Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Odrodzenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOdrodzenie
Tytuł oryginalnyRestoration
Data wydania15 grudnia 2006
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-085-4
Format464s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Odrodzenie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 10 11 12

Carol Berg

Odrodzenie

Wyznanie, że na moim ramieniu nie można już polegać, nie należałoby do najprostszych, a próba wyjaśnienia mojego szaleństwa byłaby jeszcze trudniejsza. Próbowałem zacząć, ale Aleksander nie dał mi skończyć. Myślał, że próbuję się sprzeciwić jego decyzji.
– Panie, nie mogę…
– Hamraschi zamordowali cesarza Derzhich. Nie mam wątpliwości co do ich winy; Zedeon podarował mi frythyjski sztylet jako dar pogrzebowy. Niezależnie od tego, czy ktokolwiek inny wierzy w moje oskarżenia, muszę ich pokonać, i to szybko, przed negocjacjami, przed badaniem, zanim Rada Dwudziestu zdecyduje się koronować mnie… albo kogoś innego. Jeśli nic nie zrobię, będzie to oznaczało przyznanie się do winy albo słabość, co w praktyce jest tym samym.
Nic dziwnego, że potrzebował silnego ramienia.
– Czy wystarczy ci ludzi, by to zrobić?
Wzruszył ramionami i przeciągnął palcami przez zmierzwione włosy.
– Stary Zedeon może liczyć pewnie na coś więcej niż symboliczny garnizon w Zhagadzie. By go pokonać, potrzebuję przynajmniej tysiąca wojowników. Większość moich oddziałów nadal stacjonuje na pustyni między Zhagadem a Suzainem… czy zaczynasz pojmować piękno ich planu? Dlatego musiałem wezwać inne hegedy, które utrzymują garnizony w mieście. Wysłałem do nich wszystkich rozkazy, nim wróciłem z pogrzebu. Wejdziemy do środka i odkryjemy, kto uznał za stosowne poprzeć następcę tronu.
Byłoby wyjątkowo dogodne, gdybym umiał zmienić się w mysz, roślinę albo jednego z setek kotów, które kręciły się po cesarskim pałacu. A tak musiałem znosić zaciekawione spojrzenia adiutantów Aleksandra i dworzan, gdy wszedłem do bogato wyposażonej komnaty. Podłogę wyłożono piaskowymi płytkami, poprzecinanymi błękitem lapisu. Całą dużą salę wypełniały jedwabne poduszki i niebieskie oraz czerwone sofy, a lampy z mosiądzu i kryształu stały na niskich, okrągłych stolikach z egzotycznego drewna. Na ścianach wisiały tradycyjne derzhyjskie malowidła piaskowe niezwykłej urody, a przy otwartych oknach umieszczono srebrne dzwonki. Lecz najpiękniejszą ozdobą były same okna. Komnaty Aleksandra znajdowały się na szczycie północnej wieży pałacu, gdzie trafiały nawet najlżejsze wietrzyki, a z salonu i sypialni rozciągał się widok na wszystkie strony świata. Okna ukazywały wdzięczne łuki Zhagadu, a dalej fioletowo-złoty przestwór pustyni. Na północy można było ujrzeć ośnieżone szczyty gór, gdzie leżała Capharna, letnia stolica cesarstwa i gdzie przed pięciu laty, w zimowy dzień Aleksander kupił mnie za dwadzieścia zenarów.
– Skryba jest już w drodze, wasza wysokość – powiedział pozbawiony brody i mówiący piskliwym głosem dworzanin, który trzymał w dłoniach srebrną tacę ze zwojami pergaminu.
Aleksander, który pozwalał, by drobny, jasnowłosy niewolnik zdjął jego czerwony płaszcz, wskazał głową na mnie i uniósł brwi.
– Nie, nie będzie potrzebny. – Gestem odprawił osobistego niewolnika, który próbował rozpiąć mu koszulę. – Zatrudniłem nowego skrybę. Słyszałem, że jest zdolny, choć niezbyt wytworny. Musimy go skłonić do umycia się albo zarządcy uznają go za niewolnika i każą zamknąć. – Rzeczywiście byłem brudny i śmierdziałem. – Czy zgadzasz się przyjąć tę pozycję, jak tam się nazywasz?
