Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Przeobrażenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzeobrażenie
Tytuł oryginalnyTransformation
Data wydania23 listopada 2005
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-066-8
Format400s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeobrażenie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 9 10 11 12 »

Carol Berg

Przeobrażenie

Nie miałem okazji obserwować tego, co działo się na ulicach, byłem jedynie świadkiem spraw, jakie przedkładano księciu. Siedział na mniejszym z dwóch wielkich złoconych krzeseł na końcu zadymionej sali, a po obu jego stronach znajdowało się dziesięciu doradców reprezentujących dziesięć najstarszych rodów Derzhich. Doradcy byli jedynie na pokaz. Cesarz, a w tym wypadku jego syn, miał ostatnie i jedyne słowo w każdej kwestii. Kolejka wpłacających podatki i składających petycje ciągnęła się wzdłuż olbrzymiej sali, a przy ścianach tłoczyli się obserwatorzy: członkowie rodzin, służący i kto tylko zdołał się przecisnąć obok strażników przy drzwiach.
Mój stół ustawiono po prawicy księcia, tak blisko i pod takim kątem, że mogłem widzieć i słyszeć zarówno księcia jak i petentów. Za mną znajdował się kolejny stół, na którym umieszczono wszelkiego rodzaju wagi i błyszczące mosiężne odważniki. Strzegł go główny redyikka cesarza, urzędnik zajmujący się miarami i wagami. Każda wioska wystarczająco duża, by mieć swój targ, miała też redyikkę, który pilnował, by handlarze nie oszukiwali na wadze i nie wprowadzili w obieg fałszywych monet.
Sesja trwała zwykle od wczesnego ranka do późnego wieczora. Od ciągłego pisania ścierpły mi ręce, a paznokcie poczerniały od atramentu. Każdy wyrok należało zapisać w dużym, oprawionym w skórę rejestrze, a w wielu wypadkach trzeba było również wysłać listy lub odpisy stronom nieobecnym na Dar Heged.
Obecność cudzoziemca, i do tego niewolnika, była obrazą dla Derzhich. Gdy mnie mijali lub czekali, aż skończę zapisywać dokument, który był im potrzebny, starannie dawali mi to do zrozumienia – niektórzy przeklinali szeptem, inni wypowiadali wyjątkowo obraźliwe i nieprawdopodobne groźby. Zastanawiałem się, czy Durgan miał rację i moja obecność tutaj służy jakiemuś celowi. Ciche sapnięcie oznaczało, że oto jeden ze stojących w kolejce opowiadał drugiemu o mojej roli w upadku lorda Vanye i egzekucji lorda Sierge. Gdy książę krzywił się, że mu przeszkadzają, Derzhi milkli, lecz powracali do rozmów, gdy tylko Aleksander był zajęty.
Mimo tego wszystkiego czułem się nieźle. W olbrzymich piecach porządnie palono, mogłem obserwować wielu różnych ludzi, a choć większość konfliktów i petycji była przyziemna, niekiedy miałem okazję przyglądać się sprawom interesującym lub ważnym. Co najprzyjemniejsze, gdy powróciłem pierwszej nocy do czworaków, Durgan dostał rozkazy, by nie wtrącano mnie do podziemnej celi. Choć Zeroun zupełnie popsuł mi reputację wśród innych niewolników i nikt z nich nie ważył się ze mną rozmawiać, dobrze się czułem, słysząc oddechy innych ludzkich istot, kiedy zasypiałem. Łatwiej było mi stłumić obawy, na które nic nie mogłem poradzić. Łatwiej wzmocnić barykady przed snami, które powracały z miejsca, w jakie je wygnałem.
Aleksander ze swej strony wyraźnie nie mógł wszystkiego znieść. Od pierwszej chwili pierwszego dnia warczał na każdego petenta, nawet jeśli oddawał skrzynię skarbów, która miała zostać przetransportowana do skarbca w Zhagadzie.
– Jaką zbrodnię popełniłem, że zostałem uwięziony w tym ohydnym krześle? – powtarzał trzeciego ranka, zanim otwarto drzwi, przed którymi stała już kolejka bogato odzianych Derzhich. – Skoro ojciec ma mieć wszystkie przywileje bycia cesarzem, powinien też wziąć na siebie obowiązki. Co mnie obchodzi, że ród Gorusch zabrał trzy pola rodowi Rhyzka? Co mnie obchodzi posag jakiejś dziewuchy od Hamraschich? Jest brzydka i nie wziąłbym jej do łóżka nawet za potrójny posag. Chciałbym móc im powiedzieć, żeby spalili te przeklęte pola i wrzucili dziewczynę do ognia.
Zarządcy kulili się, słysząc narzekania księcia, i płaszczyli się, kiedy nadszedł czas, by otworzyć drzwi i wpuścić oczekujących. Choć książę był nieuprzejmy i niegrzeczny, jego osąd w sprawach publicznych wydawał się lepszy niż w życiu prywatnym. Wiedział, kiedy wykorzystać swój autorytet, a kiedy się wycofać i skłonić skłócone strony do załatwienia spraw między sobą. W poważnych konfliktach opowiadał się po stronie, która płaciła większe podatki, dostarczała więcej ludzi i koni armii ojca albo miała ładniejszą córkę na wydaniu. Nie było to złe podejście, chyba że ktoś akurat został przez nie skrzywdzony albo miał jakąś dziwną wizję sprawiedliwości. Cesarz z pewnością uzna, że syn odpowiednio zadbał o jego interesy.
