Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna Brzezińska
‹Letni deszcz. Kielich›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLetni deszcz. Kielich
Data wydania31 marca 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklSaga o zbóju Twardokęsku
ISBN83-89595-04-4
Format592s. 185×125mm
Cena32,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Letni deszcz. Kielich

Esensja.pl
Esensja.pl
Anna Brzezińska
1 2 3 »
Prezentujemy fragment długo oczekiwanej powieści Anny Brzezińskiej „Letni deszcz. Kielich” będącej pierwszą częścią trzeciego i ostatniego tomu „Sagi o zbóju Twardokęsku”. Dotyczczas wydane tomy to „Zbójecki gościniec” i „Żmijowa harfa”.

Anna Brzezińska

Letni deszcz. Kielich

Prezentujemy fragment długo oczekiwanej powieści Anny Brzezińskiej „Letni deszcz. Kielich” będącej pierwszą częścią trzeciego i ostatniego tomu „Sagi o zbóju Twardokęsku”. Dotyczczas wydane tomy to „Zbójecki gościniec” i „Żmijowa harfa”.

Anna Brzezińska
‹Letni deszcz. Kielich›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLetni deszcz. Kielich
Data wydania31 marca 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklSaga o zbóju Twardokęsku
ISBN83-89595-04-4
Format592s. 185×125mm
Cena32,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Od lipnickiego trzęsawiska dzieliły ich nie więcej dwa-trzy dni drogi, kiedy śnieg rozpadał się na nowo. Zrazu zbójca kazał żywiej pogonić konie i cały dzień ciągnęli w gęstniejącej zamieci. Pod wieczór jednak nawet Pleskota, który zazwyczaj nie przyłączał się do dąsów zbójeckich kamratów i ze skrupulatnością wieloletniego sługi wypełniał rozkazy, zaniepokoił się trochę. Zeskoczył ze swojego wozu i brnąc po kolana w świeżym, sypkim śniegu, przybieżał do zbójcy.
– Trza będzie się zatrzymać – rzekł, przytrzymując się wysokiej krawędzi furgonu – i noc w cieple przeczekać. Konie ustałe, a ludzie ze zmęczenia i mrozu skapcanieli do cna. Miejcie boga w sercu, mości Twardokęsku, i pofolgujcie nam trochę. Nie wiedzieć w tej zawiei, jakie nam licho drogę zastąpi, a szlak we ćmie łatwo zgubić.
Zbójca jeszcze dobrą chwilę jechał w milczeniu, wąsa żując ze złości. Obok niego Nieradzic, okutany szczelnie derką i kożuchem, przymrużonymi oczami wgapiał się w szarzejące w zawiei pnie drzew. Z końskich pysków buchały kłęby pary.
– Gdzie stanąć chcecie? – burknął wreszcie, lecz bez złości, gdyż nauczył się szanować sługę Nieradzica i cenił jego zdanie. – Jest tu jaka polana od wiatrów osłonięta?
– Nocą mróz srogi przyjdzie – Pleskota głębiej nasunął kaptur i otarł krzaczaste brwi ze śniegu – a sypać nie przestanie. Zdałoby się między ludźmi przytulić, przeczekać, póki zawieja nie minie. Jest niedaleczko karczma wedle rozstajów poczciwa, gospodarz zacny, z dawien dawna na niej siedzi i rebeliantom sprzyja. Z drogi wiele nie zboczym. We dwa pacierze na miejscu staniem, zwierzętom i ludziom przyda się wytchnienie. Tedy jak będzie, mości Twardokęsku?
Twardokęsek przygryzł wargę i bez słowa kolebał się na koźle.
– Nie – rzucił po namyśle. – Nazbyt to niebezpieczne.
Nieradzic jęknął słabo. Pleskota jeszcze głębiej zapadł się w śnieg.
– Widzicie – podjął zbójca, który chciał się trochę przed nimi oboma usprawiedliwić – mnie od niedzieli skóra na grzbiecie świerzbi, co jest znak niezawodny, że nieszczęście będzie. A jakbym sam na siebie zasadzkę chciał przyszykować, to właśnie tutaj, pod samym bokiem Koźlarza. Dlatego nie chcę ludziom przed oczy leźć i do gospody zaglądać. Nazbyt łatwo szpieg się w niej może plugawy trafić, co nam Pomorców na kark ściągnie i u kresu drogi nas wygubi.
