Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Janusz Płoński, Maciej Rybiński
‹Brakujące ogniwo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrakujące ogniwo
Data wydania25 maja 2005
Autorzy
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-170-4
Format252s.
Cena25,50
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Brakujące ogniwo

Esensja.pl
Esensja.pl
Janusz Płoński, Maciej Rybiński
1 2 3 7 »
Zapraszamy do lektury fragmentu sensacyjnej powieści Janusza Płońskiego i Macieja Rybińskiego zatytułowanej „Brakujące ogniwo”. Książkę wydała oficyna superNOWA.

Janusz Płoński, Maciej Rybiński

Brakujące ogniwo

Zapraszamy do lektury fragmentu sensacyjnej powieści Janusza Płońskiego i Macieja Rybińskiego zatytułowanej „Brakujące ogniwo”. Książkę wydała oficyna superNOWA.

Janusz Płoński, Maciej Rybiński
‹Brakujące ogniwo›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrakujące ogniwo
Data wydania25 maja 2005
Autorzy
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-170-4
Format252s.
Cena25,50
Gatunekkryminał / sensacja / thriller
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Poniedziałek
Godzina 3.43. Paryż
Telefon zadzwonił chyba z pięć razy, zanim Michel Vernet odszukał przycisk lampy i podniósł słuchawkę.
– Monsieur Vernet? – usłyszał męski głos.
– Tak, słucham.
– Dzwonię z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Musi się pan natychmiast u nas pojawić.
– W porządku – odparł Vernet. – Niech pan zadzwoni do mnie do biura, to się umówimy.
Chciał odłożyć słuchawkę, ale rozmówca podniósł nagle głos.
– Monsieur Vernet, to nie są żadne żarty. Sprawa jest poważniejsza, niż może się panu wydawać. Chodzi o pana żonę. Zamiast podejrzewać znajomych o głupie kawały, niech pan lepiej zadzwoni do centrali ministerstwa i poprosi o połączenie z pokojem 346. Podać panu numer?
– Nie, nie trzeba – Vernet już trochę oprzytomniał. – Wsiądę w samochód i zaraz będę. To znaczy gdzieś za pół godziny, szybciej się nie da. – Odłożył słuchawkę.
– Co się stało? – Christine Dubois, jego kochanka, usiadła na łóżku.
– Nie mam pojęcia – tarł w zamyśleniu czoło. – Dzwonili z MSZ, żebym natychmiast się tam zjawił. Mówili, że chodzi o żonę. W pokoju, zaraz, 346.
– Ale w jakiej sprawie? Przecież jest czwarta rano – Christine spojrzała na zegarek leżący pod lampą. – O tej porze żadne ministerstwo na świecie nie urzęduje. To na pewno jakiś kawał. A poza tym Evelyne jest przecież w Afryce.
– Nie, myślę, że nie – Vernet wstał i zapalił światło. Mimo swych czterdziestu lat nie prezentował się najgorzej, choć jak każdy mężczyzna nago czuł, że wygląda śmiesznie. Rozglądał się chwilę po swej sypialni, po czym wyszedł do łazienki, skąd zaraz rozległ się szum wody.
– Christine – wystawił głowę zza drzwi. – Znajdź w książce numer MSZ i poproś telefonistkę, żeby cię połączyła z pokojem 346.
– Już szukam – odpowiedziała i odchyliła kołdrę. Przez chwilę patrzyła z przyjemnością na swoje nagie ciało, po czym wstała i wzięła do ręki książkę telefoniczną. Nakręciła numer, telefonistka odezwała się prawie natychmiast.
– Poproszę pokój 346.
– Łączę.
Christine odłożyła słuchawkę, nie czekając, aż ktokolwiek odbierze telefon. Michel Vernet wyszedł z łazienki, wycierając się kraciastym ręcznikiem.
– To nie kawał – powiedziała. – Tam rzeczywiście ktoś w tej chwili jest.
– A co ci powiedział?
– Nic. Odłożyłam słuchawkę, zanim doszło do połączenia. Ale telefonistka nie była w ogóle zdziwiona i chciała łączyć. Tylko o co tu może chodzić? MSZ? Co ma MSZ do wyprawy naukowej?
– Nie mam pojęcia.
– Dziwna sprawa. A już najdziwniejsza jest pora i ten ich pośpiech.
– No nic. Pojadę i przekonam się. A ty wracaj do łóżka i śpij. Niedługo chyba wrócę – uniósł ją za ramiona, pocałował w czubek nosa i pchnął lekko w kierunku ogromnego łoża. Sam szybko ubrał się, przed lustrem przygładził włosy, kiwnął ręką Christine i zgasił światło w sypialni.
W garażu minął czarnego citroena CX, R-5 żony i wsiadł do czerwonego jaguara.
Godzina 4.10. Paryż
Droga przez puste o tej porze ulice miasta nie zabrała Vernetowi wiele czasu. Nie było ruchu, więc zdecydował się na dłuższą, ale szybszą trasę, przez Avenue Kleber, Place de l’Etoile, potem Champs Elysée i most Aleksandra III. Jechał szybko, wyprzedzając po drodze nieliczne taksówki i samochody dostawcze. Skręcił z piskiem opon w Quai d’Orsay. Pałac Ministerstwa Spraw Zagranicznych tonął w mroku, światło paliło się tylko w kilku oknach na parterze.
Zwolnił, wypatrując miejsca do zaparkowania. Sprawa była trudna, na nielicznych odcinkach, gdzie nie obowiązywał zakaz zatrzymywania, gęsto tłoczyły się samochody. Przystanął na wprost okutej, zamkniętej bramy, za którą aż po schody pałacu ciągnął się starannie utrzymany gazon.
