Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹W sercu ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW sercu ciemności
Tytuł oryginalnyIn the Heart of Darkness
Data wydania10 grudnia 2005
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-7418-090-0
Format432s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W sercu ciemności

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 2 3 4 19 »

David Drake, Eric Flint

W sercu ciemności

– Trzech – nadeszła szybka odpowiedź. – Uciekli, kiedy zobaczyli, jak Belizariusz rozprawił się z piątką zbirów. Zajęło mu to kilka sekund, nawiązując do raportu.
Uśmieszek Narsesa zniknął powoli. Adżasutra był odporny na rzymską ironię. Oczy agenta wypełniało tylko i wyłącznie profesjonalne zainteresowanie. A ponadto eunuch doskonale pamiętał, że Adżasutra sam wyrażał wiele wątpliwości na spotkaniu wiele miesięcy temu, kiedy podjęto decyzję, żeby zasugerować morderstwo Belizariusza zaraz po tym, jak dotrze on do Indii. Zasugerować, ale nie rozkazać. To pan Venandakatra był osobą, która miała podjąć ostateczną decyzję. Balban stał wysoko w hierarchii Imperium Malawy, ale nie był członkiem dynastycznego klanu. Nie miał prawa wydawać rozkazów takim jak Venandakatra. Nie, jeżeli planował długie życie.
Narses westchnął, zarówno z powodu bólu w plecach, jak i z rozdrażnienia.
– Mówiłem wam już wtedy – kontynuował – że nie doceniacie możliwości Belizariusza.
Rzadki moment gniewu zabarwił czerwienią jego nos.
– Myśleliście, że niby z kim macie do czynienia, na miłość boską?! – zawołał. – Ten człowiek jest jednym z największych generałów, jakich wydał Rzym. I ciągle jeszcze jest młody. I pełen wigoru. I bardzo sławny jako szermierz. I ma więcej doświadczenia w walce niż żołnierze dwukrotnie od niego starsi.
Spojrzał na Balbana.
– Mam na myśli prawdziwe doświadczenie w walce, przeciwko prawdziwym wrogom. A nie – szyderstwo znów pojawiło się w jego głosie – przeciwko tym waszym „doświadczonym mordercom”, którzy doskonale sobie radzą, wbijając nóż w plecy tłustego kupca. – Przerwał i zasyczał. Częściowo ze złości, ale głównie z powodu bólu, jaki przeszył jego umęczony kręgosłup. Opadł z powrotem na kanapę i zamknął oczy.
Balban odchrząknął, aby oczyścić gardło.
– Jak to się czasem zdarza, nasza porażka może nam wyjść na dobre w ostatecznym rozrachunku. Ten raport, który właśnie otrzymaliśmy od pana Venandakatry, a pisał go własną ręką, mówi także, że Belizariusz jest otwarty na propozycje z naszej strony. Pan Venandakatra z rozmowy z generałem wywnioskował, że Belizariusz mógłby zdradzić za odpowiednim wynagrodzeniem. Pan Venandakatra zaprzyjaźnił się z Belizariuszem, tak pisze, i wielokrotnie ze sobą rozmawiali podczas długiej podróży do Indii. Generał jest przepełniony gorzkim żalem do Justyniana za to, jak go potraktowano, i wymknęło mu się kilka aluzji, jakoby chciał zmienić pracodawcę.
Narses, z oczyma ciągle zamkniętymi i walcząc z bólem, słuchał rozmowy, jaka nagle wypełniła pokój jadalny. Rzymianie byli bardzo poruszeni. Konwersacja stanowiła mieszaninę zimnej kalkulacji, nonsensownej paplaniny, planów i intryg, oraz dzikich spekulacji, ale najwięcej można było wyczuć ukrywanego strachu.
Wszyscy Rzymianie w pokoju, z wyjątkiem Narsesa, byli niepewni i rozbici. Zyskanie sojusznika w postaci Belizariusza znacznie zwiększyłoby powodzenie wspólnych planów i intryg. Co do tego wszyscy się zgadzali. Ale równocześnie zmniejszyłoby to ich osobiste zyski. Co do tego także wszyscy się zgadzali, ale po cichu.
Narses się nie odzywał. A po minucie, czy dwóch przestał zupełnie zwracać uwagę na padające słowa. Niech sobie paplają i grają w te swoje bezsensowne gierki.
Gierki, które nie miały szansy powodzenia. Kanclerz był stary, był eunuchem, ale nie miał cienia wątpliwości – był pewien, że nie ma najmniejszej szansy, by Belizariusz złamał przysięgę złożoną Justynianowi. Szansa, by tak się stało była nawet mniejsza, niż to, że Belizariusz zostanie pokonany w walce przeciwko bandzie ulicznych zbrodniarzy atakujących z zasadzki.
Obraz Belizariusza pojawił się w myślach Narsesa – starzec zobaczył go, jakby generał stał tuż przed nim. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany. Archetyp prostego żołnierza, może wyjąwszy ten krzywy uśmieszek i to dziwne, jakby wszystkowiedzące, delikatne spojrzenie.
Narses wpatrzył się w sufit nieświadomy toczącej się wokół konwersacji – cały czas próbował bezskutecznie zwalczyć ból.
