Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lauren Kate
‹Udręka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUdręka
Tytuł oryginalnyTorment
Data wydania10 listopada 2010
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca MAG
CyklUpadli (Lauren Kate)
ISBN978-83-7480-184-3
Format464s. 135×202mm
Cena35,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Udręka

Esensja.pl
Esensja.pl
Lauren Kate
1 2 3 4 »
Przedstawiamy fragment powieści Lauren Kate „Udręka”. Książka będąca drugim tomem cyklu „Upadli” ukazała się nakładem wydawnictwa MAG.

Lauren Kate

Udręka

Przedstawiamy fragment powieści Lauren Kate „Udręka”. Książka będąca drugim tomem cyklu „Upadli” ukazała się nakładem wydawnictwa MAG.

Lauren Kate
‹Udręka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUdręka
Tytuł oryginalnyTorment
Data wydania10 listopada 2010
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca MAG
CyklUpadli (Lauren Kate)
ISBN978-83-7480-184-3
Format464s. 135×202mm
Cena35,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
JEDEN
Osiemnaście dni
Luce planowała mieć zamknięte oczy przez całe sześć godzin lotu z Georgii do Kalifornii, aż do chwili, gdy samolot dotknie pasa startowego w San Francisco. Odkryła, że w stanie pół-snu o wiele łatwiej jej udawać, że znów jest z Danielem.
Wydawało jej się, że od ich ostatniego spotkania minęło pół życia, choć w rzeczywistości upłynęło zaled­wie kilka dni. Od kiedy w piątek rano pożegnali się na terenach Sword & Cross, Luce czuła się na wpół przytomna. Nieobecność jego głosu, jego ciepła, dotyku jego skrzydeł przepełniała ją do szpiku kości, jak dziwna choroba.
Ktoś otarł się o nią ramieniem i Luce otworzyła oczy. Spojrzała w szeroko otwarte oczy ciemnowłosego chłopaka, kilka lat starszego od niej.
– Przepraszam – powiedzieli jednocześnie i oboje cofnęli się o kilka centymetrów od wspólnego oparcia lotniczego fotela.
Widok za oknem był zdumiewający. Samolot opadał w stronę San Francisco, a Luce nigdy nie widziała czegoś podobnego. Kiedy lecieli wzdłuż południowego brzegu zatoki, wijący się niebieski dopływ zdawał się rozcinać ziemię w drodze do morza. Strumień oddzielał intensywnie zielone pole po jednej stronie od czerwono-białego wiru po drugiej. Przycisnęła czoło do podwójnej tafli plastiku i próbowała przyjrzeć się temu lepiej.
– Co to? – zastanawiała się na głos.
– Sól – opowiedział chłopak, pokazując palcem. Nachylił się bliżej. – Wydobywają ją z Pacyfiku.
Odpowiedź była tak prosta, tak… ludzka. Niemal zaskakująca po czasie, który spędziła z Danielem i innymi – wciąż nie umiała używać tych określeń dosłownie – aniołami i demonami. Spojrzała ponad granatową wodą, która zdawała się rozciągać bez końca na zachód. Słońce nad wodą zawsze oznaczało poranek dla wychowanej na atlantyckim wybrzeżu Luce. Lecz tutaj niemal zapadał zmierzch.
– Nie jesteś stąd, co? – spytał jej towarzysz z sąsiedniego siedzenia.
Luce potrząsnęła głową. Wyglądała przez okno. Kiedy tego ranka opuszczała Georgię, pan Cole kazał jej zachowywać się ostrożnie. Innym nauczycielom powiedziano, że rodzice Luce poprosili o jej przeniesienie. To było kłamstwem. Rodzice Luce, Callie i wszyscy inni jej znajomi wciąż sądzili, że jest zapisana do Sword & Cross.
Kilka tygodni wcześniej rozzłościłoby ją to. Jednakże wydarzenia ostatnich dni w Sword & Cross sprawiły, że Luce wydoroślała. Zobaczyła obrazy z innego życia – jednego z wielu, które dzieliła z Danielem. Odkryła miłość, która okazała się dla niej ważniejsza niż cokolwiek innego. A później wszystko to znalazło się w niebezpieczeństwie z powodu szalonej starej kobiety z nożem, której Luce wcześniej zaufała.
Wiedziała, że na świecie są inni, podobni do panny Sophii. Nikt jednak nie powiedział jej, jak ich rozpoznać. Czy tamci inni mogli wyglądać tak niewinnie jak… ciemnowłosy gość siedzący obok niej? Luce przełknęła ślinę, złożyła ręce na kolanach i próbowała myśleć o Danielu.
Daniel zabierał ją w jakieś bezpieczne miejsce.
Luce wyobraziła sobie, jak czeka na nią na jednym z tych szarych plastikowych krzesełek na lotnisku, z łokciami wspartymi na kolanach i spuszczoną głową. W czarnych converse’ach kołysze się do przodu i do tyłu. Wstaje co chwila i krąży wokół taśmociągu bagażowego.
Samolot dotknął z szarpnięciem ziemi. Nagle Luce poczuła niepokój. Czy on ucieszy się na jej widok tak samo, jak ona na jego?
Skupiła się na brązowo-beżowym wzorze obicia fotela z przodu. Szyję miała zesztywniałą po długim locie, a jej ubrania przesiąkły charakterystycznym zatęchłym zapachem samolotu. Ubrana w granatowe kombinezony obsługa naziemna wyjątkowo długo kierowała samolot w stronę właściwego rękawa. Luce czuła, że nogi drżą jej z niecierpliwości.
