Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

John Ringo
‹Pieśń przed bitwą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPieśń przed bitwą
Tytuł oryginalnyA Hymn Before Battle
Data wydania2002
Autor
PrzekładRadosław Botev
Wydawca ISA
CyklDziedzictwo Aldenata
ISBN83-88916-38-6
Cena24,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Pieśń przed bitwą

Esensja.pl
Esensja.pl
John Ringo
« 1 19 20 21

John Ringo

Pieśń przed bitwą

Tymczasem Mike zebrał wokół siebie podoficerów i wstępnie ustalił kolejność marszu. Inżynierowie okazali się nagle niezbędni dla powodzenia misji. Przemieszczali się prawie tak samo szybko jak piechota, którą wspierali, mimo że ich pancerze były tak obciążone sprzętem, że wyglądali jak chodzące kiście winogron. Większość sprzętu stanowiły ładunki wybuchowe i zapalniki. Mimo że istniała cała masa sposobów, żeby detonować ładunek wybuchowy, najlepsze z nich były chwilowo niedostępne. Więc zamiast zabrać tylko materiały wybuchowe i zapalniki, żołnierze postanowili spróbować czegoś innego. Rzeczywiście mieli przy sobie dwadzieścia kilogramów C-9, z czego część zużyli podczas kopania tuneli, ale była to tylko drobna część ich bagażu.
Magazyn pancerza dzielił się na przegrody, z których każdą przeznaczono na odpowiedni rodzaj materiałów wybuchowych. Teraz żołnierze otworzyli przegrody i zaczęli rozdawać podtrzymujące na duchu pakunki. Każdy wziął po pięćdziesiąt ładunków i zapalników. Zapalniki były dość inteligentnymi urządzeniami, które można było zaprogramować do wysadzenia ładunku o odpowiedniej porze lub po otrzymaniu sygnału. Dodatkowo pluton rozdzielił między siebie zapasy C-9, tak żeby każdy miał przy sobie co najmniej pół kilograma; to powinno wystarczyć na ich potrzeby.
Najwięcej problemów sprawiał fakt, że do strefy oblężenia trzeba było dojść po powierzchni planety. Nie starczyłoby im czasu, żeby przemieszczać się systemem wodociągowym. Mike miał pewien plan, ale czuł, że spotka się z ostrym sprzeciwem, kiedy zdradzi go żołnierzom. Morale żołnierzy Mike’a wzrosło jednak, kiedy przeprowadził ich przez pierwsze zakole tunelu, a szczególnie kiedy znaleźli się na względnie bezpiecznym terenie. Teraz musieli znowu wejść w ogień walki, ale gotowi byli, tak jak to czynią żołnierze od niepamiętnych czasów, wykonać każdy jego rozkaz i pójść za nim jak w dym.
Fort Indiantown Gap, Pensylwania, Sol III 02:43, 5 sierpnia 2002
– Sierżancie - powiedział cierpliwie Pappas - miałem długi, cholerny dzień. I nie jestem, kurwa, w najlepszym nastroju, żeby wysłuchiwać tych dupereli. Mam tu pluton i muszę go gdzieś umieścić, do cholery. Potrzebny mi środek transportu i kwatery. Nie potrzebuję natomiast waszego pieprzenia.
Pappas cieszył się, że kompania ma swojego zarządcę koszar. Podoficer miał na sobie tylko połowę munduru, bo najwyraźniej spał, kiedy znalazł go Adams, i był potwornie upierdliwy, ale Pappas i tak się cieszył. Żeby jeszcze tylko udało mu się choć w niewielkim stopniu przywrócić zarządcy poczucie rzeczywistości.
– Przykro mi, sierżancie - upierał się otyły podoficer, wymachując kopią rozkazów, którą wręczył mu Pappas. - To nie wystarczy, żebym wpuścił pańskich ludzi do koszar. Rozkazy mogą być sfałszowane.
Spojrzał na grupkę żołnierzy czekających w ciemności.
Rozmowa odbywała się w snopie światła dużej latarni wiszącej nad drzwiami jednego z baraków. Każdy barak mieścił pluton. Kompania potrzebowała pięciu baraków. Pięć rejonów kompanii tworzyło z kolei teren batalionu z kwaterą z jednej strony i barakami dla starszych podoficerów z drugiej. Bataliony były pooddzielane od siebie ulicami i placami apelowymi. Brak oświetlenia sprawiał, że wszystko wyglądało jak jeden wielki labirynt budynków.
Pappas spurpurowiał ze złości. Z trudem się powstrzymał przed złajaniem tego durnego palanta.
– Zdajecie sobie, mam nadzieję, sprawę - powiedział niebezpiecznie cicho - że macie do czynienia z waszym nowym pierwszym sierżantem?
Groźba nie zrobiła jednak żadnego wrażenia.
– Cóż - powiedział nonszalancko podoficer - musimy najpierw sprawdzić, co powie na to pierwszy sierżant Morales.
Pappas wyglądał na niepocieszonego.
– Jest tu jeszcze jeden pierwszy sierżant? - zapytał.
Nie zgadzało się to z informacją, jakiej mu udzielono, ale w Indiantown Gap nic nie odpowiadało warunkom, o których czytał w raporcie.
