Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Albert Cossery
‹Szyderstwo i przemoc›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzyderstwo i przemoc
Tytuł oryginalnyLa violence et la dérision
Data wydania6 marca 2013
Autor
PrzekładMateusz Kwaterko
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7747-801-1
Format184s. 135×205mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena34,90
Gatunekobyczajowa
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szyderstwo i przemoc

Esensja.pl
Esensja.pl
Albert Cossery
« 1 2 3

Albert Cossery

Szyderstwo i przemoc

Gubernator był jednym z symboli powszechnego oszustwa, być może symbolem najbardziej groteskowym. Heykal znał go z widzenia, kilka razy spotkał go bowiem w miejskim kasynie, otoczonego wianuszkiem najzagorzalszych sługusów. Tworzyli ponurą świtę; tańczyli wokół niego jak lokaje i słuchali z namaszczeniem bredni, które wypowiadał tonem wyroczni. Heykala zafascynowała bezczelna głupota tego typa, gubernator wzbudził w nim prawdziwą namiętność. Poziom tragicznej bezmyślności, na jaki zdołał się wznieść, zasługiwał na podziw. Wzorowo wręcz uosabiał rządzącą światem tępotę. Heykala przerażało czasami, że ów człowiek budził w nim tak wielką, bez mała wyuzdaną, fascynację; odnosił wrażenie, że mianowano go gubernatorem tylko po to, aby spełnić jego, Heykala, zachcianki. Każdy dzień przynosił kolejne dowody na to, że gubernator swoimi inicjatywami i wypowiedziami publicznymi starał się mu dogodzić i dać powód do nowych żartów. Wywiązywał się z roli pajaca z niezwykłą sumiennością, jak gdyby domyślał się, że swoimi bezsensownymi poczynaniami sprawia radość jednemu ze swych poddanych. Jakże Heykal miałby nie kochać takiego człeka? Zamordowanie go byłoby bluźnierstwem. Tego właśnie nie potrafili pojąć ci zacietrzewieni rewolucjoniści, którzy zwalczali gubernatora otwarcie, dając mu tym samym asumpt do traktowania własnej osoby serio. Heykal uważał, że zbrodnie możnowładców są tak jaskrawe, że nie ma potrzeby rozgłaszania ich wszem i wobec. Nawet dziecko by je zauważyło.
Znów skierował się w stronę okna, ale zatrzymał się, usłyszawszy odgłosy dobiegające z korytarza. Złość na służącego minęła jak nożem uciął; poczuł się uratowany. Po kilku sekundach jego oczom ukazał się Siri niosący osławiony garnitur.
– Nie można na tobie polegać!
Służący zwrócił ku panu zaspaną twarz, na której malowała się fatalistyczna rezygnacja. Aczkolwiek nigdy nie stosował środków odurzających, wyglądał jak ćpun trapiony wiecznym głodem narkotykowym. Miał półprzymknięte oczy i zdawał się pogrążony w drzemce, w czym nie przeszkadzała mu jego pionowa postawa. Nierozerwalne więzi, jakie zadzierzgnął ze snem w chwili narodzin, predestynowały go do nieróbstwa i wspaniałomyślności. Nie otwierając oczu, odezwał się łagodnym głosem:
– Książę, to nie moja wina. Okoliczności…
– Już ja ci dam okoliczności, przeklęty draniu! Spóźnię się przez ciebie na ważne spotkanie.
– Przykro mi to słyszeć, książę – odparł Siri, unosząc jedną powiekę. – Ale okoliczności…
– Jeśli się nie zamkniesz, zaduszę – wypalił Heykal. – Połóż garnitur na kanapie.
