WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Plagi tej ziemi |
Data wydania | 3 października 2008 |
Autor | Michał Krzywicki |
Wydawca | RUNA |
ISBN | 978-83-89595-45-4 |
Format | 416s. 125×195mm |
Cena | 29,50 |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Plagi tej ziemiMichał Krzywicki
Michał KrzywickiPlagi tej ziemiChwilę po nim wbiegła służka. Ukłoniła się nisko, przepraszając panią, że nie upilnowała drzwi. Petrysa, widząc jej podbite oko i juchę na gębie, domyśliła się, że dziewka dzielnie walczyła. Zastanawiała się, czy aby nie straciła cnoty, bo Stępota był ponoć szybki w tych sprawach. Kazała jej się wynosić i ze wstrętem spojrzała na strażnika. Chrapał już w najlepsze. Nogi wyrzucił przed siebie, pas miał ledwie zapięty, pochwę od miecza pustą. Przepił pewnie oręż, choć Petrysa nie wątpiła, że odzyska go, jak tylko wyzdrowieje. Aż dziw ją brał, że taki pijanica jest postrachem Brenny i okolic. – Wstawaj! – Trzasnęła go po gębie. Choć służył jej jak pies, trzeźwego nigdy by tak nie potraktowała. Ale pijany mało co pamiętał. Na wieści od niego czekała od południa. Ocknął się i przetarł twarz. Próbował nawet się podnieść, ale szybko zrezygnował. Zbytnio ciążyła mu głowa. – Moja zbroja jest jak brzemię. Nie jest lekka – westchnął. Prócz wełnianej koszuli, spodni i przeszywanicy nic na sobie jednak nie miał. Zgubił nawet buty. Na razie nie zdawał sobie z tego sprawy. – Nie narzekaj. Przecież balast przepiłeś. – Pokiwała głową zrezygnowana. – To u księcia tak tęgo piją? – A gdzieżby tam. – Odegnał niewidoczną muchę. – Po wizycie u twego męża, pani, zajrzałem do gospody. Moi pachołkowie ławy obstawili. No i mocne piwo tam mają. – A pamiętasz, o czym radzili? – zapytała, znowu odwracając się do okna. Petrysa spojrzała na swojego oddanego woja. Stępota nie darzył jej sympatią, to pewne. Ale miał nadzieję, że gdy jej syn podrośnie, księżna odda mu go w opiekę. Ale czy mogła powierzyć swój skarb komuś, kto szuka swego szczęścia na dnie dzbana? Milczała, czekając, aż zacznie gadać. Westchnął ciężko pod jej spojrzeniem, spróbował się nieco ogarnąć. Ale nie miał sił, nawet by podciągnąć spodnie. – Źle jest, pani. – Beknął. – Nie każ mi więcej za twoje ucho robić, bo na śmierć się zachleję. – Nikt nie kazał ci spijać się jak świnia. – Łatwo mówić, gorzej czynić. – Mów! Jak książę przyjął wieści z rady? Był chociaż przytomny? – Przytomny, a jakże. Nawet o miód prosił. Gdy zdałem mu relację, powiedział tylko, że nim minie lato, w Brennie będzie więcej Sasów niż Słowian. Księżna spojrzała gdzieś daleko przed siebie. Tak, jej mąż miał rację. Uśmiechnęła się. Matka Petrysy pochodziła ze starego saksońskiego rodu. Przekazała jej miłość do chrześcijaństwa i pogardę dla słowiańskiego ludu. To, o co matka mogła się jedynie modlić, Petrysa wprowadzała w życie. Nie minie tuzin wiosen, a cały pogański ludek na wschód od Łaby, nad Hawelą i Pianą ugnie karki pod krzyżem. Wszystko jest kwestią czasu. Gdy czegoś bardzo chcesz, to Bóg cię wysłucha. Odkąd książę zachorzał, nikt nie miał wątpliwości, że nastała jej władza w Brennie. Sprowadziła na dwór Arnsteina i Plotho, z każdym dniem na stodorańskie ziemie przybywali kupcy, mnisi i cieśle zza Łaby. Wszyscy, którym sprzykrzył się bat cesarza. Mieli nadzieję na dzierżawy od kolonizujących ziemie na wschód od Łaby niemieckich margrabiów. Stępota podniósł się, by podejść do okna. Łapczywie wciągnął świeże powietrze. Dopiero teraz poczuła, jak śmierdzi moczem. – Kupcy spiskują. – Specjalnie użyła tego określenia na możnych w Brennie. Zawsze sprawiała mu tym ogromną radość. Mimo że wielu dzielnych wojów ostało się w drużynie księcia, tylko on w Brennie uważał się za rycerza. I przyznawała mu rację. Wojowie zgnuśnieli albo, tak jak Tileman, zestarzeli się i wzięli do handlu. Wykorzystywał to Jaksa i zachęcał tym skłonnych do wojaczki, by stanęli z mieczem w ręku przy jego boku. W tawernach i na gościńcach jego ludzie przekonywali zdolnych młodzików, by nie godzili się na saskie chomąto, i obiecywali w imieniu księcia nadziały ziemi. – Nie mogę ufać Kuniczukom, już niedługo Niklota po grodach zaczną wyglądać. Jaksa zaś tylko czeka, żeby wbić mi nóż w plecy. Jeżeli go nie uciszymy, źle skończę, a ty razem ze mną. – Może nie będzie tak źle – powiedział tajemniczo, ale zaraz czknął i zapadł w drzemkę. Słysząc jego pochrapywanie, księżna złapała go za koszulę. – Mów, co wiesz! – krzyknęła zniecierpliwiona. Ocknął się i odepchnął ją delikatnie. – Do gospody zajechali wojowie z Jaksowej kompani. Bili się pod Lubeką. Jeno dwóch się ostało. Tęgomir i Kuśpiej. – A Jaksa? Zginął?! – Zacisnęła pięści. – Trupa młodego księcia nie znaleziono. Ale bądźmy dobrej myśli. Tęgomir, stary drań, miecz wygrał ode mnie! – Zmienił szybko temat, jakby Jaksa mało go obchodził. – Graliście, zanim do mnie przyszedłeś?! – Wytrzeszczyła oczy, nie dowierzając głupocie strażnika. – Sam sobie jesteś winien! – Wybacz, pani. – Odsunął się na wszelki wypadek. Gdy przebywali sam na sam, zawsze miała nad nim przewagę i ciężką rękę. – A gdzie on teraz jest? – Przez chwilę miała nadzieję, że porozmawiał z Tęgomirem. – Miecz wziął, buty mi zzuł. Bał się chyba, że jak wytrzeźwieję, to upomnę się o swoje. Pojechał pewnie nad Sprewę. I dobrze zrobił. – Spojrzał wściekły na swoje bose stopy. – Głupiś, Stępota, głupiś! – skwitowała. – A Albrecht Niedźwiedź? Czy Sas dał już znać? – Nie, mój nowy spowiednik jeszcze nie dotarł. A Bodzanta już spakowany. – Bo strachliwy i czuje się jak w gościach. Chciałby do swoich. Za Łabę. – Oby ten nowy czuł się tutaj jak u siebie w domu. Czytaj drugi rozdział powieści. |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Plagi tej ziemi, rozdział II
— Michał Krzywicki