachodu przeżyło,
by objąć nowe dziedziny;
Dwaj razem przybyli, jak bracia,
do twierdzy hlyońskiej krainy;
Jedynkę sławią druidzi, spoglądając w gwiazdy:
Jeden jest świat, jeden Bóg, jedne narodziny.
S.R.L., Oksford, 1987

Prolog
Mężczyźni są tacy żałośni, tacy do siebie podobni, tacy nudni… Tak łatwo przewidzieć, czego zapragną i co im sprawi przyjemność. Niewolnicy swoich zwietrzałych zwyczajów i dzikich popędów, miotają się między nimi, nie widząc świata poza swymi zwierzęcymi namiętnościami. Zaiste, bydło na polu więcej wie o życiu niż oni!
Jakie to wszystko jałowe, jakie płytkie i łatwe! Już dawno znudziły mnie ich trywialne ambicje i wyczyny. Ciemne prostaki, zasługują na wszystkie nieszczęścia, jakie im ześle ich okrutny bóg.
Gdzież jest prawdziwa moc? Gdzie prawdziwe męstwo? Gdzie jest siła charakteru, służąca nieugiętej woli, obie sprzymierzone w całkowitej harmonii, jedna poddana drugiej? Gdzie dzisiaj znaleźć takie skarby?
Na polu bitwy, w ogniu walki? Ha! Tak właśnie myślą mężczyźni i mylą się, jak we wszystkim. Bo czym jest wojna? Głupia zabawa umorusanych dzieci kłócących się o kupę łajna. Na wojnie życie – ta jedyna w swoim rodzaju, najcenniejsza substancja we wszechświecie – traci wartość, zostaje odrzucone jak śmieć, zmarnotrawione, oddane za coś, co nie przetrwa do następnej pory roku. Głupcy, wszyscy mężczyźni to głupcy! Ślepi, ciemni głupcy – nękać ich i dręczyć to sama rozkosz!
Liczy się tylko to, co nie przemija. Tylko to warto mieć.
Któż ma o tym wiedzieć, jak nie ja? Ja, która mam władzę nad czasem i żywiołami, znam prawdziwą wartość życia. Czyż nie poświęciłam całego swego życia temu, co nieprzemijalne? Nie na darmo nazywają mnie Królową Powietrza i Ciemności.
1
Ja, Gwalkawad, pan Orkadów, piszę te słowa. Nie lekkie to zajęcie, a obawiam się, że i czytanie tego nie sprawi wam przyjemności. Nie jestem Myrddinem ani mnichem w brązowej szacie, nie potrafię pisać tak gładko jak oni. Bóg mi świadkiem, że rękojeść miecza lepiej pasuje do mojej dłoni niż ostro zastrugana trzcina. Ale brat Aneirin zapewnia, że te moje bazgroły i tak przetrwają rękę, która je pisze, a on się na tym zna. Więc piszę.
Urodziłem się tu, na wyspach, skąd widać Ynys Prydein, razem z moim bratem bliźniakiem, Gwalkamajem, jako syn Lota, króla Orkadów. Moje narodziny nie były wielkim wydarzeniem. Gdyby nie Artur, spędziłbym resztę życia w tej dziczy i nigdy nie wychyliłbym głowy poza kamienie wyznaczające granice państwa mego ojca. Gdyby nie Artur, spędziłbym życie na polowaniu, łowieniu ryb i rozstrzyganiu sporów między moimi wodzami. Nigdy nie usłyszałbym o Królestwie Lata – a już tym bardziej o Graalu – i, zaprawdę, nie trudziłbym się dzisiaj nad pisaniem tej księgi.
Postaram się jednak wytrwać w swym przedsięwzięciu, żebyście i wy mogli to wszystko poznać. Każdy, kto ma uszy, słyszał o Arturze, o jego klęskach i triumfach; opowiadają o tym od Hlogresu do Kelydonu. Śpiewają o tym bardowie, a kilku mnichów próbowało już utrwalić owe historie na pergaminie. Mistrzem pióra nie jestem, ale mam nadzieję, że nie nazwiecie mnie ostatnim spośród tego plemienia skrybów o powalanych galasówką palcach.
Mówią o wojnach i bitwach, i słusznie. Opowiadają o dzielnych mężach oddających życie w obronie Wyspy Potężnych. Wspaniałe to opowieści, a niektóre z nich są nawet prawdziwe, lecz nie zamierzam z nich czerpać. Inne sobie wyznaczyłem zadanie.
Chcę wam opowiedzieć o Graalu, o tym dziwie nad dziwy, o świętym Naczyniu, które stało się przedmiotem tęsknoty tak wielu mężów. Słowa nie opiszą tego cudu, serce nie ogarnie tej tajemnicy, a godzi się ją nazwać największym skarbem widzialnego świata. Gdyby nie Artur, ten najcenniejszy z kielichów pogrążyłby się w odmętach dziejów, a ludzie zapomnieliby o jego uzdrawiającej mocy. O tak, prawda też, że gdyby nie on, nie doszłoby do tylu strasznych wydarzeń i utrapień, które chcę wam opisać. Jednak gdyby nie Artur, ów przeczysty płomień niebiańskiego ognia już dawno zagasłby na wieki.
Niewielu o tym słyszało, a przecież ze wszystkich opowieści arturiańskich ta właśnie jest najcenniejsza. Ach, lecz sam ją wyprzedzam! Wiedzcie jedno: wielka i straszna jest horda Pradawnego Nieprzyjaciela, a nie cofa się przed niczym prócz Słowa Prawdy. I wierzę, że łoskot starcia tych dwóch mocy będzie się przewalał echem po stuleciach, które nadejdą. Zaprawdę, mogę się uważać za wybrańca, bo dane mi było pędzić konno u boku króla, kiedy ruszał do boju na czele swej armii. Zaprawdę, zadrżyjcie i zblednijcie, przywdziejcie zbroję runów i modlitw, wezwijcie wspomożenia aniołów i zapamiętajcie dobrze moje słowa: tam, gdzie rozkwita wielkie dobro, zawsze gromadzi się wielkie zło. Poznałem to na własnej skórze.
