Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Piotr Patykiewicz
‹Zły brzeg›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZły brzeg
Data wydania28 lutego 2006
Autor
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-177-1
Format413s. 125×195mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Zły brzeg

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Patykiewicz
1 2 3 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Piotra Patykiewicza „Zły brzeg”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa superNOWA.

Piotr Patykiewicz

Zły brzeg

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Piotra Patykiewicza „Zły brzeg”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa superNOWA.

Piotr Patykiewicz
‹Zły brzeg›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZły brzeg
Data wydania28 lutego 2006
Autor
Wydawca superNOWA
ISBN83-7054-177-1
Format413s. 125×195mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Podeszła do niego całkiem blisko i objęła go za szyję. Zamknął oczy, w ciemności poszukał wargami jej warg. Ale nie znalazł ich. Gudrun odepchnęła go lekko, a potem poczuł na twarzy smagnięcie jej włosów, kiedy odwróciła się i poszła grzbietem wzgórza w głąb lasu. Kiedy zobaczył, że Gudrun wsuwa sobie za pas nóż, klepnął się ze złością w puste miejsce na biodrze.
– Mogłaś poprosić! – krzyknął do jej pleców. – Miałem dwa.
– Nigdy nie proszę o to, co sama mogę zabrać. – Nie słyszał jej wyraźnie, bo nie odwróciła do niego głowy. – To ułatwia życie. Idziesz czy nie?
Ruszył za nią, kiedy prawie już znikała w mroku lasu, a jemu ziąb od morza liznął plecy i kark. Dogonił ją i przez dłuższy czas szedł w milczeniu, sapiąc ze złości. Po obu stronach łagodnie opadały gęsto porośnięte drzewami zbocza, gdzieś niżej w ciemnej dolinie szemrał strumień. Szło się dobrze, chociaż wciąż pod górę. Zimny powiew studził głowę, jednostajny chrzęst kroków uspokajał. Żarek rzucił szybkie spojrzenie na twarz Gudrun, potarł policzek.
– Myślisz, że tam wyżej będziemy bezpieczni?
– Nigdzie nie będziemy bezpieczni. – Ona też coś musiała sobie przemyśleć, bo z jej głosu zniknęła drwina. – Ale tutaj czekalibyśmy tylko na pewną śmierć. Jutro rano przygnają tutaj woje. Znajdą trupa xxx rozczochranego i zedrą z niego skórę. Za dnia będą go włóczyć końmi po wybrzeżu, na trwogę innym. Takie wieści idą między ludzi jak ogień. Jutro nie znaleźlibyśmy już nikogo, kto chciałby nam pomóc. Zamiast targowania od razu byłby nóż w gardło.
– Ale co tam jest, w tych górach? Na bezludziu nikt jeszcze nie znalazł ocalenia.
– Mylisz się. Tam są ludzie. Bardzo wysoko, ale są. Nikt ich nigdy nie ujarzmił. Żyją prawie pod samymi szczytami, jak wolne ptaki.
Żarek zwolnił, a potem zatrzymał się. Tym razem Gudrun też stanęła po paru krokach i popatrzyła na niego uważnie.
– No co?
– Nie mówiłaś, że pójdziemy w góry.
– No to teraz mówię. I co z tego?
– To, że tylko głupek szedłby tam z własnej woli. W górach są diabły.
Gudrun wróciła wolnym krokiem. Położyła ręce na biodrach, wysunęła brodę do przodu.
– Na świecie są o wiele gorsze rzeczy od diabłów. Zwłaszcza ostatnio.
– Może i są. – Żarek unikał patrzenia na ostre szczyty, wyrastające poza pasmem wzgórz. – Ale dla Kościucha i Żywuli zawsze najgorsze były diabły. I dla mnie też są. Ja wracam.
Pokiwała głową, ale wcale nie wyglądało to tak, jakby się z nim zgadzała. Opuściła luźno ręce i pochyliła się do niego jeszcze bardziej.
– Głupio mi będzie zostawić cię tutaj samego. Tym bardziej, że od długiego czasu coś za nami lezie.
– Chcesz mnie nastraszyć! – Żarek walczył z gwałtowną chęcią, żeby uskoczyć z drogi w krzaki. – Nic nie…
Po zboczu potoczył się kamień. Żarek obrócił się z ręką przy nożu i wpatrzył się w mrok. Wyraźnie usłyszał szeleszczące na suchych liściach kroki. Szept Gudrun zlał się z tym szelestem tylko po to, żeby podjudzić jego strach.
– To może być sarna, ale może też być kostucha. Kto ciekaw, niech zostaje. Ja idę.
Gdyby założyła mu sznur na szyję i pociągnęła go za sobą, wyszłoby na to samo. Pobiegł za nią na miękkich nogach. Wyżej grzbiet wzgórza wyginał się ostrym łukiem i drzewa przesłoniły drogę, którą przebyli. Ale Żarek w ostatniej chwili rzucił za siebie spojrzenie. Długo potem, kiedy stromizna zaczęła wzrastać, a drzewa pochowały się gdzieś niżej, wytarł spoconą twarz w koszulę i pokręcił głową.
– To chyba był ten piegowaty chłopak. Uciekaliśmy przed dzieciakiem.
– To możliwe. – Nawet się nie zdziwiła. – Był synem rozczochranego, a matki nie miał, jeśli dobrze się dopytałam. Został sam, więc chciał iść z nami. Ale… dałbyś głowę za to, że to był właśnie on?
Czarne wierchy trącały gwiazdy. Żarek wyobraził sobie, że tam wysoko, do samych szczytów, nie dolatuje nawet wiatr.
– Nie.

