WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Smocze proroctwo |
Tytuł oryginalny | The Dragonet Prophecy |
Data wydania | 13 stycznia 2016 |
Autor | Tui T. Sutherland |
Przekład | Małgorzata Strzelec |
Wydawca | MAG |
Cykl | Skrzydła ognia |
ISBN | 978-83-7480-629-9 |
Format | 304s. 140×220mm; oprawa twarda |
Cena | 29,— |
Gatunek | dla dzieci i młodzieży, fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Smocze proroctwoTui T. Sutherland
Tui T. SutherlandSmocze proroctwo– W porządku – rzuciła lekceważąco Pustułka. – Zresztą i tak na dziś skończyliśmy. Zaznaczę kolejną porażkę na twoim zwoju, Błotoskrzydły. Wypuściła płomyk ognia w powietrze, odwróciła się i dostojnie wymaszerowała z jaskini. Łupek sfrunął na podłogę, kiedy tylko jej czerwony ogon zniknął mu z oczu. Miał wrażenie, że pali go od poparzeń każda łuska na ciele. – Jutro w czasie treningu będzie dla ciebie wyjątkowo wredna – powiedział do Tsunami. – O rety! – Morskoskrzydłej wyrwał się słaby okrzyk. – Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby Pustułka była wredna! To byłoby takie nieoczekiwane i zupełnie do niej niepodobne! – Jejku – jęknął Łupek. – Nie rozśmieszaj mnie. Mam chyba połamane żebra. – Nie masz połamanych żeber – powiedziała Tsunami, szturchając go w bok nosem. – Smocze kości są prawie tak twarde jak diamenty. Nic ci nie będzie. Wstawaj i skocz do rzeki. – Nie! – Łupek schował głowę pod skrzydłem. – Woda jest za zimna! „Skocz do rzeki” – to była odpowiedź Tsunami na każdy kłopot. Nudzisz się? Bolą cię kości? Masz suche łuski? Głowa ci pęka od wkuwania historii wojny? „Skocz do rzeki!” – wykrzykiwała, kiedy tylko któreś z pięciorga smocząt narzekało. Z pewnością nie przejmowała się tym, że jako jedyna z nich potrafiła oddychać pod wodą i że większość smoczych plemion nie cierpi się moczyć. Łupek nie miał nic przeciwko, ale nie cierpiał marznąć, a podziemna rzeka, która płynęła przez ich jaskinię, była zawsze lodowata. – Wskakuj – rozkazała Tsunami. Złapała jego ogon w przednie łapy i zaczęła go ciągnąć do rzeki. – Od razu lepiej się poczujesz. – Nieprawda! – krzyknął Łupek, drapiąc szponami gładką skałę, żeby się zatrzymać. – Będzie mi zimniej! Przestań! Puszczaj! Aj! Jego protesty zamieniły się w chmurę bąbelków, kiedy Tsunami wrzuciła go do lodowatej wody. Gdy się wynurzył, Tsunami dryfowała obok niego, zanurzając głowę i opryskując wodą łuski niczym piękna, przerośnięta ryba. Łupek czuł się przy niej jak niezdarna brązowa klucha. Z pluskiem przelazł na płyciznę i położył się na zatopionej skalnej półce, opierając głowę na brzegu rzeki. Nie przyznałby się do tego, ale Tsunami miała rację: poparzenia i otarcia mniej mu dokuczały w wodzie. Prąd pomagał wymyć dymiący skalny pył spomiędzy wysuszonych łusek. Niemniej było mu zimno. Łupek podrapał skałę pod sobą. Dlaczego nie ma tu nawet odrobiny błota? – Pustułka pożałuje pewnego dnia, kiedy zostanę królową Morskoskrzydłych – powiedziała Tsunami, podpływając, a potem odpływając wąskim korytem. – Myślałem, że tylko córka królowej może rzucić jej wyzwanie, żeby zająć tron – powiedział Łupek. Tsunami pływała naprawdę szybko. Żałował, że nie ma jak ona błon pławnych między szponami, skrzeli ani jej ogona – tak silnego, że niemal wychlapywała całą wodę z rzeki jednym uderzeniem. – Cóż, może Morskoskrzydła królowa rzeczywiście jest moją matką, a ja jestem zaginioną księżniczką – odrzekła. – Jak w tej opowieści. Wszystko, co smoczęta wiedziały o zewnętrznym świecie, pochodziło ze zwojów zebranych przez Szpony Pokoju. Ulubiona opowieść Tsunami nosiła tytuł „Zaginiona księżniczka” i była to legenda o młodziutkiej Morskoskrzydłej smoczycy, która uciekła z domu, a jej królewska rodzina przetrząsała całe morze w jej poszukiwaniu. Ostatecznie smoczyca znalazła drogę do domu i rodzice powitali ją z otwartymi skrzydłami, a potem radowano się i ucztowano. Łupek zawsze pomijał środek opowieści – przygody księżniczki. Podobała mu się tylko końcówka – szczęśliwa matka i szczęśliwy ojciec. I ucztowanie. Ucztowanie też brzmiało naprawdę fantastycznie. – Ciekawe jacy są moi rodzice – powiedział. – Ciekawe, czy którekolwiek z naszych rodziców jeszcze żyje – dodała Tsunami. Łupek nie lubił o tym myśleć. Wiedział, że smoki codziennie giną w wojnie – Pustułka i Płetwonóg wracali z wieściami o krwawych bitwach, wypalonej ziemi i płonących stosach