Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 22 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber
‹Dziedzictwo zniszczenia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziedzictwo zniszczenia
Tytuł oryginalnyThe Armageddon Inheritance
Data wydania15 kwietnia 2007
Autor
Wydawca ISA
CyklDahak
ISBN978-83-7418-151-8
Format352s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dziedzictwo zniszczenia

Esensja.pl
Esensja.pl
David Weber
« 1 2 3 4 12 »

David Weber

Dziedzictwo zniszczenia

– To prawda – zgodził się Dahak. – Jednak odczyty kompleksu czujników wskazują, iż Achuultanie nie uczynili większych postępów w technologii, co może znaczyć, że ich uzbrojenie również nie zostało znacznie ulepszone.
– Nie mogę uwierzyć, że po sześćdziesięciu tysiącach lat nie wymyślili niczego nowego!
– Rzeczywiście, dla ludzi jest to trudne do pojęcia, jednak całkowicie zgodne z dowodami pozostałymi po ich poprzednich atakach.
– Ano – zgodziła się Jiltanith, zanurzając się głębiej w wannie – acz uwierzyć w to ciężko, Dahaku. Jakże to tak, iże rasa życie całe na wojaczce spędza, ino nowych broni nie wymyśla?
– Nie wiadomo – odpowiedział komputer tak spokojnie, że Colin aż się skrzywił. Mimo iż Dahak miał świadomość, brakowało mu jeszcze ludzkiej wyobraźni.
– Dobra, to co wiemy?
– Dane zawarte w tym raporcie potwierdzają poprzednie informacje zniszczonych czujników. Dodatkowo odczyty czujników wskazują, że największa prędkość podświetlna, jaką Achuultanie są w stanie rozwinąć, jest równa połowie prędkości tego statku, co może oznaczać przewagę taktyczną naszych jednostek, niezależnie od uzbrojenia. Ponadto potwierdziliśmy ich względnie niską prędkość w nadprzestrzeni, przy której dotrą na Sol za dwa przecinek trzy dziesiąte roku, tak jak początkowo przewidywaliśmy.
– To prawda, lecz nie podoba mi się sposób, w jaki przybyli. Czy próbowali zbadać inne kompleksy czujników?
– Nie, kapitanie. Hiperkomy umieszczone w kompleksach czujników mają maksymalny zasięg nadawania dookolnego mniejszy niż trzysta lat świetlnych. Raporty wszystkich wcześniej zniszczonych czujników zostały nam przekazane przez trzeci rząd i zawierały jedynie informację, iż zostały unicestwione przez statki Achuultan. To pierwsza bezpośrednia transmisja, jaką otrzymaliśmy, i zawiera o wiele więcej danych.
– No tak – Colin zastanawiał się przez dłuższą chwilę. – Ale to nie do końca pasuje do tego, co wiemy o ich sposobach działania, prawda?
– Owszem, sir. Zgodnie z zapisami, standardową taktyką Achuultan było niszczenie czujników natychmiast po ich wykryciu.
– Właśnie o to mi chodzi. Mamy olbrzymie szczęście, że choć część czujników nadal istnieje i dowiedzieliśmy się, że Achuultanie nadchodzą, lecz cały czas zastanawiam się, czy Imperium nie było trochę za sprytne. Ściąganie ich jak najbliżej po to, by zebrać odczyty, to piękna sprawa, ale ci goście również szukają informacji. Co będzie, jeśli zmienią taktykę lub ruszą szybciej, bo domyślą się, że ktoś na nich czeka?
– Mniemam, iże zbytnio się turbujesz – odezwała się po chwili Jiltanith. – Z pewnością wiedzieć muszą, iże ktoś tychże strażników na granicach umieścił, czegóż jednakowoż się dowiedzieli? Jakże się domyślić mają, gdzie te granice leżą i kiedyż ich statki je przekroczą? Tak niewiele mając, każdą gwiazdę badać muszą.
Colin znów pociągnął się za nos, po czym niechętnie pokiwał głową. To wszystko miało sens, a poza tym nawet gdyby Jiltanith się myliła, nic by na to nie poradził, jednak przejmowanie się należało do jego obowiązków. O które zresztą wcale nie prosił.
– Pewnie masz rację – westchnął. – Dziękuję za raport, Dahaku.
– Nie ma za co, kapitanie.
Colin spojrzał na Jiltanith i uśmiechnął się.
– Nie możesz już doczekać się izby chorych, co? – spytał ze złośliwą nutą w głosie, co miało być antidotum na ich zmartwienia.
– Paskudne poczucie humoru masz, Colinie – odpowiedziała ponuro, po czym uśmiechnęła się, akceptując zmianę tematu. – Jak długo pamiętam, tegom oczekiwała, choć rzadko z nadzieją prawdziwą, iże me oczy to ujrzą. Teraz dzień ten nadchodzi, i jeśli prawdę mam rzec, w mym sercu cień strachu się kryje. Nie przystoi tak ze mnie szydzić teraz.
– Wiem, ale to taka świetna zabawa.
