Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Guzek
‹Trzeci Świat›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTrzeci Świat
Data wydania21 października 2009
Autor
Wydawca RUNA
ISBN978-83-89595-58-4
Format288s. 125×195mm
Cena28,50
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Trzeci Świat

Esensja.pl
Esensja.pl
Maciej Guzek
« 1 2

Maciej Guzek

Trzeci Świat

Może na tym właśnie polega ich sekret? Bo nagle – choćby siedziało się z nosem przyklejonym do szyby – droga się gubi, zjazdy wiją się podejrzanie długo, tracimy orientację i oto tłuczemy się wąską, dziurawą ścieżyną, pośród dziwnych lasów, strzeliste drzewa przysłaniają słońce, dziwimy się, skąd dookoła dęby, lśnią w słonecznych promieniach białe sieci pajęczyn, cicho, brak innych samochodów. A przypomnieć sobie, który to był zjazd, jaki drogowskaz się widziało, gdy nasz wóz odbił z głównej drogi, a utrwalić w pamięci jakieś punkty charakterystyczne – nie sposób.
Mimo że pokonywałem tę drogę wielokrotnie.

Sama baza Królikarni też jest okryta tajemnicą, podział na strefy dostępu, co krok kontrole, komory, bariery zwane Bielmami (moje upoważnienie sięgało niedaleko, ot, co najwyżej tyle, by wyjść z budynku, popatrzeć na ten nieustanny ruch, na glizdy baraków, pokrytych zimnym, nieziemskim metalem). Rzecz jasna nie wszystko widać, wojsko strzeże swych tajemnic skrupulatnie, poziomy tajności są różne i tylko wysocy rangą oficerowie mogą przenikać wszystkie Bielma. Lecz nawet ja, choć nie mogę dostrzec tego, co zostało zamaskowane inkantacją i mocą artefaktu, chociaż moje oczy nie widzą przez Kurtyny – mam pewne spostrzeżenia i wynoszę pewną wiedzę. Rzecz w tym, by spoglądać na ludzi, by śledzić grymasy ich twarzy, urywki rozmów, rozpoznając, czy są rozluźnieni, zdenerwowani czy ponurzy.
A tych ponurych – tak się składa – w oczekiwaniu na transfer do Trzeciego Świata spotykam najwięcej.
Wychodzą na moment z Bielma, niknąc w kolejnym, są szarzy, przygaszeni, odmienieni, często można spotkać takich, którzy wcale nie wyglądają jak ludzie, a o tym, że należą do Królikarni świadczą jedynie mundury, inni znów powierzchowność mają człowieczą, ale są nadzy, bełkoczą w rozmaitych nieziemskich językach, widać na ich ciele odmrożenia, poparzenia, brak skóry. Pewnego razu, gdy wyszedłem przed barak – moje tymczasowe więzienie – i spoglądałem na dziedziniec, mignął mi korowód podłużnych metalowych skrzyń, pokrytych znakami krzyży, łacińskimi sentencjami i rysunkami czaszek. Kufry płynęły w powietrzu, obok nich podążali szybkim krokiem mnisi, rozsiewając dym z kadzideł, szemrząc modlitwę i co chwila nerwowo spoglądając na sunące pojemniki. Widok trwał krótko, ledwie kilka sekund i mogłoby się wydawać, że to tylko przywidzenie, majak (w rzeczywistości musiało to być przerwanie pomiędzy Bielmami).
W tym momencie zrozumiałem, że sprawy w Trzecim Świecie idą nie najlepiej. Skrzynie. Kufry.
Trumny.
Jednak ładunki zmierzały w obie strony – do Legend szli dziarskim krokiem nowi rekruci, śniący o przygodach, jakich nie doświadczą na Ziemi, szła żywność (nasi chłopcy powinni mieć dostęp do wszystkiego, o czym zamarzą), szedł wreszcie różnoraki sprzęt – całe kontenery, całe sznury kontenerów. Ezoportu towarowego nie strzeżono zbyt pilnie (większość transportów to w końcu zwykła cywilna produkcja, towary, sprowadzane z Drugiej Strony, trafiające na globalny rynek), chodziłem tam więc, przyglądając się ładunkom, rozładunkom, patrzyłem, jak kolejne skrzynie znikają pomiędzy wysokimi słupami, lub też widziałem, jak z nicości wyłaniają się jeden za drugim ciągniki siodłowe, wjeżdżając na rampy prowadzące do komór, w których już czekali celnik z zakonnikiem, gotowi dokonać legalizacji ładunku. Przypominało to obserwowanie niezwykle dużego, kipiącego życiem portu morskiego, z tą wszakże różnicą, że nie było tu statków, nie było morza, żurawi nabrzeżnych i mew kołujących nad statkami. Były za to kruki, wielkie czarne plamy nad terminalem.
