Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 21 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fiona McIntosh
‹Zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZdrada
Tytuł oryginalnyBetrayal
Data wydania1 marca 2005
Autor
PrzekładIwona Michałowska-Gabrych
Wydawca Zysk i S-ka
CyklTrójca
ISBN83-7298-690-8
Format460s. 125×183mm
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zdrada

Esensja.pl
Esensja.pl
Fiona McIntosh
« 1 2 3 4 8 »

Fiona McIntosh

Zdrada

Mijał kobiety, które otwarcie płakały, i dostrzegał w ich oczach własny strach. Mężczyźni spoglądali na niego beznamiętnie, wiedział jednak, że w duchu dziękują bogom, iż nie ich to spotyka. Serce biło mu tak mocno, że był pewien, iż pęknie i zabije go na długo przedtem, nim pierwszy kamień sięgnie celu. Przerażał go rodzaj śmierci, jaki wybrał dla niego ukochany monarcha. Dziwił się wręcz, że w ogóle może iść o własnych siłach.
Odwagi, chłopcze. Nie okazuj cierpienia. Nie daj temu draniowi Gothowi satysfakcji patrzenia na twoją słabość.
Głos Merkhuda w kółko wibrował mu w głowie, ale znacznie łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić. Gdy stary mentor odwiedził go w lochu po raz ostatni, zachowywał się jakoś dziwnie.
• • •
– Ufasz mi? – zapytał, łapiąc Tora za rękę.
– Zawsze ci ufałem – skłamał Tor. Zbyt wiele wiedział o przeszłości Merkhuda, by uwierzyć, że za słowami starego nie kryją się jakieś knowania.
– Więc zaufaj i tym razem.
Łagodny zwykle głos Merkhuda był nabrzmiały bólem. Starzec ze wszystkich sił próbował zdławić w sobie lęk o chłopca, którego traktował jak syna. A także o siebie samego.
Czy zdoła wprowadzić w życie swój szalony plan? Czy naprawdę można zapanować nad taką magią?
Po raz ostatni mógł objąć tego wspaniałego młodzieńca… młodzieńca, którego z rozmysłem zdradził.
Zdawkowo ucałował go w głowę, po czym wstał i zaczął walić laską w ciężkie drewniane wrota, a te otworzyły się niemal natychmiast. Nim strażnik wszedł do celi, Tor zdążył zauważyć łzy w oczach Merkhuda. Jego mistrz wyglądał teraz, jakby się postarzał o sto lat. Zanim wyszedł, wyszeptał cicho, tak aby tylko czułe ucho Tora usłyszało jego tajemnicze słowa:
– Niezależnie od tego, co się dziś stanie, musisz mi zaufać. Wyłącz wszelki szum i strach i nasłuchuj mojego głosu. Przybędę.
Tor z powagą kiwnął głową, choć nie rozumiał, co Merkhud chce mu powiedzieć. Ale nie zastanawiał się nad tym zbytnio. Już i tak nie można było nic zrobić.
– Obiecaj, że będziesz odważny. Zrób to dla niej i dla mnie. I postaraj się przebaczyć królowi. Nie wie, co robi.
Po tych słowach Merkhud odszedł.
Tor poczuł się nagle bardzo samotny. Nie mógł się skomunikować z Alyssą za pomocą łącza mentalnego. Pewnie znów założyli jej archalit. Myśleli, że przylgnie do niej na zawsze. Nie mieli pojęcia, że jego dziwna, niewyczuwalna magia potrafi go usunąć jednym muśnięciem. Ale teraz przyjdzie jej nosić go do końca życia. Tor nienawidził ich za to, że ją napiętnowali.
Dobrze jednak, że oszczędzono jej barbarzyńskiej śmierci, którą przeznaczono jemu. Udało mu się przekonać króla, by rozgrzeszył ją z czegoś, co – wedle słów Tora – nie było romansem, lecz uwiedzeniem. Zauważył, że Lorys łatwo się zgodził. Królowa Nyria także to dostrzegła.
Fascynacja. Pragnienie. Żądza. Tor dobrze to rozumiał. Alyssa była piękną kobietą i jeśli mogło ją to uratować od śmierci, dlaczego nie?
Stojący w drzwiach celi strażnik odchrząknął, nie bardzo wiedząc, co robić. Lubił tego chłopca. Wszyscy go lubili. Zaczął zamykać drzwi tak cicho, jak tylko się dało, po czym powiedział coś, czym miał nadzieję go pocieszyć:
– To już niedługo, mały. Godzinka, dwie i będzie po wszystkim.
Ale jego słowa nie odniosły pożądanego rezultatu. Spokojny dotychczas Tor zaczął ronić łzy. Płakał nad sobą, nad swoją żałosną śmiercią i głupotą własnych postępków, które go przywiodły do takiego końca. Płakał też nad Alyssą, która nigdy nie prosiła o nic z wyjątkiem jego miłości, a on dwa razy ją zdradził. Płakał nad rodzicami, zastanawiając się, czy przybędą do Tal, by oglądać przedwczesną śmierć swego sławnego syna. Przede wszystkim jednak płakał nad losem dwojga nowo narodzonych dzieci, których nigdy nie miał poznać. Nawet ich matka, jego ukochana Alyssa, nie wiedziała, że żyją. To była jego trzecia zdrada. A teraz miał zginąć, pozostawiając ją na zawsze w nieświadomości.
• • •
Tor…
Ktoś zawołał go cicho. To był Herek. Chciał wiedzieć, czy skazaniec nie potrzebuje pomocy.
Czyżby się potknął? Trudno było znieść blask słońca, krzyki tłumu i bicie własnego serca. A teraz kazali mu usiąść na specjalnym krześle. Zorientował się, że to Krzesło Potępionych. Siądzie na nim, a oni będą mu mówić, za co zostanie ukamienowany. To czysta formalność – wszyscy zebrani dobrze wiedzieli, jaką zbrodnię popełnił Torkyn Gynt – ale widok krzesła boleśnie uświadomił mu nieuchronność śmierci, jednocześnie przedłużając udrękę. Był to czas, w którym ofiara miała ostatnią szansę żałować za grzechy i błagać o litość, jeśli odczuwała taką potrzebę. A publiczność, zwykle łaknąca krwi, mogła się nasycić widokiem przerażenia skazańca.
Tor usiadł zdezorientowany, wpatrując się w zalegający na ziemi pył. Nie potrafił patrzeć na ludzi. Jeden z najwyższych rangą dworzan, którzy przewodniczyli procesowi w sali tronowej, rozwinął rolkę pergaminu i głośno przeczytał całe oskarżenie. Odczytanie wyroku natomiast mogło się odbyć dopiero po formalnym przedstawieniu kata.
Tor nie mógł już znieść tych słów. Uciekł w głąb siebie, zamykając dostęp światu zewnętrznemu i pozwalając myślom cofnąć się w czasie. Wszystko zaczęło się przed siedmiu laty, w pewne piękne popołudnie w Twyfford Cross…

1
Ujarzmianie w Twyfford Cross
Torkyn Gynt był młody, żądny przygód i znudzony. Uczył się na skrybę, bo wszyscy oczekiwali, że będzie kontynuował wspaniałe dzieło ojca, ale nienawidził tego zajęcia. Przyglądał się, jak Jhon Gynt mruży oczy nad listem, nad którym pracował z wdową Ely. Miał coraz gorszy wzrok i nie było tajemnicą, że wkrótce syn będzie musiał przejąć po nim obowiązki.
Tego dnia jednak mieli spędzić ciepłe, słoneczne popołudnie na pracy w Twyfford Cross. Była to najbardziej senna i nudna osada, jaką Torkyn mógł sobie wyobrazić. Miał ochotę wrzeszczeć z furii, gdy po raz kolejny wysłuchiwał narzekań wdowy na bolące biodro. Dopiero gdy stary pies młynarza, Boj, przyczłapał do orzecha, w którego cieniu pracowali, i trącił dłoń Tora, chłopak oderwał się od ponurych myśli. Wiekowy kundel dawno już przestał być najlepszym łapaczem myszy we wsi, ale i tak wszyscy go kochali.
Tor patrzył, jak ojciec męczy się, by odczytać stukniętej wdowie list, który w jej imieniu napisał, i zrobiło mu się wstyd. Zaproponował, że sam dokończy, i z westchnieniem umoczył stalówkę w atramencie, zastanawiając się, czy istnieje nudniejsze życie.
Notując monotonny potok słów grubej wdowy, wspominał krągłość piersi Alyssy Qyn. Uśmiechnął się, ale suchy kaszel klientki i napomnienie ojca, który dobrze wiedział, jaki z jego syna marzyciel, zmusiły go do powrotu do męczącej rzeczywistości.
Gdy tak pisał, drapiąc się po żebrach i spoglądając spode łba na ojca, do jego uszu dotarł nagle złowróżbny dźwięk. Miał wyborny słuch. Jego matka zawsze mawiała, że Tor słyszy nawet, jak ptaki na drzewach oddychają. Nazywała to darem niebios. Choć nie powiedziała tego wprost, w końcu się zorientował, że posądza go o nadprzyrodzoną moc. Nie były to dobre czasy dla Obdarzonych; przeciwnie, wszelkie zdolności magiczne stanowiły przekleństwo. Dlatego o tych rzeczach nie mówiło się głośno. Już od piętnastu lat dziwny, ogromny talent Tora trzymano w ścisłym sekrecie.
Wdowa Ely ględziła i ględziła, nie zauważając nawet, że Tor wyciągnął długie nogi spod stołu i wstał. Tylko Boj obudził się i powoli poczłapał w dal.
Tor tymczasem nasłuchiwał. Jeźdźcy! Było ich wielu i poruszali się szybko. Nie musiał ich widzieć, by wiedzieć, że stanowią niebezpieczeństwo. Jhon Gynt z przerażeniem patrzył, jak syn zrzuca ze stołu atrament, pergamin i stalówki i podnosi wrzask.
Za późno. Już tam byli. Na środku ulicy Boj został stratowany przez dwunastu jeźdźców, którzy galopem wpadli na plac wioskowy. Tor nie miał wątpliwości, kim jest głównodowodzący. Nigdy przedtem go nie widział, ale słyszał dość dokładne opisy, by rozpoznać wielkiego inkwizytora Gotha. Jego twarz była żywą maską: pokryta bliznami, z jednej strony bezwładna, z drugiej skręcająca się w nieustającym tiku. Prawe oko inkwizytora mrugało bezustannie, a na ustach powoli wykwitł wredny uśmieszek wywołany widokiem przerażonych wieśniaków. Zdychający Boj zdołał jeszcze ugryźć w kopyto wierzchowca Gotha i choć został za to dźgnięty mieczem w brzuch, Tor podziwiał jego odwagę. Niektórzy z obserwatorów wzdrygnęli się w przerażeniu, lecz przezornie milczeli.
Tor zamrugał chabrowymi oczami. Czuł, jak wzbiera w nim moc.
Ojciec musiał to wyczuć, bo ścisnął go za ramię.
– Tylko bez żadnych głupstw, Torkyn – szepnął.
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wyrób czekoladopodobny (w etykiecie zastępczej)
— Michał Kubalski

Tegoż twórcy

Wyrób czekoladopodobny (w etykiecie zastępczej)
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.