Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 30 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fiona McIntosh
‹Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZdrada
Tytuł oryginalnyBetrayal
Data wydania1 marca 2005
Autor
PrzekładIwona Michałowska-Gabrych
Wydawca Zysk i S-ka
CyklTrójca
ISBN83-7298-690-8
Format460s. 125×183mm
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zdrada

Esensja.pl
Esensja.pl
Fiona McIntosh
1 2 3 8 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Fiony McIntosh „Zdrada” będącej pierwszym tomem trylogii fantasy „Trójca”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

Fiona McIntosh

Zdrada

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Fiony McIntosh „Zdrada” będącej pierwszym tomem trylogii fantasy „Trójca”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.

Fiona McIntosh
‹Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZdrada
Tytuł oryginalnyBetrayal
Data wydania1 marca 2005
Autor
PrzekładIwona Michałowska-Gabrych
Wydawca Zysk i S-ka
CyklTrójca
ISBN83-7298-690-8
Format460s. 125×183mm
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Mojej niezwykłej trójcy
– Ianowi, Willowi i Jackowi McIntoshom

Podziękowania
Składam serdeczne podziękowania mojej rodzinie i przyjaciołom. Kilka osób zasługuje na specjalną wzmiankę. Są to: Pip Klimentou, która w obawie, że poranki pomylą mi się z nocami, wydzwaniała do nas o szóstej rano codziennie przez ostatnich osiemnaście miesięcy; Anne Madox, czytelniczka moich brudnopisów, której entuzjazm był tak odurzający, że chciałoby się go przechować w butelkach; Paul Meehan, mój specjalista od śmiechu i królik doświadczalny od wszelkiej magii; moi rodzice, Monnica i Fred Richardsowie, którzy nieprzerwanie mnie wspierali; Bryce Courtenay, doradca i dobry duch; mój wydawca, Nicola O′Shea, zawsze służąca radą i pomocą i wreszcie Stephanie Smith, która dostrzegła potencjał Zdrady, gdy ta była zaledwie jednym z wielu chaotycznych maszynopisów.
W szczególności jednak pragnę podziękować Ianowi.