– Może i racja – zgodził się posępnie Pleskota. – Ale powiem wam, mości zbójco, że szpiegom się wymknąć można, a mróz ze wszystkich wrogów najgorszy.
– Co radzicie?
Szlachetka zasępił się i czas jakiś rozmyślał, idąc u woza w coraz głębszych zaspach, las bowiem przerzedził się mocno i wiatr nawiał na drogę śniegu.
– Jest w lesie gospodarstwo – odezwał się w końcu – wedle ruczaju. Mało kto o nim pamięta, bo młyn tam stał kiedyś, ale go z tuzin lat temu podpalili, nie pomnę, Pomorcy czy nasi. Chłop jeden się ostał, co na wyrębach owies sieje i miód leśnym rojom podbiera. Wygód u niego nie będzie, ale da konie do zagrody wprowadzić, a my się w izbie ogrzejem, przy ogniu.
Nieradzic wystawił głowę spod baranicy i popatrzał na zbójcę z nadzieją. Policzki miał czerwone od mrozu.
– Mości Twardokęsku? – ponaglił Pleskota.
– Dobrze już. – Westchnął zbójca. – Prowadźcie.
Chata była niska, ukryta za kępą świerczyny i mało jej nie przeoczyli. Ale ledwie wjechali w opłotki, doszczętnie pokryte śniegiem, zbójca poczuł, że źle uczynili. Nijak mu było zawracać wozy, zresztą gospodarz musiał ich spostrzec, gdyż zza chałupy rozległo się rześkie ujadanie i drzwi do izby uchyliły się z wolna.
– Nie lękajcie się, dobry gospodarzu! – krzyknął z daleka Pleskota. – My kupce, ludzia spokojna. Pobłądzilim w zadymce i trza nam do świtu przeczekać, koniom dać wytchnienie.
– Ano, zajeżdżajcie. – Z chałupy wyłonił się siwowłosy chłopina, skurczony we dwoje i nakryty płatem baraniej skóry. – Wozy na gumnie ostawcie, nikt ich tutaj nie ruszy. Zwierzęta do szopki można wprowadzić, żeby nie zmarniały. – Uspokajająco poklepał po szyi jednego z siwków, którymi powoził zbójca. – Sielne koniki – pochwalił, a Twardokęsek ułowił przez moment spojrzenie małych, zestrachanych oczek.
Chłop się bał. Twarz miał sinobladą i popatrywał wokoło z takim lękiem, jakby mu sam Zird Zekrun w gościnę do obejścia zawitał.
– Ale utrudzone ponad miarę – odparł miękko zbójca, którego nagle ogarnął dziwny spokój, bo wiedział już, że, czymkolwiek jest niebezpieczeństwo, nie zdoła go uniknąć. – Pomóż mi wyprzęgać.
Gospodarz łysnął białkami oczu i uczynił gest, jakby chciał się zerwać i przez śnieg zmykać do lasu, ale pohamował się prędko. Przytrzymał konie za uzdy i mówił do nich uspokajająco, gdy je Twardokęsek odpinał, a potem powiódł do stodółki. Zbójca ruszył tuż za nim.
– Nieradzic, wody ze studni uciągnąć – rzucił jeszcze przez ramię do chłopaka, który wraz z resztą krzątał się pomiędzy wozami. – I konie do sucha wytrzeć.
Tuż za drzwiami szopy zbójca z całej siły ucapił chłopinę na łokieć i przyciągnął do siebie, przykładając mu do grdyki sztylet.
– Ilu? – zapytał szeptem.
Gospodarz zadygotał gwałtownie, a potem zwiotczał w uścisku zbójcy. Nic nie odpowiedział.
W głębi, za drewnianym przepierzeniem zameczała koza.
– Gadaj żywo, skoro po dobroci pytam. – Zbójca mocniej nacisnął ostrze. – Bo już zgadłem, że w izbie siedzą. Jeno nie wiem jeszcze, czy na mnie czekają i kto oni.
– Źli ludzie, panie – odezwał się roztrzęsionym głosem chłopina. – Ja ich w gościnę nie prosił, sami przyleźli. Dwie niedziele siedzą, dobytek przejadają. Mnogo ich i pod bronią. Kobita zestrachana, dzieciak od trwogi słabuje...
– Ilu ich jest, tych złych ludzi? – zbójca bez miłosierdzia uciął wyrzekania, ale odsunął nieco ostrze.
Chłopina zacukał się nieco i zaczął mozolnie rachować na palcach.
