Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 21 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber
‹Dziedzictwo zniszczenia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDziedzictwo zniszczenia
Tytuł oryginalnyThe Armageddon Inheritance
Data wydania15 kwietnia 2007
Autor
Wydawca ISA
CyklDahak
ISBN978-83-7418-151-8
Format352s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dziedzictwo zniszczenia

Esensja.pl
Esensja.pl
David Weber
« 1 2 3 4 5 12 »

David Weber

Dziedzictwo zniszczenia

– Kapitanie – powiedział równie oficjalnie jak Dahak i Colin musiał się poddać.
– Przejmuję konsolę, komandorze. – Usiadł na opuszczonym fotelu, który natychmiast przystosował się do jego kształtów. Tamman nie musiał mu składać oficjalnego raportu, gdyż jego łącze neuralne z konsolą już to robiło.
Z pełnym sympatii uśmiechem przyglądał się, jak oficer taktyczny powraca na swoje stanowisko. Tamman był rówieśnikiem Jiltanith, jednym z czternastki imperialnych „dzieci” z załogi Nergala, które przeżyły rozpaczliwy atak na enklawę Anu. Wszystkie one przyłączyły się do Colina na pokładzie Dahaka i był im za to cholernie wdzięczny. W przeciwieństwie do urodzonych na Ziemi, Imperialni mogli bezpośrednio łączyć się z komputerami i na nich pracować. Stanowili niewielki, lecz godny zaufania trzon kadry oficerskiej, który kierował setką ułaskawionych buntowników wchodzących w skład jego obecnej załogi. W swoim czasie Dahak zaopatrzy urodzonych na Ziemi w ulepszenia i odpowiednio ich wyszkoli, lecz było ich ponad sto tysięcy, a to poważne wyzwanie nawet dla doskonale wyposażonego statku.
Colin MacIntyre usadowił się wygodniej na fotelu. Uśmiech znikł z jego twarzy, gdy wpatrzył się w zbliżające się gwiazdy; w myślach znów widział zgrabne kształty morderczych statków Achuultan. Raport kompleksu czujników raz za razem odgrywał się w jego głowie niczym niekończąca się pętla, napełniając go przerażeniem. Wiedział, że nadchodzą, ale teraz sam to „zobaczył”. Byli prawdziwi, podobnie jak straszliwe zadanie, które czekało jego i jego ludzi.
Dahak znajdował się ponad dwadzieścia siedem lat świetlnych od Ziemi, a w chwili, gdy pojawił się na ziemskiej orbicie, najbliższa baza Floty Imperialnej była oddalona od Ziemi o ponad dwieście lat świetlnych. Właściwe Imperium znajdowało się jeszcze dalej, jednak w obliczu zagrożenia, które nieustannie zbliżało się do jego ojczystego świata, nie mieli wyboru – musieli wyruszyć w drogę, gdyż jedynie Imperium mogło im pomóc w walce z tym wrogiem.
Lecz Dahak od ponad pięćdziesięciu tysięcy lat nie był w stanie porozumieć się z Imperium. A jeśli Imperium przestało istnieć?
Była to ponura sprawa, o której rzadko rozmawiali, a Colin próbował nawet sam sobie nie zadawać tego pytania, choć cały czas zajmowało jego myśli. Dahak naprawił hiperkom, kiedy tylko zdobyli zapasowe elementy z arktycznej enklawy buntowników, i cały czas wzywał pomocy. Prawdę mówiąc, wzywał jej nawet w tej chwili.
I, podobnie jak kompleks czujników, nie otrzymał odpowiedzi.
Rozdział drugi
Zastępca gubernatora Horus, były kapitan statku buntowników Nergal, a obecnie wicekról Ziemi, zaklął soczyście, oblizując zraniony kciuk.
Opuścił dłoń i z kwaśną miną przyjrzał się zniszczeniom. Od stuleci używał ziemskiego sprzętu i wiedział, że jest bardzo delikatny. Ale imperialna technologia znów zaczynała być dostępna i zapomniał, że interkom na jego biurku jest wytworem ziemskich fabryk.
Drzwi biura otworzyły się i do środka zajrzał generał Gerald Hatcher, głównodowodzący Zjednoczonego Sztabu Planety Ziemi (zakładając, że w ogóle uda im się uruchomić tę organizację). Spojrzał na rozwalony panel.
– Jeśli chciałeś zwrócić moją uwagę, gubernatorze, mogłeś po prostu mnie zawołać zamiast uruchamiać syreny.
– Syreny?
– Cóż, tak sobie pomyślałem, kiedy mój interkom zaczął wrzeszczeć, czy ten panel coś ci zrobił, czy po prostu byłeś wkurzony?
– Ziemianie – mruknął Horus – są strasznie pyskaci.
– To jedna z naszych milszych cech. – Hatcher uśmiechnął się do ojca Jiltanith i usiadł. – Zakładam, że chciałeś się ze mną zobaczyć.
– Owszem. – Horus wskazał machnięciem ręki stertę wydruków. – Widziałeś to?
Hatcher pochylił się, żeby przeczytać nagłówki.
– Tak. No i co?
– Wedle tych raportów proces zjednoczenia wojsk przebiega z miesięcznym opóźnieniem, ot co. – Horus przerwał i przyjrzał się minie generała. – Czemu nie wyglądasz na zaskoczonego, zawstydzonego albo coś w tym rodzaju?
– Ponieważ i tak jesteśmy szybsi, niż się spodziewałem.
Horus odchylił się do tyłu z pełnym rezygnacji westchnieniem. Czasem myślał, że Gerald Hatcher aż za bardzo przyzwyczaił się do obecności obcych w jego świecie.