Prolog
To był doskonały dzień na egzekucję: łagodny, bezchmurny i bezwietrzny. Zaskoczony spokojem tłumu Sallementro wnikliwie obserwował zgromadzonych. Zbliżało się południe. Wkrótce miano wyprowadzić więźnia – tak przynajmniej oświadczył stojący w pobliżu widz, nie kierując jednak tych słów do nikogo konkretnego. Ludzie kiwali głowami, mówili szeptem i przestępowali z nogi na nogę, niemal nie zauważając wymyślnych popisów wynajętego błazna, który miał ich rozgrzać w oczekiwaniu na akt sprawiedliwości. Niektórzy wręcz odwracali głowy, ignorując krzykliwy spektakl i zatapiając się w rozmyślaniach.
„Ciekawe” – pomyślał Sallementro.
Przybył do Tal dopiero tego ranka. Jak wielu wędrownych minstreli żywił nadzieję, że jego pieśni wpadną w ucho jakiemuś bogatemu szlachcicowi, który zechce skorzystać z usług trubadura, by sprawić przyjemność swojej damie lub zaimponować przyjaciołom. Może nawet zaproszą go na dwór królewski? To by dopiero było…
Wrócił do teraźniejszości. Wszystkie gospody i targowiska miasta huczały od rozmów o egzekucji, o skazańcu jednak Sallementro nie dowiedział się prawie niczego. Bez wątpienia ów młodzieniec był kimś ważnym, skoro sam król Lorys wybrał dla niego tak archaiczny sposób uśmiercenia.
Ukrzyżowanie i ukamienowanie. Sallementro zadrżał. To barbarzyństwo, ale jakże piękną balladę będzie mógł o tym ułożyć! Już teraz, przedzierając się przez tłum, słyszał w głowie jej pierwsze takty.
Wychowany w urodzajnej krainie na dalekim południu, sprzeciwił się życzeniom ojca. Jego rodzina od pokoleń uprawiała żyzną glebę wokół Arandonu, dorabiając się wielkiego bogactwa i licznych zaszczytów. Od chłopca oczekiwano, że podporządkuje się najstarszemu bratu, by zapewnić konsolidację rodzinnego majątku. Sallementro argumentował, że jako trzeci syn nie jest rodzinie niezbędny, ale rozgniewani rodzice nawet nie chcieli go słuchać. Podczas licznych kłótni matka wykrzykiwała, że nawet sutanna byłaby lepsza niż to. Wędrowny śpiewak! W swoim uporze i arogancji krewni chłopca nie potrafili sobie wyobrazić, że na rodzinę mogłaby spaść większa hańba. Sallementro jednak od niepamiętnych czasów marzył tylko o tym.
Później zaczęły go nawiedzać dziwne sny, w których tajemnicza kobieta żądała od niego, by podążył za swoim powołaniem. Kazała mu odejść w dal i ćwiczyć się w sztuce. Kobieta szeptała coś o młodej damie, która go potrzebuje – nie tylko jako przyjaciela, lecz także wybawcę.
Dziwne. Był śpiewakiem, a nie żołnierzem. Kogo mógłby chronić? Wystarczyło, że matka głośniej krzyknęła, a już się kulił. Co z niego za bohater?
Kobieta jednak była nieubłagana. Nachodziła go w snach przez dziesięć lat. Później wyruszył w świat. Minęła kolejna dekada, w ciągu której zjechał kawał królestwa, a kobieta wciąż mu towarzyszyła. Czuł się, jakby była z nim od zawsze, choć w istocie znał jedynie jej głos i życzenia. To głupie, ale nigdy nie zdołał nawet zapamiętać jej imienia: Lys czy jakoś tak…
Nigdy też nikomu o niej nie powiedział, przyznawał jednak przez samym sobą, że tajemnicza zjawa ma nad nim dziwną władzę. To ona dała mu odwagę, by wystąpić przeciwko rodzinie; to dzięki jej szeptom miał dość mocy, by ich opuścić i poświęcić się śpiewaniu. Kim była?
Nagle szturchnęła go czyjaś tłusta łapa, wyrywając z rozmyślań. Szybko zaczął przepraszać otyłą damę za to, że nadepnął jej na palce, gdy wtem wszystkie głowy jak na komendę poczęły się odwracać. Dama straciła zainteresowanie winowajcą i obróciła trzęsące się podbródki ku północnej wieży, którą w podnieceniu wskazywali inni. Sallementro również podążył wzrokiem w tamtym kierunku.
– Oto ona! – wrzasnął ktoś.
Minstrel patrzył z zapartym tchem, jak na balkon wychodzi młoda kobieta prowadzona przez dwóch krzepkich żołnierzy. Strząsnęła z siebie ich ręce i dumnie uniosła głowę. Gdy to zrobiła, południowe słońce zalśniło nagle na przyklejonym do jej czoła bladym, przypominającym klejnot owalu. Przez tłum przebiegł głośny pomruk.
Sallementro czuł, jak wali mu serce, a w głowie słyszał – niczym grzmot – refren pieśni. Oto ona. Dziewczyna, o której opowiadano mu od dwudziestu lat. A zatem sen nie kłamał. Sallementro nagle poczuł się boleśnie związany z tą piękną kobietą o smutnej twarzy, z powagą wpatrującą się w tłum. W końcu ją odnalazł. Teraz musi ją chronić.
