WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Powrót Wygnańca |
Tytuł oryginalny | Exile’s Return |
Data wydania | 16 sierpnia 2006 |
Autor | Raymond E. Feist |
Przekład | Justyna Niderla |
Wydawca | ISA |
Cykl | Konklawe Cieni |
ISBN | 83-7418-096-X |
Format | 352s. 115×175mm |
Cena | 29,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Powrót WygnańcaRaymond E. Feist
Raymond E. FeistPowrót Wygnańca– Ach! Kasparze, mój przyjacielu – odrzekł mały człowieczek, zawsze gotów zaimponować nowemu towarzyszowi doświadczeniem i wiedzą. – Simarah to najpiękniejsze miejsce pod słońcem. Są tam karczmy, burdele, łaźnie i domy gier. Jest bardzo cywilizowane. Kaspar usiadł wygodniej i poddał się torturze morza szczegółów, opisujących miejsca, które Ledanu uznał za najbardziej urocze w każdej z wyżej wymienionych kategorii. Były władca Olasko zdał sobie sprawę, że wszelkie przydatne informacje, takie jak ilość i zadania wojska, polityka regionu, kontakty z sąsiadującymi miastami i tym podobne, zupełnie nie interesowały jego rozmówcy. Jednakże uznał, że jakikolwiek opis miasta zawsze się przyda. W końcu miało ono stać się dla księcia tymczasowym domem, nim znajdzie sposób na kontynuowanie podróży na południe. • • • Kaspar opierał się o drzwi i czekał, by zobaczyć, czy tego ranka pojawi się ktoś, kto potrzebuje robotników. Zwyczajowo poszukujący pracowników na dniówkę spotykali się przed wschodem słońca na małym ryneczku w pobliżu północnej bramy Simarah. Przez pierwszy tydzień pobytu w mieście przybysz codziennie znajdował pracę, zaś zapłata okazała się dużo lepsza niż w Muboi. Wojna nie wybuchła jeszcze oficjalnie, lecz na granicy pomiędzy Muboją a królestwem władcy zwącego siebie królem Sasbataby zaczynał się formować swoisty konflikt. Rozpoczął się zaciąg żołnierzy, a że żołd był całkiem niezły, większość robotników decydowała się na wstąpienie do armii. Zatem dawny książę Olasko zawsze mógł znaleźć sobie zajęcie. Odzyskał także szczęście w grach hazardowych. Miał w sakiewce wystarczającą ilość monet, żeby przeżyć co najmniej tydzień, gdyby praca nagle się skończyła. Stać go było także na pokój w lokalnym zajeździe, choć pomieszczenie to przypominało bardziej schowek na szczotki ukryty pod schodami. Jadł skromnie i prosto, nie pił alkoholu, więc każdego wieczoru miał więcej pieniędzy niż rano. Żywił nadzieję, że przez miasto będzie przejeżdżać kolejna karawana, udająca się na południe, i znów zatrudni się przy niej jako strażnik. Niestety konflikt z królem Sasbataby sprawił, iż wszelkie transporty zapasów i towarów, jadące w tamtym kierunku, opatrywano silną wojskową eskortą. Niecierpliwił się więc coraz bardziej, czekając na możliwość podjęcia podróży ku domowi. Na rynku pojawiło się trzech mężczyzn i zgodnie z ich oczekiwaniami wszyscy robotnicy natychmiast podbiegli. Kaspar widział ich już wcześniej – przychodzili prawie codziennie. Dwóch zawsze wybierało dwa tuziny pracowników, ale trzeci wahał się nieco dłużej. Przyglądał się uważnie robotnikom, tak jakby szukał kogoś o specjalnych kwalifikacjach. Zawsze odchodził z rynku sam. – Potrzebuję trzech kopaczy! – zawołał pierwszy mężczyzna. – Obznajomionych z pracą w sadzie! – Potrzebuję siłaczy! – krzyknął drugi. – Mam towar do załadunku. Dziesięciu ludzi! Lecz trzeci mężczyzna po prostu przechadzał się wśród ludzi, spieszących zaprezentować swe zalety dwóm pracodawcom, i wreszcie dotarł do Olaskanina. – Ty tam – odezwał się. Wymawiał słowa z obcym akcentem, co nadawało jego mowie interesujący odcień. – Od kilku dni cię tutaj widzę. – Pokazał na miecz, przypięty do pasa księcia. – Wiesz, jak się tego używa? Kaspar uśmiechnął się, a nie był to przyjazny uśmiech. – Gdybym nie wiedział, nie stałbym tutaj, prawda? – Potrzebuję kogoś, kto umie machać mieczem, a poza tym ma jeszcze inne talenty. – Jakie talenty? – Umiesz jeździć konno? Przyjrzał się potencjalnemu pracodawcy i uznał, że ten