– Powinienem był ci powiedzieć – mówił dalej generał – że specjalnie ustaliliśmy nierealistyczny harmonogram. Dzięki temu mamy pretekst, by wrzeszczeć na ludzi, niezależnie od tego, jak dobrze sobie radzą. – Wzruszył ramionami. – Oczywiście, to nieprzyjemne, lecz kiedy na człowieka wrzeszczy cztero- albo pięciogwiazdkowy generał, zazwyczaj odkrywa w sobie nieznane pokłady sił.
– Rozumiem. – Horus przyjrzał mu się uważnie. – Masz rację, powinieneś był mi powiedzieć. Chyba że masz zamiar wrzeszczeć również na mnie?
– Jakże bym śmiał – mruknął Hatcher.
– Ulżyło mi. Czy mam zatem rozumieć, że w rzeczywistości jesteś zadowolony?
– Biorąc pod uwagę, że próbujemy zjednoczyć dowództwa wojskowe, które – choć blisko sprzymierzone – nigdy nie miały tego w planach, Frederick, Wasilij i ja jesteśmy zadowoleni, że to idzie tak szybko, lecz mamy mało czasu.
Horus pokiwał głową. Sir Frederick Amesbury, Wasilij Czernikow i Hatcher tworzyli coś, co Wasilij z upodobaniem nazywał wojskową trojką Horusa, i pracowali jak szaleni nad niemożliwym do wykonania zadaniem, a zostały im zaledwie dwa lata do spodziewanego pojawienia się pierwszych zwiadowców Achuultan.
– Gdzie jest najwęższe gardło? – spytał.
– Oczywiście Sojusz Azjatycki. – Hatcher skrzywił się. – Jeszcze nie zdecydowali, czy z nami walczyć, czy się do nas przyłączyć. Denerwuje mnie to jak diabli, ale wcale nie zaskakuje. Nie sądzę, by marszałek Tsien postanowił zwrócić się przeciwko nam, lecz najwyraźniej się ociąga, a pozostali wojskowi z Sojuszu nie kiwną palcem, dopóki on nie podejmie decyzji.
– Dlaczego nie zażądamy, żeby Sojusz się go pozbył? – Było to pytanie, ale wcale tak nie brzmiało.
– Bo nie możemy. Jest najlepszym człowiekiem, jakiego mają. Ponieważ wielu ich przywódców politycznych siedziało w kieszeni Anu i zginęło przy zdobywaniu enklawy, jest jedynym, któremu wojsko Sojuszu wciąż ufa. I choć może nas nie cierpieć, nienawidzi nas zdecydowanie mniej niż wielu młodszych oficerów. – Hatcher wzruszył ramionami. – Poprosiliśmy go o spotkanie twarzą w twarz i zgodził się. Musimy bardzo się postarać, bo on jest bystry, Horusie. Uspokoi się dopiero wtedy, kiedy w końcu porzuci myśl, że Zachód w jakiś sposób go podbił.
Horus znów pokiwał głową. Wszyscy trzej najwyżsi rangą wojskowi byli dla Tsiena i jego ludzi przedstawicielami „Zachodu”. Świadomość, że Anu i jego sojusznicy manipulowali ziemskimi rządami i terrorystami, by wygrywać przeciwko sobie Pierwszy i Trzeci Świat, zaczynała już pojawiać się w umysłach zachodnich społeczeństw. Ale minie trochę czasu, nim druga strona przyjmie to do wiadomości. Niektórzy, w rodzaju religijnych fanatyków rządzących takimi krajami jak Iran czy Syria, nigdy się z tym nie pogodzą, więc ich wojska zostały po prostu… rozbrojone. Niestety, nie obyło się bez ofiar w ludziach.
– Poza tym – mówił dalej Hatcher – Tsien jest ich najwyższym rangą dowódcą i potrzebujemy go. Jeśli ma się nam udać, nie mamy innego wyboru, musimy zintegrować naszą i ich armię. Nie, wykreśl to. Musimy zintegrować wszystkie armie Ziemi pod jednym dowództwem. Nie możemy narzucić Sojuszowi nieazjatyckich dowódców i liczyć, że się nam uda.
– Dobrze. – Horus wrzucił wydruki z powrotem do skrzynki z napisem „Przychodzące”. – Pojawię się na spotkaniu z nim, jeśli uważasz, że to coś pomoże. W przeciwnym razie będę się trzymał z dala i pozwolę wam tym się zająć. Mam wystarczająco dużo innych obowiązków.
– Jakbym nie wiedział. Szczerze mówiąc, nie zamieniłbym się z tobą robotą.
– Twój altruizm mnie powala – odpowiedział Horus, a Hatcher znów się uśmiechnął.
– Jak idzie reszta?
– Tak dobrze, jak można było oczekiwać. – Starzec wzruszył ramionami. – Chciałbym, żebyśmy mieli tysiąc razy więcej imperialnego sprzętu, ale sytuacja się poprawia, bo orbitalne jednostki przemysłowe, które pozostawił Dahak, zabrały się już do dzieła. Oczywiście, większość środków przeznaczają na samoreplikację, a część ich fabryk uzbrojenia przestawiłem na produkcję sprzętu inżynieryjnego, ale nie będzie źle. Jak wiesz, wszystko idzie w postępie geometrycznym. To zaleta zautomatyzowanych jednostek, które nie potrzebują drobiazgów w rodzaju snu czy jedzenia.
– Instalowanie bazy technologicznej, którą Anu zabrał ze sobą, idzie właściwie zgodnie z harmonogramem, a część, którą Dahak posłał bezpośrednio na Ziemię, już działa. Mieliśmy trochę problemów, ale to było do przewidzenia – przecież budujemy zupełnie nową infrastrukturę przemysłową. Właściwie najbardziej martwią mnie planetarne centra obrony, ale tym zajmuje się Geb.
« 1 2 3 4 5 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.