Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹W sercu ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW sercu ciemności
Tytuł oryginalnyIn the Heart of Darkness
Data wydania10 grudnia 2005
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-7418-090-0
Format432s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W sercu ciemności

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
1 2 3 19 »
Prezentujemy fragment powieści Davida Drake’a i Erica Flinta „W sercu ciemności”. Książka, będąca drugim tomem cyklu „Belizariusz”, ukaże się nakładem wydawnictwa ISA.

David Drake, Eric Flint

W sercu ciemności

Prezentujemy fragment powieści Davida Drake’a i Erica Flinta „W sercu ciemności”. Książka, będąca drugim tomem cyklu „Belizariusz”, ukaże się nakładem wydawnictwa ISA.

David Drake, Eric Flint
‹W sercu ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW sercu ciemności
Tytuł oryginalnyIn the Heart of Darkness
Data wydania10 grudnia 2005
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-7418-090-0
Format432s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Prolog
Kiedy już skończyli wystawny obiad, a służący zostali odprawieni, szpieg przekazał złą wiadomość.
– Belizariusz żyje – powiedział szorstko.
W pokoju, oprócz niego, siedziało jeszcze siedmiu mężczyzn. Jeden z nich, podobnie jak szpieg, był obcokrajowcem. Brak reakcji na wiadomość wskazywał, że mężczyzna ten już o tym słyszał. Natomiast pięciu Rzymian podniosło się ze swoich siedzisk, a na ich twarzach malowały się różnorakie odcienie konsternacji.
Siódmy mężczyzna, ostatni z Rzymian, po prostu zacisnął wargi i zadowolił się jedynie przeniesieniem ciężaru ciała z jednego łokcia na drugi.
Był zdegustowany przez cały wieczór.
Od świętoszkowatej paplaniny dwóch kościelnych hierarchów robiło mu się niedobrze. Gliceriusz z Chalcedonu i Jerzy Barsymes byli diakonami, działającymi z polecenia Rufinusa Namatianusa, biskupa Rawenny. Ale w gruncie rzeczy ich pobożność była tylko przykrywką dla ambicji. Biskup Rawenny pragnął zostać papieżem, a jego podwładni ostrzyli sobie zęby na patriarchaty Konstantynopola i Aleksandrii.
Siódmym mężczyzną również powodowała ambicja, ale nie krył jej pod płaszczykiem fałszywej pobożności. Zresztą ta pobożność była wręcz śmieszna – sprzymierzali się przecież z heretyckimi Hindusami przeciwko heretykom chrześcijańskim. Siódmy mężczyzna popełnił wiele grzechów, kładących się cieniem na jego duszy, śmiertelnych i godnych pogardy, ale nie było między nimi hipokryzji.
Siedzący w pokoju dwaj szlachcice budzili w nim niesmak swą pychą i puszeniem się. Nazywali się Hypacjusz i Pompejusz. Byli braćmi, siostrzeńcami poprzedniego imperatora, Anastazjusza. Biorąc pod uwagę wszelkie zasady dziedziczenia i przekazywania władzy, to właśnie oni stanowili prawowitych następców tronu. Ale Rzymianie nigdy nie stawiali na ołtarzu praw dziedzicznych. Prawo do noszenia purpury dawała raczej kompetencja i umiejętność sprawowania władzy. A trudno byłoby znaleźć w Imperium Rzymskim dwóch bardziej słabych i bezmyślnych braci.
Kolejny Rzymianin, wysoko postawiony urzędnik, także nie wzbudzał w nim pozytywnych uczuć. Jan z Kapadocji był prefektem pretorów na dworze imperatora Justyniana. Z pewnością zaliczał się do kategorii ludzi bezdusznych i okrutnych. Ale jego okrucieństwo i bezduszność przekraczały wszelkie granice. Morderca, złodziej, szantażysta, kat, gwałciciel – te wszystkie określenia można było nadać Janowi z Kapadocji. I wszystkie te określenia byłyby prawdziwe.
