Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

William King
‹Anioły Śmierci›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnioły Śmierci
Tytuł oryginalnyDeath’s Angels
Data wydania25 kwietnia 2007
Autor
Wydawca ISA
CyklTerrarchowie
ISBN978-83-7418-143-3
Format368s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Anioły Śmierci

Esensja.pl
Esensja.pl
William King
« 1 10 11 12 13 »

William King

Anioły Śmierci

Mieszaniec sięgnął po broń, lecz przez ścisk walczących ciał nie zdołał jej przytrzymać. Dobył jednego z pistoletów i wypalił w twarz nacierającego mężczyzny. Przez chwilę patrzył, jak rozbryzgują się fragmenty kości i mózgu, a potem chmura gryzącego dymu przesłoniła widok. Podrzucił pistolet w powietrze, chwycił za wciąż jeszcze ciepłą lufę i posłużył się nim niczym pałką przeciwko najbliższemu góralowi.
Wystarczyło kilka uderzeń serca i pomieszczenie zostało oczyszczone. Wszyscy wrogowie legli martwi lub ranni. A Łasica i Barbarzyńca z typową dla siebie przytomnością umysłu zaczęli odzierać trupy z wszelkich kosztowności, wypychając bryczesy sakiewkami, które zamierzali przejrzeć później, i zbierając wszelką przydatną broń. Jeszcze parę chwil i reszta oddziału pójdzie w ich ślady. Mieszaniec odebrał swoją broń Gołębiowi, który upierał się, że to łup wojenny, dopóki kompan nie pokazał mu znaku wyciętego na kolbie. Sierżant obserwował tę operację czujnym wzrokiem. Później upomni się o swoją działkę. Nawet Łasica i Barbarzyńca nie będą próbowali go oszukać.
Mieszaniec zaklął, bo spóźnił się na podział łupów. Dał się ponieść żądzy krwi i strachowi. Miał nadzieję, że jeszcze nadarzy się okazja, by się wzbogacić. Dokoła nadal rozlegały się odgłosy walki. Zauważył, że sierżant mu się przygląda.
– Co tam? – spytał.
– Wygląda na to, że tutaj walka już dobiegła końca.
– No i?
– Nie była to trudna potyczka, co?
– Mów za siebie. To ja prowadziłem atak, pamiętasz? A jeden z tych łajdaków omal mnie nie zabił.
– Biorąc pod uwagę, że to strażnicy mrocznego czarodzieja i proroka renegata…
Mieszaniec odkrył, że inni im się przysłuchują, choć wsadzają łupy do plecaków. Teraz doszli już do brudnych koców i ubrań. Cóż, nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą.
– Może powinniśmy być za to wdzięczni.
– Może powinniśmy pomyśleć, gdzie czarodziej trzyma skarb – rzucił Łasica.
– Ano tak – zgodził się sierżant.
– Pewnie jest przeklęty – mruknął Barbarzyńca. Odczuwał zrozumiały lęk przez mrocznymi arkanami. Tak, jak wszyscy inni.
– Sprzedając skarb, przelewa się klątwę na kogoś innego – rzekł Łasica, siląc się na wesołość.
Mieszaniec zauważył, że atmosfera w pomieszczeniu uległa zmianie. Wkradła się martwota śmierci i lepkość strachu. Zdumiewające, jak szybko się to stało. Pomyślał, że gdyby któryś z jego kompanów pognał teraz ku drzwiom, reszta podążyłaby za nim.
Pojawił się porucznik, a wraz z nim Vosh. Mistrz Severin nie zaszczycił ich swoją obecnością. Sardec nie wyglądał na zadowolonego. Z zewnątrz dochodziły porykiwania wyrmów. Odgłosy walki dokoła budynku ucichły. Wyglądało na to, że furażerzy wygrali i że było to łatwe zwycięstwo. Vosh patrzył ze smutkiem na trupy i unikał wzroku wywlekanych na zewnątrz jeńców. Ci zaś uśmiechali się pogardliwie i pluli na jego widok, dopóki zdzieleni przez łeb przez furażerów nie zostali zmuszeni do zachowania ponurego milczenia.