Do jego świadomości przebił się głos Balbana.
– Więc, to tyle. Mam nadzieję, że wszyscy się co do tego zgadzamy. Będziemy czekać, aż pan Venandakatra osiągnie sukces w swoich rokowaniach i przekona Belizariusza. W tym czasie tutaj, w Konstantynopolu, zwiększymy wysiłki, żeby przekabacić jego żonę, Antoninę. Jak wszyscy wiecie, przyjechała do stolicy miesiąc temu ze swojej posiadłości w Syrii. Adżasutra już nawiązał z nią kontakt.
Oczy Narsesa nadal wwiercały się w sufit. Teraz słuchał uważnie słów Adżasutry.
– Jak na pierwsze podejście, wydaje mi się, że poszło całkiem nieźle. Najwyraźniej wstrząsnęły nią moje przypuszczenia, że imperator Justynian planuje wraz z Malawianami zabójstwo jej męża podczas podróży do Indii, kiedy będzie daleko od swoich przyjaciół i armii. Mam się z nią ponownie spotkać niebawem, bo ciągle pozostaje w stolicy.
Do rozmowy włączył się Jan z Kapadocji, który szorstkim i zdecydowanym tonem dodał:
– Jeżeli to nie zadziała, po prostu uwiedź tę dziwkę. Wygląda na to, że ta niby nawrócona kurwa nie zmieniła ani na jotę swoich przyzwyczajeń. A przynajmniej tak twierdzi Prokopiusz, prywatny sekretarz Belizariusza. Pogadałem z nim trochę wczoraj. Ona rozkłada nogi przed każdym od dnia, kiedy jej zakochany mężuś wyruszył do Indii.
Po pokoju przetoczył się lubieżny śmiech. Narses lekko odwrócił głowę, którą opierał na zagłówku szezlongu. Tylko odrobinę, lecz wystarczająco, żeby uwięzić Jana z Kapadocji pod spojrzeniem swoich gadzich oczu.
O nie, dla ciebie ich nie rozłoży. Nigdy tego nie zrobi. I podejrzewam, że dla nikogo. Tylko kretyn uwierzyłby w te złośliwe plotki, które Prokopiusz tak chętnie rozpuszcza.
Narses najpierw powoli usiadł, potem wstał.
– Opuszczam was – oznajmił. Skinął grzecznie głową wszystkim mężczyznom zebranym w pokoju poza Janem z Kapadocji. Tutaj grzeczność nie była potrzebna i, w takim czy innym wypadku, poszłaby na marne. Prefekt pretorów był nieświadomy obecności Narsesa. Jego oczy zapatrzyły się w pustkę, a umysł wybiegał myślą naprzód, skoncentrowany na obrazie pięknej Antoniny.
Więc Narses po prostu patrzył przez chwilę na Kapadocjana, podziwiając widok chorej obsesji. Kiedy nadejdzie czas – eunuch był tego pewien – i kiedy już zdobędą to, co planowali tak długo, Jan będzie chciał w końcu zaspokoić swą żądzę, czyli posiąść Antoninę.
Narses odwrócił wzrok. Kiedy nadejdzie ta chwila, Jan z Kapadocji będzie sam, bez swoich strażników. I wtedy właśnie, w tej doskonałej chwili, zabije go.
Dzika satysfakcja wypełniła jego duszę. W swoim przepełnionym goryczą sercu, ukrytą niczym płonący węgiel w lodowatym umyśle, Narses kompletował listę wszystkich żyjących na tym świecie, których nienawidził. To była bardzo, bardzo, bardzo długa lista.
Imię Jana z Kapadocji figurowało na liście bardzo wysoko. Narses z radością go zabije. Będzie to ogromna przyjemność.
Jednak przyjemność z pewnością zblednie, przyćmiona bólem, zrodzonym z innych zbrodni. Bólem, spowodowanym śmiercią Belizariusza, którego głęboko podziwiał. Żalem po zabójstwie Teodory, który sprawi, że, koniec końców, będzie się wił w agonii leżąc na łożu śmierci.
Służący pomógł mu założyć płaszcz, po czym otworzył przed nim drzwi.
Narses stał w drzwiach, czekając aż inny sługa przywoła jego lektykę, pozostawioną tymczasowo w stajniach na tyłach willi. Spojrzał w górę. Nocne niebo było czyste, bezchmurne. Niczym nie skażone.
Mimo to ich zabije, a potem będzie sądzony za swoje czyny.
Z tyłu, z wnętrza słyszał głos Jana z Kapadocji. Nie mógł odróżnić słów, ale wszędzie rozpoznałby ten szorstki, obleśny ton.
Wstrętny głos i czyste niebo przemieszały się w umyśle Narsesa. Obrazy zabitego Kapadocjana i zamordowanych Traków opuściły go. Zimna, stanowcza twarz eunucha w końcu zmarszczyła się i wróciła do swojej zwykłej postaci. Nie było w niej już nic gadziego. Po prostu twarz ciepłokrwistej bestii. Twarz prawie dziecinna, mimo tych wszystkich zmarszczek i załamań – o ile twarz dziecka mogła być tak pełna bezsilnego gniewu.
Przeklęta, znienawidzona ambicja. Zniszczy sam siebie, jeżeli dalej będzie jej słuchał.
Przyniesiono lektykę. Czterech służących, którzy trzymali drążki, czekało w milczącym posłuszeństwie, podczas gdy piąty pomagał Narsesowi wygodnie usiąść wśród miękkich poduszek. Lektyka ruszyła z miejsca.
Narses oparł się wygodnie na poduszkach i zamknął oczy.
Teraz czuł tylko silny ból pleców.
« 1 2 3 4 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.