Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Przeobrażenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzeobrażenie
Tytuł oryginalnyTransformation
Data wydania23 listopada 2005
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-066-8
Format400s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeobrażenie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 10 11 12

Carol Berg

Przeobrażenie

Młody Fontezhi otworzył szeroko usta i zbladł. Nie było mądrze tracić ziemie należące do głowy hegedu przez własną niekompetencję.
Lord Celdric ukłonił się głęboko.
– Mój książę, heged Jurran oczywiście przyjmie każdy wyrok, jaki uznacie za sprawiedliwy. Czujemy się uhonorowani waszym zainteresowaniem. – Wyraz jego twarzy był odpowiednio poważny i pełen szacunku. Ja jednak siedziałem z boku i widziałem jego pełen zadowolenia uśmiech, gdy się ukłonił.
I tak oto musiałem spakować skrzynkę z przyborami do pisania i rejestr i pospieszyć boso ulicami miasta za Aleksandrem. Ruszył pieszo, odsyłając pospiesznie osiodłanego rumaka z powrotem do stajni. Było niesłychane, by władca chodził pieszo po ulicach miasta, nie zaś jeździł konno, więc zacząłem się zastanawiać, czy książę nie chciał w ten sposób zaszokować dworaków. A może po prostu miał ochotę rozprostować kości i ożywić się po czterech godzinach nudy.
Nie była to spokojna podróż. Dziesięciu zebranych w pośpiechu służących z pochodniami oświetlało popołudniowy półmrok, a dym wisiał wokół nas w nieruchomym, zimnym powietrzu. Pięćdziesięciu strażników, podobna liczba służących, pomocników, pucybutów i wszelkiego rodzaju dennissarów długo po tym, jak opuściliśmy bramy pałacu, kłębiła się, próbując ustalić, kto powinien iść przed kim, a kto za kim.
Mieszkańcy miasta zebrali się szybko wzdłuż drogi, gapiąc się na bajkowego młodego księcia, którego większość z nich nigdy nie widziała. Z początku obserwowały nas odziane w bogate płaszcze damy i dzieci, kupcy, sklepikarze, poganiacze i skrybowie, którzy porzucili swoją pracę, by spojrzeć na władcę. Wznosili radosne okrzyki i machali do ziemskiego ucieleśnienia chwały cesarstwa. Aleksander nie pokazywał po sobie, że ich zauważa. Tego właśnie oczekiwali. Pewnie straciliby do niego szacunek, gdyby uśmiechnął się i zamachał im w odpowiedzi. On tylko maszerował energicznie, rozmawiając przez cały czas z Sovarim, kapitanem swojej straży osobistej.
Kiedy minęliśmy łukowaty most na Ghojanie, uliczki zaczęły się robić coraz węższe i coraz bardziej błotniste, a gapie nie wyglądali już tak miło. Byli chudzi i obszarpani, cisi i przerażeni. Dzieci o pustym spojrzeniu chowały się za wychudzonymi matkami, a okaleczeni starcy otwierali pozbawione zębów usta. Próbując stłumić coraz większy smród, jeden z adiutantów Aleksandra zaczął wymachiwać kadzielnicą wydzielającą z siebie mdlący dym, lecz książę odepchnął mężczyznę i kazał mu zgasić płonące zioła w pobliskiej kałuży.
– Przez to smród robi się jeszcze gorszy. Myślisz, że jestem kobietą i nigdy nie wąchałem zadniej strony konia?
Ale nie sądzę, by Aleksander kiedykolwiek widział szumowiny swoich miast – a już z pewnością nie chodził pieszo, przez co mógł dostrzec ich oczy. Nie patrzył wprost przed siebie, jak wcześniej, lecz jego spojrzenie przeskakiwało od jednego żałosnego widoku do drugiego. Skrzywił nos z odrazą na widok trzech owrzodzonych starców, którzy przewalali się w rzece błocka i ekskrementów, walcząc o skamlącego kundla. Cofnął się od kobiety o zapadłych policzkach i zaropiałych oczach, która klęczała w błocie z wyciągniętymi rękami, jęcząc z bezrozumnego bólu. Wpatrywał się z zaciekawieniem w boczne uliczki, gdzie grupy odzianych w łachmany mężczyzn, kobiet i dzieci kuliły się wokół żałosnych ognisk, zbyt zmarznięte i osłabione, by w ogóle zwrócić na niego uwagę.
Dwie dziwki odepchnęły obszarpanych klientów i wpatrzyły się bezczelnie w księcia. Jedna z nich, hojnie obdarzona przez naturę dziewczyna z długimi lokami, wyszczerzyła się i pokiwała na niego palcem. Aleksander roześmiał się, a dziewczyna przesłała mu buziaka, zadarła spódnicę i wróciła do roboty.
