Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Bischoff
‹Słowo kruka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSłowo kruka
Tytuł oryginalnyQuoth the Crow
Data wydania11 maja 2004
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklKruk
ISBN83-7298-583-9
Format324s.
Cena19,—
Gatunekgroza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Słowo kruka

Esensja.pl
Esensja.pl
David Bischoff
1 2 3 5 »
Prezentujemy fragment powieści Davida Bischoffa „Słowo kruka” inspirowanej serią komiksową stworzoną przez Jamesa O’Barra.

David Bischoff

Słowo kruka

Prezentujemy fragment powieści Davida Bischoffa „Słowo kruka” inspirowanej serią komiksową stworzoną przez Jamesa O’Barra.

David Bischoff
‹Słowo kruka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSłowo kruka
Tytuł oryginalnyQuoth the Crow
Data wydania11 maja 2004
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklKruk
ISBN83-7298-583-9
Format324s.
Cena19,—
Gatunekgroza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Dla Deana Koontza mistrza przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. I machnięcie skrzydłami dla Jimmy’ego Vinesa, Marthy Bayless, Robina Shurtza, Johna Douglasa i Jeffa Connera.
Prolog
Byłem złamany, złamany śmiertelnie tym przewlekłym konaniem i kiedy w końcu zdjęli ze mnie więzy i pozwolili mi usiąść, uczułem, iż odchodzę od przytomności. Wyrok – straszliwy wyrok śmierci – był ostatnim wyraźnym brzmieniem, które obiło się o moje uszy […] Myśl ta przyszła z cicha i skrycie i miałem wrażenie, że długo trwało, nim objawiła się w nieocenionej swej pełni; kiedy zaś duch mój począł w końcu właściwie je odczuwać i nią się lubować, postacie sędziów, jak na zaklęcie, zniknęły mi nagle z oczu; wielkie świece zapadły w nicość, płomienie ich pierzchły; otoczyła mnie czerń mroków; wszystkie wrażenia zdawały się przepadać w obłędnym rwącym zamierzchu duszy odchodzącej w zaświaty. W końcu wszechświat omglił się nocą, cichością i milczeniem.
Edgar A. Poe, Studnia i wahadło