Czuł również niesmak na myśl o dwóch siedzących w pokoju obcokrajowcach. Nie lubił Adżasutry, zabójcy, ale jeszcze bardziej Balbana, tłustego szpiega – częściowo za ich fałszywą przyjacielskość i pretensje do koleżeństwa, ale głównie za to, że udawali bezinteresowną troskę o dobro Rzymu, w którą nikt, z wyjątkiem ślepego idioty, by nie uwierzył. Siódmy mężczyzna nie był ślepym idiotą i uważał malawiańskie próby udawania przyjaciół za obrazę dla swojej inteligencji.
I wreszcie – siódmy mężczyzna był zdegustowany także sobą. Pełnił funkcję kanclerza Imperium Rzymskiego. Był jednym z najbardziej poważanych i zaufanych doradców cesarza Justyniana, którego właśnie planował zdradzić. Był bliskim i osobistym przyjacielem cesarzowej Teodory, którą właśnie planował zabić. Miał dodać zdradę do długiej listy swoich grzechów i wydłużyć listę morderstw. I wszystko po to, aby posiąść choć odrobinę władzy. Był eunuchem, więc nigdy by mu nie pozwolono zasiąść na tronie. Ale przecież mógł zostać kanclerzem imperatora słabego, a nie sprawnego i potężnego, a tym samym pełnić prawdziwą władzę w Rzymie.
Siódmy mężczyzna wiedział, z całą pewnością inteligentnego i sprytnego umysłu, że jego ambicje to całkowita głupota. Był starym człowiekiem. Nawet jeżeli dopnie swego, prawdopodobnie będzie się cieszył zwycięstwem nie dłużej niż kilka lat.
I dla tej głupiej, małostkowej ambicji siódmy mężczyzna ryzykował własną głową i wiecznym potępieniem w piekle. Pogardzał sobą za tę małostkowość i mierziła go własna głupota. Ale po prostu nie mógł postępować inaczej. Gdyż mimo żelaznej woli, z jakiej był dumny, siódmy mężczyzna nie potrafił kontrolować własnej ambicji. Ambicja powodowała nim tak, jak pożądanie popycha satyra do działania. Działo się to od dawna, odkąd pamiętał, od dni dawno minionych, kiedy inni chłopcy poniżali go i bili za jego płciową odmienność.
Ale najbardziej siódmy mężczyzna był niezadowolony z tego, że zebrani w pokoju Malawianie i Rzymianie postanowili spożyć posiłek według starożytnej tradycji, zamiast usiąść normalnie na krzesłach, jak to czynili rozsądni ludzie w dzisiejszych czasach. Zmęczone ciało siódmego mężczyzny dawno już straciło młodzieńczą gibkość, więc jedzenie w półleżącej pozycji na szezlongu nie sprawiało mu przyjemności.
Mężczyzna ten nazywał się Narses i teraz bardzo bolały go plecy.
• • •
Indyjski szpieg czujnie obserwował postać Narsesa od chwili, kiedy przekazał zebranym wiadomość o Belizariuszu. Wiele miesięcy temu Balban zdał sobie sprawę, że eunuch był najgroźniejszym ze wszystkich rzymskich sprzymierzeńców i jako jedyny z nich na pewno nie należał do naiwnych. Kościelni hierarchowie byli tylko prowincjonalnymi bigotami, cesarscy siostrzeńcy bezmyślnymi dupkami, a Jana z Kapadocji, przy całej jego niezaprzeczalnej kompetencji, zbyt ogłupiały własne przywary i nie potrafił odróżnić prawdy od wyobrażeń. Ale Narses doskonale pojął intrygę Malawian. Zgodził się przystąpić do spisku po prostu dlatego, że był przekonany o jednej rzeczy. O tym, że po przejęciu władzy w Rzymie będzie w stanie pokrzyżować plany Malawian.