Skłoniłem się nisko, potrząsając głową tak, by włosy zasłoniły piętno na policzku.
– Dajcie mu listy i pokażcie, gdzie są przybory do pisania. I przynieście mu podpłomyk i trochę fig. Nie mogę znieść widoku służącego, który wygląda, jakby był gotów zjeść nawet dywan.
Nim złamałem pierwszą pieczęć, książę był nagi, spoczywał na niebieskich jedwabnych poduszkach i jadł daktyle, podczas gdy jasnowłosy Hessio, jego długoletni osobisty niewolnik, opatrywał mu rany na ramionach. Inny młodzieniec mył jego twarz, dłonie i stopy. Jego pozycja była tak znajoma, że odruchowo dotknąłem nadgarstków sprawdzając, czy pod moją nieuwagę ktoś nie zakuł mnie w łańcuchy.
– Powiedz mi, jakie są wieści, skrybo. Czas nam nie pobłaża, jak powiedział mi niedawno pewien mądry człowiek. Malver czeka, by zanieść wiadomość swoim kapitanom… czy będziemy mieć tysiąc wojowników czy dwustu, by zniszczyć to gniazdo morderców?
Za księciem stało na baczność trzech poważnych wojowników. Jeden z nich, niski, żylasty mężczyzna z blizną na brodzie, lekko ukłonił się Aleksandrowi. Nie potrafiłem się domyślić, skąd pochodzi – jego twarz miała barwę starej skóry, a krótko przycięte włosy i broda były czarno-siwe. Brak warkocza, prosty strój bez znaku hegedu i otaczająca go aura spokojnej kompetencji sugerowały, że jest zawodowym żołnierzem – nisko urodzonym mężczyzną, który doszedł do odpowiedzialnego stanowiska dzięki ciężkiej pracy, a nie urodzeniu. Jego towarzysze wyglądali na typowych wojowników Derzhich – rumiane twarze, pełne brody, długie warkocze i spalone słońcem ramiona wystające ze skórzanych kamizel ozdobionych sokołem Denischkarów. Przy drzwiach kręciła się grupa zarządców i gońców, stanowiących wyposażenie królewskiej komnaty na równi z poduszkami i stołami. A za nimi, w cieniu wysokiego, łukowatego wejścia, stała wysoka kobieta w jaskrawozielonym stroju. Jej włosy skrywał welon, lecz oczy były ciemne jak północ na pustyni i wpatrywały się we mnie uważnie. Jej wargi tworzyły słowa, których nie mogłem usłyszeć.
– Czyżbyś stracił głos? – Aleksander spoglądał na mnie wyczekująco. – Przeczytaj odpowiedzi.
Podskoczyłem i opuściłem głowę nad sztywny arkusz.
Pierwsza wiadomość była zwięzła. „Dwudziestu wojowników z garnizonu Fontezhich stawi się na rozkaz księcia Aleksandra”.
– Dwudziestu! – ryknął jeden z brodaczy. – Garnizon Fontezhich liczy trzy setki. Panie…
– Następny, skrybo. – Aleksander zjadł kolejnego daktyla i pozwolił, by Hessio zaczął go golić.
Rozwinąłem kolejny arkusz, spoglądając szybko w stronę drzwi. Kobieta w zieleni znikła.
„Ród Rhyzka odda księciu stu i siedemdziesięciu pięciu wojowników. Koniuszy dostarczy również dwadzieścia pięć dodatkowych koni, trzech zbrojmistrzów i dwóch chirurgów”.
– Ach, mój lojalny Rhyzka. Jakiż książę ważyłby się urazić takiego sojusznika?
Aleksander usiadł gwałtownie, zmuszając jasnowłosego Hessio do gwałtownego uniesienia brzytwy. Młoda twarz niewolnika zbladła jeszcze bardziej. Wszyscy osobiści służący cesarskiego rodu byli kastrowani i nadzorca niewolników w Capharnie powiedział mi, że w rzeczywistości Hessio ma prawie czterdzieści lat. Książę skrzywił się i gestem kazał mu wrócić do pracy. A może mnie. Następna wiadomość była dłuższa.