Rozdział 14
Tego dnia zostawili za sobą wielki szmat lesistej drogi. Mogliby pewnie zajść dalej, gdyby Gudrun nie zatrzymywała się na każdy szelest, na każde poruszenie w krzakach i koronach drzew. Z początku Żarek nasłuchiwał razem z nią, mrużył oczy wypatrując niewidzialnego niebezpieczeństwa, ale szybko się tym znudził.
– To jest las – mruknął, kiedy powiał gwałtowniejszy wiatr otrząsając z gałęzi liście, a Gudrun położyła palec na ustach. – W lesie zawsze coś zaszeleści.
– Żałuję, że nie wróciliśmy, żebyś obejrzał sobie to, co zostało z rozczochranego. Może wtedy byś tyle nie pyskował.
Wiatr ucichł, poszli dalej. Ścieżka dawno zgubiła się w poszyciu, ale im wyżej się wspinali, tym las był rzadszy. Niskie, kolczaste krzaki czepiały się nogawek, ale poza tym szło się dobrze.
– Nie chcę się z tobą spierać. – Teraz mogli nawet iść obok siebie. – Ale mówisz mi tak mało, że sam już nie wiem, co mam myśleć.
Im rozleglejsze robiły się prześwity między drzewami, tym Gudrun oddychała swobodniej. Spojrzała na Żarka prawie przyjaźnie.
– A co byś jeszcze chciał wiedzieć?
– Weźmy tego Eryka Chyżonogiego. Czemu nie idzie z nami?
– Bo mu życie miłe! – Oczy Gudrun błysnęły zielonkawo.
– Dzięki.
– Hej, nie złość się! – Bodnęła go pięścią w ramię. – To, że nas ostrzegł, wcale nie znaczy, że nam ufa. Ani my jemu. Tutaj nikt nie ufa nikomu, nawet swojej własnej matce. Uciekinierzy z królewskiego dworu chowają się jedni przed drugimi, bo w tym kraju zdradzić kogoś jest równie łatwo, jak rozdeptać dżdżownicę.
– Przecież Eryk wie, kim jesteś.
– Nie wie, tylko się domyśla, a to jest różnica. Byłam małą dziewczynką, kiedy popadł w niełaskę i musiał zniknąć. Wtedy mój ojciec nie był jeszcze tym, czy jest teraz. Pamiętam, że siadywałam mu na kolanach i bawiłam się sprzączką u jego pasa. Dawne dzieje.
Więcej o tym nie mówili. Żarek szedł zamyślony, a Gudrun tak samo czujna, jak przedtem.
Kiedy wieczorem kładli się w wysokiej trawie, Żarek był pewien, że zaśnie od razu. Łydki drżały mu ze zmęczenia. Powieki ciążyły tak bardzo, że dopiero potykając się o korzenie odkrywał, że idzie z zamkniętymi oczami. Był u kresu sił. Ale kiedy wreszcie mógł położyć głowę na zgiętym ramieniu, senność się ulotniła. Gudrun pochrapywała cicho, a on leżał patrząc w gwiazdy. Nocny chłód, przed którym nie było ucieczki, otulał go coraz szczelniej.
Ale wreszcie chyba zasnął, bo kiedy otworzył oczy, był dzień. Jaskrawo czerwona plamka na tle zieloności i brązów była czymś tak nieoczekiwanym, że otrzeźwiał w mgnieniu oka. Usiadł, zacisnął mocno powieki, a potem podniósł je znowu.
