Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Nancy A. Collins
‹Tuzin czarnych róż›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTuzin czarnych róż
Tytuł oryginalnyA Dozen Black Roses
Data wydania30 listopada 2004
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklSonja Blue
ISBN83-7298-129-9
Format264s. 125×183mm
Cena23,90
Gatunekgroza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Tuzin czarnych róż

Esensja.pl
Esensja.pl
Nancy A. Collins
« 1 3 4 5

Nancy A. Collins

Tuzin czarnych róż

– Dobry wieczór, moja droga – uśmiechnął się, stając za Nikolą i położył swe żylaste dłonie na jej nagich ramionach, leciutko dotykając kciukami tętnicy szyjnej. – Jesteś gotowa na wieczorny występ?
– Prawie. – Jej głos był suchy i łamliwy jak papirus.
– Wyglądasz olśniewająco, moja piękna. Nieprawdaż, Decimo?
Wampirzyca wzruszyła ramionami. Skrzyżowała ramiona na obnażonych piersiach, aż zadzwoniły kolczyki zdobiące jej sterczące sutki.
– Skoro tak mówisz, panie.
Nikola poczuła na sobie piorunujący wzrok Decimy. Wampirzyca nie próbowała skrywać pogardy, jaką żywiła wobec nowej oblubienicy swego pana. Była jego wybranką przez dwadzieścia pięć lat, a teraz została odrzucona, utraciła swą pozycję na rzecz śmiertelnej tancerki. Esher miał nad nią zbyt dużą władzę, by mogła sprzeciwić mu się otwarcie, niemniej Decima z dziką rozkoszą starała się uprzykrzyć Nikoli życie.
– Wydajesz się zasmucona, Nikola – ciągnął Esher, gładząc jej włosy. – Czy coś cię trapi, najsłodsza?
Nikola zawahała się przez chwilę, po czym delikatnym, cichym jak u dziecka głosikiem wyznała:
– Na ulicy… przed klubem… był mały chłopiec. Wyglądał znajomo. Kim on jest, panie? Mam wrażenie, że powinnam go znać.
Esher odwrócił fotel, na którym siedziała Nikola, aby mogła na niego spojrzeć. Jego oczy były wilgotne i czerwone, jak świeże rany. Gdy się odezwał, jego głos zabrzmiał jak uderzenie gromu.
– Nie znasz tego chłopca! Nigdy wcześniej go nie widziałaś! Jest ci zupełnie obcy! Właściwie w ogóle nie widziałaś dziś żadnego dziecka! Rozumiesz, co mówię, Nikola?
– Nie było żadnego dziecka – wykrztusiła, wzrok miała mętny, zamglony.
– Doskonale! Tak jest o wiele lepiej, nieprawdaż? Czy nie jest ci lżej, gdy nie musisz myśleć o tym wszystkim?
– Oczywiście, panie. Jest mi o wiele lżej.
– A teraz pospiesz się i przygotuj jak należy! Chyba nie chcesz spóźnić się na występ? – Esher uśmiechnął się. – Zostawimy cię teraz samą, abyś dokończyła przygotowań. Pójdź, Decimo!
Pan wampirów wyszedł na korytarz, lecz gdy tylko drzwi zamknęły się, błogi uśmiech na jego twarzy zastąpiony został przeraźliwym, gniewnym grymasem.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że był tam ten chłopiec?
Decima przestąpiła niepewnie z nogi na nogę i wlepiła wzrok w czubki swoich butów; nie odważyła się spojrzeć Esherowi w oczy.
– Ja… ee… nie sądziłam, że to takie ważne, panie. Wysłałam dwóch Pointersów, aby się nim zajęli.
– Kogo?
– Cavalerę i Cro-Magnona.
– Wykonali zadanie?
– N-nie. Cro-Magnon został znaleziony w rynsztoku nieprzytomny. Stracił prawie wszystkie zęby. Cavalera nie żyje. Pchnięto go nożem w serce.
– Zważywszy na to, że przydzieliłaś to zadanie skończonemu idiocie i tępemu analfabecie, wcale mnie nie dziwi, że ponieśli tak sromotną klęskę. – Esher parsknął zdegustowany. – Czy domyślasz się, kto im to zrobił?
– Cro-Magnon wspominał o jakimś starcu, ale nie jestem pewna, do jakiego stopnia można mu wierzyć. Doznał solidnego wstrząsu. Nastąpiły uszkodzenia mózgu…
– W jego przypadku i tak nikt by się nie zorientował! Dopilnuj, aby wziął udział w dzisiejszym Wyzwaniu. Musi ponieść karę za swą porażkę.
– Tak, panie.
– I zrób coś z tym dzieciakiem. On musi umrzeć! Jak mam zakończyć Warunkowanie mej oblubienicy, skoro ten parszywy pętak stale wchodzi mi w paradę? Już prawie ją nawróciłem, jedyną przeszkodą jest ten szczeniak! Dopóki on żyje, zagraża całemu procesowi! Nie po to poświęcam tyle swego czasu i energii Nikoli, aby moje wysiłki zostały obrócone wniwecz przez jakieś żałosne ludzkie szczenię. Czy wyraziłem się jasno, Decimo?
– W zupełności, milordzie.