Balban wcale nie był do końca przekonany, że eunuch myli się w swoich przewidywaniach. Narses przy władzy mógłby się okazać znacznie niebezpieczniejszym przeciwnikiem dla Malawy niż Justynian. Tak więc Balban już dawno zaczął planować zabójstwo Narsesa. Ale Hindus był człowiekiem metodycznym, doceniał cierpliwość i zawsze kroczył powoli, stawiając drugą nogę dopiero wtedy, kiedy pierwsza mocno opierała się na ziemi. Przez jakiś czas przymierze z eunuchem było koniecznością.
Więc…
– Co o tym sądzisz, Narsesie? – zapytał. Greka Hindusa była doskonała, chociaż dosyć ciężko akcentowana.
Eunuch wykrzywił twarz siadając na szezlongu. Podniesienie ciała do pozycji pionowej sprawiło mu ból.
– Mówiłem ci, że to głupi pomysł – warknął. Jak wiele razy wcześniej, Balbana zaskoczył głęboki, bogaty i potężny dźwięk głosu wydobywającego się z tak drobnego i starego ciała. I w dodatku pozbawionego jaj.
– Wcale nie – zaskomlił Hypacjusz. Jego brat gwałtownie przytaknął głową, co miało zapewne wywrzeć na zebranych wrażenie, że jest dystyngowany i wytworny. Głowa arystokraty, starannie uczesana i zadbana, skacząca tam i sam na wątłej szyjce, przypominała raczej główkę lalki, szarpanej niemiłosiernie przez malucha.
Błotnistozielone oczy eunucha spoczęły ciężko na obu siostrzeńcach. W oprawie kościstej twarzy, otoczone siecią zmarszczek, sprawiały wrażenie niemalże gadzich – śmiertelnie niebezpiecznych, ale należących do istoty zimnokrwistej. Bracia uciekli przed jego spojrzeniem jak przerażone myszy.
Narses zadowolił się tą milczącą groźbą. Bardzo często miał na to ochotę, ale nigdy nie posunął się do obrażania braci. Jeden z nich będzie mu w przyszłości potrzebny jako marionetkowy imperator. Którykolwiek – to nie miało znaczenia. Ten, który pierwszy zbierze w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby zaplanować z Narsesem zabójstwo drugiego. Tak więc eunuch, jak zwykle, powstrzymał się i zachował respekt, jedynie oczyma wyrażając niemą groźbę i zaznaczając swoją dominację.
– Mówiłem wam od samego początku, że plan jest żałosny – powiedział. – Jeżeli chcecie zabić kogoś takiego, jak Belizariusz, korzystanie z usług pospolitych rzezimieszków jest raczej wątpliwym rozwiązaniem.
Po nim odezwał się Adżasutra – po raz pierwszy tego wieczoru. Mężczyzna ten był szefem indyjskiej misji w Rzymie. Specjalizował się w bezpośrednich akcjach i lubił działać w pełnym świetle alejek i uliczek, inaczej niż Balban, który snuł swoje sieci w mroku. Jego greka, podobnie jak Balbana, była płynna, i jedynie wyczulone ucho usłyszałoby w niej obcy akcent. Adżasutra mógł, i często to wykorzystywał, uchodzić za obywatela Rzymu pochodzącego z jakiejś odległej i bardziej egzotycznej prowincji Imperium. Może za Syryjczyka o nieco ciemniejszej karnacji, albo pół Izauryjczyka.
– To był doskonale przygotowany plan, tak czytałem w raporcie – wymamrotał. Głosem beznamiętnym i spokojnym oceniał wydarzenia. – Belizariusz wpadł w zasadzkę zaraz po tym, jak dotarł do Barakuchy. W nocy, po ciemku. Był sam, bez tych swoich katafraktów-ochroniarzy. Napadło go ośmiu zbirów. Każdy z nich był doświadczonym mordercą.
– Doprawdy? – sarknął na to Narses. Z wielką radością oskarżał i obrażał Malawian, zresztą miał powód. Więc pozwolił sobie na gwałtowne zaciśnięcie ust, ale powstrzymał się od splunięcia na wypolerowaną, drewnianą podłogę. – Powiedz mi, Adżasutro, jak wielu z tych, jak ich nazwałeś? Och tak! Doświadczeni mordercy, ni mniej, ni więcej. Jak wielu z nich przeżyło spotkanie z Belizariuszem?
1 2 3 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.