Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber
‹Księżyc Buntowników›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKsiężyc Buntowników
Tytuł oryginalnyMutineer’s Moon
Data wydania23 października 2006
Autor
Wydawca ISA
CyklDahak
ISBN83-7418-122-2
Format320s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Księżyc Buntowników

Esensja.pl
Esensja.pl
David Weber
« 1 9 10 11 12 »

David Weber

Księżyc Buntowników

Jego rozdrażnienie jeszcze wzrosło, kiedy odkrył, że ma dać się pokroić wyposażonemu w skalpel komputerowi, a kiedy się dowiedział, że Dahak zamierza rozłożyć go na czynniki pierwsze i poskładać w nowy, ulepszony model, zgodnie z wszystkimi zaletami współczesnej technologii, niemal dostał histerii, że zmieni się w cyborga. Było to tak, jakby doktor Jekyll mógł przemienić się w pana Hyde’a, ale opierał się temu z przerażeniem. Ale Dahak był cierpliwy, tak bardzo cierpliwy, że MacIntyre poczuł się jak Buszmen, który boi się, że misjonarz uwięzi jego duszę w magicznej skrzynce.
To był punkt zwrotny – tak naprawdę dopiero teraz zaczął akceptować to, co się działo… i czego stał się częścią. Uległ namowom Dahaka, choć z dużymi oporami, gdy komputer uzmysłowił mu, że zna się na ludzkiej fizjologii znacznie lepiej niż jakikolwiek ziemski zespół medyczny i że istnieje znacznie mniejsze ryzyko popełnienia błędu.
MacIntyre z niepokojem poddał się narkozie, oczekując potem długiej rekonwalescencji w łóżku. Ale mylił się; już po kilku dniach normalnie funkcjonował i rozpoczął program treningu fizycznego, którego, jak się przekonał, bardzo potrzebował.
Mimo to wciąż miał wrażenie, że z tego nie wyjdzie, i ta obawa wciąż wywoływała u niego zimne poty. Pewnie nie miałby z tym żadnych problemów – a przynajmniej miałby niezbyt poważne – gdyby wcześniej wszystko przemyślał. Nigdy jednak nie rozważył wniosków płynących ze słów Dahaka, a rezultaty okazały się bardziej odstręczające niż zadowalające.
Kiedy po raz pierwszy otworzył oczy, jego wzrok wydał mu się nienaturalnie wyostrzony; miał wrażenie, że potrafi dostrzec pyłki wirujące na korcie tenisowym. I rzeczywiście mógł, gdyż jedno z ulepszeń Dahaka polegało na zmianie zdolności akomodacji jego oczu, nie wspominając już o rozszerzeniu zakresu widma w podczerwień i ultrafiolet.
Potem przyszła pora na „wzmocnienie szkieletu i mięśni”. Colin poczuł atawistyczny dreszcz radości na myśl, że jego kości zostaną wzmocnione tym samym stopem, z którego zbudowany jest „Dahak”, lecz radość szybko przeszła w przerażenie, kiedy okazało się, że okręt przygotował dla niego o wiele więcej „drobnych” zmian. Jego mięśnie służyły teraz jako serwomechanizmy dla niezwykle cienkich płatów syntetycznej tkanki, mocniejszej niż kadłub jego beagle’a, która uciskała jego nowy szkielet do granic wytrzymałości. Podobne zmiany przeszedł jego układ oddechowy i krążenia. Nawet skóra została wzmocniona, gdyż musiała sprostać wymaganiom kryjącej się pod nią siły. Mimo to jego zmysł dotyku, tak samo jak wszystkie inne zmysły, nabrał niezwykłej wrażliwości.
Wszystkie te zmiany bez wątpienia zostały dokonane zbyt szybko, gdyż ani komputer, ani człowiek nie mieli pojęcia, jak wielka dzieli ich przepaść w pojmowaniu rzeczy, które każdy z nich uznawał za oczywiste.
