Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wawrzyniec Podrzucki
‹Kosmiczne ziarna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKosmiczne ziarna
Data wydania28 października 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklYggdrasill
ISBN83-89595-10-9
Format336s. 125×185mm
Cena29,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Kosmiczne ziarna

Esensja.pl
Esensja.pl
Wawrzyniec Podrzucki
« 1 2

Wawrzyniec Podrzucki

Kosmiczne ziarna

– On już tak długo? – rzucił Thierhart przez ramię do muszkietera.
– Od wczoraj, Wasza Ekscelencjo. Nic nie je i prawie się nie rusza, kiwa się tak jeno wte i wewte i mamrocze cięgiem „nie chciałem, nie chciałem”.
– Nie chciałem! – jęknęła kupa nieszczęścia na pryczy.
– To trzeba było tego nie dotykać! – Nalane policzki Thierharta zatrzęsły się w gniewie. – I nie udawaj wariata, za stary jestem na takie sztuczki. Zad do góry, Malher, ale już!
Więzień podniósł się sztywno jak mechaniczna lalka, na nikogo jednak nie spojrzał.
– Tu patrz, kabotynie, a nie na swoje buty. – Komandor bezceremonialnie chwycił wychudzonego archiwistę za bluzę i przyciągnął ku sobie. – Wiesz, kim jesteś?
Usta bibliotekarza poruszyły się niemrawo, bezdźwięcznie.
– Powinienem cię wypchnąć za drzwi, wymieść w otchłań Pnia jak brud! I pewnie tak zrobię, ale jeszcze nie dzisiaj. Nils, to właśnie ten idiota miał czelność uważać, że dorasta ci do paznokci u nóg. Myślał, że skoro połknął kilka ton książek, to już wszystko rozumie.
– I to on znalazł moje zapiski? – Hansen popatrzył na archiwistę ze zrozumiałym zainteresowaniem. Biedak wyglądał jak typowy mól książkowy, dla którego zakurzone regały są całym życiem, a świat zewnętrzny nieistotną abstrakcją. Już wcześniej jego fizys zapewne wzbudzała litość i pogardę u „normalnych” ludzi, a obecne kłopoty uczyniły ją jeszcze żałośniejszą.
– Gdybyż tylko znalazł i na tym poprzestał! Ale nie, on musiał udowodnić całemu światu, jaki to z niego wielki mądrala, i wpakować nas po uszy w… – Hansen skrzywił się mimo woli, kiedy poczerwieniały ze złości Ekscelencja splunął udręczonemu archiwiście w twarz. – Ty zbrodniarzu, ty świętokradco niewart mojej plwociny, rozsmaruję cię chyba na tych ścianach jak łajno!
– Przepraszam. – Hansen odniósł nieprzyjemne wrażenie, że jakkolwiek komandor mówi do bibliotekarza, to okrężną drogą kieruje swe oskarżenia przede wszystkim do niego. – Chciałbym zobaczyć te notatki, jeśli można, bo coś mi się tu nie zgadza.
– Oczywiście, Nils, oczywiście, przecież właśnie dlatego tu jesteśmy. – Komandor poklepał konfidencjonalnie Hansena po ramieniu. – On ci zaraz wszystko pokaże i na klęczkach przeprosi za swoje niewiarygodne zuchwalstwo. Słyszałeś, Malher? Prowadź nas do archiwum i módl się po drodze, żeby nasz opatrznościowy gość nie ukręcił ci łba, kiedy zobaczy, coś nabroił.
– Kto? – Do bibliotekarza chyba dopiero w tej chwili dotarło, że Ekscelencja nie przyszedł tu sam. Lata całe strawił na zgłębianiu wiedzy o historii Drzewa i o członkach helenistycznego panteonu wiedział prawdopodobnie więcej niż ktokolwiek z żyjących. Śledził dzieje ich życia poza nurtem oficjalnej historiografii i znał ich twarze lepiej niż własną. Nie mogło być mowy o pomyłce, u boku Ekscelencji stała dokładna kopia helenistycznego odpowiednika Judasza Iskarioty. Jakież to podobne do tej tłustej, lubującej się w efekciarskich gestach świni. Ze wszystkiego musi zrobić tanią szopkę, nawet z zagłady świata!
– Marsz! – Komandor wywlókł chichoczącego histerycznie archiwistę z celi. – On chyba naprawdę postradał zmysły, ale nieważne, to już teraz jest zupełnie nieważne.
Biblioteka i archiwum Synodu znajdowały się w dolnych partiach zmodyfikowanego czyściciela, aczkolwiek „góra” i „dół” były pojęciami, które Hansen nieustannie musiał definiować sobie tutaj od nowa. Esherowski labirynt, którym go prowadzono, i grawitacja, którą ci ludzie najwyraźniej mieli za nic, uczyniły jego orientację przestrzenną instrumentem całkowicie bezużytecznym. Jakąś pomocą w tym wszystkim była jeszcze jego matematyczna wyobraźnia, lecz bez klarownego układu odniesienia nawet jej trudno było zaufać. Za kolejnym rogiem nie wiedział już, czy porusza się równolegle do powierzchni Ziemi, prostopadle do niej czy też może lezie do góry nogami, jak mucha po suficie.