W dawniejszych, niekoniecznie lepszych czasach, Danse Macabre był barem odwiedzanym przez gangi motocyklowe i najróżniejsze szumowiny. Obecnie stał się on klubem tańca egzotycznego, hołdującego gustom znacznie mroczniejszym, aniżeli najbardziej wyuzdane perwersje, w których lubowała się dawniejsza zepsuta klientela.
Wnętrze klubu podzielono na trzy rejony: ogromny parkiet do tańca, gdzie przy stolikach bladolicy Sprzymierzeni spotykali się ze śmiertelnikami; połączenie wybiegu i sceny, na której odbywały się występy tancerek oraz balkon zarezerwowany dla Eshera i jego sług. W standardowym barze serwowano alkohol, lecz znajdował się tam również znacznie bardziej wykwintny serwis dla tych, którzy gustowali w trunkach gorętszych niż wino.
Tuzin ludzi, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, było przykutych do ściany stalowymi łańcuchami połączonymi ze skórzaną, krępującą uprzężą. W zgięciach ich prawych łokci wbite były igły z wenflonami, których używa się do przetaczania krwi. Zaś do ich lewych ramion przyłączono kroplówki z antykoagulantem.
Kilkoro ludzi wydawało się tak przerażonych, że byli bliscy utraty zmysłów, inni sprawiali wrażenie, jakby nie zdawali sobie sprawy, gdzie się znajdują, jeszcze inni balansowali na granicy ekstazy. Wszyscy byli przeraźliwie bladzi.
Esher przystanął przy balustradzie balkonu i zlustrował parkiet poniżej. Zapowiadał się miły wieczór. Dostrzegł kilka nowych twarzy zgromadzonych w pobliżu dystrybutorów. Danse Macabre przyciągał Sprzymierzonych aż z Nowego Jorku i Atlanty i okazał się przydatny w rekrutacji Sprzymierzonych nie posiadających swego Pana. Wkrótce jego Enklawa będzie równie liczna jak Sinjona, a może nawet liczniejsza.
Zadowolony z takiego obrotu spraw Esher powrócił na swoje miejsce, tron z różanego drewna wyłożony karmazynowymi aksamitnymi poduszkami, który otrzymał w darze od ludzkiego maga, Crowleya. Ten mały szarlatan sądził, że może nauczyć się od Eshera sekretów taumaturgii, lecz szybko się zniechęcił, gdy dowiedział się, jaką cenę musiałby zapłacić za tę wiedzę. Poza tym Esher wcale nie zamierzał obdarowywać tego żądnego władzy dyletanta zaszczytem Przeistoczenia.
Pstryknął palcami i jego osobista dawczyni postąpiła naprzód, by uklęknąć u jego stóp. Tego wieczoru funkcję tę pełniła kobieta o bladej cerze i mocno pobrużdżonej twarzy, wyglą- dająca znacznie starzej niż na swoje dziewiętnaście lat.
Nie czekając na jego gest ani słowo, automatycznie uniosła w górę prawe ramię. Esher przykręcił do wbitego w zgięcie łokcia wenflonu wężyk od kroplówki. Następnie uniósł jego koniec do ust i zaczął ssać. Osobista dawczyni przewróciła oczami i kołysząc głową w przód i w tył, wydała przeciągłe, głuche westchnienie.
Gdy krew dawczyni pociemniła wnętrze wężyka, Esher ścisnął ją i skinął na Decimę, aby podała mu szklankę. Osobista dawczyni jęknęła, bliska orgazmu, i osunęła się do przodu, składając głowę na butach Eshera. Pan wampirów chrząknął i odepchnął ją kopnięciem jak natrętne zwierzę. Dawczyni prawie tego nie poczuła. Nawet nie drgnęła. Sądząc po tym, jak rzadka była krew, którą z niej pobrał, dziewczyna została niemal całkiem odsączona. Należało polecić Decimie, by wybrała z piwniczki kolejną dawczynię.
Popijając świeżą krew ze szklaneczki, Esher rozsiadł się wygodnie na tronie i pozwolił sobie na chwilę odprężenia. Skierował wzrok w stronę monitorów zamontowanych pod sufitem.
Na jednym widać było podgląd na parkiet, drugi pokazywał, co dzieje się na scenie, ekrany dwóch kolejnych zajmował obraz ulicy przed wejściem do klubu. Esher lubił mieć na wszystko oko. Między innymi dzięki tej cesze stał się jednym z najpotężniejszych władców Wschodniego Wybrzeża.
Licząc sobie sto dziewięćdziesiąt jeden lat był w kategoriach wieku Spokrewnionych zaledwie nastolatkiem. Większość wampirów, które zdołały osiągnąć pozycję i władzę zbliżoną do jego, miała grubo ponad trzysta lat. Jednakże on zawsze był wyjątkiem, już jako śmiertelnik.
koniec
« 1 3 4 5
16 października 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.