Mój panie Aleksandrze
Otrzymałem Wasz rozkaz, by do południa dostarczyć Wam odpowiedni oddział wojowników, aby ukarać odpowiedzialnych za przedwczesną śmierć Waszego szanownego i wspaniałego Ojca. Nim wyślę żołnierzy rodu Gorusch, muszę błagać o wyrozumiałość i pozwolenie, bym pojawił się przed Waszym obliczem i zadał pytania, na które odpowiedź pragnąłby poznać nasz pierwszy lord, zanim zdecyduje się wziąć udział w tak straszliwym przedsięwzięciu. Mówiąc krótko, pojawiły się niepokojące oskarżenia związane z honorem i słusznością tej sprawy…
– Przeczytaj następne. – Aleksander był czerwony jak poduszka pod jego stopami, a delikatna dłoń Hessio drżała, gdy szybko kończył pracę z brzytwą.
Pokiwałem głową i złamałem kolejną pieczęć. Wszystkie odpowiedzi były podobne. Symboliczna propozycja, z pewnością najgorsi z legionów, stajenni albo pozbawieni warkoczy młodzicy. Albo usprawiedliwienie… nagły atak biegunki w garnizonie lub też jego pożałowania godna nieobecność w tym właśnie czasie – lub też rozkazy głowy hegedu, by w tym właśnie dniu oddziały skierować gdzie indziej. Dla niektórych, podobnie jak dla rozmiłowanego w tradycji rodu Gorusch, konieczna była wcześniej odpowiedź na jakieś pytanie. Niewypowiedziana pozostała prawdziwa wątpliwość – czy Aleksander rzeczywiście zamordował swojego ojca, jak twierdziły wiarygodne raporty? Szwagier Aleksandra, młody Marag, przysłał krótkie „żadnych”, bez usprawiedliwień czy wyjaśnień. Odważny chłopak.
Gdy skończyłem czytać odpowiedzi, Aleksander wstał, na wpół odziany w skórzane spodnie, białą koszulę i grubą skórzaną kamizelę. Pięści miał zaciśnięte, a na jego twarzy malowało się upokorzenie i wściekłość. Ale kiedy się odezwał, jego głos był opanowany i plamiła go jedynie gorzka ironia.
– Musimy założyć, że oddziały Denischkarów nie dotrą na czas z Suzainu. Wedle mojej oceny mamy około dwustu sześćdziesięciu wojowników. Jeśli ogołocimy pałacowy garnizon i wykorzystamy przeklętych thridzkich najemników, może uda nam się zebrać pięciuset siedemdziesięciu ludzi. Utrzymuj ich w gotowości, Malver.
Żylasty mężczyzna niemal wybuchnął.
– Ależ panie, to nic w porównaniu…
– Nie sprzeciwiaj mi się, dowódco! Powiedziałem, byś ich przygotował. W ciągu godziny ruszamy na twierdzę Hamraschich. Cesarz dopełni sprawiedliwości, niezależnie od tego, co sądzą o tym jego poddani. – Niewolnicy czekali z butami Aleksandra, jego mieczem i białym, wyszywanym złotem płaszczem. Książę Derzhich nie nosił haffai, obszernej pustynnej szaty, by wrogowie nie uznali go za zwykłego człowieka i nie powstrzymali się od należnego mu ataku.
Malver ukłonił się i wycofał. Za plecami, gdzie tylko ja mogłem to zobaczyć, wykonał wiejski znak ochrony przed złem.
Dwóch brodatych wojowników i reszta adiutantów krążyła wokół Aleksandra.
– Wynoście się, wszyscy, i zajmijcie się swoimi obowiązkami. Zejdę, kiedy tylko włożę buty. Dziś zabójcy nie zwyciężą.
Kręciłem się tak długo, sprzątając połamany wosk i układając papiery, aż pozostał tylko Hessio. Aleksander stał sztywno i w milczeniu, podczas gdy niewolnik zapinał jego pas i mocował płaszcz do mosiężnych pierścieni na ramionach kamizeli. Kiedy skończył pracę, ukląkł i pochylił głowę do płytek. Aleksander dotknął ramienia niewolnika, kończąc jego ukłon, nim został złożony do końca.