Napięcie, które narastało przez cały poranek, sięgnęło zenitu. Niektórzy wykrzykiwali pod adresem dziewczyny słowa otuchy, podczas gdy inni potrząsali głowami lub ronili łzy.
– Kim ona jest? – szepnął Sallementro.
– To jego kochanka – odparł stojący obok leciwy jegomość. – Warto dla takiej umrzeć, co?
– Błagam, niech mi pan zdradzi jej imię!
– To żadna tajemnica. Nazywa się Alyssandra Qyn.
Dalszą rozmowę uniemożliwił im ryk trąb, obwieszczający przybycie suwerena. Król Lorys i jego małżonka Nyria byli najlepszymi władcami, jacy dotychczas rządzili Tallinorem, a legendy o ich szczęściu małżeńskim krążyły po ościennych królestwach. Teraz jednak Sallementro nie dostrzegał w tej dwójce oznak radości. Sztywni, z rozbieganymi oczyma, ledwie odpowiadali na powściągliwe powitania tłumu, a na piękną dziewczynę w ogóle nie spojrzeli. „Może to i dobrze” – pomyślał. Na jej twarzy malowała się bowiem bezgraniczna nienawiść, a oczy spoglądały wprost na króla.
– Gdyby wzrok mógł zabijać, Lorys wiłby się już w drgawkach – mruknął mężczyzna stojący przed Sallementrem.
– Jej wzrok może zabijać, durniu! – skarcił go sąsiad. – Zapomniałeś, że jest Nietykalną? Kipi magią. Widzisz ten klejnot na jej czole?
Sallementro słyszał o Nietykalnych. Rozpoznał dysk archalitu, wskazujący na przynależność dziewczyny do klanu obdarzonych mocą kobiet, zamieszkujących odległy region na północy królestwa. Inkwizytorzy zapewniali im całkowitą nietykalność pod warunkiem używania zaczarowanego kamienia, blokującego talent. Gdy kobieta wstępowała do klanu, przykładano jej do czoła odłamek wypolerowany na podobieństwo szklanego owalu. Jeśli naprawdę była Obdarzoną, odłamek natychmiast się przyssawał i pozostawał tam na zawsze, by zapobiegać używaniu magii zarówno przez nią, jak i przeciw niej.
– Co ten kamień oznacza? – zapytał Sallementro sąsiada, który wydawał się zorientowany w tych sprawach.
– Musisz pochodzić z południa, minstrelu, skoro nie słyszałeś o archalicie – odparł mężczyzna.
– Oświeć mnie, a napiszę o nim balladę! – zaimprowizował pomysłowo Sallementro.
Jego informator miał wyjątkowo dobry humor.
– Kobieta, która nosi archalit, jest pod ochroną króla. Żaden mężczyzna nigdy nie będzie mógł jej dotknąć. Nawet ci plugawi inkwizytorzy.
Sallementro pokiwał głową i powrócił wzrokiem do stojącej na balkonie kobiety. Teraz wyraźniej widział lśniący kamień i mimowolnie zaczął układać w głowie pierwszy wers pieśni, która, już o tym wiedział, będzie jedną z najlepszych w jego życiu.
– Uwaga, nadchodzi skazaniec! – zakrzyknął ktoś.
Młodsze kobiety uderzyły w płacz. Sallementro był zdumiony. Niektórzy zaczęli coś wołać do więźnia, mimo iż ten pozostawał jeszcze niewidoczny. Na balkonie Alyssandra Qyn oderwała wreszcie nienawistny wzrok od króla, by podążyć oczyma za kochankiem.
Jedna z młodych dziewczyn szlochała tak rzewnie, że aż zasłabła. Sallementro pomógł jej przyjaciołom ją ocucić. W miarę zbliżania się więźnia tłum stawał się coraz bardziej podekscytowany. „To musi być niezwykły człowiek – pomyślał minstrel – skoro jego egzekucja wywołuje w ludziach aż taką rozpacz”.
Nie mylił się.
• • •
Skazaniec, Torkyn Gynt, zmrużył porażone południowym słońcem oczy. Po siedmiu dniach spędzonych w ciemnym lochu jasność sprawiała mu ból. Dudnienie w uszach zagłuszało większość rozlegających się na zamkowym dziedzińcu dźwięków. Więzień wkroczył tam otoczony kolumną żołnierzy, którzy świetnie go znali i niechętnie wiedli na miejsce egzekucji. Tor był ukochanym synem Tallinoru. Ci żołnierze, należący do elitarnej grupy zwanej Tarczą, szkolili go we wszystkich sztukach, od picia piwa po fechtunek. Nie mieli pojęcia, że nie potrzebuje miecza, by się obronić. Bogowie obdarzyli go tak potężną mocą, że doskonale sobie radził dzięki magii, obiecał jednak, że dziś się nią nie posłuży. Zgodził się na śmierć, by ratować Alyssę Qyn. Umrze godnie. Wypełni przeznaczenie.
1 2 3 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wyrób czekoladopodobny (w etykiecie zastępczej)
— Michał Kubalski

Tegoż twórcy

Wyrób czekoladopodobny (w etykiecie zastępczej)
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.