Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Salik
‹Gildia Hordów›

WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGildia Hordów
Data wydania18 sierpnia 2009
Autor
Wydawca RUNA
CyklDoliny mroku
ISBN978-83-89595-53-9
Format384s. 125×195mm
Cena29,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Gildia Hordów – fragment 2

Esensja.pl
Esensja.pl
Magdalena Salik
« 1 2

Magdalena Salik

Gildia Hordów – fragment 2

Mimo podeszłego wieku przywódca osady pierwszy go rozpoznał. Dał znak pobratymcom, a następnie powiedział kilka słów w szorstkim, gardłowym języku. Krywi patrzyli jeszcze przez chwilę na przybysza, po czym odwrócili się na pięcie. Udając, że wysłannik Gildii Hordów w ogóle ich nie interesuje, wrócili do swoich zajęć.
Mężczyźnie było to na rękę. Szybko podszedł do starca.
– Witaj. Mam…
– Witaj, Hordzie. Jestem Meron, Sługa Krytów w Galleck. – Starzec mówił głośniej, niż było potrzeba, uroczyście przeciągając każde słowo. – Dziękujemy, że Gildia bez zwłoki odpowiedziała na nasze wezwanie. – Na jego twarzy widać było cień lekceważenia, a w głosie dało się słyszeć lekką drwinę.
Krywów drażnił fakt, że tak jak wszyscy w Dolinach Gruaronu, w zimie muszą korzystać z usług Gildii Hordów. Skąpi z natury, zawsze kłócili się o to, ile mają Gildii zapłacić za dostarczanie przesyłek i przekazywanie wiadomości.
Przybysz popatrzył kątem oka za plecy Sługi Krytów. Starzec specjalnie mówił głośno, tak by słyszeli go towarzysze. Nieznajomy pomyślał, że ledwie ceremonia pogrzebowa dobiegła końca, uroczysty nastrój mieszkańców Puszczy uleciał z dymem. Krywi z powrotem byli krywami.
– Jak zawsze nie ociągając się spieszycie tam, gdzie was potrzebują… – kontynuował Meron, jeszcze bardziej wysilając gardło. Między słowami pojawiły się poświsty.
Krywi przy stosie uśmiechnęli się szeroko.
Twarz Horda, dotychczas bez wyrazu, zrobiła się nagle poważna. Sięgnął do kieszeni. Uważnie obserwując Sługę Krytów, wyciągnął przed siebie rękę, odwrócił ją i rozłożył palce.
Na jego dłoni leżało trójkątne ucho pokryte brunatnymi łuskami. Mimo słabego światła wyraźnie było widać, że jest umazane świeżo zakrzepłą krwią.
Meron odetchnął gwałtownie. Odruchowo cofnął się o krok. Podniósł głowę i popatrzył na Horda. W jego oczach czaiło się pytanie, którego najwyraźniej nie chciał czy też nie był w stanie wypowiedzieć.
Hord zrozumiał to spojrzenie.
– Grychty są już w Dolinach Gruaronu – powiedział cicho.
Sługa Krytów patrzył na niego przez kilka sekund. Następnie zamknął na moment oczy. Z jego twarzy odpłynęła cała krew. Nagle drgnął.
– Czy… – wskazał na otaczający ich las.
– Nie, na razie nic wam nie grozi. – Przybysz po raz drugi odpowiedział na niewypowiedziane pytanie. – Zanim tu przyszedłem, zbadałem okolicę. Macie kilka godzin.
Meron odetchnął. Popatrzył jeszcze raz na ucho grychty, a potem odwrócił się szybko i skinieniem ręki przywołał do siebie jednego z krywów.
– Niech kobiety przeniosą wszystkie zapasy, jakie zdołaliśmy zgromadzić, na kryty. Niech natychmiast ukryją tam dzieci.
Kryw otwierał już usta, ale nim zdążył powiedzieć choć jedno słowo, zatrzymał wzrok na ciągle otwartej dłoni Horda. Na widok zakrwawionego strzępu jego oczy rozszerzyły się.
– Spiesz się – rzucił ostro Meron.
– Platformy nie są jeszcze gotowe. I mamy za mało jedzenia – odpowiedział kryw drżącym głosem.
– Naprawcie, co się da. Zbierz myśliwych i idźcie na polowanie. Może wam się poszczęści. Jak daleko mogą odejść od Galleck? – spytał Horda.
– Niedaleko.
Kryw szybko odszedł.
Meron dotknął ręką czoła.
– Trzy tygodnie…
Hord opuścił dłoń. Nieznacznym ruchem wsunął ucho do jednej z kieszeni kaftana. Pochylił głowę, a jego wzrok uciekł gdzieś w bok.
Puszcza Krytów była ulubionym miejscem polowań grycht. Przychodzące co roku z północy stwory tylko zimą wypuszczały się na rozległe południowe równiny. W pierwszych tygodniach po przesileniu wolały pozostawać w lasach, krążąc po kilka wokół ludzkich osad. Ich mieszkańcy ukrywali się wtedy na krytach, na których mocowali szerokie drewniane platformy. Kryty były potężnymi drzewami. Na jednym, mając odpowiednie zapasy, mogło bezpiecznie przezimować nawet kilkanaście osób. Każda sadyba w Puszczy zbudowana była wokół skupiska krytów.
