Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zośka Papużanka
‹Szopka›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzopka
Data wydania3 października 2012
Autor
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-779-9824-3
Format208s. 135×215mm; oprawa twarda
Cena34,90
Gatunekobyczajowa
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W absurdach (nie)normalności
[Zośka Papużanka „Szopka” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Cóż się może wydarzyć, gdy pisarz w swym debiucie postanawia sięgnąć po temat już wielokrotnie w literaturze przemielony i, zdawać by się mogło, opowiedziany skrzętnie i kategorycznie bez pozostawiania zbędnej przestrzeni, w której można jeszcze coś dodać? Czytelnik może dostać wtórne popłuczyny albo też nową jakość obleczoną w zaskakującą formę. Jak w nominowanym do Nagrody Nike debiucie Zośki Papużanki.

Bartłomiej Krzysztan

W absurdach (nie)normalności
[Zośka Papużanka „Szopka” - recenzja]

Cóż się może wydarzyć, gdy pisarz w swym debiucie postanawia sięgnąć po temat już wielokrotnie w literaturze przemielony i, zdawać by się mogło, opowiedziany skrzętnie i kategorycznie bez pozostawiania zbędnej przestrzeni, w której można jeszcze coś dodać? Czytelnik może dostać wtórne popłuczyny albo też nową jakość obleczoną w zaskakującą formę. Jak w nominowanym do Nagrody Nike debiucie Zośki Papużanki.