człowiek jest niebezpieczny. Cokolwiek zamierzał mu zaproponować, prawdopodobnie było to nielegalne, a jeżeli sprawy rzeczywiście tak się miały, Kaspar zamierzał zażądać adekwatnego wynagrodzenia za tę pracę. Przez chwilę patrzył na jego oblicze i nie znalazł w nim nic pozytywnego. Obcy miał cienki nos, który sprawiał, że ciemne oczy zdawały się leżeć zbyt blisko siebie. Miał natłuszczone włosy, sczesane gładko ku tyłowi głowy, a jego zęby były żółte i nierówne. Ubranie nieznajomego, choć proste w kroju, uszyto z najlepszych materiałów. Zauważył, że rękojeść sztyletu mężczyzny zrobiono z kości słoniowej. Ale najbardziej rzucał się w oczy wyraz twarzy obcego – mieszanina zmęczenia i troski. Cokolwiek musiał zrobić, z pewnością było to niebezpieczne, a tym samym oznaczało solidne wynagrodzenie. Książę przemyślał pytanie nieznajomego, zanim zdecydował się na odpowiedź. – Dobrze jak niektórzy, lepiej niż większość. – Nie potrafię umiejscowić twojego akcentu. Skąd jesteś? – Mieszkałem w wielu miejscach, większość leży daleko stąd, ale ostatnio spędzałem czas na północy, w Mastabie i Heslagnam. – Nie jesteś z południa? – Nie. – Czy masz jakieś obiekcje odnośnie do walki? Milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Wiedział, że jeśli w ramach wynagrodzenia otrzyma konia, zgodzi się podjąć zadania, czegokolwiek by dotyczyło. Nie zamierzał wracać do Simarah. Jeżeli praca mu się nie spodoba, ukradnie konia i pojedzie na południe. – Jeżeli mam walczyć, zaznaczam, że nie jestem najemnikiem. Ale jeśli pytasz, czy potrafię robić mieczem, gdy zajdzie taka potrzeba, odpowiedź brzmi: tak, potrafię. – Jeżeli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowałem, będziesz musiał tylko jeździć konno, mój przyjacielu. – Skinął na Kaspara, by poszedł za nim. – Nazywam się Flynn – dodał, kiedy wychodzili z rynku. Książę zatrzymał się jak wmurowany. – Kinnoch? Flynn odwrócił się na pięcie. – Głęboki Wąwóz – powiedział w języku Królestwa. – A ty? – Jestem z Olasko. Mężczyzna rozejrzał się dookoła. – A więc obaj znaleźliśmy się daleko od domu, Olaskaninie – powiedział, nadal w języku królewskim. – Ale może to dobry sposób, żeby zapewnić nam obu to, czego najbardziej pragniemy. O ile się nie mylę, nie przybyłeś do tego zakazanego miejsca na drugiej stronie świata z własnej woli. Chodź za mną. Człowiek o imieniu Flynn ruszył plątaniną małych uliczek przez bardziej zapuszczoną, biedniejszą część dzielnicy kupieckiej, a potem skręcił w szeroką aleję. Były władca Olasko szedł za nim z kamienną twarzą, ze wszystkich sił starając się zachować spokój, chociaż jego serce tłukło się w piersi. „Flynn” było imieniem jednego z jego nauczycieli z lat dzieciństwa. Ów mężczyzna pochodził z regionu Kinnoch i należał do narodu dawno już podbitego przez Królestwo. Jednak mieszkańcy tamtego terenu twardo trzymali się własnej kultury i ciągle posługiwali się językiem przodków. Instruktor chłopca nauczył go paru zwrotów, aby zaspokoić jego ciekawość, ale nawet to mogło zostać poczytane za zdradę przez innych członków klanu. Mężczyźni z Kinnoch byli doskonałymi wojownikami, poetami, kłamcami i złodziejami. Mieli skłonności do alkoholu, nagłych wybuchów gniewu i równie niespodziewanych napadów żalu. Cóż z tego – jeżeli ów człowiek zdołał odnaleźć drogę do tej zakazanej części świata, równie dobrze mógł znać sposób na powrót do cywilizacji. Nowy pracodawca wszedł do magazynu, zakurzonego, mrocznego i pełnego przeciągów. Kaspar dostrzegł, że w środku czeka jeszcze dwóch mężczyzn. Flynn odsunął się na bok, po czym skinął głową. Bez słowa ostrzeżenia dwaj nieznajomi wyciągnęli miecze i ruszyli do ataku. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek
Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady
Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska
Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz
Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec