Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Nancy A. Collins
‹Tuzin czarnych róż›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTuzin czarnych róż
Tytuł oryginalnyA Dozen Black Roses
Data wydania30 listopada 2004
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklSonja Blue
ISBN83-7298-129-9
Format264s. 125×183mm
Cena23,90
Gatunekgroza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Tuzin czarnych róż

Esensja.pl
Esensja.pl
Nancy A. Collins
« 1 2 3 4 5 »

Nancy A. Collins

Tuzin czarnych róż

– Widziałem ją, Cloudy! Tym razem nawet ją dotknąłem! Wypowiedziała moje imię!
Brodacz przewrócił oczami.
– Chryste Przenajświętszy, dzieciaku! Przez twoje głupie pomysły obaj kiedyś zginiemy!
Nieznajoma przestąpiła leżące na chodniku ciało Cro-Magnona i pochyliła się, by wyjąć nóż z nieruchomego już serca Cavalery. Otarłszy zakrwawione ostrze w nogawkę spodni, stalowym noskiem buta szturchnęła Cro-Magnona w bok i zmarszczyła brwi.
– Ten jeszcze żyje. Na twoim miejscu wpakowałabym mu z obu luf prosto w serce.
Brodacz pokręcił przecząco głową.
– Nie robię tego, chyba że nie mam innego wyjścia.
Kobieta wzruszyła ramionami.
– Twoja sprawa.
– Proszę posłuchać, naprawdę jestem ci wdzięczny, że nam pomogłaś, ale…
– Podziękujesz mi później. A teraz może znaleźlibyśmy sobie jakąś przytulną kryjówkę, czy mamy tu stać do rana? Przypuszczam, że kumple tych dwóch oprychów zjawią się tu lada chwila.
Nieznajoma podążyła za siwowłosym w głąb wąskiego, parszywie cuchnącego przejścia, prowadzącego na sąsiednią ulicę. Jeżeli to w ogóle możliwe, była ona jeszcze bardziej obskurna i odpychająca niż Ulica Bez Nazwy. Hipis zbiegł po schodach prowadzących do piwnic starej, popadającej w ruinę, a niegdyś bardzo wytwornej kamienicy. Zarzuciwszy sobie chłopca na barana, wyjął z kieszeni spodni pęk kluczy i otworzył ciężkie metalowe drzwi. Znalazłszy się w środku, opuścił malca na ziemię i pospiesznie zatrzasnął drzwi, zamykając je na sztabę zrobioną ze starego podkładu kolejowego.
Nieznajoma odwróciła się, by przejrzeć wnętrze podziemnego pomieszczenia. Frontowy pokój był dość spory, wszędzie walały się książki, półki w regałach sięgających aż po sufit uginały się pod ich ciężarem. Miejsce to przesycone było delikatną wonią rozkładu, starego, zawilgłego papieru i pleśniejącej skóry.
Starszy mężczyzna odetchnął głęboko i nieco się rozluźnił, jego ramiona opadły, lecz nie rozładował obrzyna, którego wciąż trzymał obiema dłońmi.
– Nie chcę, by ktokolwiek wiedział, gdzie mieszkam. Oprócz tego chłopca jesteś jedyną od wielu lat osobą, która przestąpiła próg tej sutereny. Jeśli zrobisz choć jeden podejrzany gest, twój mózg ozdobi te ściany. Naprawdę nie chciałbym tego robić, bo przecież ocaliłaś tego chłopca, ale ze mnie kiepski gospodarz, proszę więc, abyś nie dawała mi powodu do naciśnięcia na spust.
– Będę to miała na uwadze.
– Mam nadzieję.
– Cloudy? – wyszeptał chłopiec, ciągnąc podstarzałego hipisa za koszulę. – Cloudy?
– O co chodzi, mały?
– Mógłbym dostać parę ciasteczek?
Zmierzwił przedwcześnie posiwiałe włosy chłopca.
– Nie wiem – mógłbyś?
Chłopiec westchnął ostentacyjnie.
– Czy mógłbym dostać parę ciasteczek, proszę?
– Proszę bardzo. Ale tym razem zostaw też kilka dla mnie.
Uśmiechnął się pobłażliwie, gdy chłopiec pobiegł wąskim przejściem pomiędzy regałami i stertami starych książek do pomieszczenia na drugim końcu mieszkania.
– To twój syn?
Hipis pokręcił głową i zaśmiał się.
– Nie, do licha! Nie mam pojęcia, kim jest jego ojciec, on zresztą też tego nie wie. Mimo to nie mogłem pozwolić temu malcowi, aby umarł z głodu w jakimś ciemnym zaułku lub by spotkało go coś jeszcze gorszego.
– Ta kobieta, którą widziałam w świecie wampirów, to jego matka?
– Była ubrana na biało?
– Tak.
– To ona. Ma na imię Nikola. Czy towarzyszyła jej wampirzyca w seksownym wdzianku, z gołymi kolczykowanymi cyckami i mnóstwem metalowych ozdóbek na twarzy?
– Tak.
– To Decima. Przyboczna Eshera.
– Kim jest ten Esher, o którym wszyscy mówią?
Posłał jej zdumione spojrzenie.
– Naprawdę nie wiesz?
– Jestem tu nowa. Może mnie oświecisz?
– Jasne. Przejdźmy do pokoju na tyłach. Tam przynajmniej jest na czym usiąść. Wypijemy kawę i opowiem ci wszystko, co wiem.
Na tyłach mieszkania panował większy ład niż w części frontowej, choć nawet w niedużej kuchni sporo miejsca zajmowały książki. Chłopiec siedział w kącie na odwróconej do góry dnem skrzynce na mleko. Na podołku malca leżał stary komiks, a jego brodę pokrywały czekoladowe smugi oraz okruchy ciasteczek.