Sardec zajrzał za próg, lecz nie znalazłszy tego, czego szukał, ruszył dalej. Vosh znikł wraz z nim.
• • •
– Wszyscy są martwi – powiedział Barbarzyńca. – Każdy jeden z tych cholerników.
Wszyscy byli przerażeni tym, co zastali w pomieszczeniu. Karmazynowe Cienie musiały wlecieć przez komin i wychynąć z kominka. Komnatę wypełniały trupy, a żaden z nich nie zginął z ludzkiej ręki.
Mieszaniec przyjrzał się kolejnemu ciału. Należało do posiwiałego starszego mężczyzny o długiej brodzie i pobrużdżonej twarzy. Miał szeroko rozwarte oczy i usta, z których wystawał język. Kąciki ust i nozdrza zabarwiła cienka strużka krwi. Skóra przybrała dziwny różowawy odcień, jak u człowieka, który zbyt długo siedział w bardzo ciepłej kąpieli, tyle że to zabarwienie nie znikało. Mieszaniec szturchnął zwłoki butem, nie chciał bowiem dotykać ich rękami, na wypadek gdyby śmierć miała się okazać zaraźliwa.
Dwór zapełnił się uzbrojonymi ludźmi. Poza tymi, którzy przetrwali masakrę na dolnym piętrze, nikt nie pozostał przy życiu. Większość zginęła od czarów. Karmazynowe Cienie wyssały z nich życie. Furażerzy sprawdzili każdy kąt. Wreszcie, pokonawszy początkowy zabobonny lęk, zaczęli odzierać trupy z sakiewek, prochu, kul i broni oraz wszystkich cennych przedmiotów, jakie udało im się znaleźć.
Wstręt ściskał Mieszańcowi żołądek, gdy patrzył na owo świadectwo niesamowitej magii. Przedtem zawsze rozmyślał o tego rodzaju mocy i zawsze jej pożądał. Teraz zadawał sobie pytanie, czy rzeczywiście chciałby nią dysponować. Przemożna część jego istoty krzyczała, że nie, jednak w maleńkim, chorym z ambicji kąciku umysłu wiedział, że odpowiedź brzmi: tak. Niesamowicie byłoby panować nad taką potęgą.
Oddział zajął się omawianiem kwestii łupów. Jak zwykle, nie było ich dostatecznie dużo w stosunku do poniesionego ryzyka. W parę chwil później powrócił Sardec. Twarz miał spokojną, o lodowatym wyrazie, co oznaczało, że Terrarch jest wściekły. Wszyscy żołnierze trzymali się od niego z daleka, nawet Barbarzyńca. Mieszaniec starał się nie drgnąć. Wiedział, że to na nim skupi się gniew porucznika.
– Nie ma czarodzieja – rzucił Sardec, patrząc gniewnie na przewodnika. – Nie ma Zarahela. Tylko gromada śmierdzących górali.
– Był tu, panie – zapewnił Vosh. – Obydwaj byli.
– Przysięgałeś, że tu ich znajdziemy – przypomniał porucznik.
– Byli, kiedy odchodziłem. Może są w pobliżu albo w kopalni.
– W kopalni? Czyli gdzie?
– W zboczu góry na polecenie czarodzieja wydrążono szyb. Bóg jeden wie po co. To miejsce jest nawiedzone.
– Może dlatego się nią interesowali – powiedział Sardec. – Dlaczego przedtem nie wspomniałeś, że się tam schronili?
– A czemuż miałbym to robić? Byli tutaj. Zawsze przebywali nocą we dworze.
– Ale teraz ich tu nie ma. Może dowiedzieli się, że nadchodzimy. Jak daleko stąd jest ta kopalnia?
– Na zboczu nad nami. Zaprowadzę was tam rankiem.
– Wtedy nasi przyjaciele będą już wiele lig stąd.
– Ano, możliwe, panie, ale w takim razie łatwiej będzie ich wytropić w świetle dziennym.
