Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Martha Wells
‹Łowcy czarnoksiężników›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŁowcy czarnoksiężników
Tytuł oryginalnyWizard Hunters
Data wydania16 lutego 2004
Autor
PrzekładSylwia Twardo
Wydawca MAG
CyklUpadek Ile-Rien
ISBN83-89004-57-7
Format436s.
Cena29,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Łowcy czarnoksiężników

Esensja.pl
Esensja.pl
Martha Wells
« 1 5 6 7

Martha Wells

Łowcy czarnoksiężników

Żaden z nich jednak nie przypominał Ixiona. On zawsze starał się wyglądać jak zwykły człowiek i nawet przez jakiś czas zdołał wszystkich oszukać. Ci zaś, tam w dole, wcale nie sprawiali wrażenie normalnych. Nosili burego koloru ubrania, a twarze zakrywali czymś w rodzaju masek i zasłaniali sobie oczy ciemnego koloru szkłem. Włosy, o ile jakieś mieli, ukrywali pod bezkształtnymi, brązowymi czapkami. Ciepłe, wilgotne powietrze sprawiło, że Ilias zaczął się pocić, ale tamci byli cali okryci ubraniami, jakby mieli zamiar przedzierać się przez zaśnieżone górskie przełęcze. Mankiety długich rękawów stykały się im z okrywającymi dłonie rękawicami, kołnierze sięgały prawie do bród, tak że odsłonięta pozostawała tylko blada skóra dookoła ust, nosa i szyi.
Ich czarnoksięskie latarnie również wcale nie przypominały tych, których używał Ixion. Jego światełka polatywały bezszelestnie to tu, to tam, przesuwane panującymi w jaskiniach przeciągami; zaś teraz Ilias oglądał duże przyrządy, szerokie na dobre dwa kroki, osadzone w metalowych uchwytach, wbitych w skałę, lub przymocowanych do wysokich, metalowych stojaków. Kiedy się w nie patrzyło, ich blask porażał jak słońce i to one właśnie wydawały z siebie ten dziwny szum.
Ilias przyglądał się, a tymczasem z innego tunelu wyłoniła się grupa wyjców, pilnowanych przez dwóch czarnoksiężników, które ciągnęły wiązkę metalowych prętów. Białe światło lśniło na ich gładkiej, cętkowanej skórze i odbijało się w ich szalonych oczach. Ci czarnoksiężnicy także okiełznali wyjców, zupełnie tak samo jak Ixion.
Nagle jeden z nich rzucił niesiony ciężar, kuląc się i powarkując. Obok niego stał jeden z czarnoksiężników, zajmujący się rozwijaniem czarnej liny. Teraz wykrzyknął jakieś ostrzeżenie i wskazał na wyjca. Głos i nagły ruch zwróciły uwagę stworu: z szybkością węża rzucił się na czarnoksiężnika.
Kiedy już go prawie dosięgał, inny czarnoksiężnik wyciągnął coś ciemnego z pochwy u pasa i wysunął w kierunku wyjca. Ilias cofnął się, słysząc nagły ostry dźwięk. To coś nowego, pomyślał, rzucając okiem w stronę Gilieada który skrzywił się, gdy echo rozległo się po całej jaskini. Wciąż mając je w uszach Ilias zdążył jeszcze zobaczyć, jak wyjec słania się i pada, spazmatycznie wierzgając nogami. Inne wyjce nie rzuciły się na niego, lecz zbiły w grupkę, posykując nerwowo. Ilias zwilżył sobie wargi. Przynajmniej teraz już wiemy, co nauczyło wyjce obawiać się ludzi.
Część czarnoksiężników zaganiała pozostałe stwory z powrotem do pracy, jakby nie stało się nic niezwykłego. Jeden nakazał gestem dwóm innym, żeby wynieśli człowieka, którego zaatakował wyjec. Zwisał on bezwładnie, chociaż bestia zaledwie go tknęła, a na kamieniach nie widać było śladów krwi; ciągnęli go za ramiona, tak, że głową uderzał o posadzkę, jakby wiedzieli, że nie żyje albo jest mu wszystko jedno. Albo ta klątwa, broń, czy co tam, zgładziła także i jego.