Raz, spacerując tak wzdłuż ogrodzenia Ezoportu 1, spostrzegłem, że ptaszyska, siedzące dotąd na gałęzi dębu przy drodze dojazdowej do terminalu, zrywają się do lotu, najwyraźniej czymś spłoszone – choć ja niczego nie mogłem dostrzec. Musiało to być kolejne Bielmo, nic więc nie zobaczę, pomyślałem, lecz mimo to, wiedziony ciekawością, postąpiłem kilka kroków bliżej – nadal nic, w warstwie wizualnej zabezpieczenie nałożono perfekcyjnie. Za to w warstwie dźwiękowej…
– Dawaj, dawaj, jeszcze…!
– A co to za landara? Gdzie to ma iść?
– Na Trzeci, na Trzeci. Będzie jeszcze kilkadziesiąt sztuk.
– Kilkadziesiąt? O ja pier…
Rozmowę na moment zagłuszył ryk silnika, chrzęst kół, dźwięki hydraulicznych podnośników, ale maszyna (najpewniej wielki, osiemdziesięciotonowy ciągnik siodłowy) po chwili przejechała, a ja znów usłyszałem rozmawiających.
– Zrobią im tam, kurwa, prawdziwą zimę z dupy. Zimę z całego świata. Prawdziwą jazdę. Tyle głowic…
– To dopiero początek, mają rzucić następne, kończą budowę kolejnych silosów, o, widzisz te worki, te palety, te kontenery? Wszystko w nich jest, elektronika, cement, całe gotowe elementy konstrukcji. Portal zapchany ładunkami, opóźnienia mamy, nawet osób nie przepuszczają, kolejka się zrobiła.
– Ale, kurwa, dlaczego? Dlaczego aż tyle?
– Posrało się tam, kochanieńki, posrało się kompletnie, dziś nad ranem portal znów wypluł trzydziestu naszych, zapuszkowani, zimni, sztywni, tylko klechy przy nich teraz odczyniają uroki, leją wodę święconą, śpiewają psalmy…
– I tak ich, kurwa, nie ożywią…
– No, tak, no tak… Ale safety measures, wiesz…
Słuchałbym tej rozmowy jeszcze długo, chłonąłbym każdą dostępną informację, ale naraz poczułem mrowienie, tak silne, że aż oczy zaszły mi łzami, a w głowie się zakręciło (niezawodny znak, że zwiększa się natężenie mocy) i wszystko ścichło. Żadnych głosów, rozmowy, warkotu silników. Powiedziałbyś – halucynacja, przesłyszało się, złudzenie.
Tylko dlaczego kruki wciąż wysoko, dlaczego nie siadają na gałęziach, nie grzeją się w słońcu?
Trzeci Świat. Zamykają.
Dlaczego?
Co tam się dzieje?
Przejście
Przejście zawsze jest tajemnicą.
Niewiele ci wyjaśniają, niewiele mówią, prowadzą jakimiś korytarzami, przez dym z kadzideł, przez mrok i wilgoć, idzie się długo chodnikami oświetlanymi jedynie za pomocą łuczywa, jest wilgotno, jest nieprzyjemnie, jest się nie-wiadomo-gdzie. Doświadczenie kilkunastu podróży do Legend podpowiada, że choćby się człowiek Bóg wie jak starał, choćby szukał punktów orientacyjnych, natężał umysł – i tak wiele nie spamięta; niczego ponad mgliste obrazy.
Wreszcie plac, jeden z terminali, ktoś się tam zawsze krząta, ktoś klnie, słychać warkot silników, zgrzyt dźwigów (wszak przez Królikarnię idzie szerokimi strumieniami ezoteryczny import), tu i ówdzie natknąć się można na skupionego zakonnika, to znów na krzyż wiszący nad drzwiami, innym razem na invocatio Dei.
Tym razem duchownych widzę wielu, więcej niż kiedykolwiek. Więcej też dostrzegam broni – pasy ze srebrnymi pociskami, kamizele kevlarowo-mithrillowe, koszule runiczne – Królikarnia drży, czuć tutaj zdenerwowanie, niepewność.
Widzę, że Królikarnia się boi.
Całe dwa dni, oczekiwanie dłużyło się, wlokło, przeciągało. Dwa dni! Ileż to czasu w trzecioświatowej skali! I dlaczego tak długo czekamy? Na co?
Mój opiekun, uprzejmy, acz bardzo formalistyczny młody oficer komunikuje lakonicznie: „portal obciążony”.
Pewnym krokiem wchodzę w otwierającą się przede mną chłodną nicość prowadzącą pod inne gwiazdy, do innych miast, innych pustyń, innych mórz, innych istot, innych pieśni.
Pod inne niebo.
Drżąc z ciekawości, przekraczam granicę.
koniec
« 1 2
29 października 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Esensja czyta: Październik-listopad 2009
— Jędrzej Burszta, Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Marcin T.P. Łuczyński, Joanna Słupek, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski, Krzysztof Wójcikiewicz

Tegoż twórcy

Za wcześnie i za późno
— Beatrycze Nowicka

Zamknąć Królikarnię!
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.