Siri nie odpowiedział, pokiwał tylko głową, aby podkreślić, że nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Niebywale ostrożnie, z somnambuliczną powolnością złożył swoje cenne brzemię na kanapie, po czym przykucnął w kącie pokoju, w oczekiwaniu, aż jego pan raczy się doń odezwać. Heykal nie zwracał już na niego uwagi. Stanął przed szafą z lustrem i zaczął się ubierać, szczęśliwy, że pozbył się frasunku. Nie potrafił się długo gniewać na służącego. Siri wyglądał wprawdzie na skończonego osła, był jednak obdarzony niepoślednimi zaletami. Heykal powierzył mu troskę o wszelkie sprawy materialne. Zdarzało się, że przez kilka tygodni nie dawał mu ani grosza, a mimo to Siri prowadził gospodarstwo, jakby pieniądze w ogóle nie istniały. W porze posiłków zawsze podawał coś na stół. Nikt nie wiedział, skąd brał na to środki. Heykal podejrzewał, że raczyli się produktami, które jego sługa podprowadzał z pobliskich targowisk, i był głęboko przekonany, że Siri lada dzień wyląduje w więzieniu. Zdarzało się czasem, że służący przybierał uczoną minę i mówił o pieniądzach jako czymś niezbędnym i wielce człowiekowi przydatnym. Wygłaszał ten sąd, jak gdyby zwierzał się z odkrycia filozoficznego, banalnego wprawdzie, niemniej ważkiego. To dyskretne napomknienie o kłopotach finansowych nie pozostawało bez echa. Słysząc je, Heykal pojmował, że służący wyczerpał już wszelkie zasoby. Proponował mu wówczas skromną sumę pieniędzy; Siri wzdragał się początkowo przed jej przyjęciem, mówiąc, że głód nie zagląda im jeszcze w oczy, w związku z czym nie ma z tym pośpiechu. Heykal nalegał, unosił się gniewem, aż wreszcie Siri, z wyraźną niechęcią, godził się przyjąć oferowaną kwotę.
Widząc, że jego pan wciąż stoi do niego plecami i ubiera się, obywając bez jego usług, przestał się zadowalać kiwaniem głowy i zaczął coś mamrotać pod nosem. Wyglądało to tak, jakby odpowiadał na oskarżenia formułowane przez niewidzialne postacie, które ośmieliły się podać w wątpliwość jego lojalność. Heykal pozwolił mu przez chwilę biadolić, aż w końcu się zdenerwował.
– Co znowu?
– Książę, to niesprawiedliwe!
– Co takiego? Nie dość, że omal się przez ciebie nie spóźniłem, muszę jeszcze wysłuchiwać twoich lamentów!
– Tak, książę. Niesprawiedliwe. Nie powinieneś gniewać się na mnie. Spóźniłem się, zgoda, ale nie z mojej winy. Musiałem ratować honor naszego domu!
– Honor naszego domu! Co ty pleciesz? Idź się prześpij w kuchni i daj mi święty spokój!
– Nie jestem senny. Muszę ci najpierw wszystko opowiedzieć.
Heykal, który właśnie zapinał koszulę, odwrócił głowę i przyjrzał się służącemu. Wiedział, na co się zanosi. Siri zwykł opowiadać mętne i zawiłe historie, w których trudno się było połapać. Ich smakowite puenty wynagradzały jednak w pełni cierpliwość słuchaczy. Kiedy indziej Heykal z przyjemnością nadstawiłby ucha, ale spieszył się na spotkanie z Khaledem Omarem. Zdusił w sobie pokusę.
– Nie chcę słuchać twoich opowieści – rzekł.
– Na Allaha, błagam cię! Pozwól mi się wytłumaczyć. Nie mogłem postąpić inaczej. Nie chciałbyś przecież, abyśmy stracili twarz w oczach ludzi?
– Co ty bredzisz? Czemu mielibyśmy stracić twarz?
Siri, upewniwszy się, że rozbudził ciekawość swojego pana, przybrał pozę ludowego bajarza, to znaczy usiadł na ziemi, wyklarował głos, po czym omiótł swoje szczupłe audytorium znużonym spojrzeniem.
– Otóż, książę, jak ci zapewne wiadomo, w zakładzie prasowacza Sufiego zwykli się spotykać dzielnicowi notable. Przesiadują tam całymi dniami i wiodą uczone dysputy, paląc fajkę i sącząc zieloną herbatę. Muszę nadmienić, że darzą mnie prawdziwą estymą. Ci powszechnie szanowani ludzie wiedzą, że służę w twoim domu.
Siri zamilkł i zamknął oczy, jak gdyby opuściło go natchnienie.
– No i co z tego? – zapytał Heykal.