– Zakładam, że wybierasz się do Kalifornii na dłużej? – Senny uśmiech gościa obok sprawił, że Luce jeszcze bardziej zapragnęła wydostać się ze swojego miejsca.
– Czemu tak mówisz? – spytała szybko. – Dlaczego tak uważasz?
Zamrugał.
– Ta wielka czerwona torba i w ogóle.
Luce się cofnęła. Zauważyła tego człowieka dopiero przed dwiema minutami, kiedy ją obudził. Skąd mógł wiedzieć o jej bagażu?
– Hej, to nic podejrzanego. – Spojrzał na nią z ukosa. – Stałem za tobą w kolejce, kiedy odprawiałaś ­bagaż.
Luce uśmiechnęła się niepewnie.
– Mam chłopaka – powiedziała bez zastanowienia. Jej policzki natychmiast się zarumieniły.
Gość obok zakaszlał.
– Rozumiem.
Luce nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Skrzywiła się. Nie chciała być niegrzeczna, ale wtedy właśnie zapaliło się światełko zezwalające na rozpięcie pasów i zapragnęła jedynie przebiec obok tego chłopaka i uciec z samolotu. On chyba myślał podobnie, gdyż cofnął się i wyciągnął rękę do przodu. Luce najuprzejmiej jak potrafiła przecisnęła się obok niego i pognała w stronę wyjścia.
I utknęła w wąskim gardle rękawa. Przeklinając w duchu wszystkich wyluzowanych Kalifornijczyków, którzy wlekli się przed nią, stawała na palcach i przestępowała z nogi na nogę. Zanim w końcu dotarła do terminalu, zdołała się niemal doprowadzić do szaleństwa z niecierpliwości.
W końcu mogła się ruszyć. Zwinnie przeciskając się przez tłum, zupełnie zapomniała o facecie, którego poznała w samolocie. Przestała się denerwować na myśl, że nigdy wcześniej nie była w Kalifornii – najdalej na zachodzie odwiedziła Branson w stanie Missouri, kiedy rodzice zaciągnęli ją na występ komika Yakova Smirnoffa. Teraz, po raz pierwszy od kilku dni udało jej się na chwilę zapomnieć o przerażających rzeczach, które widziała w Sword & Cross. Kierowała się w stronę tego jedynego, który mógł sprawić, że Luce poczuje się lepiej. Jedynego, dzięki któremu mogła poczuć, że wszystkie cierpienia, jakie ją spotkały – cienie, ­nierealna bitwa na cmentarzu i najgorsze: ból po śmierci Penn – warto było przetrwać.
Oto był.
Siedział dokładnie tak, jak sobie wyobrażała, na ostatnim w rzędzie ponurych szarych krzesełek, obok automatycznych drzwi, które otwierały się i zamykały za jego plecami. Przez krótką chwilę Luce jedynie stała i radowała się jego widokiem.
Daniel miał na nogach klapki japonki, był ubrany w ciemne dżinsy, których nie widziała nigdy wcześniej, i porozciągany czerwony podkoszulek, rozdarty przy kieszeni. Wyglądał tak samo, a zarazem inaczej. Chyba był bardziej wypoczęty niż kiedy się żegnali. I czy to jedynie wpływ jej tęsknoty, czy też jego skóra była bardziej promienna niż wcześniej? Uniósł wzrok i w końcu ją zobaczył. Jego uśmiech niemal oślepiał.
Ruszyła ku niemu biegiem. Wkrótce wziął ją w ramiona, a ona ukryła twarz na jego piersi i odetchnęła głęboko. Ich wargi zetknęły się i zaczęli się całować. Uszczęśliwiona, rozluźniła się w jego ramionach.
Aż do tej chwili sobie tego nie uświadamiała, lecz w głębi duszy zastanawiała się, czy jeszcze go zobaczy, czy też może wszystko to było tylko snem. Miłość, którą czuła, miłość, którą Daniel odwzajemniał, wciąż wydawała się nierealna.
Nie przerywając pocałunku, Luce lekko uszczypnęła jego biceps. To nie sen. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu poczuła się jak w domu.
– Jesteś tutaj – szepnął jej do ucha.
– Ty jesteś tutaj.
– Oboje tutaj jesteśmy.
Zaśmiali się, nie przerywając pocałunku, radując się słodką niezręcznością ponownego spotkania. Jednakże w chwili, gdy Luce się tego najmniej spodziewała, jej śmiech zmienił się w siąkanie nosem. Szukała sposobu, by opowiedzieć, jak ciężkie były dla niej ostatnie dni – gdy została bez niego, w całkowitej samotności, na wpół śpiąca i pół świadoma tego, że wszystko się zmieniło; teraz, w ramionach Daniela, nie umiała znaleźć właściwych słów.
– Wiem – powiedział. – Zabierzmy twoją torbę i wynośmy się stąd.
Luce odwróciła się w stronę taśmociągu bagażowego i odkryła, że sąsiad z samolotu stoi przed nią, trzymając w ręku jej wielką torbę.
– Widziałem, jak przejeżdża obok – powiedział z wymuszonym uśmiechem, jakby cholernie starał się udowodnić swoje dobre intencje. – To twoja, prawda?
Nim Luce zdążyła odpowiedzieć, Daniel jedną ręką uwolnił gościa od nieporęcznej torby.
– Dzięki, stary. Teraz ja się tym zajmę – powiedział, zdecydowanym tonem ucinając rozmowę.
Tamten przyglądał się, jak Daniel drugą ręką obejmuje Luce w pasie i odchodzą. Po raz pierwszy od czasów Sword & Cross Luce miała możliwość zobaczyć Daniela tak, jak widział go świat, zastanowić się, czy inni ludzie, kiedy na niego patrzyli, również zauważali, że jest w nim coś niezwykłego.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Kwiecień-czerwiec 2010
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.