Dwa łokcie od niego na małym kamyczku siedział skrzat. Nie był większy od ludzkiego kciuka. Szpic jego czerwonej czapeczki ledwo sięgał powyżej źdźbeł trawy. Gładził swoją białą brodę, uśmiechał się leciutko i patrzył prosto na Żarka. Potem wstał, założył ręce z tyłu i odszedł w kierunku kępy paproci bez pośpiechu, ale i bez ociągania. Wszystko trwało na tyle krótko, że Żarek nie zdążył nawet złapać oddechu, który uwiązł mu w gardle.
Trzęsącymi się rękami obudził Gudrun. Podniosła się od razu, przytomna i skupiona. Zanim na niego spojrzała, powiodła wzrokiem po lesie.
– Co jest?
– Skrzacik! – Głos łamał mu się ze wzruszenia. – Tutaj jest malutki, dobry skrzacik!
– Gdzie? – Miała napięty kark i zaciśnięte usta, ale nie wzbudziło to jego czujności.
– W paprociach!
Kiedy tam podeszła i przykucnęła, Żarek jeszcze niczego się nie domyślał. Podcięła nożem paproć tuż nad ziemią, wyrwała ją i odrzuciła za siebie. Skrzat ciągle tam był. Stał z uniesionymi rękami i patrzył w górę. Już się nie uśmiechał. Jego pomarszczona jak orzech twarzyczka była biała z przerażenia. Gudrun podniosła nogę i dopiero teraz Żarek zrozumiał. Wiedział, że nie zdąży dobiec, więc tylko odwrócił głowę.
Skrzat pisnął jak myszka i umilkł. Gudrun jeszcze długo wierciła stopą w ziemi.
– Jesteś szalona! – Żarkowi drżały wargi. – Rozdeptałaś skrzacika! U nas za coś takiego ludzie utopiliby cię pod pomostem. Co on ci zrobił?
Gudrun starannie wytarła podeszwę w trawę. Żarek starał się nie patrzeć w dół.
– Nic nie zrobił, bo nie zdążył. Ale te małe sukinsyny trzeba tępić jak pluskwy.
– Skrzaty? One pomagają ludziom!
– Może i kiedyś tak było. – Gudrun spojrzała na niego z ukosa. – Ale teraz już nie. Za to wściubiają swoje małe noski wszędzie, gdzie tylko się da. Rozumiesz? Zapomnij o świecie, w którym skrzaty robią niemowlętom ciepłe okłady na wzdęte brzuszki i wyciągają bydłu ciernie z kopyt. Tutaj jest inaczej. Dzięki nim Zły może się dowiedzieć nawet tego, ile masz pryszczy na tyłku.
Wsadziła nóż za pas i zaczęła wspinać się pod górę.
– One nigdy nie łażą w pojedynkę, na pewno było ich więcej. – Obejrzała się przez ramię. – Teraz wieść o nas właśnie mknie do dworu równie szybko, jak biegnie pożar po suchej trawie. Ruszaj się.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Potwory i S-ka
— Michał Foerster

Tegoż twórcy

Tam, gdzie spadają anioły
— Beatrycze Nowicka

Zbawienie dla katorżnika
— Anna Nieznaj

Esensja czyta: Czerwiec 2016
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Joanna Kapica-Curzytek, Anna Nieznaj, Joanna Słupek

Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.