Pomieszczenie, do którego w końcu dotarli, miało przynajmniej tę zaletę, że nareszcie wyglądało w miarę swojsko, jak przeciętna uniwersytecka czytelnia uniwersytetu z z jego czasów. Też zapewne wierna kopia jakiejś konkretnej sali dawno nieistniejącej uczelni, ale po przyprawiającym o zawrót głowy kalejdoskopie stylów była to dla Nilsa przyjemna odmiana. Człapiący na przodzie pochodu archiwista co kilka kroków zerkał nań przez ramię z rozbawioną miną. Przeprowadził ich pomiędzy rzędami dyskretnie podświetlonych pulpitów na tyły opustoszałej hali, gdzie spiralne schody wiodły na narożną galeryjkę. Hansen, który podążał tuż za nim, przekroczył próg niewielkiego biura zagraconego niczym antykwariat. Bibliotekarz rzucił się najpierw sprawdzać, czy nic podczas jego nieobecności nie zginęło. Upewniwszy się, że wszystko jest na swoim miejscu, odetchnął z ulgą i wyciągnął spod stołu płaski kuferek.
– No? Na co czekasz? Otwieraj – ponaglił go Ekscelencja.
Archiwista posłusznie uchylił wieko. Hansen przecisnął się ostrożnie pomiędzy stosami woluminów i zajrzał do kuferka.
– Mogę? – spytał, sięgając ręką po leżący na wierzchu arkusz gładkiego jak jedwab papieru. Zapewne służył jako ochrona dla spoczywających pod nim bibliofilskich skarbów. Tabula rasa bez jednego znaku.
Pod spodem Hansen znalazł jednak tylko więcej takich czystych kart i nic poza tym.
– Nie bardzo rozumiem. Gdzie to jest? – Podniósł zdziwiony wzrok na archiwistę. Ten odwzajemnił mu się nie mniej zaskoczonym spojrzeniem, a potem wziął jeden z arkuszy w rękę, zwinął go wprawnie w rulon i podał Hansenowi.
– Ach, ekran. – Zafascynowany Hansen rozprostował „kartkę” i zapatrzył się na nią. – Ale co ja właściwie oglądam?
Thierhart poczuł lekki niepokój.
– Twoje słynne kody, Nils, twoje klucze, które ten bezrozumny bałwan…
Gromki, niepohamowany śmiech Hansena przeciął jak siekiera słowa Ekscelencji wypowiadane z niemal nabożną czcią.
– To? – Hansen machnął „kartką” lekceważąco. – Ludzie, przecież to są jakieś bzdury, które w życiu nie wyszły spod mojej ręki! „Krok trzeci: obejdź pasma pierwszo- i drugorzędowe, odszukaj infotram z modulowaną sygnaturą Remlina i wprowadź do niego czwartą, siódmą oraz dziewiętnastą z sekwencji cyfr arabskich, dokładnie w tej kolejności”; Boże, co to za bełkot?
– Twoje kody… – Komandor był zdruzgotany.
– Powtarzam, nic podobnego! I o te głupstwa jest cała awantura? – Hansen odwrócił się do osłupiałego archiwisty. – O tę, przepraszam, „instrukcję”, którą jakoby wprowadziłeś w czyn? Toż to kompletny śmieć, banialuki albo nawet jakiś marny żart, którego wszyscy padliście ofiarą!
– Ale Drzewo… ono naprawdę się przebudziło, i to ja zrobiłem, ja! – zakrzyknął bibliotekarz.
– Opierając się na tym? – Hansen rzucił przezroczysty arkusz niedbale na biurko. – Absolutnie niemożliwe. I w ogóle, dlaczego tak sądzicie? Jakie w ogóle macie dowody, że z megastrukturą coś się dzieje?
– Przecież to oczywiste – bąknął Thierhart o wiele mniej pewnie, niż sugerowały to jego słowa.
Archiwista jednak, wściekły już nie na żarty, złapał ze stosu inny jedwabisty arkusz-wyświetlacz i zrolowawszy go tak gwałtownie, jakby chciał rozerwać na pół, cisnął Hansenowi pod nos.
– Ja nie jestem idiotą, za którego mnie wszyscy bierzecie! – syknął, cały roztrzęsiony. – Proszę, tu są moje kompletne obserwacje, począwszy od pierwszego dnia!
Hansen wziął arkusz do ręki, a im dłużej przyglądał się wędrującym po nim kolumnom, tym mniej mu było do śmiechu. Tym razem tekstu nie potrafił co prawda odczytać, gdyż napisany był jakimiś ideogramami podobnymi do chińskich, ale dane numeryczne były dla niego zupełnie jasne. Wyglądało na to, że ze wszystkich osób, jakie tu do tej pory spotkał, właśnie z tym bibliotekarzem najprędzej znalazłby wspólny język.
– Rzeczywiście – mruknął na wpół do siebie, na wpół do pozostałych obecnych. – To ma już o wiele więcej sensu i jest znacznie bardziej niepokojące.
– Więc mnie przeproś, aktorzyno! – zażądał archiwista zuchwale.
Ekscelencja omal nie padł rażony apopleksją, Hansen jednak popatrzył na bibliotekarza z uwagą.
– Być może to zrobię, jednak w dalszym ciągu twierdzę, że nie masz z tym nic wspólnego.
– A kto? A kto?!
– Nie wiem, ale postaram się dowiedzieć.
– Ty? – archiwista wybałuszył oczy. – To śmieszne!
– Nie dla mnie – odparł Hansen i zamyślił się głęboko.
koniec
« 1 2
29 października 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Gdzie są bohaterowie?
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Smutek wieńczy dzieło
— Michał Kubalski

Postludzkość w świętym gaju
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.