– Dziewięciu w izbie pije – oznajmił wreszcie. – Czterech z rana do gospody skoczyło po gorzałkę, lecz pewnie rychło wrócą.
Zbójca pokiwał głową i schował sztylet.
– A konie gdzie trzymają? – zagadnął.
– Skądże mnie wiedzieć, biednemu? – Gospodarz głośno przełknął ślinę. – Pewnie wedle starego młyna, ale żem nie pytał.
– Dobrze więc. – Twardokęsek odwrócił się.
Chciał wynijść ze stodółki, ale chłopek wczepił się w połę jego kożucha.
– Pomiłujcie, panie kupiec – zaskomlał. – Ja mam dziatki małe, niewiasta przy nadziei. Nie drażnijcie ich, panie, oni ludzie zbrojne i do gniewu prędkie. Zaraz wam na stryszku posłanie naszykuję, świeżą słomą wymoszczę. Aby do izby nie idźcie. Bo oni tam od rana siwuchę piją…
– Precz, chamie! – Zbójca szarpnął się mocno. – Konie wycieraj.
Wyszedł na majdan i przymrużonymi oczami popatrzył ku chałupie, a potem ukradkiem przywołał starego szlachcica z Nieradzicowej czeladki.
– Pleskota – rzekł, niby to poprawiając płachtę na wozie – weźmiesz swoich ludzi i wyskoczysz na ścieżkę ku gospodzie. Jeno tak, aby was z izby nie widziano.
Szlachcic zrozumiał od razu.
– Wielu? – zapytał chrapliwie.
– Tamten – machnął ku szopce, w której wciąż siedział gospodarz – powiada, że czterech, ale skądże mnie wiedzieć, czy prawdę gada?
– Kurwi syn – sapnął Pleskota. – Dajcie mi go krzynkę nożem popróbować, wnet prawdę powie.
– Czasu nie ma.
– A mały? – Szlachcic spojrzał niespokojnie ku Nieradzicowi, który dźwigał przez majdan połąk z wiadrami.
– Przy koniach każcie mu zostać. Lepiej go z dala trzymać, jak się tam w chałupie na dobre zacznie.
– Sami w izbie uradzicie?
– Cobyśmy mieli nie uradzić? – Zbójca uśmiechnął się po wilczemu i błysnął spod wąsów zębami. – Jeno nie zwlekajcie. Niebawem się spostrzegą.
Pleskota skinął głową i powoli poprowadził parę koni ku stajence. Jego krewniacy, którzy pozornie bez celu kręcili się po majdanie, nagle znaleźli się tuż koło niego.
Twardokęsek potoczył wzrokiem po wozach, ustawionych w zgrabne półkole i z twarzy kamratów wyczytał, że spostrzegli już jego niepokój. Udał, że poprawia oburącz kaptur, i przycisnął do czoła osiem palców. Cherchel odpowiedział uśmiechem i poprawił na głowie czapeczkę z sokolim piórkiem. Chąśnik odchylił lekko połę płaszcza z brunatnego pomorckiego płótna i poklepał znacząco głowicę krótkiego miecza. Inni zdawali się nie zwracać na niego uwagi, ale ich ruchy nagle spowolniały.
– Jak tam? – spytał, przekrzykując wycie wichru ponad polaną. – Wozy opatrzone?
– Ano zda mi się, że tak – odparł spokojnie Lusztyk.
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Kielich pełen wrażeń
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Wiedźmie kłamstwa
— Anna Nieznaj

Królewny i karliczka
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Gdzie diabeł nie może, tam wiedźmę pośle
— Magdalena Kubasiewicz

Oczy błękitne jak niebo
— Magdalena Kubasiewicz

Esensja czyta: Styczeń 2011
— Jędrzej Burszta, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka Szady, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Jak dawniej nie będzie
— Jędrzej Burszta

Esensja czyta: Grudzień 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Marcin T.P. Łuczyński, Daniel Markiewicz, Beatrycze Nowicka, Monika Twardowska-Wągrowska, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Kołatka w kształcie łba kota czyli o tym, że nic się nie kończy
— Karina Murawko-Wiśniewska

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.