Próbowałem udawać, że nic się nie zmieniło od czasu uczty i egzekucji, ale w miarę upływu czasu odkryłem, że rozglądam się w tłumie, szukając Khelida, i z niezdrową ciekawością obserwuję, jak wtapia się w pałacowe życie. Nie było nic dziwnego w tym, że rai-kirah postanowił zapolować w Capharnie. Pałac Derzhich oferował demonowi wiele możliwości, bo nawet gdyby któryś z ezzariańskich Poszukiwaczy przeżył, nie ważyłby się wejść do fortecy Derzhich. Z pewnością to tylko dziwny zbieg okoliczności, iż demon znalazł się w miejscu, gdzie jedyna osoba, która go rozpoznawała – być może jedyna żywa istota, która mogła go rozpoznać – nie mogła nic na to poradzić. U Khelida nie widziałem jednak zewnętrznych oznak opętania przez demona. Żadnego niezwykłego okrucieństwa. Żadnego szaleństwa. Tylko pełen urok i grzeczne zainteresowanie przebiegiem sądów. Dlaczego? Pięćdziesiąt razy próbowałem stłumić takie rozważania, lecz pozostawały w moim umyśle niczym posmak zepsutego mięsa w ustach.
Późnym popołudniem czwartego dnia przebieg Dar Heged przerwała nietypowa wycieczka do miasta.
Heged Fontezhi był najprawdopodobniej najpotężniejszą rodziną cesarstwa poza samym cesarskim rodem Denischkar. Posiadłości Fontezhich obejmowały sporą część północnego Azhakstanu, a do tego miliony akrów na podbitych terenach Senigaru i Thryce. W przeciwieństwie do większości hegedów, które posiadały duże pałace w Capharnie, lecz ich ziemie znajdowały się gdzie indziej, do Fontezhich należały dwie trzecie ziem, na których leżała Capharna. Kupcy i mieszkańcy miasta pracowali pilnie, by płacić czynsze, które spływały do skarbca Fontezhich.
Heged Jurran z kolei był pomniejszym rodem, nie należał do dziesięciu, które zasiadały w Cesarskiej Radzie, ani nawet do dwudziestu, które posiadały większość ziem i nosiły zwyczajowe tytuły Derzhich. Jurranowie byli raczej kupcami niż wojownikami. Nie należało im jednak współczuć. Rządzili handlem przyprawami i byli bardzo bogaci. Ponieważ jednak ich majątek opierał się na złocie i przyprawach, nie zaś ziemi i koniach, uważano ich za mało ważnych.
Tego popołudnia, gdy Aleksander był wyraźnie znudzony do nieprzytomności serią pomniejszych spraw i nudnych przemów, baron Celdric, głowa hegedu Jurran, stanął przed nim, protestując przeciwko decyzji Fontezhich, by spalić zrujnowaną dzielnicę Capharny na południowy zachód od rzeki. Była to najuboższa dzielnica miasta, zamieszkana przez okaleczonych i chorych weteranów, starszych ludzi pozbawionych krewnych, którzy by się o nich troszczyli, wdowy bez środków do życia, jak również wszelkiego rodzaju złodziei, hieny cmentarne, trędowatych i szaleńców. Magazyny przypraw rodu Jurran znajdowały się pośrodku tej dzielnicy.
Aleksander ziewał podczas przemowy barona Celdrica, po czym posłał po przedstawiciela Fontezhich, by na to odpowiedział. Wyrok wydawał się do przewidzenia. Jurranowie nigdy nie mogliby wygrać z tak potężnym rodem… ale Fontezhi popełnili poważny błąd. Wysłali swojego najmłodszego dennissara, jakiegoś syna kuzyna bratanka, by odpowiadał przed księciem.
– A gdzież to jest lord Pytor? – warknął książę na drżącego, przerażonego osiemnastolatka, którego obecność doprowadziła go do furii. – Czy głowa rodu Fontezhich uważa, że jest zbyt ważny, by odpowiedzieć na wezwanie swego księcia? Może oczekuje, że na niego poczekam?
– Nie… nie… wasza wysokość. Lord Pytor wybrał się dzisiejszego popołudnia na przejażdżkę. – Młodzik jeszcze nie wiedział, kiedy lepiej zachować dyskrecję.
– A Fontezhi nie mają żadnych gońców, żadnych adiutantów, żadnych koni, żeby się z nim skontaktować? I może jeszcze każdy szlachcic pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia z twego rodu jest tak samo zajęty? Nie wierzę, żeby taka drżąca ryba jak ty mogła osiągnąć nawet czwarty stopień.
– Oczywiście, że nie, wasza wysokość… To znaczy, myśleliśmy… że chodzi tylko o Jurranów, a nie ces… – Młodzik niemal połknął język. – Ta dzielnica to nic, wasza wysokość. To brudna wylęgarnia chorób, kryjówka złodziei i żebraków. Lord Pytor pragnie uczynić ją piękną… godną letniej stolicy Derzhich.
– A jak chce uczynić ją piękniejszą? Uważa, że wystarczy ją spalić?
Odzyskując nieco pewności siebie, młody dennissar wydął pierś i wygładził fioletową satynę kamizeli.
– Planuje wybudować świątynię Athosa, waszego patrona, wasza wysokość.
– Ale to zajmie tylko część terenu. Co jeszcze planował? Powiedz mi prawdę albo wyciągnę ją z ciebie w mniej przyjemny sposób.
Młodzieniec stracił pewność siebie.
– Tylko rezydencję… dla syna… Mały pałac… To wszystko.
– Cóż… – Aleksander zerwał się z krzesła. – Skoro ta sprawa jest tak mało ważna, że wysyła się zapłakane dziecko przed oblicze wysłannika cesarza, lepiej sam przyjrzę się spornemu terenowi. Może i mnie się do czegoś przyda.
« 1 9 10 11 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.