„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.
Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
[Gerald L. Kooyman, Jim Mastro „Pingwiny cesarskie” - recenzja]
„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.
Gerald L. Kooyman, Jim Mastro
‹Pingwiny cesarskie›
Kto z nas nie darzy sympatią pingwinów, fascynujących ptaków, zamieszkujących bardzo dalekie od nas terytoria? Są na tyle lubiane, że ich wizerunki weszły nawet do popkultury, by wymienić przede wszystkim kultową kreskówkę „Pingwiny z Madagaskaru”. Pamiętnymi produkcjami filmowymi były też „Pan Popper i jego pingwiny” oraz „Tupot małych stóp”. Warto przypomnieć, że w Polsce wcześniej były książeczki: „Zaczarowana zagroda” autorstwa Aliny i Czesława Centkiewiczów oraz „Mały pingwin Pik-Pok” Adama Bahdaja. Ostatnio furorę robią powieści Hazel Prior, jedna z nich, „Veronica i pingwiny” została wydana po polsku (W.A.B., 2023). Mamy tu ciepłą, chwilami też zabawną historię starszej pani, która w poszukiwaniu swoich spadkobierców trafia na stację badawczą do zespołu naukowców zajmujących się pingwinami.
Wszystko to jest jednak odległą od realiów fikcją. Jeżeli chcemy zapoznać się z faktami, musimy sięgnąć po książki popularnonaukowe. Jest kilkanaście gatunków pingwinów, a jednym z nich są opisane w tej książce pingwiny cesarskie. Znajdziemy tu relację z ponad dwudziestu lat podążania śladami tego gatunku ptaków w okolicy Morza Rossa (u wybrzeży Antarktydy Zachodniej). Amerykański naukowiec Gerald J. Kooyman jest doświadczonym badaczem, zajmował się pingwinami cesarskimi przez trzydzieści lat. W tym celu odbył ponad pięćdziesiąt podróży na Antarktydę. Wspierający tę publikację Jim Mastro przemieszkał na tym kontynencie przez ponad sześć lat, pełniąc funkcję kierownika laboratorium i koordynatora badań.
Już wprowadzenie przekonuje nas, jak niezwykłymi i wyjątkowymi ptakami są pingwiny cesarskie. Nic dziwnego, że ich fenomen zadziwił Geralda J. Kooymana na tyle, że poświęcił im większość swojego życia zawodowego. W tej popularnonaukowej książce zostało ujętych wiele szczegółów z jego badań nad „cesarzami”, jak są one czasem nazywane. Możemy poznać na przykład podstawy ich egzystowania w surowym środowisku naturalnym oraz prześledzić ich cykl biologiczny.
W książce poświęcono bardzo wiele miejsca realiom wypraw autora, wliczając w to szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń. Gerald J. Kooyman na Antarktydę trafił pierwszy raz w 1961 roku – i od tego właśnie wydarzenia bierze początek jego opowieść. Jej klimat bardzo przypomina lubiane u nas dekady temu książki Aliny i Czesława Centkiewiczów: są opisy natury, ale i zespołowych działań badaczy. Musimy jednak przygotować się na drobiazgowe relacje i chwilami nadmiernie szczegółowe opisy, co czasami może być dosyć nużące, tym bardziej, że w większości są to relacje sprzed kilkudziesięciu lat. Z drugiej strony mają one bezsprzecznie walor dokumentalny.
Zasadnicze zastrzeżenie, jakie można mieć do tej publikacji jest takie, że wszystko wydaje się tu wrzucone do jednego worka. Ważne detale i te bez znaczenia mieszają się ze sobą, nie ma tu jakiegoś logicznego podziału na rzeczy pierwszo- i drugoplanowe. Są tu, co prawda, fragmenty oddzielone od głównej treści, ale jest ich zbyt mało. Poza tym z racji tytułu książki można byłoby się spodziewać, że znajdą się tam syntetycznie ujęte fakty o pingwinach. Tymczasem pojawiają się one w raczej niewielu z tych wyróżnionych miejsc. Budzi to niedosyt, bo w zamian autor zamieszcza tam wyjaśnienia takich terminów jak na przykład: zmierzch cywilny, kaskada troficzna czy wiatry katabasowe. Tytułowe pingwiny często schodzą więc z pierwszego planu.
Główny tytuł książki w wersji polskiej (oraz opis na czwartej stronie okładki) może być trochę mylący, ale o wiele celniejszy i bardziej zgodny z treścią jest natomiast podtytuł: „Śladami najniezwyklejszych ptaków Antarktyki”. Nie jest to więc monografia o pingwinach cesarskich, ale przede wszystkim wielowątkowy reportaż z wielu lat podróży naukowych, pokazujący nie tylko bez wątpienia wdzięczny przedmiot tych badań, ale i przebywaną drogę. Jest tu więc bardzo dużo szczegółów dotyczących prowadzonych eksploracji i ciekawostek dotyczących warsztatu badacza. Jak się okazuje, trzeba mieć nie tylko szeroką wiedzę teoretyczną, ale wyobraźnię i praktyczny zmysł inżyniera, by na przykład skonstruować (lub przekonstruować) przyrządy obserwacyjne, dostosowane do konkretnych warunków.
Cennym uzupełnieniem treści są wykresy, mapki, tabele i zdjęcia – czarno-białe i kolorowe – dzięki którym możemy choć trochę poczuć się bliżej pingwinów i zobaczyć ich środowisko naturalne. Indeks zamieszczony na końcu książki pozwala zorientować się w zagadnieniach w niej przedstawionych. Obszerna bibliografia być może zainspiruje najbardziej zainteresowanych, by sięgnąć po niektóre wskazane tu źródła.
Na uwagę zasługuje ostatni rozdział pt. „Klimat, ochrona i konsumpcjonizm”, w którym autorzy uwrażliwiają na losy naszej planety i zagrożenia dla jej biologicznej różnorodności. Nawoływań o rozwagę i wyobraźnię w tej kwestii nigdy dosyć. Wraz z relacjami z pierwszej ręki ze spotkań Kooymana z pingwinami, pisanymi z wielką pasją i zaangażowaniem, stanowi to unikalne i budzące emocje połączenie.
Lektura „Pingwinów cesarskich” przyniesie nam wiele korzyści i poprzez fakty o tych sympatycznych tytułowych ptakach pozwoli również dostrzec szerokie spektrum zagadnień związanych z ochroną przyrody.
PS. 25 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Pingwinów.