– Dobrze mi służyłeś, Hessio. Chyba od moich dziesiątych urodzin.
– To dla mnie zaszczyt wam służyć, wasza wysokość.
Miękki, wysoki głos pełen zaskoczenia. Do osobistych niewolników rzadko się odzywano. W milczeniu przeżywali swoje niekończące się upokorzenie, zawsze byli łagodni i uprzejmi, musieli wiedzieć, co należy zrobić i jak najmniej przy tym przeszkadzać… zawsze się bali, gdyż tak osobista służba była niebezpieczna. Nadzy władcy łatwo wpadali w gniew.
– Pamiętasz Seyonne’a, prawda? – W zdawkowych słowach księcia dźwięczała niepokojąca nuta.
– Tak, panie. – Niewolnik na mnie spojrzał, a jego twarde spojrzenie niemal zrzuciło mnie ze stołka. Nienawiść. Gorzka, nieustająca nienawiść kogoś, kto wciąż nosił kajdany, do tego, który ich nie miał. Aleksander też to zauważył i lekko pokiwał głową. Nie zrozumiałem.
– Czy wiesz, że jesteś jedynym człowiekiem w pałacu, który służył mi również w Capharnie trzy lata temu? – spytał książę. – Jedynym człowiekiem w Zhagadzie, poza moim kuzynem Kirilem i kapitanem Sovarim, znającym imię ezzariańskiego niewolnika, który uratował mi życie, i mógłbyś go opisać innym. Jedynym człowiekiem na całym świecie, który mógł podsłuchać, jak mówię żonie, gdzie znajdzie naszego przyjaciela Seyonne’a, gdyby go potrzebowała… a ja nigdy nie zdradziłem tego sekretu nikomu innemu i ona też. – Ręka na ramieniu Hessio zacisnęła się mocniej. Blady niewolnik skrzywił się i próbował skulić, ale siła księcia na to nie pozwoliła. – To dzień sprawiedliwości, Hessio. A zacznie się tutaj.
Niewyobrażalnie szybkim ruchem książę rozciął nożem gardło niewolnika, a potem zręcznie odepchnął ciało, by krew zbierająca się na piaskowych płytkach nie poplamiła jego białego płaszcza. Wytarł nóż w ubranie Hessio, schował go do pochwy i nie patrząc na mnie, podszedł do okna.
– Nie pochwalasz tego.
Znów zacząłem oddychać i starannie dobierałem słowa.
– Człowiek, który za mnie zginął, miał tylko jedną nogę. Zabójcy Hamraschich obcięli mu obie ręce, by powiedział, gdzie jestem. Znam sprawiedliwość i miłosierdzie, a kiedy myślę o Gordainie, widzę tylko jedno z nich. – Oczywiście, nic z tego nie miało związku z niewolnikiem, któremu męskość została odebrana razem z wolnością. Słodki smak sprawiedliwości często kwaśnieje w zemstę. Wolałbym, żeby Aleksander tego nie zrobił, a on to wiedział, i nie musiałem nic mówić.
– To pewnie jedyna bitwa, którą wygramy tego dnia. Żałosne, co?
– Bogowie także mają coś do powiedzenia, panie.
– Wiesz, że w Zhagadzie ostatni raz padało w dniu moich narodzin? – Aleksander obrócił się i spojrzał ponuro w moje oczy, szukając odpowiedzi, których nie umiałem mu udzielić. – Ojciec powiedział to raz wujowi, w dniu kiedy chwaliłem się przed nim umiejętnościami szermierczymi i przypadkowo zabiłem towarzysza ćwiczeń. Kazali mnie rozebrać i wybatożyć za brak opanowania. Usłyszałem, jak Dmitri mówi: „Myślę, że bogowie płakali tego dnia nad cesarstwem. Powiedz mi, bracie, jak myślisz, czy były to łzy smutku, czy radości?”.
– A co odpowiedział twój ojciec?
Aleksander znów odwrócił się do okna, kryjąc twarz w cieniu.
– Miałem piętnaście lat i byłem wściekły. Nie słuchałem jego odpowiedzi.
koniec
« 1 10 11 12
20 listopada 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.