Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Bischoff
‹Słowo kruka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSłowo kruka
Tytuł oryginalnyQuoth the Crow
Data wydania11 maja 2004
Autor
PrzekładRobert P. Lipski
Wydawca Zysk i S-ka
CyklKruk
ISBN83-7298-583-9
Format324s.
Cena19,—
Gatunekgroza / horror
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Słowo kruka

Esensja.pl
Esensja.pl
David Bischoff
« 1 2 3 4 5 »

David Bischoff

Słowo kruka

Hrabia ponownie osunął się na kanapę.
Rozpoznał tę broń.
Należała do niego.
– O cholera. Wygląda na to, że ty tu rządzisz. Chyba zabierzesz, co zechcesz, zgadza się?
– Wiem dokładnie, czego chcę, panie Henneman. Tak się naprawdę nazywasz, Hrabio, mam rację? Richard Mark Henneman.
Głos mężczyzny był oschły, chrapliwy i dziwnie zniekształcony… jak po przeróbce przez speca od efektów specjalnych – zawierał w sobie całą głębię gniewu, a słowa zdawały się cedzone przez zaciśnięte zęby.
– Tak. Tak, to ja. – Lufa broni była zimna i twarda, boleśnie wpijała mu się w nos. To było okropne. – Posłuchaj, nie chcę wchodzić ci w paradę. Wybacz. Bierz, co chcesz, dobra? Wisi mi to. Tylko mnie nie zabijaj.
– Nie?
– Nie! To… byłaby głupota!
– Doprawdy?
– Co jest? Chcesz mi namieszać w głowie czy jak? Przecież mówię, bierz, co chcesz. Mogę nawet sam pokazać ci wszystko, zgoda? Tylko zabierz mi tę spluwę sprzed nosa.
Broń odsunęła się od jego twarzy.
Postać cofnęła się.
Wyglądało na to, że miał przed sobą Mrocznego Mężczyznę w ciemnym płaszczu, ale gdy się cofnął, ciemność skrywająca jego oblicze nieco się rozrzedziła. To był starszy mężczyzna o mocno naprężonej, postarzałej skórze. Nosił ciemne okulary. Czyżby zamierzał go okraść jakiś emeryt?
„Ale ekstra!”
– Posłuchaj, dziadku. Obiecuję, że nie będę sprawiał kłopotów. Możesz nawet zatrzymać spluwę. Kosztowała mnie trochę grosza, ale co tam…
„Żałuję tylko, że nie miałem jej stale przy sobie. Twój mózg byłby teraz rozbryźnięty na wszystkich ścianach…”
Zapewne nie zdobyłby się na to, aby nacisnąć spust, ale ta myśl poprawiła mu nastrój i pomogła przezwyciężyć strach. Mick Prince pomógł mu kupić broń i miał go nauczyć, jak z niej korzystać. Mick pokazywał Hrabiemu wiele nowych, interesujących rzeczy.
Hrabia żałował, że nie było tu z nim teraz Micka. On wiedziałby, co robić.
– Nie masz pojęcia, kim jestem! – zawołał mężczyzna. – Nie masz zielonego pojęcia!
Bez ostrzeżenia wykonał zamaszysty gest ręką, w której trzymał broń, strącając ze stolika książki, taśmy, kasety i pudełko z narkotykami.
Wszystkie te rzeczy posypały się na podłogę.
Dwie szklanki roztrzaskały się o ścianę.
Jak na starego grzyba ten typ miał niezłą krzepę!
Hrabia skulił się na kanapie. Zaparł się o nią mocno obiema stopami, jakby chciał odpełznąć tyłem w bezpieczne miejsce.
Z niewiarygodną szybkością Mroczny Mężczyzna wyciągnął rękę i schwycił go za połę koszuli. Następnie przyciągnął Hrabiego do stolika do kawy i rozciągnął go na blacie.
Hrabia był tak oszołomiony, że prawie nie zarejestrował tego, co oprawca zrobił później. Spróbował wstać, ale wkrótce zorientował się, że został mocno związany. Kilka pasów unieruchomiło go, rozciągniętego na blacie stolika. Mógł jedynie poruszyć głową, dłońmi i stopami, i to w ograniczonym zakresie.
– Cholera! I jak mam ci teraz pokazać potencjalne fanty? – poskarżył się. Obrót wypadków ani trochę nie przypadł mu do gustu, ponura rzeczywistość zaczynała dawać o sobie znać.
– Wiem dokładnie, czego chcę i gdzie to jest – odparł Mroczny Mężczyzna. – Póki co, potrzeba mi tylko paru rzeczy, które mogę wydobyć jedynie z twojego mózgu.
– Eee. Że co? Chcesz informacji? Ale na jaki temat? Jezu…
Przybysz wydawał się dziwnie mroczny, jakby rozmyty, niewyraźny. W całym pokoju płonęły ceremonialne świece, choć wyżej, pod sufitem zalegała ciemność. Hrabia wyczuł tam jakiś kształt, obecność, potężną i złowieszczą.
Oprawca milczał przez chwilę; być może po to, aby jad zgrozy zaczął wsączać się powoli do serca jego więźnia.
Ukląkł przy nim.