– Książę – podjął Siri – dziś po południu zrozumiałem, że sytuacja jest poważna.
– Jaka znów sytuacja, psi synu?
– Zrozum, książę! Nie mogłem pozwolić, aby pomyśleli, że mamy tylko jeden garnitur. A przecież widzą, że oddaję do prasowania wciąż jeden i ten sam na okrągło. Zaczęli na mnie patrzeć ze współczuciem, a gdy sławiłem bogactwo naszego domu, kiwali z powątpiewaniem głowami. Słowem, nasza reputacja była narażona na szwank. Wymyśliłem historyjkę, żeby zaradzić tej trudnej sytuacji.
– Mów dalej – rzekł Karim, tłumiąc wściekłość. – Teraz jestem już pewien, że się narkotyzujesz.
– Boże broń! Nie gniewaj się, książę! Postanowiłem uciąć wszelkie spekulacje na temat naszej fortuny, dlatego też oznajmiłem tym ludziom, że choć twoja szafa pełna jest po brzegi najkosztowniejszych strojów, szczególnie upodobałeś sobie właśnie ten garnitur, przypomina ci on bowiem pewną miłosną przygodę, która złamała ci serce. Wyjawiłem im, że założyłeś ten garnitur na pierwszą schadzkę z cudowną kobietą, największą miłością twojego życia. Niestety, ukochana zmarła, pogrążając cię w niewysłowionym żalu. Nie potrafisz o niej zapomnieć, a garnitur wywołuje w tobie najsłodsze wspomnienia. To wszystko, książę! Przyznasz, że w niczym ci nie uchybiłem.
– Opowiedzenie tych bredni zajęło ci aż tyle czasu?
– Nie chcieli mnie puścić, książę! Chcieli znać wszystkie szczegóły twojej miłostki. Jak miała na imię ta kobieta? Na co umarła? Czy zdążyliście się pobrać? Zasypali mnie gradem pytań, na które musiałem odpowiedzieć. Udało mi się wyrwać dopiero wtedy, gdy obiecałem im, że następnym razem wyłuszczę im wszystko z detalami.
Siri wyglądał na jeszcze bardziej zaspanego niż zazwyczaj. Wstał, chwycił szczotkę do ubrań i podszedł do Heykala. Był przekonany, że sprawa jest załatwiona, i oczekiwał pochwał swojego pana.
– No i jak, książę? Nie gniewasz się już? – zapytał.
– W porządku – stwierdził Heykal. – Wybaczam ci, choć była to najbardziej idiotyczna historia, jaką kiedykolwiek słyszałem. Na przyszłość zostaw honor naszego domu w spokoju. Przez ciebie omal nie przegapiłem ważnego spotkania.
– Jakże mógłbym się przestać troszczyć o honor naszego domu! – odparł Siri, odmykając już nie jedno, ale oboje oczu, co znamionowało w jego przypadku silne wzburzenie. Nikomu nie pozwolę cię znieważać, książę!
– Podaj mi chusteczkę – uciął dyskusję Heykal, rozumiejąc, że mogłaby się ona ciągnąć w nieskończoność, honor był bowiem konikiem, którego służący dosiadał najchętniej.
Siri wyjął z komody nieskazitelnie białą chusteczkę i podał ją swojemu panu. Heykal bacznie się jej przyjrzał, badając, czy nie ma na niej kurzu, a potem wsunął ją do kieszonki marynarki. Był już gotowy do wyjścia. Po raz ostatni spojrzał na siebie w lustrze i, uznawszy swoją aparycję za nienaganną, skierował się do drzwi.
Ten pośpiech nie przypadł Siriemu do gustu. Nie chciał kończyć tak nagle rozmowy ze swoim panem, zamierzał mu się zwierzyć z kilku myśli powstałych w jego zaspanym umyśle. Rozumiejąc jednak, że Heykal wciąż się na niego boczy, ugiął się przed okrucieństwem losu:
– Jakie są twoje rozkazy, książę? – zapytał posępnie.
– Niczego nie potrzebuję – odparł Heykal. – Zjem kolację na mieście. Możesz iść spać.
Po czym zniknął w głębi korytarza, zostawiając Siriego z rozdziawioną gębą.
koniec
« 1 2 3
14 marca 2013

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Nasz tyran to równy gość
— Kamil Armacki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.