Przez chwilę Sardec wyglądał tak, jakby chciał go uderzyć, lecz wziął głęboki oddech i zawołał:
– Sierżancie! Zacznijcie usuwać ciała z domu. Dajmy wyrmom coś do zjedzenia. Ty! – wskazał palcem na Mieszańca. – Dopilnuj, żeby je nakarmiono.
Nikt się nie skarżył. To łatwiejsze niż budowa stosu.
• • •
Mieszaniec przyglądał się, jak płatki śniegu opadają na powierzchnię jeziora. W pobliżu czekały wyrmy. Zastanawiał się, czy to tylko jego wyobraźnia, czy też ich pyski mają dziwnie syty wyraz. Pozostali furażerzy przebywali w środku, owinięci w koce, chroniąc się przed chłodem. Porucznik zajął pokoje na górze. Wezwał Łasicę, by przesłuchał jeńców, wykazywał bowiem do tego szczególny talent i zapominał o delikatności. Od jakiegoś czasu wrzaski górali zakłócały sen. Mieszaniec zastanawiał się, co odkrył Sardec. Choć i tak nie miało to znaczenia. Bez wątpienia, porucznik podzieli się z nimi zdobytymi informacjami, kiedy uzna to za stosowne. A jeśli on tego nie zrobi, wyręczy go Łasica, jeśli nie wymyśli jakiegoś sposobu, aby wyciągnąć korzyści z tej sytuacji.
Jęki rannych również nie pomagały zasnąć. Ofiar po ich stronie nie było dużo, ale zostało kilku okaleczonych. Jak zawsze. A w tej chwili wyraźnie oszołomiony mistrz Severin nie zdołałby ich uleczyć. Wielu górali także odniosło rany, ale albo zostali zamknięci, albo skrócono ich cierpienia. Furażerzy nie żywili współczucia dla górskich plemion. Słyszeli zbyt wiele opowieści o tym, co ich członkowie robili z pochwyconymi żołnierzami. Biada zwyciężonym, pomyślał Mieszaniec.
Na ochotnika zamienił się z Gołębiem na wartę, potrzebował bowiem czasu, żeby pomyśleć. I tak sypiał mniej niż normalni ludzie, a Gołąb będzie mu winien przysługę. To jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Myślał głównie o Karmazynowych Cieniach. Po raz pierwszy widział niszczycielską magiczną siłę na tak wielką skalę z tak bliska. Dzięki temu pojął moc drzemiącą w magii. I zrozumiał, w jaki sposób Terrarchowie zdołali zdominować cywilizację, w której ludzie przewyższali ich liczebnie sto do jednego. Myślał o trupach tych, którzy zginęli od ataku cieni, o ich skórze naznaczonej dziwną czerwienią, o krwi cieknącej im z nosa i kącików ust. Cienie wykorzystywano jako broń, ale stanowiły także nauczkę dla tych, którzy sprzeciwiali się Terrarchom.
Zastanawiał się, jak by to było dysponować taką mocą. Najpewniej nigdy się tego nie dowie. Stara Wiedźma mówiła, że podobne czary przyprawiają większość ludzi o szaleństwo lub też wyniszczają ich fizycznie, doprowadzając do śmierci. Ludzkich istot nie stworzono do władania tak potężnymi zaklęciami. Jednak jeśli wierzyć opowieściom, sam był tylko w połowie człowiekiem. Gdyby spróbował takiej magii, która strona jego natury by zwyciężyła? Byłby to pewnie ostateczny sprawdzian tego, kim jest. Wolał nie rozważać, jakim rezultatem zakończyłaby się owa próba, toteż usiłował zwrócić myśli ku czemuś innemu, ku ich misji.
« 1 10 11 12 13 »

Komentarze

08 IV 2010   11:58:30

Ciekawa jestem jak się potoczśą jego dalsze życie.

08 IV 2010   11:59:26

przepraszam za błędy ortograficzne

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.