Gdy procesja księcia wyszła za róg, kobieta z niemowlęciem na plecach i dwójką brudnych dzieci trzymających się jej spódnicy wypadła z ciemnego, zasłoniętego szmatą wejścia do budynku.
– Nie ma tu pracy ani chleba! – wrzasnął ze środka szorstki głos. – Idź umrzeć gdzie indziej!
Kobieta potknęła się o jednego z mężczyzn z pochodniami i upadła u stóp Aleksandra.
Młody dennissar Fontezhich, bez wątpienia pragnąc się oczyścić w oczach księcia, wrzasnął na kobietę, by się odsunęła, i kopnął ją tak mocno, że potoczyła się w stertę błota. Jeden z jego strażników chwycił przerażone dzieci za szyje i rzucił je w zamarzniętą, brudną zaspę. Maleństwa zaczęły płakać i próbowały wrócić do matki, lecz ja stałem im na drodze i zatrzymałem je w bezpiecznym miejscu. Z przerażeniem patrzyłem, jak Aleksander wyjmuje miecz. Wierzyłem, że ma zamiar zabić oszołomioną kobietę za to, że ważyła się dotknąć jego stóp. Ale on przycisnął sztych do gardła młodego Fontezhi i wpatrzył się w pełną niedowierzania twarz młodzika, jednocześnie wyciągając drugą rękę do leżącej kobiety. Wpatrywała się w niego tępo, z jej rzadkich włosów spływało błoto, zaś w otępiałych od głodu oczach malowało się jedynie pytanie, z której strony teraz spadnie cios.
– Dalej, kobieto – powiedział Aleksander, potrząsając ręką, choć nadal na nią nie patrzył. – Weź ją i wstań albo ci idioci cię zadepczą.
Wyciągnęła dłoń, jakby wkładała ją do paszczy wilka, lecz książę podniósł ją i odsunął na bok. Potem schował miecz i z zimną zajadłością spoliczkował strażnika Fontezhich, który dusił dzieci. Zadziwiony, popchnąłem maleństwa w stronę matki i cała trójka uciekła boczną uliczką. Zastanawiałem się, ile dni życia im zostało. Jeśli pogoda choć trochę się nie poprawi, pewnie niewiele.
Książę nie wspomniał o incydencie, lecz najwyraźniej zwrócił na mnie uwagę, gdy tak stałem, drżąc w pozbawionej rękawów tunice, i czekałem, aż procesja się ruszy. Wpatrywał się we mnie tak długo, że zacząłem się zastanawiać, czy nie rozzłościłem go swoją ingerencją, choćby tak niewielką. Rozejrzawszy się wokół, zaczął coś mówić, potem jednak się namyślił i kazał mi się trzymać blisko niego. Kiedy dotarliśmy do magazynu Jurranów, rozkazał jednemu ze służących lorda Celdrica znaleźć mi płaszcz i jakieś sandały, żebym nie zmarzł za bardzo i był w stanie pisać. Czułem się absolutnie oszołomiony.
Książę dość szybko przyjrzał się magazynom, po czym wydał wyrok. Dzielnica nie może zostać spalona. Mogłoby to zachęcić jej mieszkańców, żeby rozeszli się po całym mieście, powiedział. Dennissar Fontezhich oniemiał i przez cały czas macał niewielkie zadrapanie na szyi pozostawione przez miecz Aleksandra. Bez wątpienia Fontezhi założyli, że mieszkańcy spłoną z resztą brudów.
Ale Aleksander nie skończył.
– Jurranowie zapłacą za ziemię, na której stoją magazyny – powiedział. – Nie czynsz, ale całość za prawo własności. Przed końcem Dar Heged lord Celdric przedstawi mi wynik ugody. Zanotuj to, Seyonne. A przez następne dwadzieścia lat Jurranowie będą wynajmować wyłącznie karawany Fontezhich do transportowania przypraw na terenie Azhakstanu.
Mistrzowskie posunięcie. Fontezhi stracą ziemię, gdyż obrazili księcia. Jurranowie stracą złoto, gdyż obrazili potężniejszy ród. Oba rody będą musiały współpracować i najprawdopodobniej oba zyskają na umowie, co wywoła same pozytywne reakcje. Dobra robota. Mnie jednak intrygowało, jak Aleksander potraktował kobietę. Zupełnie mi to do niego nie pasowało.
Wkrótce powróciliśmy do normalności. Tego wieczora, gdy siedziałem przy biurku księcia i przepisywałem rozkazy dla dowódców wojska na północnych granicach, Aleksander wyszedł z sypialni i nalał sobie kieliszek wina, po czym wezwał jednego ze swoich adiutantów. Wskazał na zakryte zasłoną drzwi i potrząsnął głową.
– Co mam z nią zrobić, wasza wysokość?
– Wrzućcie ją z powrotem do szamba, w którym ją znaleźliście. Śmierdzi i jest bardziej wulgarna niż Veshtar. Sovari miał rację.
Adiutant zniknął za zasłoną i nie powrócił.
– Co się tak gapisz, niewolniku? – spytał Aleksander. – Była twoją przyjaciółką?
Podejrzewałem, że chodziło o uliczną dziewkę, choć nigdy jej nie zobaczyłem.
koniec
« 1 10 11 12
6 listopada 2005

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.