Dom rozbrzmiewał krzykiem.
Był to jeden z tych mrożących krew w żyłach, rozdzierających krzyków, z których słyną „królowe wrzasku” kina grozy. Dźwięk zdawał się odbijać od okien niedużej kamienicy i wprawiać jej ściany w drżenie. Głęboki bas wstrząsał fundamentami budynku, wysokie zawodzenie sięgało aż do płaskiego dachu, wywołując dygotanie żwiru i papy.
„Ten krzyk – pomyślał Hrabia Miszka – przypomina mi Jamie Lee Curtis”.
I rzeczywiście to była Jamie Lee Curtis, której głos wzmocniono i zwielokrotniono tak, że przypominał zew Tarzana. W tym przypadku zmiksowano dźwięki pochodzące z filmów Pociąg grozy i Bal maturalny.
Młodzieniec, ubrany cały na czarno (czarna koszula, czarne buty, czarne dżinsy, czarny podkoszulek, czarny kolczyk w uchu i w nosie, czarne włosy, poczernione oczy, czarna chusta, czarna kurtka – wszystko to w stylizowanym, gotycko czarnym, lśniącym odcieniu, choć błyszczące kolczyki trochę za bardzo uwydatniały jego odstające uszy a la książę Karol albo Alfred E. Neuman), zachichotał.
Raz jeszcze nacisnął przycisk nowo zamontowanego alarmu przy drzwiach.
Inny kobiecy krzyk, tym razem znacznie krótszy, gwałtownie urwany, jakby jakiś zabójca odrąbał nieszczęśniczce głowę.
Brinke Stevens i Linnea Quigley? Tak, bez wątpienia. Miłe i seksowne, nawet pomimo przerażenia. Zwłaszcza, gdy w grę wchodziło przerażenie.
Tak. Pychota.
Nad zaciszną dzielnicą Baltimore powoli zapadał szary, jesienny zmierzch. W jakimś zaułku ujadał pies. Kobieta w kapturze, pochylając głowę, zmierzała na spotkanie przeznaczenia. Od strony placu budowy, kilka przecznic stąd, napływała z wiatrem woń świeżego asfaltu. Zbłąkana mewa, która nieco oddaliła się od zatoki, zniżyła lot nad dachami Fells Point.
Ściskając swój łup pod lewą pachą, Hrabia Miszka, znany swoim rodzicom i władzom jako Richard Mark Henneman, prawą ręką wsunął klucz do otworu zamka.
Klucze zabrzęczały i drzwi otworzyły się. Ostatni krzyk z zamontowanego przez Hrabiego alarmu rozpłynął się pośród cieni niczym dym.
Wnętrze domu zdawało się przepełniać lodowate zimno.
Richard wzdrygnął się, zdjęty czymś więcej aniżeli tylko chłodem.
„Co, u licha? – pomyślał. – Czyżby dom był nawiedzony?
Ale ekstra”.
Chłopakom to się spodoba.
Już od roku Richard Henneman należał do samozwańczej, miejscowej „elitarnej” grupy, nazywającej siebie Wyznawcami Gotyku – postpunkowej subkultury lubującej się we wszystkim co mroczne, posępne i złowrogie, odrzucającej głównonurtowy komercjalizm na rzecz równie sztywnych narcystycznych obsesji, nietolerancji wobec innych grup i niezdrowego zamiłowania do czarnego lakieru do paznokci. Ostatnimi czasy Wyznawcy Gotyku stali się szczelniej zamkniętą grupą. Byli ze sobą związani nie tylko poprzez krew… lecz również przez pieniądze. Przez duże pieniądze. A w przyszłości zapowiadały się jeszcze większe. Tak, Wyznawcy Gotyku w błyskawicznym tempie przeradzali się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.
A wszystko to za sprawą pewnego drobnego morderstwa.
„Jakie to cudowne!”
Hol w domu Hrabiego był cały we krwi.
Obwieszony plakatami z filmów gore.
Na plakatach szczerzył okrwawione kły Drakula w najsłynniejszych interpretacjach, od Beli Lugosiego i Christophera Lee po Gary’go Oldmana. Przerażone kobiety o dużych, często obnażonych biustach, z przeraźliwym krzykiem unosiły w górę ręce. Obok tych plakatów widniały oprawione w ramy kolaże sporządzone przez Richarda z odbitych na ksero zdjęć z najsłynniejszych filmowych magazynów fanowskich – „Fangorii”, „Shives”, „Midnight Marguee”, „European Trash Cinema” i ich mniej znanych odpowiedników. Efekty specjalne i hektolitry krwi. Masakra w technikolorze. Odrąbane głowy. Ciała z wyprutymi wnętrznościami. Śliniące się monstra, wlokące za sobą pęta zazwyczaj cudzych jelit.
Sztuka, czysta i prosta.
Zatrzymane w kadrze perełki filmowej popkultury.
Chichocząc pod nosem, Hrabia zapalił światło w salonie, kopniakiem zatrzasnął za sobą drzwi i ruszył w stronę najświętszego sanktuarium, czyli innymi słowy zestawu kina domowego. Skłonił się przed tłustym Buddą siedzącym na telewizorze.