Słuchajcie mnie uważnie! Mówić o Graalu to mówić o tajemnicy, a ja, Gwalkawad, książę Orkadów, znam tę tajemnicę jak nikt inny. Jeśli moja opowieść sprawi wam przyjemność, to i dobrze… ale nie chciałbym, żeby ją odczytywały chłodne oczy.
Wejrzyjcie w swoje serca, a wpatrzcie się w nie długo i uważnie. Jeśli jesteście przyjaciółmi prawdy i dobra, pozdrawiam was i zapraszam do przeczytania mojej księgi. Lecz jeśli lubujecie się w oszczerstwach i chytrych sztuczkach, jeśli zasmakowaliście w kłamstwach, zdradach i podstępach, niewiele tu dla siebie znajdziecie. I niech mi Pan Jezus będzie świadkiem: zamierzam wam opowiedzieć samą prawdę, taką, jaką poznałem.
A więc zaczynam, w imię Boże.
Przez siedem długich lat walczyliśmy z sajkseńskimi łupieżcami – siedem lat trudów i niedostatków, wyrzeczeń, udręk i śmierci. W końcu, pod wodzą Artura i z pomocą szybkiej i pewnej Ręki Opatrzności, udało się nam ich pokonać. To rzecz dobrze znana – zaiste, nawet małe dzieci wiedzą, że pospolite ruszenie Brytanii stanęło murem na Wzgórzu Baedun i zwyciężyło okrutnego najeźdźcę – więc nie powiem na ten temat nic więcej. Wspomnę tylko, że ledwo odetchnęliśmy po tak ciężko wywalczonym zwycięstwie, a już zagroziła nam horda wędrownych Wandalów. Stając do boju najpierw w Ierne, potem w Brytanii, ścigaliśmy Amilkara, tego wściekłego dzika, przez prawie cały Hlogres, zanim się poddał.
Dziwna to była wojna. Trwała nieco ponad jedną porę roku, a przyniosła więcej spustoszenia niż wszystkie wojny z Sajksenami razem wzięte. Lecz czemuż to nieszczęścia zawsze chodzą trójkami? Bo oto za pustoszącymi nasze ziemie Wandalami przyszły zaraza i susza. Ci, którzy tak lubią gderać i utyskiwać, niech wspomną, że Pendragon musiał walczyć z trzema wrogami, nie z jednym. Jeśli znacie innego króla, który poradziłby sobie lepiej w takich okolicznościach, to mi go wskażcie, a jak nie, to zamilczcie! Nie zamierzam nikomu schlebiać, a i nasz pan nigdy o to nie dbał. Dzisiaj wielu prześciga się w oskarżeniach i lamentuje nad utraconymi ziemiami, ale ja wciąż twierdzę, że Artur wybrał najlepszą drogę.
W każdym razie to wszystko już się stało, więc cóż przyjdzie z utyskiwań i lamentów? Gdyby znali Niedźwiedzia Brytanii, wiedzieliby, że ich żałosne jęki tylko utwierdziłyby go w tym, co postanowił.
Lepszy uczciwy wróg niż zdradliwy przyjaciel, a knujących po kątach przyjaciół widzieliśmy już wielu. Wyspa Potężnych obejdzie się bez takich warchołów jak Keredig, Morkant, Brastias, Gerontius czy Urien. Niech ich diabeł porwie! Nikt za nimi nie będzie tęsknić.
Gdzie byli ci, którzy dzisiaj robią tyle szumu, kiedy Artur stawił czoło wodzowi Wandalów? Urien i Brastias głośno sarkali na wszechwładzę najwyższego króla, ale nie słyszałem, by zgłosili gotowość do zajęcia jego miejsca na zbroczonym krwią polu bitwy. Gerontius gorliwie podżegał do buntu, ale nigdy go nie widziałem w szarży na wroga.
Zgromadziliśmy największą armię od czasów wielkiego Konstantyna – dwadzieścia tysięcy ludzi i piętnaście tysięcy koni! A jednak w dniu bitewnego sądu Artur samotnie stanął przed wrogą hordą, a zdradzieccy panowie gdzieś się pochowali. No cóż, dokonali wyboru. Ich sprawa. Lecz zamiast obrażać niebiosa swoim żałosnym lamentem, powinni raczej dziękować, że nadal mają języki w gębach i powietrze w płucach, żeby móc się uskarżać.
Artur drogo zapłacił za pokój, którego dobrodziejstw teraz zażywamy. Kiedy go znoszono z pola bitwy, i w nas obumarły serca. I zagasło słońce, zagasły gwiazdy. Bez niego pogrążyliśmy się w ciemności.
– Zabrali go do Ynys Awallach – powiedział Hrys z twarzą poszarzałą od zmęczenia i niepokoju. – Jeśli znacie jakie modlitwy, to je teraz odmówcie.
Tylko tam mógł zostać uzdrowiony, tylko w tym świętym miejscu. Mądry Emrys wiedział, co robi. A potem Hrys przekazał nam ostatni rozkaz Artura:
– Macie poprowadzić Wandalów na północ, gdzie obejmą oni w posiadanie ziemie zbuntowanych panów. Z powodu zdrady swoich panów ziemie te muszą opuścić też wszyscy podlegli im Brytowie.
1 2 3 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.