Gdyby grychty przyszły wtedy, kiedy wszyscy ich się spodziewali, czyli po przesileniu jesiennym, za trzy tygodnie, mieszkańcy Puszczy zdążyliby zgromadzić na drzewach wszystko, co potrzebne do przetrwania zimy – zapasy jedzenia, ciepłe ubrania, broń. Teraz jednak byli nieprzygotowani. Hord pomyślał, że dla osady Galleck, tak samo jak dla każdej sadyby w Puszczy, zima w tym roku będzie wyjątkowo ciężka.
– Gdzie je spotkałeś? – zadał w końcu pytanie Sługa Krytów. – Jak to się stało? – dodał, mając na myśli odcięte ucho.
Przybysz spojrzał na niego. Zazwyczaj krywi nie pytali o szczegóły wędrówek Hordów, a gdy pytali – rzadko odpowiadał. Gildia patrzyła na to niechętnie. Jednak teraz, wobec przedwczesnego nadejścia grycht, sytuacja była szczególna.
– Godzinę przed zmrokiem byłem w miejscu, gdzie droga biegnąca z Tyngi zbliża się do Puszczy Krytów. Już miałem skręcić w las, gdy niespodziewanie mój koń się spłoszył. Ukryłem się między drzewami. Najpierw zobaczyłem cztery grychty, które wracały z równiny. Pewnie zdążyły napaść na jakiś przejeżdżający wóz. Potem przeszły jeszcze dwie grupy po trzy. W sumie dziesięć grycht, ogromne stado. Każda grupa miała już łup, jedna nawet podwójny. Musiały porwać czterech ludzi.
Meron zacisnął usta.
– Mogłem się ukryć, ale chciałem ratować konia – ciągnął Hord. – Miałem nadzieję, że mnie ominą. Jednak jedna grychta zatrzymała się, a potem ruszyła w moją stronę. Najpierw zaatakowała konia.
– Co było dalej? – zapytał Sługa Krytów.
– Dalej? – powtórzył Hord. – Ano nic. Zabiłem grychtę i odciąłem jej ucho. Miałem szczęście. Pozostałe nie zainteresowały się mną, najwidoczniej miały już to, po co tu przyszły, i pognały do lasu. Szedłem za nimi przez dwie godziny, aby się upewnić, że pójdą prosto na północ. Minęły z daleka waszą osadę. Zbadałem uważnie okolicę. Przez noc nie macie się czego obawiać.
– Przez noc? – powtórzył Meron. – Za cztery godziny nadejdzie świt.
Gałęziami krytu nad ich głowami poruszył lekki wiatr. Kryty nie gubiły na zimę igieł, ale gdy przez Puszczę przelatywał podmuch, kilkanaście kłujących szpilek opadło na ziemię z cichym, charakterystycznym szelestem.
– Czy nadal masz jakieś zlecenie dla Gildii? – zapytał Hord.
Sługa Krytów zastanowił się.
– Tak – powiedział – zwróciłem się do was, ponieważ potrzebowałem posłańca, który zaniesie list do Omorgu. Teraz, co prawda, nie mam już po co wysyłać listu, ale za to chciałbym cię prosić, żebyś zabrał prochy jednego z naszych. – Odwrócił się i wskazał na stos. – Niech jego szczątki spoczną jak najdalej od tej przeklętej ziemi.
Hord zmarszczył brwi.
– Omorg znajduje się na drugim krańcu Dolin, a Tynga tylko o trzy dni drogi stąd. Dlaczego nie chcecie pochować go na wschodzie?
– Tak byłoby znacznie prościej – Meron popatrzył na nieznajomego spod oka – i taniej. Ale ten człowiek pragnął, by jego prochy zatopiono w jeziorze Dren na Ziemiach Zachodnich. Rozumiem – zawahał się – że teraz policzysz już zimową stawkę?
Hord kiwnął głową.
– Czyli…?
– Czterysta gri.
Meron poruszył rękami, jakby chciał protestować.
Hord przymknął oczy. Krywi uwielbiali się targować, czego on sam nie znosił.
Sługa Krytów milczał jednak. Spojrzał na ciemne drzewa. Przypomniał sobie, że ma tylko cztery godziny, w ciągu których musi dopilnować, by na krytach znalazło się wszystko co potrzebne na zimę. Czekało go mnóstwo pracy. Nie miał czasu na targi.
– Dobrze – stwierdził z westchnieniem. – Zapłacimy ci tyle, ile mówisz. Kiedy chcesz wyruszyć?
Hord popatrzył na kręcących się nieopodal ludzi. Część rozgrzebywała palenisko, tak by ogień jak najszybciej wygasł. Inni zagarniali stygnące popioły.
– Jak tylko przesyłka będzie gotowa.
koniec
« 1 2
21 sierpnia 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Lato 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Sen o Dolinach
— Karina Murawko-Wiśniewska

Gildia Hordów
— Magdalena Salik

Tegoż twórcy

Moralność przyszłości
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.