– Dzisiejszej nocy zapalę wiele kadzidełek, o Oświecony!
Cisnął swoje skarby na kanapę, wyjął nową płytę Iggy’ego Popa – no dobrze, nie była znowu taka nowa; to były remiksy Raw Power, wydana po 20 latach reedycja albumu, który (zdaniem najzagorzalszych fanów) został zepsuty przez Davida Bowie usiłującego nadać mu komercyjne brzmienie w dawnych, dobrych czasach, kiedy pan Pop wciąż nazywany był Iggy Stooge.
Hrabia włożył płytę do odtwarzacza i wcisnął guzik random play (najważniejsze odkrycie nowoczesnej techniki, odkąd wynaleziono zdalnego pilota). W jednej chwili z nowego systemu głośników marki Bose popłynęły protopunkowe dźwięki kapeli Iggy’ego i The Stooges.
– Rozkołysz mój świat, Iggy! – rzucił Hrabia. Skokami pogo pokonał wąską przestrzeń jadalni i wpadł do kuchni, gdzie otworzył lodówkę Sears Hotpoint, wyjął puszkę fostersa i szarpnięciem za kółko wyrwał otwór w wieczku, aż na ścianki puszki pociekła piana. W dawnych, dobrych czasach pijał National Boh. Teraz wybierał tylko to, co najlepsze. – Dalej, Iggster, daj czadu! – Wybuchnął śmiechem, a piwo spłynęło po jego podbródku i koszuli.
The Stooges posłusznie wykonali polecenie, na swój elektroniczny sposób. Rozległo się pulsowanie basówki, zabrzmiały ostre gitarowe riffy. Perkusja zadudniła aż miło.
I am the world’s forgotten boy! – wrzasnął Iggy.
Głos Iggy’ego zatrząsł ścianami, na których wisiały plakaty gwiazd gotyckiego rocka, muzycznej Czarnej Fali: The Sisters of Mercy, The Cure, The Mission, The Damned, Bauhaus i nowsze kapele w rodzaju Switchblade Symphony, Laibach, Chem Lab, Attrition, Lycia, Dorian Gray, Die Laughing, London After Midnight, a nawet stare, ale jare postacie, wśród nich David Bowie (no co? Trent go lubi), Kiss czy Alice Cooper (Marilyn Manson powinien wypłacać im tantiemy z tytułu zawłaszczenia ich numerów), świadczące o korzeniach jego muzycznych gustów.
Głos Iggy’ego zatrząsł regałem, na którym stały książki z nowelizacjami filmów i serie oparte na znanych cyklach telewizyjnych. Było wśród nich także kilka powieści grozy. Iggy zatrząsł półkami uginającymi się pod stertami komiksów w plastykowych przezroczystych koszulkach. Iggy zatrząsł stojakami z kompaktami i płytami analogowymi. Iggy zatrząsł też regałem na multimedia, mieszczącym setki kaset wideo, stojącym opodal trzydziestojednocalowego odbiornika Sony i kilku magnetowidów, odtwarzaczy oraz sprzętu DVD.
Iggy zatrząsł tym wszystkim.
Zgromadzona przez Hrabiego kolekcja popkulturowej papki nie mieściła się już w salonie i zaczęła rozszerzać swe granice na terytorium jadalni. Na schodach walały się sterty kaset wideo i płyt kompaktowych, a wokoło pełno było komiksów, plakatów, figurek, japońskich robotów i innych różności.
Wiele z tych rzeczy pochodziło z kradzieży.
Richard był urodzonym złodziejem. Kradzieże w sklepach uważał za swoją specjalność. Jeszcze będąc dzieckiem, odkrył w sobie zamiłowanie do komiksów, niestety jego potrzeby dalece wykraczały ponad możliwości finansowe. Mając zręczne ręce, obszerny płaszcz i będąc szybki w nogach, stwierdził, że jeśli chodzi o kradzieże, odznaczał się prawdziwym talentem. To, czego nie chciał zatrzymać, sprzedawał lub wymieniał, zapoczątkowując w ten sposób swoją oszałamiającą dziś kolekcję. Mając 14 lat, włamał się nocą do sklepu z komiksami, przeciął kłódkę w magazynie z najcenniejszymi zbiorami i skradł prawdziwe perełki: pierwsze wydania komiksów z DC, Marvel, a nawet klasyczne numery wydawnictwa EC z lat pięćdziesiątych. Zanim skończył 18 lat, miał już tyle komiksów, książek, płyt, kaset i kompaktów, że uruchomił w swoim pokoju w kampusie uczelnianym sklepik, koncentrując się głównie i z premedytacją na zeszytach wydawnictwa Image (ach, te cudowne okładki w wielu wersjach!) w okresie jego rozkwitu na rynku komiksowym.
1 2 3 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.