Dla Dahaka zmiany, które przerażały MacIntyre’a, tak naprawdę były tylko „niewielkimi”, rutynowymi zabiegami, czymś takim, jak dla Czwartego Imperium przekazanie podstawowego wyposażenia dla rekruta. Mimo całej swojej wiedzy Dahak był tylko maszyną, która nie znała pojęcia „naturalnych ograniczeń”, dlatego komputer nigdy się nie zastanawiał, jak wielkim ciosem będą te „niewielkie” zmiany dla MacIntyre’a.
To również moja wina, pomyślał Colin, pochylając się, aby rozmasować potężny skurcz w prawej łydce. Był pod tak ogromnym wrażeniem długości życia Dahaka i głębi jego wiedzy, że nie próbował nawet poznać jego ograniczeń. Dahak analizował sprawy i zastanawiał się przez pięćdziesiąt tysięcy lat. Mógł przewidzieć z przerażającą dokładnością, co zrobią określone grupy ludzi, miał pojęcie o historii, do tego wykazywał się nieludzką cierpliwością i determinacją, lecz mimo wszystko był tylko istotą stworzoną z najczystszego intelektu.
Uprzedził jednak MacIntyre’a, że komputerowi centralnemu brakuje nieco wyobraźni, lecz pilot dał się zwieść wrażeniu jego człowieczeństwa. Świadom własnej niewiedzy i przerażony złożoną na jego barki odpowiedzialnością, niemal z radością przyjął rolę figuranta, którego Dahak potrzebował, by przełamać blokadę sprzecznych poleceń. Wyrażając zgodę, zakładał, że Dahak jest gotów uczynić wobec niego pewne ustępstwa.
No cóż, komputer próbował iść na pewne ustępstwa, lecz to mu się nie udało, co tak wstrząsnęło MacIntyre’em, że radykalnie przewartościował ich stosunki.
Kiedy pilot obudził się po operacji, niemal oszalał z przerażenia, czując, z jaką intensywnością odbiera wszystkie bodźce. Jego wzmocniony zmysł zapachu był zdolny do rozróżniania woni z precyzją dobrego laboratorium chemicznego. Zmodyfikowany wzrok mógł wyśledzić pojedyncze pyłki kurzu i wybrać spektrum, w jakim będzie je oglądał. Mógł złamać gołą ręką kij baseballowy albo podnieść szesnastocalowy pocisk, mógł też przetrwać do pięciu godzin z zapasem tlenu zmagazynowanym w podbrzuszu. Ponadto miał odnowione tkanki, możliwość ponownego wykorzystania produktów przemiany materii odzyskiwanych z krwi, wszczepione komunikatory, bezpośrednie połączenie neuronowe z Dahakiem oraz wszystkimi komputerami na okręcie i pasożytami…
Dano mu boską moc, ale on zupełnie nie miał pojęcia, jak korzystać ze swoich nowych możliwości. Nie mógł przestać widzieć, słyszeć i czuć z tą straszną dokładnością i jasnością, nie mógł zapanować nad swoją nową siłą. Kiedy w izbie chorych opadło go przerażenie i zaczął wymachiwać swoimi mocarnymi kończynami w dzikim, nierozumnym szale, łamiąc meble jak zapałki, Dahak rozpoznał, w czym tkwi problem… i jeszcze bardziej pogorszył sprawę, uruchamiając łącze neuralne, aby w ten sposób ominąć kipiące od nowych doznań zmysły.
MacIntyre nie był pewien, czy załamałby się, gdyby komputer nie rozpoznał tak szybko jego atawistycznej paniki, lecz był tego bardzo bliski, kiedy palce obcego delikatnie dotknęły jego dygoczącego mózgu.
Nawet jeśli Dahakowi brakowało wyobraźni, by przewidzieć konsekwencje, szybko się uczył, a ponadto jego banki pamięci zawierały wiele informacji o traumie. Wycofał się więc ze świadomości MacIntyre’a i wykorzystał ratunkowe procedury medyczne, by przytępić jego zmysły i cofnąć go znad krawędzi szaleństwa, po czym zaaplikował środki uspokajające i terapię dźwiękami.