Zośka Papużanka
‹Szopka›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzopka
Data wydania3 października 2012
Autor
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-779-9824-3
Format208s. 135×215mm; oprawa twarda
Cena34,90
Gatunekobyczajowa
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Oryginalność! Oryginalność! Oryginalność! Krzyknąć mógłby nieokrzesany rewolucjonista odrzucając tradycję i wszystko, co przed nim. Potrzeba nam nowych tematów, nowych wyzwań, nowego spojrzenia, nowego wszystkiego. Musimy odrzucić konwenans, społeczne ramy, dać się pochłonąć Nowości. Jeszcze lepiej, gdy ubierzemy ten zryw w niespodziewaną Formę, odrzemy z tradycyjności i konserwatyzmu we wszelkiej postaci. Zerwanie musi być pełne, nie zostawiamy najmniejszych skrawków! A cóż się dzieje, gdy pojawia się rewolucjonista w literaturze? Jak Céline hańbi przeszłość i poprzedników, gdy nikt tak czynić się nie ośmiela, jak Gombrowicz drwi z przyjętej formy i schematów, nowomową opisuje, jak Witkacy szuka tematu nieskrewionego, nieruszonego i drąży go z pasją proroka. Czasem się wszystko połączy na raz, kilku rewolucjonistów objawi się mniej więcej symultanicznie i przewrót kopernikański, kartezjuszowski czy tomistyczny w literaturze gotowy. Czasem też pisarz uszczknie jakiś tylko kawałeczek rewolucyjności, a efektem świetna książka. Jak „Szopka” Zośki Papużanki.
Dom. Dom, taki z materiału, kilkadziesiąt metrów kwadratowych. Najpierw troszkę mniejszy, potem odrobinę większy. A w środku domu, co ważniejsze, dom rodzinny – matka wiecznie w kuchni przy garach, ojciec jakby wyłączony, bo całe dnie w marnej pracy, syn urwis, cwaniak i powsinoga, córka spokojna, wycofana, z nimi niby razem, ale bardziej bez nich. I życie w cyklu zamknięte od niedzieli do niedzieli, od kościoła przed południem do schabowego po południu. I się różne postaci przewijają w międzyczasie, sąsiedzi, matki, żony, kochanki, koleżanki, koledzy, wnuki, dzieci, kuzyni. I żadnej skrajności, bez radykalizmu. Nie ma alkoholu, nie ma patologii, jest skromny wikt i opierunek, jest normalnie, ale jakoś tak nienormalnie. Matka wiecznie niezadowolona, a to z tego, że ojciec pali, a to, że zginęła jej chochla, a przecież, jak Panu Deus Ex Machina wytłumaczył Maciuś: „podpierdoliłem matce chochelkę do zupy” i teraz „(…) Kopuła piękna wyszła. (…) Taka dokładna, idealna wprost, coś nieprawdopodobnego”. Ojciec na wiecznej znieczulicy, zgadza się na matki krzyki, wycisza, jak najdłużej do domu nie wraca, byle tylko zachować święty spokój. O Maciusiu to strach mówić, a Wandzia woli wyjść do kolegi piętro wyżej się bawić. Wszystko normalnie, ale jakoś nienormalnie. I w tym krakowskim mieszkaniu w kamienicy, najpierw małym, potem odrobinę większym, skupia się polskie życie w soczewce.
Już tyle o domach rodzinnych się w Polsce napisało! Najpierw tylko wielkopańsko, o dworkach szlacheckich, o losie klasy próżniaczej. I już Kochanowski, i Rej, i Mickiewicz, i ksiądz Krasicki o demonach życia rodzinnego się rozwodzili. A potem przyszła burżuazyjna rewolucja, żywot mieszczański i Gabriela Zapolska postawiła diagnozę śmiertelną, nieuleczalną. I pisał Żeromski, i pisało o domu socrealistycznym pokolenie pryszczatych. A później na zubożałych Polaków spadł kapitalizm, demokracja i wolność niespodziewana, więc i Kuczok napisał, wydaje się, że wszystko. I choć „Gnój” to powieść wybitna, to Papużanka debiutantka wcale się nie przestraszyła dotykać wymacanego i omówionego z każdej strony.
A jak tu się nie przestraszyć, kiedy temat rodzinnej epopei już dzisiaj w literaturze istnieć nie musi, skoro codziennie losy rodów Lubiczów, Mostowiaków i Foresterów śledzić można w paśmie popołudniowym? Po co tu się strzępić jeszcze nad problemami w książkach, gdy wszystko może tak ładnie spłynąć niebieską poświatą z telewizora? Czemuż i to Papużanki nic a nic nie przestraszyło? Cóż takiego jeszcze dostrzegła w tym domu, jakże normalnym, ale jakoś tak nienormalnym, żeby wieczorem po pracy, po odłożeniu dzieci do łóżeczek jeszcze o tym pisać? Zobaczyła pozór, zamiatanie pod dywan i kumulację nieszczęść, wieloletnie przyklepywanie. Zobaczyła niedocenienie rozmowy, marność żywota ludzkiego, groteskę i śmieszność, ale też łzy i smutek. Ale przecież to jeszcze nie cud i talentu do tego nie trzeba, do ważnych literackich nagród za takie spostrzeżenia również nie nominują. Łatwo było wpaść w powtórzenia, wtórności i marnieć słabym debiutem, na lichym przecież tle polskiej prozy XXI wieku. I tu się właśnie w Papużance odezwała mała rewolucjonistka.
Temat, wyeksploatowany do granic, stylistycznie ugryzła i formą rozbiła, sprawiając niepowtarzalną radość czytającemu. I zaczyna się ta opowieść gdzieś w środku zdania, szopka jest odwieczna i była już wcześniej, ograniczana czasem nieubłaganym i cyklami żyć. I kończy się też jakoś tak nagle, ale naprawdę się nie kończy, tylko trwa i dalej trwać będzie. Musi wlec się opowiastka, bo dalej na stole w niedzielę po schabowym lądować będzie ciasto drożdżowe i wódka, w Wielkanoc będzie mazurek i wódka, w Boże Narodzenie karp, piernik i wódka, w imieniny śledź, sernik i wódka. Eufemizmami pięknie autorka przedstawia codzienne unikanie, kurtuazję w chwilach, gdy przez społecznie narzucone „bo co sąsiedzi pomyślą” spotkać się trzeba przy posiłku świątecznym albo w kolejce do łazienki. Onomatopejami najwymyślniejszymi opisuje jak tłuką się talerze, z wściekłością z rąk się w klaustrofobicznej kuchni wysuwające. I metaforami opisuje, jak Maciuś się szmacił za koniaki w swej pierwszej pracy i jak Wandzia ostatkami sił ojca próbowała przed krzykiem matki bronić. A wszystkie te zdania przez autorkę ułożone niby są takie normalne, ale jakieś takie nienormalne. I słowa obok siebie niby w druku stoją normalnie, ale jakoś tak nienormalnie, pięknie i przyciągająco.
I z tej cykliczności szarawej codzienności stykającej się z ludycznym charakterem niedzieli i świąt katolickich, z niezwykłych opisów żywieniowych nawyków, w stylu niepowtarzalnym, wyłania się społeczna diagnoza, analiza i futurystyczna wizja. Bo czasy się zmieniają, odchodzą pierwsi sekretarze, premierzy i starzeją się twarze w telewizyjnych serialach, a na stole ciągle i niezmiennie to samo. Wokół tych samych ziemniaków tańczy nożyk nad śmietnikiem, tłuczek bije takie samo cienkie wołowe mięso, ogórki i grzybki w tych samych znowu słoikach marynują się w piwnicy. A gdy strony się kończą, to łatwo sobie wyobrazić, jak ktoś już gotować nie chce i zamawia catering albo idzie do restauracji i tam ochoty nabiera, by wódką popić foie gras, bułką zagryźć wietnamską zupę pho i octem delikatnie podlać sushi. Bo tak bardziej swojsko. Czasy się zmieniają, a szopka trwa w najlepsze. I jak przy stole łatwiej smaku nie zmieniać, tak i w życiu lepiej nie ryzykować wyjścia z pozorów, wygodniej zamieść pod dywan, przyklepać, gdzieś w szczelinach boazerii ukryć. I mówi nam o tym Papużanka, ostrzega i prowokuje. Cóż to da jednak, skoro Boże Narodzenie niby jest raz w roku, ale jak mówi wielce mądry Maciuś: „Szopka to jest tutaj, proszę pana. Siedem dni w tygodniu”.
I pewnie dalej będzie. Miejmy nadzieję, że jak najczęściej osładzana debiutami takimi jak ten.
koniec
12 maja 2013

Komentarze

12 V 2013   23:20:06

Dzięki.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Dekonstrukcja Dzikiego Zachodu
— Bartłomiej Krzysztan

Dokumentacja powolnej destrukcji
— Bartłomiej Krzysztan

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.