WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Królowie heretycy |
Tytuł oryginalny | The Heretic Kings |
Data wydania | 26 maja 2004 |
Autor | Paul Kearney |
Przekład | Wojciech Szypuła |
Wydawca | MAG |
Cykl | Boże Monarchie |
ISBN | 83-89004-63-1 |
Format | 384s. |
Cena | 27,— |
Gatunek | fantastyka |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Królowie heretycyPaul Kearney
Paul KearneyKrólowie heretycy– Kto tam? Nikt nie odpowiedział. Komnata mieszcząca archiwum miała podłużny kształt. Regały z księgami i pergaminami dzieliły ją na mniejsze niby-pomieszczenia. Poza ciepłym kręgiem żółtego światła z lampy, którą Albrec trzymał w drżącym ręku, w archiwum panował nieprzenikniony mrok. Nic. Biblioteka, jak na starą budowlę przystało, miała swoje zastępy duchów. Pracujący do późna bracia nieraz czuli zimne tchnienia na policzkach i mieli wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Kiedyś Commodius, główny bibliotekarz, spędził w bibliotece całą noc, modląc się do świętego Garaso, którego imię nosił gmach; wszystko przez to, że nowicjusze przelękli się cieni, które, jak się zarzekali, po zmroku gromadzą się w bibliotecznych salach. Oczywiście z modłów nic nie wynikło, a Commodius niczego nie zobaczył. Nowicjusze na długie tygodnie stali się obiektem kpin całego klasztoru. Coś zaszurało w mroku, tuż poza granicą kręgu światła z lampy. Albrec wstał, ujmując w wolną dłoń Znak Świętego. Zaczął odmawiać starą modlitwę podróżników i pielgrzymów: – Łaskawy Święty, który strzeżesz mnie w mrokach nocy, bądź mi latarnią, przewodnikiem i wsparciem. Uchowaj mnie przed gniewem bestii… W mroku zapłonęły dwa żółte punkciki, zamajaczył jakiś olbrzymi kształt. Do nozdrzy Albreca doleciała słaba, zwierzęca woń, która zaraz ulotniła się bez śladu. Ktoś kichnął. Albrec podskoczył tak gwałtownie, że wpadł na stojący za nim stół. Lampa zachybotała mu się w ręce, zalany oliwą knot zasyczał wściekle. Cienie zatańczyły na ścianach. Poczuł, jak twarde, dębowe drewno Znaku Świętego trzeszczy mu w zbielałych palcach. Nie mógł wykrztusić ani słowa. Znów trzasnęły drzwi, rozległ się tupot bosych stóp na kamieniu i w półmroku coś się poruszyło. – Znów nie przyszedłeś na kolację, bracie – zabrzmiał głos. Trzymająca się do tej pory w mroku postać weszła w krąg światła: była wysoka, chuda, miała prawie całkiem łysą czaszkę, ogromne uszy, długi haczykowaty nos, niewiarygodnie krzaczaste brwi – i błyszczące, łagodne oczy. Albrec odetchnął z ulgą. – Brat Commodius! Jedna brew uniosła się ciekawie. – A kogóż innego się spodziewałeś? Brat Avila prosił mnie, żebym do ciebie zajrzał, bo sam ma zadaną pokutę. Wikariusz generalny toleruje czasem obrzucanie się kawałkami chleba przy kolacji, ale Avila nie ma najcelniejszego oka. Czyżbyś znów szukał skarbów w kurzu, Albrecu? Główny bibliotekarz podszedł do stołu. Zawsze – w zimie i w lecie – chodził boso. Stopy miał płaskie, opatrzone poczerniałymi paznokciami i ogromne, jakby urosły mu w odpowiedniej proporcji do nosa. Albrec opanował drżenie rąk. – Tak, bracie – odparł. Myśl o tym, że miałby powiedzieć przełożonemu o swoim znalezisku, nagle przestała mu się podobać. Zaczął mówić pospiesznie, by pokryć swe zmieszanie. – Pewnego dnia znajdę tu prawdziwy skarb. Czy zdajesz sobie sprawę, bracie, że nigdy nie skatalogowano prawie połowy tekstów z dolnych poziomów archiwum? Kto wie, jakie odkrycia mnie czekają? Commodius uśmiechnął się, upodabniając tym samym do wysokiego i groteskowego chochlika. – Cieszy mnie twój zapał, Albrecu. Znać po tobie prawdziwą miłość do słowa pisanego. Nie zapominaj jednak, że księgi to tylko zmaterializowane myśli ludzkie, z których nie wszystkie zasługują na łaskawe traktowanie. Wiele z tych nieskatalogowanych dzieł, o których wspomniałeś, to z pewnością pisma heretyckie. W czasach wojen religijnych zwieziono tu z całej Normannii tysiące ksiąg i zwojów, by poddać je ocenie inicjantów. Większość z nich spalono, ale podobno wiele też zarzucono po kątach i zapomniano. Uważaj zatem, Albrecu, co czytasz. Gdybyś w którymś z tekstów natrafił choć na jedną nieortodoksyjną nutę, masz mi go natychmiast przynieść. Czy to jasne? Albrec skinął głową. Pocił się obficie i zastanawiał, czy ukrywanie faktów jest grzechem. Na myśl o schowku, w którym przechowywał ocalone od spalenia zwoje i rękopisy, jeszcze bardziej się zaniepokoił. – Jesteś blady jak papier, Albrecu. Co się stało? – Ja… Wydawało mi się, że coś tu jest… Zanim przyszedłeś, bracie. Tym razem obie brwi Commodiusa uniosły się zgodnie. – Stara biblioteka znów wyczynia te swoje sztuczki, tak? Co to było tym razem? Szept? Dotyk dłoni na ramieniu? – Nie, tylko… Tylko takie dziwne wrażenie, nic więcej. Commodius położył mu na ramieniu masywną dłoń, zacisnął sękate palce i delikatnie nim potrząsnął. – Jesteś silny wiarą, Albrecu. Nie lękaj się. Duchy, jeśli nawet jakieś mieszkają w tej bibliotece, nie zrobią ci krzywdy. Chroni cię zbroja pobożności. Twoja wiara jest zarówno latarnią, której blask rozprasza mrok, jak i mieczem, który zgładzi kryjące się w nim potwory. Strach nie ma przystępu do serca człowieka prawdziwie oddanego Świętemu. A teraz chodź ze mną, wyciągnę cię z tego kurzu i wykradnę żarłocznym duchom. Avila zachował dla ciebie część kolacji. Mam cię zmusić, żebyś ją zjadł. Commodius jedną ręką odsunął Albreca od stołu, drugą podniósł z blatu lampę. Znowu kichnął. – Ach, ten kurz stuleci. Osiada w piersiach na zawsze. Kiedy wyszli z ciemnego archiwum, Commodius wyjął z kieszeni habitu klucz i zamknął drzwi. A potem weszli po schodach ku światłu i zgiełkowi położonych wyżej refektarzy. * |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótko, ale dynamicznie
— Tomasz Kujawski
Krótko o książkach: Listopad 2004
— Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz
Cisza przed burzą
— Tomasz Kujawski
Martin, Erikson i... Kearney
— Tomasz Kujawski