– Przepraszam za bałagan – rzekł hipis, zdejmując stertę książek z jednego z dwóch znajdujących się w mieszkaniu krzeseł. – Ale ostatnio rzadko miewam gości. Zazwyczaj nie wpuszczam nikogo za próg, ale nauczyłem się słuchać swego instynktu.
– A co twój instynkt mówi na mój temat?
Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, jakby usiłował wychwycić informację dostrzegalną tylko dla niego.
– Sądzę, że można ci zaufać. Jeden Bóg wie, dlaczego. Mam nadzieję, że to nie flashback po kwasie.
– Traktuję twoje wotum zaufania jako komplement. – Nieznajoma sięgnęła po egzemplarz „Fate Magazine”, zdmuchując z wyblakłej okładki warstwę kurzu. – Od jak dawna tu mieszkasz, jeśli wolno zapytać? Nawiasem mówiąc, nie wiem nawet, jak się nazywasz?
– Eddie McLeod. Kumple mówią na mnie Cloudy. Dzieciak ma na imię Ryan. Nie znam jego nazwiska. Podobnie, jak on sam. I nie mam nic przeciwko temu, że zapytałaś: mieszkam w Umarłym Mieście od końca lat sześćdziesiątych.
– Czy zawsze było tu tak jak teraz?
Cloudy pokręcił głową, zapalając kuchenkę gazową.
– Nie zawsze było tak ciężko, ale dziwnie na pewno. Bądź co bądź to sześć przecznic w samym środku wielkiego miasta, które rzekomo nie istnieją. Nigdziejowo! Pamiętam pewną historię, wedle której jeszcze w czasach kolonialnych ta dzielnica stanowiła azyl dla rebelianckich przemytników i od tej pory nieoficjalnie pełni rolę „strefy neutralnej” dla wszystkich, którzy byli na bakier z prawem.
W okresie Wojny Domowej ukrywali się tu sympatycy konfederatów i inne twarde sztuki. Pod koniec ubiegłego stulecia roiło się tu od imigrantów i najróżniejszych szumowin. Ja dowiedziałem się o tym miejscu w 1968. Przeniosłem się tu, by uniknąć poboru. Nie lubiłem mroźnych zim, więc Kanady w ogóle nie brałem pod uwagę.
Nieznajoma uniosła brwi, okazując zdziwienie.
– Ukrywasz się w Umarłym Mieście od trzydziestu lat?
Cloudy wzruszył ramionami i nasypał do dwóch poobijanych kubków po dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej.
– Już się nie ukrywam, a w każdym razie nie przed wojskiem. Kilka lat temu objęła mnie amnestia i przynajmniej w tej kwestii uregulowałem rachunki z rządem. Po prostu mieszkam tutaj. Nigdzie w tym kraju, ba, kto wie, czy nie na całym świecie, nie żyje się tak tanio! Nie płacę czynszu. To społeczność dzikich lokatorów.
– Skąd masz wodę i prąd?
– Plotki głoszą, że miasto ma jakiś układ z Umarłym. Może chce w ten sposób powstrzymać ekspansję Umarłego, aby nie zaczęło rozprzestrzeniać się i pochłaniać kolejnych przecznic.
– Skoro tak, to dziwię się, że nie mieszka tu więcej ludzi.
– Och, oni tu są, tyle tylko że ich nie widzisz! – Cloudy zaśmiał się oschle. – Ci, którzy nazywają tę okolicę domem, nauczyli się być niewidoczni. To się opłaca. Choć muszę przyznać, że rzeczywiście nie ma tu już tylu ludzi co kiedyś. Umarłe Miasto zawsze kazało słono sobie płacić za luksus mieszkania tutaj, lecz teraz ta cena stała się jeszcze bardziej wygórowana.
– Masz na myśli gangi?
– Gangi to banda szmondaków i tyle! Chodzi mi o skurwieli, którzy stoją za nimi.
– O wampiry.
Cloudy skrzywił się.
– Wątpię, byś kiedykolwiek mogła usłyszeć tutaj to słowo. Oni nazywają siebie Spokrewnionymi. Byli tu od samego początku. To jedna z przyczyn, dlaczego nie uświadczysz tu zbyt wielu bezdomnych! Miasto jest nawiedzone. Gdy się tu sprowadziłem, z końcem lat sześćdziesiątych, nie wierzyłem we wszystkie te historie. Jednak kilka lat później zobaczyłem, jak jeden z Nich zabił mojego przyjaciela. To, co ujrzałem, napędziło mi niezłego stracha, ale jeszcze bardziej bałem się wyjazdu do Wietnamu. Po prostu od tamtego czasu przestałem wychodzić po zmierzchu z domu. Poza tym wtedy było znacznie lepiej niż teraz.
Poobijany czajnik zaczął wydawać przeciągły gwizd i Cloudy szybko zdjął go z palnika. Mówił bez przerwy, nalewając wrzątku do kubków.
– W sumie przez długi, bardzo długi czas, odkąd pamiętam, rządził tu tylko jeden krwiopijca, Sinjon. Aż tu nagle, pięć lat temu, zjawił się ten nowy wampir, nazywający siebie Esher. Następne, co pamiętam, to że rozpętali między sobą krwawą wojnę, wykorzystując w charakterze mięsa armatniego tych nastoletnich psycholi!
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.