WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Piękna pani i brzydki pan |
Data wydania | 20 lutego 2013 |
Autor | Magdalena Samozwaniec |
Wydawca | W.A.B. |
ISBN | 978-83-7747-823-3 |
Format | 223s. 139×202mm; oprawa twarda |
Cena | 34,90 |
Gatunek | humor / satyra |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Piękna pani i brzydki panMagdalena Samozwaniec
Magdalena SamozwaniecPiękna pani i brzydki panPiękna pani Jak ktoś młodo wygląda mimo swoich lat, to się mówi, że ów ktoś się trzyma. Kogo – czego? Nie wiadomo dokładnie, czy młodości? Czy fasonu? Określenia „trzyma się” używa się zwykle bez tych dodatków, tak samo jak przeciwieństwo „trzymania się” – czyli tak zwane posuwanie się. „Posuwa się” – dokąd? Oczywiście, do kresu wędrówki, komentarze niepotrzebne. Jednym słowem ludzkość składa się z tych, co „się posuwają”, i z tych, którzy „się trzymają”. Moja znajoma Halinka na przykład „trzyma się”. Lata posuwają się, a ona się trzyma. Twarz ma jak brzoskwinię, oczy – jak zielone, błyszczące winogrona, usta – jak poziomki itd. Halinka twierdzi z uśmiechem (ząbki ma jak wyłuskane orzechy), że nic nie robi, ażeby podtrzymać owo „trzymanie się”. Cudów jednak nie ma, znam dobrze Halinkę i wiem, że większą część dnia spędza na kosmetycznych zabiegach. Jej mąż też wie o tym doskonale i gdy ktoś mu raz powiedział na balu: „Pańska żona potrafi coraz ładniej wyglądać”, odparł z westchnieniem, patrząc na zegarek: „Tak, tylko że to coraz dłużej trwa!”. Halinka zaczytuje się w francuskich pismach zajmujących się kosmetyką. Jej służąca wie już, że przy śniadaniu, które nasza pięknotka zjada między „przysiadem” a „świecą”, pani jej połyka również i jedno z owych uroczych pisemek. – Czy przynieść „Bote”? – pyta się, trzymając już w ręce ostatni numer „Votre Beauté”. Halinka mieszka wraz ze swoim mężem na willowym osiedlu i z zapałem hoduje we własnym ogródku jarzynki i owoce. Tych witaminek nie używa się jednak do stołu. Ogórki idą na wyciskanie z nich „twarzowego” soku, pomidory na zdrowotny cocktail, do wyłącznego użytku pani domu, a poziomki i truskawki – na upiększające maseczki. W domu nie ma nigdy do jedzenia jajek, ponieważ również idą na ściąganie buziaczka Halinki. Rozmowy nie ma z nią żadnej, Halinka wyczytała w jakiejś kosmetycznej revue, że aby wzmocnić muskuły twarzy, należy wymawiać kilka razy dziennie: A E O U! Albo: Poor papa payers Pitters potatoes! – A E O U! – odpowiedziała Halinka. – Czy chcesz pójść dziś do teatru? – Poor papa payers Pitters potatoes! – odmrukuje Halinka. Halinka nie śmieje się nigdy, bo od śmiechu tworzą się zmarszczki. Nie wolno jej również się martwić. „Votre Bonheur”3 pisze przecież wyraźnie, ażeby nigdy nie mieć ponurych myśli, nawet gdy człowieka spotka prawdziwe nieszczęście. – Jeśli nie zapłacimy raty, to mogą nas zlicytować – martwi się głośno jej mąż. Halinka uśmiecha się kącikami ust (to wolno). Wszyscy mężowie zazdroszczą mężowi Halinki takiej spokojnej, łagodnej, pięknej żony. Od jakiegoś czasu jednak Halinka co rano płacze krótko i gwałtownie. „Szczęśliwy” mąż jest zaalarmowany. – Co ci jest? Czy ci zrobiłem jakąś przykrość? Halinka nie odpowiada. Jej mąż, wertując kiedyś kosmetyczne pisma żony, znajduje wreszcie rozwiązanie tej gnębiącej go zagadki. „Krótki płacz wzmacnia tęczówkę – pisze jakaś dr X.Y.Z. – przepłukuje źrenice i nadaje oczom pani «odpowiedni połysk…»”. Halinka siedzi rano w ogródku obsmarowana poziomkami, wygląda to na jakąś groźną wysypkę. Nieznające się na nowoczesnej kosmetyce sąsiadki są zaalarmowane. – Proszę pani! – mówi jedna do drugiej. – Ona ma jakąś straszną chorobę, która występuje u niej tylko z rana. Jak Boga kocham, pokażę pani przez szparę w żywopłocie! – Miała pani rację, to jakaś mocno podejrzana wysypka. Zabronię mojej Basi chodzić tam bawić się z jej córeczką. To może być zaraźliwe… Halina jest tak zajęta własną osobą, że nie spostrzega nawet, jak powoli robi się wkoło niej pustka. Jej mąż ma ciągle jakieś interesy w Warszawie, willowe sąsiadki kłaniają jej się z daleka, wszyscy omijają jej willę skrzętnie. Tylko piesek Haliny, Okey, waruje przy niej bez przerwy, ponieważ z twarzy jego pani zlatują nieraz takie smaczne kęski, kawałki świeżego sadła, jajecznica, którą piesek lubi namiętnie, otrąbki migdałowe z miodem etc. Nie żałujmy jednak pani Haliny. Jest szczęśliwa jak każdy człowiek, który znalazł w życiu odpowiedni cel! |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Przeczytaj to jeszcze raz: Wrócą piosenką, sukni szelestem
— Agnieszka Szady