Niemal natychmiast z mroku wyłoniła się sylwetka policjanta, otulonego czarną pelerynką. Policjant przechylił się ku uchylonej szybie, Vernet już otworzył usta, aby się tłumaczyć.
– Monsieur Vernet? – padło stwierdzenie raczej niż pytanie. – Proszę zaparkować tutaj.
Vernet zjechał do krawężnika, zgasił silnik.
– Proszę tędy – ponaglał policjant, prowadząc go do lekko uchylonej furtki. – Czekają na pana.
Wzruszył ramionami. Był trochę rozbawiony, a trochę zaintrygowany.
Chyba nie zamierzają mnie mianować ministrem spraw zagranicznych i to o wpół do piątej rano – myślał, idąc w stronę reprezentacyjnych schodów.
W obszernym, pałacowym holu siedziało w fotelach i na wyściełanych kanapkach kilku mężczyzn. Vernet zatrzymał się w drzwiach, niezdecydowany.
– Tędy – rzekł lakonicznie, podnosząc się jeden z mężczyzn, a po chwili dodał: – Zaprowadzę pana.
Szli szybko, w milczeniu, korytarzami wśród luster, rzeźb, obrazów. Przewodnik stanął wreszcie przed rozległymi, obszernymi drzwiami. Na drzwiach widniał numer: „346” i duży, kategoryczny napis: „Wstęp wzbroniony”. Bez dodatkowych tłumaczeń, że obcym albo nieupoważnionym.
Przewodnik otworzył drzwi i zrobił Vernetowi miejsce. Ledwie wszedł, drzwi zamknęły się za nim. Znalazł się w obszernym gabinecie, w którym nie było niczego, oprócz ogromnego imponującego biurka i kilku krzeseł, ustawionych wzdłuż ściany jak w poczekalni u dentysty. Jedyną ozdobą pokoju była olbrzymia mapa Europy i wiszący naprzeciw niej portret generała de Gaulle’a. Za ustawionym skosem biurkiem znajdowały się drugie drzwi, lekko uchylone, otwierające widok na kolejne pomieszczenie i kolejne drzwi. W dalekiej perspektywie widać było inne biurko i pochyloną nad nim sylwetkę mężczyzny, piszącego coś szybko. Twarz tego mężczyzny Vernet znał z gazet albo z telewizji.
W gabinecie znajdowały się dwie osoby. Starszy siwy pan, siedzący za biurkiem, przeglądał jakieś papiery, młodszy, wysoki mężczyzna pochylał się nad nim i coś tłumaczył.
Do Verneta doleciały tylko strzępki słów.
– Całkowita odpowiedzialność… sprawdzone.
Vernet chrząknął od drzwi.
– Na razie dziękuję – starszy mężczyzna podniósł oczy znad papierów i wstał. Młodszy wyszedł szybko przez uchylone drzwi, zamykając je za sobą.
Starszy zdjął z oparcia fotela marynarkę, założył ją i dopiero teraz ruszył w stronę Verneta.
– Dziękuję, że przybył pan tak szybko – wyciągnął rękę do powitania, nie przedstawiając się jednak. – Proszę, niech pan siada.
Usiedli obaj pod ścianą.
– Wybaczy pan tę nocną pobudkę, ale sprawa jest poważna. Nie chcieliśmy też, aby pan się o tym dowiedział z porannych gazet.
Chwilę milczeli.
– Gorąco tutaj – rzekł starszy mężczyzna. – Zdejmę jednak marynarkę. Chodzi o pańską żonę.
– To już słyszałem – Vernet był zniecierpliwiony i zdziwiony zarazem. – Coś z tym brakującym ogniwem?
Teraz z kolei mężczyzna spojrzał na Verneta z zaskoczeniem.
– Jakim brakującym ogniwem?
– Prasa ostatnio aż huczała od tego – wyjaśnił Vernet. – Moja żona, a właściwie cały jej zespół znaleźli brakujące ogniwo w teorii Darwina. Wie pan, to, co łączyło małpę z człowiekiem. Tak naprawdę to znaleźli jakąś kość…
Fascynujące – stwierdził mężczyzna i Vernet nie wiedział, czy kpi, czy rzeczywiście jest wiadomością zafascynowany. Niestety my tutaj nie zajmujemy się takimi sprawami . Pańskiej żonie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
– W Afryce? Przesada. Była tam już kilka razy. Teraz w Afryce o dzikie zwierzęta trudniej niż w Paryżu.
– Pan mnie nie rozumie – głos mężczyzny był spokojny, beznamiętny. – Pana żonie grozi śmierć. Ona jest już właściwie skazana na śmierć.
Vernet się zdenerwował.
– Proszę pana – wstał i pochylił się nad starszym mężczyzną. – Są pewne granice… Nie wątpię, że panu się tutaj nudzi…
– Niech pan siada – flegmatycznie rzekł mężczyzna – wytłumaczę panu. Gdy spojrzy pan na mapę Afryki, zobaczy pan, że granice większości krajów biegną po linii prostej. To spadek po okresie kolonialnym, kiedy…
– Co mnie obchodzi kolonializm? – zirytował się Vernet. – Gdzie jest moja żona?
– Właśnie w Afryce. Więc, jak mówiłem, biegną w linii prostej, zostały po prostu narysowane linijką na mapie.. I dlatego w wielu państwach zamieszkuje ludność bardzo zróżnicowana etnicznie, kulturowo, religijnie…
– To wiem – westchnął ciężko Vernet – żona mi opowiadała. Może pan pominąć szczegóły.
1 2 3 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Cała kupa brakujących ogniw
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.