Ilias podniósł wzrok na Gilieada. Widział już wcześniej, jak zabijają czarnoksiężnicy, ale klątwy wymagały zawsze dłuższego czasu. Gdyby nie to, Giliead byłby już martwy kilka razy. Stuknął go lekko łokciem w ramię i wyszeptał prawie nie wydając głosu.
– Co to było?
Giliead pokręcił głową, gdyż także nic nie rozumiał. Pochylił się i odpowiedział równie bezgłośnie:
– Niektórzy z nich nie są czarnoksiężnikami, tylko niewolnikami. Widzisz?
Po krótkiej chwili Ilias kiwnął głową. Ci, którzy zapędzali resztę nosili skórzane pasy z przymocowanymi do nich dziwnego kształtu pochwami, a także innymi narzędziami i pojemnikami. Reszta nie miała żadnego podobnego ekwipunku. Także to właśnie oni zajmowali się pracą, używali zaklętych narzędzi, nosili rury i pręty oraz ciężkie liny. Tamci wskazywali kierunek i wydawali polecenia, obserwowali, zapisywali coś na małych, kwadratowych tabliczkach. Poruszali się pewniej, bardziej prostowali plecy i mieli masywne szczęki. Czarnoksiężników nie było tu aż tylu, jak wydawało się na początku. Ale i tak jest ich za wielu, pomyślał Ilias.
Poczuł nagle, że coś dotyka go w ramię i aż podskoczył. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że gapi się tak ze zgrozą a zarazem fascynacją już od dłuższego czasu. Zdrętwiały mu nogi od kucania bez ruchu. Ostrożnie podążył za Gilieadem w dół po stromej skale i obaj wycofali się w głąb tunelu, prawie do tego miejsca, gdzie wyjce najpierw z nimi walczyły, a potem uciekły. Usiedli pod nawisem skalnym, opierając się plecami o ścianę, ramię przy ramieniu, bardziej dla wygody, niż z potrzeby ukrycia się.
– No i co? – zapytał Ilias półgłosem.
Giliead nabrał głęboko tchu, a potem odparł cicho:
– Nie wiedziałem, że może istnieć aż tylu czarnoksiężników. Gdziekolwiek. – Ilias poczuł, że jego towarzysz bezradnie wzrusza ramionami. – Nie wiedziałem, że potrafią tak ze sobą współpracować.
Ilias chciał przełknąć ślinę, ale stwierdził, że zaschło mu w gardle. To nie jakiś samotny czarnoksiężnik zajął miejsce Ixiona i wykorzystywał to, co tamten po sobie zostawił, żeby jak on napadać na statki i nadbrzeżne miasta i wioski. Kogoś takiego można było zabić, jeśli zachowało się ostrożność i miało trochę sprytu. Nie raz już tak robiono. Ale teraz natrafili na całą armię czarnoksiężników. Na samą myśl o tym na nowo poczuł ból w plecach, tam gdzie miał blizny.
– To wojna.
Giliead kiwnął głową i potarł czoło. Był poważnie zaniepokojony i usiłował to ukryć.
– Musimy przekazać wiadomość Nicanorowi i Visoleli. Co prawda nie mamy im wiele do powiedzenia. – Oni zaś przekażą wieść do innych miast-państw i wszystkich gospodarstw w Syrnai. Giliead z irytacją potrząsnął głową. – Musimy dowiedzieć się, kiedy mają zamiar zaatakować.
– Mamy trzy dni na przeprowadzenie zwiadów. – „Szybki” miał po nich przypłynąć kiedy księżyc znowu wzejdzie po drugiej stronie wyspy. – I mamy przewagę, bo nie wiedzą, że tutaj jesteśmy. – Ilias wyczuł, że Giliead patrzy na niego i dodał: – Miejmy nadzieję.
koniec
« 1 5 6 7
30 stycznia 2004

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Dla każdego, bez wymagań
— Anna Kańtoch

Tegoż twórcy

Dylematy samoświadomości
— Miłosz Cybowski

Przeczytaj to jeszcze raz: Dorożką przez Vienne
— Beatrycze Nowicka

Magiczne światło gazowych lamp
— Joanna Słupek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.