smoczych ciał. Musiał jednak wierzyć, że jego rodzice nadal żyją i są bezpieczni. – Myślisz, że czasem za nami tęsknią? – Na pewno. – Tsunami machnęła ogonem i opryskała go wodą. – Założę się, że moi oszaleli z niepokoju, kiedy Płetwonóg ukradł moje jajo. Jak w tej historii. – A moi przetrząsnęli całe moczary – dodał Łupek. Odkąd byli małymi smoczętami, wszyscy wyobrażali sobie sceny z rodzicami, którzy rozpaczliwie ich szukają. Łupkowi podobała się myśl, że ktoś tam w świecie go szukał… Że ktoś za nim tęsknił i chciał go odzyskać. Tsunami obróciła się na grzbiet i zapatrzyła się w kamienne sklepienie półprzezroczystymi zielonymi oczami. – Cóż, Szpony Pokoju wiedziały, co robią – rzuciła z goryczą. – Tutaj nikt nas nigdy nie znajdzie. Przez chwilę słuchali, jak rzeka bulgocze, a pochodnie trzaskają. – Nie będziemy wiecznie siedzieć pod ziemią – powiedział Łupek, próbując pocieszyć Tsunami. – Znaczy, jeśli Szpony Pokoju chcą, żebyśmy zakończyli wojnę, to kiedyś muszą nas wypuścić. – Podrapał się w zamyśleniu za uchem. – Gwiezdny Lotnik mówi, że zostały nam tylko dwa lata. Dwa lata zniewag i ataków. Tylko tyle musiał jeszcze wytrzymać. – A potem będziemy mogli wrócić do domu i zjeść tyle krów, ile zechcemy. – Najpierw musimy ocalić świat – zauważyła Tsunami. – A potem możemy wrócić do domu. – Racja. To, w jaki właściwie sposób mieli ocalić świat, było dość mgliste, ale najwyraźniej wszyscy uważali, że dojdą do tego we właściwym czasie. Łupek wyszedł z rzeki. Jego mokre skrzydła były ciężkie i oklapnięte. Powlekł się pod ścianę i rozłożył je przed pochodnią, wyginając szyję i próbując się rozgrzać. Słabe fale ciepła przepłynęły po jego łuskach. – Chyba że… – zaczęła Tsunami. Łupek pochylił głowę, żeby na nią spojrzeć. – Chyba że co? – Chyba że odejdziemy wcześniej. Obróciła się i wyszła z wody jednym płynnym ruchem. – Odejdziemy? – powtórzył zdumiony Łupek. – Jak? Sami? – A czemu nie? Gdybyśmy zdołali znaleźć wyjście z jaskiń, to czemu mielibyśmy czekać kolejne dwa lata? Jestem gotowa ratować świat. A ty nie? Łupek nie był pewien, czy kiedykolwiek będzie gotowy ratować świat. Myślał, że Szpony Pokoju powiedzą im, co trzeba zrobić. Tylko trójka smoczych opiekunów – Pustułka, Płetwonóg i Barchan – wiedziała, gdzie ukryto smoczęta, ale istniała cała siatka Szponów szykujących się do wypełnienia proroctwa. – Nie zdołamy sami zakończyć wojny – powiedział. – Nie wiedzielibyśmy od czego zacząć. Tsunami ze złością zatrzepotała skrzydłami, opryskując go zimnymi kropelkami wody. – Możemy też sami zakończyć wojnę – obstawała. – O to właśnie chodzi w przepowiedni. – Może za dwa lata – powiedział Łupek. Może do tego czasu odnajdę swoją niebezpieczną naturę. Może do tej pory stanę się zajadłym wojownikiem, jakiego chce Pustułka. – A może wcześniej – upierała się Tsunami. – Zastanów się tylko nad tym, dobrze? Przestąpił z nogi na nogę. – W porządku, zastanowię się. Przynajmniej dzięki temu mógł zakończyć tę sprzeczkę. Tsunami przekrzywiła głowę. – Słyszę obiad! Słaby dźwięk przerażonego muczenia rozlegał się echem w tunelu za nimi. Szturchnęła wesoło Łupka. – Kto pierwszy, ten lepszy! Obróciła się i pognała przed siebie, nie czekając na jego reakcję. Pochodnie w sali do walk jakby przygasły, a spod łusek Łupka sączyła się zimna woda. Złożył skrzydła i przesunął ogonem po rumoszu ze strzaskanej skalnej kolumny. Tsunami oszalała. Ich piątka nie była gotowa, żeby zakończyć wojnę. Nie zdołaliby nawet samodzielnie przetrwać. Może Tsunami była dostatecznie odważna i twarda, jak prawdziwy bohater, ale Słonko, Gloria i Gwiezdny Lotnik… Łupek pomyślał o wszystkim, co mogło wyrządzić im krzywdę, i żałował, że nie może oddać im własnych łusek, szponów i zębów, żeby mieli dodatkową ochronę. Poza tym nie było jak uciec z jaskiń. Szpony Pokoju już o to zadbały. Mimo to jakaś cząstka jego istoty wbrew wszystkiemu zastanawiała się, jak to by było wrócić do domu, zamiast czekać jeszcze dwa lata. Nigdy nie poznał niczego poza jaskiniami, w których się wykluł, ale dostatecznie często wyobrażał sobie świat na zewnątrz. Wróciłby na moczary, na bagna, do plemienia Błotoskrzydłych, które było podobne do niego i myślało jak on… Z powrotem do rodziców, kimkolwiek byli… A gdyby im się udało? Gdyby smoczęta zdołały uciec, przetrwać i ocalić świat… po swojemu? |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner