Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹Podstęp›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPodstęp
Tytuł oryginalnyAn Oblique Approach
Data wydania23 kwietnia 2004
Autorzy
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-88916-96-3
Format492s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Podstęp

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 12 13 14 15 »

David Drake, Eric Flint

Podstęp

Mindos
lato, rok 528 n.e.
Rozdział 5
– Wynocha! – Oczy Belizariusza były jak ciemne kamienie wygładzone w strumieniu. Zimne, bezlitosne odpryski starożytnego kamienia.
– Wynocha! – powtórzył. Gruby oficer, stojący przed nim sztywno, zaczął znów protestować, ale widząc ostateczność w oczach generała, szybko zniknął z namiotu głównodowodzącego.
– Dopilnuj, żeby wyruszył w drogę w przeciągu godziny – powiedział Belizariusz do Maurycego. – I obserwuj, z kim będzie rozmawiał do czasu wyjazdu. Jego przyjaciele będą mu współczuć, a z pewnością ci ludzie mają takie same nawyki.
– Z przyjemnością, panie. – Setnik zwrócił się do jednego z trzech katafraktów stojących cicho w kącie namiotu. Katafrakt, krępy mężczyzna po trzydziestce, uśmiechnął się złośliwie i zebrał się do wyjścia.
– Jak będziesz wychodził, Grzegorzu – powiedział Belizariusz – zawołaj do środka tego młodego Syryjczyka, którego mi polecałeś. – Grzegorz kiwnął głową i wyszedł z namiotu.
Belizariusz powrócił na krzesło. Przez chwilę nasłuchiwał przenikających do namiotu odgłosów obozu wojskowego, jak muzyk delektujący się znajomym utworem. Zdawało mu się, że wykrywa radosną hałaśliwość ledwo słyszalnych przekleństw wymienianych przez niewidzialnych żołnierzy, i miał nadzieję, że ma rację. Pierwszego dnia po przybyciu na miejsce głosy obozu przesycone były urazą.
Jego uwagę przyciągnął inny dźwięk. Spojrzał na znajdujący się w kącie namiotu stół, gdzie Prokopiusz, jego nowy sekretarz, pisał coś zawzięcie. Blat, podobnie jak krzesło, na którym siedział skryba, były bardzo prostej konstrukcji. Ale nic nie było bardziej prymitywne niż biurko czy siedzisko samego Belizariusza.
Prokopiusz był zdumiony, żeby nie powiedzieć rozczarowany, kiedy odkrył surowe nawyki swego nowego pracodawcy. Już po tygodniu od czasu przybycia sekretarz spróbował przypochlebić się Belizariuszowi i podarował mu jedwabną, pięknie wyszywaną poduszkę. Generał podziękował grzecznie za prezent, ale natychmiast oddał go Maurycemu, tłumacząc, że dzielenie się podarkami ze swoimi podkomendnymi jest jego starym zwyczajem. Następnego dnia Prokopiusz patrzył oczyma niczym spodki, jak traccy katafrakci używają poduchy jako celu w treningu konnego łucznictwa. Bardzo szybko ostre groty wojennych strzał poszarpały luksusowy przedmiot.
Sekretarz był blady ze złości i oburzenia, ale posiadał wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, żeby siedzieć cicho w obecności trackich żołnierzy. I od tego czasu Belizariusz zauważył, że…
– Bardzo dobrze sobie radzisz, Prokopiuszu – rzekł nagle Belizariusz – w wyszukiwaniu tych drobnych kanciarzy.
Sekretarz podniósł głowę, zaciekawiony. Zaczął otwierać usta, ale zaraz je zamknął. Podziękował lekkim skinieniem głowy za pochwałę i wrócił do pracy.
Usatysfakcjonowany Belizariusz spojrzał w inną stronę. Przez tygodnie, które spędzili razem w obozie wojennym pod Daras, Prokopiusz nauczył się, choć było to bolesne, że jego nowy pracodawca szybko się rozprawia z pochlebcami. Z drugiej jednak strony docenia rzetelną pracę i umiejętności. A, poza innymi cechami charakteru, nie było wątpliwości, że Prokopiusz jest doskonałym sekretarzem. I nie był leniwy. Stanowił ogromną pomoc w zwalczaniu korupcji panoszącej się w armii Belizariusza.
Do namiotu wszedł żołnierz.
– Wzywałeś mnie, panie?
Belizariusz przyjrzał mu się. Mężczyzna wyglądał na dwudziestolatka. Był raczej niski, ale muskularny. Belizariusz stwierdził, że obok syryjskich przodków chłopak ma w sobie także odrobinę arabskiej krwi.
Żołnierz był ubrany w prosty, standardowy mundur, składający się z opończy, tuniki, butów i pasa. U boku kołysał się schowany w pochwie długi miecz typu spatha, którego współcześni Rzymianie używali w miejsce starożytnego gladiusa. Spatha był podobny do gladiusa, miał obustronne, proste ostrze, odpowiednie zarówno do cięcia, jak i do pchnięć, ale był dłuższy o około dwadzieścia centymetrów.
Płaszcz, hełm, zbroja i tarcza, również stanowiące część rynsztunku żołnierza, najwyraźniej pozostały w jego namiocie. W świetle syryjskiego dnia w płaszczu nie można było wytrzymać z gorąca. A zbroja i tarcza nie były potrzebne młodemu żołnierzowi w codziennych obowiązkach życia obozowego.
– Nazywasz się Marek, jak pamiętam? Marek z Edessy?
– Tak, panie. – Na twarzy Marka pojawił się ledwo zauważalny wyraz obawy, zmieszany z zaciekawieniem.
Belizariusz natychmiast rozproszył jego lęki.
– Mianuję cię dowódcą trzeciej ala – oznajmił. Jego głos był po żołniersku surowy.
Oczy mężczyzny rozszerzyły się lekko. Stanął odrobinę bardziej prosto.
– Piotr z Rhaedestusu, jak zapewne wiesz, jest trybunem regimentu. Zgłosisz się do niego.
Potem dodał łagodniejszym tonem:
– Jesteś zbyt młody i niedoświadczony, aby objąć dowodzenie nad setką żołnierzy. Ale obaj, Piotr i dowódca kawalerii Konstantyn, mówią o tobie dobrze. I tak samo twierdzą ludzie mojej osobistej ochrony. – Kiwnął w kierunku tyłu namiotu, gdzie stali Maurycy i pozostali dwaj katafrakci.
Marek spojrzał na Traków. Jego twarz pozostała nieprzenikniona, ale z oczu młodzieńca biła wdzięczność.
– Jeszcze dwie sprawy, zanim wyjdziesz – rzekł Belizariusz. Wszystkie ślady łagodności wyparowały z jego głosu.
– Konstantyn i Piotr, jak również inni trybuni kawalerii, znają moje poglądy na temat skorumpowanych oficerów i zgadzają się z nimi. Ale poświęcę trochę czasu teraz i wyłożę ci je prosto z mostu. Jak zapewne wiesz, nie będę tolerował oficera, który okrada swoich własnych żołnierzy. Do tej pory, od kiedy objąłem dowodzenie tej armii po moim poprzedniku, zadowalałem się jedynie zwalnianiem takich oficerów. W przyszłości jednak, dla dowódców, którzy otrzymują nominację, znając moje poglądy, kara będzie znacznie bardziej surowa. Skrajna, można powiedzieć.
Belizariusz przerwał, wpatrując się w młodego Syryjczyka, i zdecydował, że dalsze przemówienie na ten temat nie będzie potrzebne. Twarz Marka lśniła od potu, ale był on po prostu rezultatem duszącego upału panującego w namiocie. Belizariusz wyjął chustę i otarł swoją własną twarz.
– I na koniec, jesteś kawalerzystą, i to od czasu, kiedy wstąpiłeś do armii. Mam rację?
– Tak, panie.
– Więc zrozum coś jeszcze. Nie będę tolerował wywyższania się kawalerii nad piechotę. Rozumiesz?
Twarz Marka drgnęła, ale tylko odrobinę.
– Mów otwarcie, Marku z Edessy. Jeżeli są jakieś niejasności w moich słowach, powiedz to. Wyjaśnię ci, o co mi chodzi i obiecuję, że nie okażę ci pogardy.
Młody Syryjczyk spojrzał na swojego generała, szybko ocenił sytuację i przemówił:
– Nie jestem do końca pewien, czy rozumiem, panie.
– To proste, Marku. Jak się niedługo zorientujesz, moje taktyczne metody pozwalają na dużo efektywniejsze wykorzystanie piechoty, niż ma to miejsce w typowej rzymskiej armii. Ale żeby ta taktyka działała, piechota musi być tak samo dumna, a jej żołnierze muszą poważać siebie na równym stopniu z kawalerią. Nie mogę zbudować i utrzymać morale, jeżeli konni drwią sobie z pieszych i odmawiają wzięcia na swoje barki części obowiązków, które na ogół spadają na piechotę. Nie będę tolerował kawalerzystów plączących się w cieniu, podczas gdy piesi w pocie czoła budują obozy i fortyfikacje. I często kpiących z męczących się żołnierzy piechoty. Czy teraz rozumiesz?
– Tak, panie – padło pewnie i głośno.
– Dobrze. Będziesz mógł wybrać sobie dowódców pododdziałów swojej setki. Będzie ich dziesięciu.
Marek stał wyprostowany.
– Dziękuję, panie.
Belizariusz powstrzymał uśmiech i rzekł surowo:
– Kieruj się własnym osądem, ale nalegam, abyś skonsultował swoje decyzje z Piotrem. Możesz także poradzić się Maurycego i Grzegorza. Myślę, że mogą ci bardzo pomóc.
– Tak zrobię, panie.
– Pozwól mi dać ci przestrogę. A raczej wskazówkę. Wystrzegaj się wybierania dowódców z kręgu swoich przyjaciół. Nawet jeżeli mają odpowiednie cechy, to spowoduje niezadowolenie innych. Wykwalifikowana klika pozostaje ciągle kliką, a to podważy twój autorytet.
– Tak, panie.
– I, to najważniejsze, upewnij się, że dowódcy rozumieją i zgadzają się z moim nastawieniem. Będziesz ich wybierał, co w pewien sposób odbije się na moim dla ciebie poważaniu. Twój prestiż pomiędzy kawalerzystami, którymi dowodzisz, będzie przez to większy. Ale nigdy nie zapominaj o następstwach. Będziesz odpowiadał za niesubordynację twoich dowódców tak samo jak za swoją własną. Czy wyrażam się jasno?
– To jasne jak słońce, panie. – Zawahał się ponownie, oceniając sytuację. – Jasne jak słońce na syryjskim niebie.
Teraz Belizariusz pozwolił sobie na uśmiech.
– Dobrze. Możesz odejść.
« 1 12 13 14 15 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.