– Cóż - powiedział zarządca z lekko wzburzonym wyrazem twarzy - sierżant Morales jest starszym sierżantem - przyznał. - Ale pełni funkcję pierwszego sierżanta tej kompanii - zakończył z przekonaniem.
Pappas popatrzył na sierżanta przez chwilę, a potem palnął się w czoło. Co oni tu zrobili? Otworzyli dom wariatów czy co? pomyślał. Pochylił się w stronę podoficera.
– Spójrzcie no dokładnie tutaj - powiedział i wskazał na ramię. - A teraz policzcie te belki! Ile ich jest?
– Trzy - powiedział podoficer bez cienia wcześniejszej pewności siebie.
– A ile ma ich Morales?
– Dwie.
– Wiesz, co to znaczy, ty pieprzony szczylu? - nie wytrzymał Pappas.
Odwrócił się i spojrzał podoficerowi prosto w oczy.
Usta sierżanta rozciągnęły się w nerwowym grymasie, a w oczach stanęły mu łzy.
Pappas otworzył szeroko oczy.
– Czyżbyś zaczynał płakać? - zapytał z niedowierzaniem.
Po twarzy zarządcy spłynęła łza i podoficer zaszlochał.
Pappas cofnął się i wniósł oczy ku niebu.
– Boże święty, dlaczego ja? - zapytał. - Gdzie jest, kurwa, podoficer sztabowy? - rzucił.
– Nie wiem, kto to jest - powiedział pucołowaty sierżant.
– Jak, do diabła, sierżant może nie wiedzieć, kto to jest podoficer sztabowy batalionu? - zapytał Pappas.
I nagle uderzyła go pewna myśl.
– Od jak dawna jesteś sierżantem? - spytał.
– Miesiąc.
Sierżant nadal chlipał, ale nie ciekły mu już łzy.
Pappas potrząsnął głową i kontynuował przesłuchanie.
– Czy to jest twoja pierwsza jednostka?
Sierżant przytaknął bez słowa.
– Od jak dawna tu jesteś?
– Od kwietnia.
– Kwietnia! Jesteś w pieprzonej flocie od pół roku i już zostałeś sierżantem?!
– Szczególne okoliczności, sierżancie - powiedział głos w ciemnościach.
Wysoki żołnierz stanął w snopie żółtego światła.
– Lepiej się nie mieszaj, Lewis - syknął zarządca. - Albo wiesz, co się stanie.
– Zamknij się - powiedział Pappas. - Jak jeszcze raz będę chciał usłyszeć od ciebie takie gówno, ścisnę ci łeb, aż samo wypłynie.
Przyjrzał się przybyszowi w żółtym świetle. Jego szary jedwabny uniform był zadbany i wyprasowany, a żołnierz miał starannie ułożone włosy. Nosił oznaczenie rangi młodszego podoficera, ale było jasne, że na mundurze jeszcze niedawno widniały belki sierżanta.
– Jakie szczególne okoliczności? - zapytał i spojrzał na pulchnego podoficera. - No bo… - wskazał na delikwenta.
– W kompanii brakuje obecnie starszych podoficerów - odpowiedział kwaśno przybysz. - Kurde, nie brakuje nam chyba tylko kłopotów.
– Przywiozłem nowych żołnierzy do kompanii - powiedział Pappas i całkowicie zignorował bezużytecznego zarządcę. - Potrzebne mi kwatery.
– Nie może pan tu ich umieścić - powiedział z uporem zarządca.
Pappas w końcu stracił cierpliwość. Wyciągnął rękę i chwycił otyłego sierżanta za kołnierz. Uderzył nim o drzwi baraku i podniósł go do góry, tak że znaleźli się twarzą w twarz.
– Wyjaśnię ci to jeszcze raz - powiedział lodowatym głosem. - Jeśli usłyszę od ciebie jeszcze choć jedno słowo, które nie będzie odpowiedzią na bezpośrednie pytanie, osobiście zerżnę ci tyłek. Zro-zu-mia-no?
Trzęsący się ze strachu podoficer rozbeczał się, ale kiwnął głową na znak zrozumienia. Pappas puścił go, a ten upadł jak kłoda.
– Mogę pana zabrać do kogoś, kto panu pomoże - powiedział spokojnie Lewis. - To niedaleko.
Pappas przyglądał mu się przez chwilę w zamyśleniu i kiwnął głową.
– Dobra, chodźmy.
Lewis skinął na roztrzęsionego sierżanta przy drzwiach.
– Hm, moglibyśmy go zabrać ze sobą. - Urwał i dokładnie przemyślał dobór słów. - Powiedzmy, że lepiej będzie, jak nie zawiadomi pewnych osób - wyjaśnił.
Pappas uznał to rozumowanie i przytaknął. Było jasne, że sytuacja w kompanii nie odpowiadała standardom. Możliwe, że najlepiej będzie wziąć tego starszego sierżanta Moralesa z zaskoczenia. Nawet się nie obejrzał.
– Adams, zajmij się tym.
Poprowadził pluton w głąb labiryntu baraków i potrząsnął głową z niezadowoleniem.
– Lewis, albo jak ci tam - powiedział spokojnie - może zechciałbyś mi wyjaśnić, co tu się, kurwa, dzieje?
Czy ktoś w całej flocie coś z tego rozumie? zastanawiał się.
koniec
« 1 19 20 21
1 listopada 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

O jedną planetę za daleko
— Janusz A. Urbanowicz

Tegoż twórcy

W razie wątpliwości – strzelać
— Michał Kubalski

Tam jest rozrywka
— Eryk Remiezowicz

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.