Prychnęła i pogroziła mu mokrą pięścią, lecz jej zielone oczy śmiały się. Kiedy bunt kapitana Anu unieruchomił Dahaka na orbicie Ziemi, a jego załogę na samej planecie, Jiltanith była dzieckiem i jej mięśnie i szkielet były zbyt niedojrzałe, by skorzystać z pełnego biowzmocnienia, z jakiego korzystała Flota Bojowa. Potem trwająca całe tysiąclecia walka, którą jej ojciec prowadził z Anu, sprawiła, iż nie mogła otrzymać ulepszeń, gdyż sprzęt medyczny na pokładzie statku-pasożyta Nergal był do tego celu niewystarczający. Przed buntem Jiltanith otrzymała jedynie łącza neuralne oraz wzmocnienie zmysłów i przeszła kuracje regeneracyjne; Colin dobrze pamiętał swoje własne doznania i doskonale rozumiał jej niepokój… i dlatego żartował, by ją trochę rozluźnić.
– Zacny druhu, pewnego dnia głośno zakraczesz.
– Nie. Jestem kapitanem, a ranga…
– …ma swe przywileje – dokończyła, potrząsając groźnie głową. – Te słowa prześladować cię będą.
– W to nie wątpię.
Uśmiechnął się. Kusiło go, by zrzucić mundur i dołączyć do niej… ale bał się trochę, do czego to może doprowadzić. Nie żeby miał coś przeciwko temu, lecz mieli mnóstwo czasu – zakładając oczywiście, że przeżyją więcej niż dwa lata – i żadne z nich w tej chwili nie potrzebowało takich komplikacji.
– Cóż, pora wracać do biura – powiedział więc. – A szanowna pani pierwszy oficer powinna udać się do swojej kwatery i przespać się. Zaufaj mi – to, co Dahak określa jako powolną rekonwalescencję, w niczym nie przypomina twojego i mojego pojmowania tego terminu.
– Twojego być i może – powiedziała słodko.
– Przypomnę ci to, kiedy zaczniesz jęczeć o współczucie.
Wyciągnął stopy z wanny i aktywował jedno ze swoich ulepszeń. Kropelki wody natychmiast spłynęły z jego nóg, odepchnięte polem siłowym. Założył skarpetki i wypastowane buty.
– A tak najzupełniej poważnie, Tanni, odpocznij trochę. Będzie ci to potrzebne.
– Prawdę rzekłszy, wierzę ci – westchnęła i ułożyła się wygodniej w wannie – lecz to zda mi się przedsmakiem nieba. Jeszcze tu zostanę.
– Jasne – powiedział z uśmiechem i wszedł na czekającą platformę.
Łagodnie opadł z balkonu na dziedziniec. Pola siłowe jego implantów były niczym niewidzialny parasol, gdy szedł w deszczu w stronę drzwi po drugiej stronie prywatnego parku.
Wejście otworzyło się przed nim i wszedł w jaskrawo oświetloną ziejącą pustkę, głęboką na tysiące kilometrów. Przygotował się na to wcześniej, jednak był znacznie mniej spokojny, niżby chciał. Rzucił się w dół i natychmiast osiągnął prędkość ponad dwudziestu tysięcy kilometrów na godzinę.
Dahak spowolnił swoje szyby transportowe jedynie z szacunku dla kapitana i urodzonej na Ziemi załogi; Colin wiedział, że komputer tak naprawdę nie pojmuje ich przerażenia. I tak było im trudno na pokładach statków-pasożytów, choć największy z nich ważył zaledwie osiemdziesiąt tysięcy ton i na pokładzie czegoś tak malutkiego właściwie nie było czasu, by zacząć się bać, gdyż podróż zaraz się kończyła. Ale przebycie w poprzek gigantycznego Dahaka zajmowało prawie dziesięć minut, a brak subiektywnie odczuwanego przyspieszenia tylko pogarszał sprawę.
Kwatera kapitana znajdowała się jednak zaledwie sto kilometrów od stanowiska dowodzenia – czyli w skali Dahaka tyle co nic – i cała podróż trwała tylko osiemnaście sekund. Czyli o siedemnaście sekund za długo, pomyślał Colin, zatrzymując się gwałtownie. Nieco niepewnym krokiem ruszył wyłożonym dywanem korytarzem, ciesząc się, że nikt z załogi nie jest w stanie zobaczyć lekkiego drżenia jego kolan, gdy zbliżył się do masywnego włazu działu dowodzenia.
Spoglądał na niego wyrzeźbiony trzygłowy smok Dahaka. Jego spojrzenie wyrażało wierność, która przetrwała tysiąclecia. We wzniesionych przednich łapach smok trzymał gromady galaktyk. Właz – piętnaście centymetrów imperialnej stali – odsunął się, a po nim tuzin kolejnych włazów, i w końcu Colin dotarł do olbrzymiej, mrocznej sfery dowodzenia.
Konsole dowodzenia zdawały się unosić w przestrzeni międzygwiezdnej, otoczone zapierającymi dech w piersiach doskonałymi projekcjami holograficznymi. Najbliższe gwiazdy wyraźnie poruszały się, lecz jeśli się człowiek nad tym zastanowił, sztuczność obrazu stawała się oczywista. Dahak pokonywał przestrzeń, wykorzystując niemal do maksimum napęd Echanach; przy prędkości siedemset dwadzieścia razy większej od prędkości światła bezpośrednia obserwacja kosmosu musiałaby być, delikatnie mówiąc, wypaczona.
– Kapitan na mostku – ogłosił Dahak, a Colin skrzywił się. Musi coś z tym zrobić, gdyż komputer zaczyna mieć obsesję na punkcie godności swojego dowódcy!
Kilku członków szkieletowej załogi mostka – sami Imperialni – zaczęło się podnosić, lecz machnięciem ręki kazał im usiąść i podszedł do konsoli kapitana. Pod jego stopami unosiły się niezliczone ilości gwiazd. Komandor Floty Tamman, oficer taktyczny i trzeci rangą oficer na statku, podniósł się z fotela.
« 1 2 3 4 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.