Dahak odegnał od niego przerażenie, nie otępiając intelektu, a potem – boleśnie wolno dla udręczonych zmysłów pilota, lecz według standardów wszechświata nieprawdopodobnie szybko – pomógł mu oswoić się z całkowicie odmienionym środowiskiem własnego ciała. Przerażenie wywołane neuralnymi implantami minęło. Dahak nie był już przerażającą obcą obecnością szepczącą w jego umyśle; był przyjacielem i mentorem uczącym go, jak kontrolować swoje nowe zdolności, dopóki nie stanie się ich władcą, a nie ofiarą.
To doświadczenie uczyniło komputer ostrożniejszym, a co ważniejsze, nauczyło też MacIntyre’a, że Dahak też ma swoje ograniczenia. Nie mógł już zakładać, że maszyna zawsze wie, co robi, ani liczyć na to, że ocali go przed konsekwencjami własnych błędów. Ta lekcja zapadła mu głęboko w pamięć, i kiedy obudził się z traumy, poczuł, że naprawdę jest kapitanem i chce, by jego nieorganiczny towarzysz oraz załoga doradzali mu, lecz jednocześnie był świadom, że jego życie i los jest w jego własnych rękach w jeszcze większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej.
Była to przerażająca myśl, lecz Dahak miał rację: MacIntyre miał mentalność dowódcy. Wolał posłać samego siebie do piekła niż zostać wysłanym do nieba przez kogoś innego. Nie świadczyło to może dobrze o jego skromności, lecz oznaczało, że przeżyje – przynajmniej na razie – to, czego wymagał od niego Dahak. Mógł kląć komputer jako surowego wyzyskiwacza, lecz wiedział, że to on sam zmusza siebie do wysiłku, tak jakby to robił Dahak.
Ponownie westchnął, zanurzając się w wodzie, gdy skurcz wreszcie zelżał. Dzięki Bogu! Skurcze były bardzo bolesne, kiedy jeszcze miał swoje własne mięśnie, a teraz było to istne piekło. Wydawało mu się nie do końca w porządku, że te magiczne mięśnie nie mogą po prostu wyskoczyć całkowicie ukształtowane z głowy Dahaka, tak jak w tym micie. Komputer nigdy go nie uprzedził, że będą wymagać ćwiczeń, tak samo jak jego własne mięśnie. Odkrycie to sprawiło, że poczuł się nieco oszukany.
Oczywiście to buntownicy poczują się oszukani, kiedy się okaże, że Dahak spędził kilka wieków nad „niewielkimi” ulepszeniami w standardowych implantach Floty, a efekty są wręcz powalające. Komputer zaczął od implantów oficera z dostępem na mostek, które i tak były znacznie bardziej skomplikowane niż standardowe biotechniczne urządzenia Floty, lecz później zaczął już majstrować przy wszystkich implantach. MacIntyre nie tylko był silniejszy, bardziej wytrzymały i nieco szybszy niż każdy z buntowników, lecz zasięg i precyzja jego elektronicznych i poprawionych naturalnych zmysłów były o dwieście, a nawet trzysta procent lepsze. Przekonał się, że tak jest, gdyż Dahak osłabił działanie własnych implantów do poziomu, jakim dysponowali buntownicy.
Colin zamknął oczy i odprężył się, uśmiechając się lekko, gdy jego ciało zaczęło się unosić na wodzie. Myślał, że wszystkie te modyfikacje znacznie zwiększą jego ciężar, ale tak się nie stało; syntetyki Czwartego Imperium były niewiarygodnie lekkie. Dzięki implantom przybrał na wadze nie więcej niż piętnaście kilogramów, a mniej więcej tyle samo tłuszczu wypocił.
« 1 9 10 11 12 »

Komentarze

04 XII 2019   08:43:58

Wracam po raz kolejny do jej czyatnia

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.