– Dysponuję teraz mocami… dziwnymi mocami… postrzegam wszystko inaczej niż wcześniej… za życia… – oznajmił posępnym szeptem. – Za życia, panie Henneman… Hrabio Miszko… wydawało mi się, że poza grzechami i pomniejszymi bezeceństwami, które wsnułeś w materię kosmosu, istnieje większe zło będące twoim przeznaczeniem. Wyobraź sobie, Hrabio… wyobraź sobie, co by było, gdyby wcześniej rozpoznano w Josephie Goebbelsie łotra, jakim stanie się za czasów Trzeciej Rzeszy. Czyż ten świat nie byłby lepszy, gdyby zawczasu unicestwiono tego łajdaka? Ciach, ciach. Nożyce przecinające nici ludzkiego żywota są nieubłagane, Hrabio. Niestety, zwykle bywa tak, że są one wprawiane w ruch zbyt późno. I świat wciąż na tym traci. Całkiem poważnie rozważam tej nocy wyręczenie owych nożyc dla dobra świata.
Mroczny Mężczyzna wyjął pokaźnych rozmiarów sekator, którego ostrza zalśniły w blasku świec.
– Jezu! Co chcesz z tym zrobić? – wychrypiał Hrabia. – Posłuchaj, przecież już mówiłem…
– Nie masz pojęcia, kim jestem, prawda? – spytał oprawca. – Pozwól, że cię oświecę. – Zaczął zbliżać się ku niemu. – Jestem doktorem Phibesem, panie Henneman. Jestem upodlonym aktorem szekspirowskim z Krwawego teatru Vincenta Price’a. Jestem Peterem Cushingiem z Opowieści z krypty. Jestem Claude’em Rainsem z Upiora w operze. Mógłbym jeszcze długo tak wyliczać, Hrabio. Czy moje nawiązania filmowe są dla ciebie dostatecznie wymowne?
– Co ty… ja nic… To wszystko nie ma sensu! – wykrztusił Hrabia.
Ciach, ciach, szczęknęły nożyce.
Mroczny Mężczyzna ukląkł przy nim i zdjął ciemne okulary.
Blask świec padł na szarą, łuszczącą się skórę. Hrabia poczuł słodkawo-mdlącą woń zgnilizny. Spojrzał w oczy przybysza i ujrzał coś, co rozpoznał, coś sprzed kilku miesięcy.
A potem przypomniał sobie te oczy.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, a w najgorszym razie krzyknąć, ale spomiędzy jego warg nie wydobył się żaden dźwięk. „O Boże, o Boże, o Boże…”
– Chyba mnie jednak poznajesz, Richardzie, widzę to w twoich oczach – rzekł Mroczny Mężczyzna. Powoli znów nałożył okulary i podniósł się. – To pokrzepia moją duszę. Myślę, że moja śmierć może jednak przynieść jakieś korzyści. I właśnie dlatego jestem teraz tutaj. Nie wróciłem tylko po to, by się mścić. Nie żądam wyłącznie odkupienia. Przybyłem dla dobra przyszłych pokoleń!
Wciąż sparaliżowany zgrozą i niedowierzaniem Hrabia patrzył, jak mężczyzna wyciąga coś z kieszeni. Był to pilot od jego telewizora… Co on zamierzał z nim zrobić…?
Klik. Klik.
Mroczny kształt, który wyczuł wcześniej Hrabia, wiszący w ciemnościach pod sufitem, ukazał się nagle jego oczom. Był to jego masywny Sony XBR, podwieszony jakimś sposobem dzięki przewodom i kablom na haku sufitowej lampy. Na ekranie Peter Cushing w roli Van Helsinga z rozwianymi dziko włosami i pokaźnym kołkiem w dłoni walczył zaciekle z Christopherem Lee w roli Drakuli.
Ogromny telewizor wisiał jakieś sześć metrów nad głową Richarda Hennemana.
Mroczny Mężczyzna zaczął recytować:
– „Ujrzałem tam zjawisko, które mnie przejęło zdumieniem i przerażeniem. […] Zauważyłem także, iż dolny jego koniec miał kształt półksiężyca, wykutego ze lśniącej stali, którego długość od jednego krańca do drugiego wynosiła mniej więcej stopę; zakończenia jako też brzeszczot dolny były widocznie wyostrzone na podobieństwo brzytwy. Był on osadzony na potężnym, brązowym trzpieniu i kołysał się, z sykiem przecinając powietrze”. Pora na teleturniej, panie Henneman. Skąd pochodzi ten cytat?
– N-n-nie wiem… – wykrztusił Hrabia.
– Może powinienem podejść do tematu za pośrednictwem mediów, z którymi jesteś obeznany.
Nagle na ekranie pojawiły się krótkie sceny z filmu, który Hrabia miał okazję widzieć. Vincent Price w kapturze. Kamienne schody… loch… kobieta z dużym biustem… naga…
– Studnia… – odparł. – Studnia i wahadło.
– Zgadza się, Hrabio – rzekł Mroczny Mężczyzna. Sięgnął w górę ręką, w której trzymał sekator i mocno pchnął odbiornik. Telewizor zaczął kołysać się w przód i w tył, w przód i w tył.
Pulsujące światło.
– Znamy klasyczną ekranizację Rogera Cormana… i nieco nowszą wersję Stuarta Gordona – rzekł Mroczny Mężczyzna. – Że nie wspomnę o wariacji na temat, którą kilka lat temu nakręcił Dario Argento.
W tył i w przód.
W tył i w przód.
Pulsujące światło padało na suchą, spękaną skórę twarzy mężczyzny, odbijało się w szkłach jego ciemnych okularów.
– Co to ma być? – zawołał Hrabia. – Baxter! Czy to jakaś sztuczka? Baxter? Czy to przykład twojego spaczonego poczucia humoru?
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.